Niesamowity, magiczny, historyczny, wyjątkowy mecz polskiej reprezentacji. Termin "polska myśl szkoleniowa" zdecydowanie odeszła do lamusa. Graliśmy mądrze, skoncentrowani w obronie, ze świetnym Szczęsnym w bramce i dużą dawką szczęścia. Raz, gdy Lukas Podolski uderzył w poprzeczkę. Drugi raz, gdy Niemcy powinni dostać rzut karny, po ręce w naszym polu karnym, a my wyszliśmy z kontrą, zakończoną bramką Sebastiana Mili.
A spektakl zaczął się w 51. minucie, kiedy świetne dośrodkowanie Łukasza Piszczka wykorzystał Arkadiusz Milik. Formalności dopełnił ponad pół godziny później Mila po świetnym wyłożeniu Roberta Lewandowskiego.
Możemy być pod wrażeniem determinacji polskiej drużyny, hartu ducha i determinacji. I nic nie zmienia osłabiony skład mistrzów świata. Mieli swoje sytuacje, grali jednak nerwowo i nie radzili sobie ze środkiem naszej obrony, w której prym wiódł Kamil Glik.
Od spotkania z Portugalią, wygranego przez naszych 2:1, jeszcze prowadzonych przez Leo Beenhakkera, taki mecz nam się nie zdarzył!