Krzysztof Bondaryk, fot. bbn.gov.pl
Krzysztof Bondaryk, fot. bbn.gov.pl

Inwigilacja dziennikarzy i blogerów - Bondaryk zaprzecza słowom Kamińskiego

Redakcja Redakcja Polityka Obserwuj notkę 38

Nie inwigilowaliśmy dziennikarzy i innych środowisk, w demonstracjach wypatrywaliśmy tylko ekstremistów. Były szef ABW Krzysztof Bondaryk odpiera zarzuty Mariusza Kamińskiego, które padły podczas prezentacji autytu rządu PO-PSL. Jego zdaniem obecne służby funkcjonują podobnie. 

Bondaryk zaprzecza zarzutom o inwigilacji dziennikarzy

- Mariusz Kamiński w swoim krasomówczym wystąpieniu podzielił okres pracy Agencji na dwa przeciwstawne tematy: z jednej strony rzekomo inwigilowaliśmy opozycję i dziennikarzy, a z drugiej strony ostentacyjnie nie wyjaśnialiśmy katastrofy smoleńskiej (…). Nie było to prawdziwe - mówił Bondaryk w Radiu ZET.

Według słów Kamińskiego z 11 maja, służby koncentrowały działania na internautach niezadowolonych z wyjaśniania sprawy Smoleńska przez ówczesny rząd, a motywowano je rzekomym zagrożeniem terrorystycznym dla prezydenta Bronisława Komorowskiego. 

Kamiński wymienił m.in. środowisko "obrońców krzyża" na Krakowskim Przedmieściu, blogerów "Salonu 24" i członków "Strzelca", a czynności te miał osobiście zlecać i nadzorować Bondaryk. 

Służby zajmowały się marszem "Obudź się Polsko"

Bondaryk potwierdza, że służby zajmowały się  marszem "Obudź się Polsko", organizowanym przez opozycyjny wówczas PiS, Solidarność i środowiska Radia Maryja. Według niego nie było to "rozpoznawanie legalnych demonstracji", ale "rozpoznawanie środowisk ekstremistycznych, nazistowskich i spraw związanych z zagrożeniem terrorystycznym czy mową nienawiści".

Wszystko to miało się odbywać zgodnie z prawem, ustawą o ABW i zasadami oraz potrzebami bezpieczeństwa wewnętrznego kraju. Dodał, że nie zdziwiłoby go to, gdyby dziś ABW w taki sposób rozpoznawała uczestników zgromadzeń Komitetu Obrony Demokracji albo osób pikietujących przed kancelarią premiera. 

- W tym zakresie często dochodzi do udziału ekstremistów w zgromadzeniach publicznych - także wywołujących pewnego rodzaju napięcia społeczne. Okres 2010 r. po katastrofie smoleńskiej był niezwykle emocjonalny, bardzo trudny dla wszystkich. ABW wspierała BOR i policję. Zawsze w takich sprawach współdziałamy razem. Nie było natomiast żadnych elementów inwigilacyjnychnakierowanych na rozpracowanie poszczególnych działaczy opozycji, czy też księży, czy środowisk wyrażających swoje polityczne niezadowolenie z rozwoju sytuacji - zapewnił b. szef ABW.

środowisku "obrońców krzyża" nie działał agent ABW 

Bondaryk zaprzeczył, jakoby w środowisku "obrońców krzyża" miał działać agent ABW oraz inwigilowany był ks. Stanisław Małkowski. - Zostali rozpoznani kim są - i tyle. Imię i nazwisko wystarczy. Jeśli mamy osoby występujące w pobliżu obiektów rządowych, państwowych, to policja czy straż miejska musi wiedzieć kto to jest. Czy stanowią zagrożenie, czy są to osoby demonstrujące polityczne przekonania, czy są to osoby niezrównoważone psychicznie. Jak pamiętamy, pod krzyżem dochodziło do różnych zdarzeń, które wymagały uwagi służb państwowych. Także do zachowań ekstremistycznych. Przykład - obrzucenie fekaliami tablicy pamiątkowej - powiedział.

ABW nie podjęła żadnych działań po katastrofie smoleńskiej

Kamiński mówił, że po katastrofie smoleńskiej ABW nie podjęła żadnych działań operacyjnych, których celem byłoby ustalenie jej okoliczności i przyczyn; aktywność ograniczała się do wykonywania prostych czynności procesowych. Podał, że po 10 miesiącach ABW przekazała prokuraturze zdjęcia satelitarne z miejsca katastrofy, otrzymane dwa dni po niej od amerykańskich służb. ABW nie przekazała też swoich informacji o remoncie samolotu kilka miesięcy przed katastrofą - mówił minister.

Komentując ten zarzut Bondaryk uznał, że "te twierdzenia Mariusza Kamińskiego są obraźliwe dla wszystkich funkcjonariuszy ABW. Po katastrofie smoleńskiej ABW jako pierwsza włączyła się do wyjaśniania zachowań państwowych w tym obszarze". 

Zobacz też: Blogerzy Salon24.pl inwigilowani przez ABW za rządów PO-PSL 

źródło PAP

ja

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka