Logo Centralnego Archiwum Wojskowego. fot. caw.wp.mil.pl
Logo Centralnego Archiwum Wojskowego. fot. caw.wp.mil.pl

Czy szkolenie w GRU to powód do wstydu? Dukaczewski: To dowód profesjonalizmu

Redakcja Redakcja Polityka Obserwuj notkę 54

W Centralnym Archiwum Wojskowym odkryto nieznane akta personalne żołnierzy wojskowych służb specjalnych PRL, w tym byłego szefa WSI, gen. Marka Dukaczewskiego, który już po upadku komunizmu odbył szkolenie wojskowe w Moskwie.

Postkomuniści ujawnieni

„Generał Marek Dukaczewski już po wolnych wyborach w 1989 r. szkolił się w instytucji wywiadu wojskowego ZSRS. Następnie został wysłany do Norwegii, żeby rozpoznać potencjał NATO” - przeszłość Dukaczewskiego, odkrytą w nieznanych wcześniej aktach, opisał historyk Sławomir Cenckiewicz na łamach tygodnika „Do Rzeczy”. Pisze o Dukaczewskim jako „janczarze komuny, od najmłodszych lat oddanym PRL”. Jak dodaje, Michaił Gorbaczow miał stuprocentowe zaufanie do wojskowych szkolonych w Moskwie. Historyk przypomina słowa b. szefa kontrwywiadu Konstantego Miodowicza z 2004 r.: „Ludzie tacy jak gen. Dukaczewski powinni straszyć w rezerwatach postkomunizmu”.

Odnalezione w CAW dokumenty zostaną przekazane Instytutowi Pamięci Narodowej. Są wśród nich dokumenty dotyczące także Czesława Wawrzyniaka – pierwszego szefa WSI – oraz Zdzisława Żyłowskiego (szefa Oddziału „Y”, który nadzorował działalność FOZZ). Gdy dokumenty trafia do IPN, bedą mogli zapoznać się z nimi historycy, badacze i dziennikarze.

Pion śledczy Instytutu sprawdzi też, czy nie doszło do popełnienia przestępstwa. Gdy w 2001 r. WSI przekazywały akta żołnierzy, zapewniano, że zbiór jest kompletny. Jak się dziś okazało, służby że nie dopełniły wówczas obowiązku. Za nieprzekazanie materiałów komunistycznych służb specjalnych grozi do 8 lat pozbawienia wolności. 

Kompromitacja Dukaczewskiego

Dla wielu komentatorów odkrycie dokumentów ze szkolenia Dukaczewskiego w Moskwie, które odbyło się już po wyborach w 1989 r., jest kompromitacja dla generała. On sam widzi sprawę inaczej: „To żaden wstyd. Jestem przekonany, że ludzie szkoleni w służbach wojskowych byli profesjonalistami. Ludzie służb, którzy zachowali pewną ciągłość między PRL a III RP, pracowali zawsze w interesie kraju i byli do tego odpowiednio przygotowani” – mówił w rozmowie z portalem Onet.pl. „To, co dzisiaj obserwujemy, to kolejny spadek pozycji Polski na arenie międzynarodowej, a to powoduje satysfakcję nie w Waszyngtonie czy Londynie, a właśnie na Kremlu. Komu i czemu służą takie publikacje? Atmosferę w kraju podgrzewa się i każdy dostrzega, że nie wyciągamy lekcji z błędów popełnionych już w przeszłości” – przestrzegał.

Kariera byłego szefa WSI

Były szef WSI pochodzi z rodziny „resortowej”.  Matka – Jadwiga – pracowała w stołecznej bezpiece, podobnie jak ojciec, Zdzisław. W latach 60. Marek Dukaczewski wstąpił do młodzieżowych organizacji: ZHP i ZMS. Od lat 70. był członkiem PZPR.  W latach 80. robił karierę w komunistycznym wywiadzie - przebywał m.in. na misji szpiegowskiej w USA, gdzie działał pod kryptonimem „Speedy”.  Jego kariery nie zablokowała transformacja służb specjalnych na początku III RP. W latach 2001-2005 kierował WSI. Za prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego pracował w BBN. Miał wpływy w służbach specjalnych, wojsku i administracji prezydenta. Dziś jest częstym gościem w programach telewizyjnych, wypowiada się na temat dyplomacji, bieżącej polityki, wydarzeń międzynarodowych. Po likwidacji WSI w 2006 r. stanął na czele organizacji „Sowa”, broniącej dobrego imienia postkomunistycznych żołnierzy. Jego żona Magdalena Fitas-Dukaczewska była tłumaczem wielu oficjeli RP, m.in. Donalda Tuska i Lecha Kaczyńskiego. 

Jakie znaczenie mają nowe dokumenty? Czy są zaskoczeniem? Czy w ówczesnych warunkach możliwa była inna droga kariery w wojsku? „Materiał opublikowany przez „Do Rzeczy” powinien zakończyć karierę Dukaczewskiego w mediach. Już dziś nikt nie może udawać, że nie wie kim jest były szef WSI. Gdy Polska rozpoczynała drogę na Zachód, Dukaczewski jechał na szkolenie do GRU. W którą stronę będzie dziś kierował opinię publiczną?” –  pyta publicysta wpolityce.pl Stanisław Żaryn.

źródło: Do Rzeczy, IPN, onet.pl, wpolityce.pl  
GW

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka