Prokuratura, prowadząca śledztwo ws. wielkiego wycieku baz PESEL, uspokaja: wrażliwe dane do tej pory nie dostały się w ręce złodziei. Apeluje również o rozwagę, bowiem ponad tysiąc osób zgłosiło się do śledczych z wnioskiem o nadanie statusu pokrzywdzonych.
ABW przeprowadza kontrole w kancelariach komorniczych
Jak to możliwe, że danymi milionów Polaków posługiwało się - od miesięcy - kilka kancelarii komorniczych? Sprawę bada od kilku dni ABW na zlecenie prokuratury. O całej aferze organy ścigania zawiadomiło Ministerstwo Cyfryzacji. Urzędnicy resortu podejrzewają, że wrażliwe informacje "mogły być wykorzystywane w sposób niezgodny z ich przeznaczeniem" - poinformował rzecznik ministerstwa, Karol Manys. Nieoficjalnie mówi się, że jedna z kancelarii komorniczych otrzymała ponad 800 tys. rekordów o ok. 2 mln obywateli Polski.
"Na razie wycieku nie stwierdzono"
Prokuratorzy badają aferę wycieku bazy PESEL. - Apeluję o umiar. Na obecnym etapie chodzi o podejrzenie możliwości wycieku danych, na razie takiego wycieku nie stwierdzono - uspokaja Michał Dziekański, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. - W śledztwie badamy, czy w wyniku różnych kwestii formalnych i ewentualnych niedopatrzeń lub nadużyć nie stworzono możliwości takiego wycieku. Już bowiem taki czyn jest karalny, ale to nie oznacza, że dane wyciekły. W sytuacji, gdy jest to tylko i wyłącznie przestępstwo formalne, to nie ma pokrzywdzonych - wyjaśnił prokurator.
Nie wiadomo, kto odpowiada za wyciek poufnych informacji. Afera została wykryta w toku rutynowej kontroli ministerstwa cyfryzacji - okazało się, że pobierano wiele tysięcy danych z systemu PESEL. - Te dane były pobierane za pomocą dedykowanych łącz w ramach normalnych uprawnień, jakie mają kancelarie komornicze - powiedział Manys.
Przestępcy mogli wejść już od marca ubiegłego roku w posiadanie informacji, zarejestrowanych w bazach PESEL. Nie wiadomo, czy komputery kancelarii komorniczych zostały zainfekowane wirusami - to sprawdza ABW.
- Nie mamy do czynienia z wyciekiem danych, ponieważ nie było żadnego wypływu ani jakiegoś cyberataku, tylko dane zostały pobrane przez komorników - powiedziała minister Anna Strężyńska w TVN24. - Naszą uwagę zwróciło to, że dane są pobierane nocą - dodała. -Jest prowadzone postępowanie, w którym minister cyfryzacji nie bierze udziału. Służby natychmiast zabezpieczyły informacje o danych, które były pobierane - zapewniła minister cyfryzacji.
Postępowanie dotyczy działania na szkodę interesu publicznego przez komorników, którzy weszli w nieuprawniony sposób do baz danych PESEL, dzięki czemu umożliwiono przekazywanie informacji dalej w niepowołane ręce. Za to grozi do trzech lat więzienia. Osobom, które nielegalnie pozyskały wrażliwe rejestry, może grozić do dwóch lat pozbawienia wolności.
Dzięki bazom PESEL można wyłudzić kredyt. Jak się przed tym obronić?
Analitycy ostrzegają, że wraz z wyciekiem danych PESEL, przestępcy w bardzo łatwy sposób mogą wyłudzić od nas kredyt. Przed zawieraniem transakcji, banki zadają pytania potencjalnemu kredytobiorcy, by sprawdzić jego tożsamość. Cyberprzestępcy uzyskali dostęp nie tylko do imion i nazwisk, ale serii i numeru dowodu osobistego, numeru PESEL, wiedzą, gdzie mieszkamy i znają np. imię panieńskie matki. Taka garść informacji wystarczy, by założyć konto w banku i przeprowadzać transakcje na nasz koszt.
Źródło: TVN24/x-news
Jeżeli ktoś wyłudził kredyt na nasze nazwisko, możemy to sprawdzić w Biurze Informacji Kredytowej. BIK, po złożeniu prośby, monitoruje, czy ktoś sprawdza naszą wiarygodność kredytową. Można również zastrzec sobie dowód osobisty i wyrobić nowy - wówczas przestępca nie będzie mógł założyć konta w banku ani otrzymać pożyczki, poświadczając starym dokumentem.
Źródło: PAP, cashless.pl, Interia.pl
GW
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
