Auto posła Rafała Wójcikowskiego po wypadku, fot. TVN24/x-news
Auto posła Rafała Wójcikowskiego po wypadku, fot. TVN24/x-news

Tajemnicza śmierć posła Wójcikowskiego. W aucie nie było akumulatora

Redakcja Redakcja Wypadki Obserwuj temat Obserwuj notkę 15

Prokuratura Okręgowa w Łodzi bada okoliczności wypadku posła Kukiz'15, w którym Rafał Wójcikowski poniósł śmierć. Biegli spróbują zrekonstruować zdarzenie na trasie S8, ponieważ jego przebieg budzi wiele wątpliwości - pisze "Rzeczpospolita".

Wypadek posła Wójcikowskiego

Do wypadku, w którym zginął poseł Wójcikowski doszło w styczniu na drodze S8 w powiecie skierniewickim. Poseł poruszał się Volkswagenem bora, jadąc w kierunku Warszawy. Kierowane przez niego auto uderzyło w barierę energochłonną z lewej strony i obróciło się około 90 stopni w prawo, ustawiając się na prawym pasie prostopadle do innych użytkowników, jadących w tym samym kierunku. Nadjeżdżający VW caddy zdołał ominąć lewym pasem samochód posła, zatrzymując się w niedużej odległości. Następnie w auto posła uderzył ford transit, co doprowadziło do zepchnięcia VW osobowego na transportowy.

W wyniku zdarzenia - mimo reanimacji - poseł zmarł. Cztery inne osoby zostały ranne. Kilka dni później poinformowano, że z sekcji zwłok wynika, iż poseł zmarł w wyniku rozległych obrażeń wewnętrznych, które są typowe dla wypadków komunikacyjnych. Tymczasem "Rz" przedstawia relację właściciela forda transita, który prowadzi firmę budowlaną w Tomaszowie Mazowieckim. Tuż po wypadku zadzwonili do niego pracownicy.

Relacje świadków

– Byłem na miejscu o 6.52. Zaniepokoiło mnie, że gdy dojechałem, nie było jeszcze żadnych służb. Stały tylko: auto posła, volkswagen caddy i jakiś ciemny samochód, a nasz transit był 80 m dalej – mówi gazecie Marek Kamola. – Rozmawiałem z moim kierownikiem. Mówił, że jechał ok. 80 km na godzinę, ale uderzył w auto posła może przy 30. Nic nie widział, bo samochody nie były oświetlone. Ciemny pojazd posła stał na asfalcie, biały volkswagen w rowie, a nasz kierowca wyjeżdżał zza wzniesienia – tłumaczy Kamola.

Dodał, że z relacji podróżujących VW caddy wynikało, że tuż po wypadku poseł Wójcikowski wysiadł z samochodu. Z latarką w ręku miał oglądać uszkodzenia. – Potem podobno wsiadł do auta – mówi Kamola. – Ciekawe, że w jego samochodzie nie było akumulatora. Stał prosto, jakby go ktoś postawił, 20 m dalej przy barierkach – stwierdza.

Brak akumulatora w aucie posła Kukiz,15 potwierdził rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania. Nie jest możliwe, aby samochód poruszał się bez niego. Jako jedną z przyczyn wypadku podawano także wpadnięcie przez posła w poślizg. Ale GDDKiA w Łodzi twierdzi, że na drodze panowały dobre warunki, nie padało od kilku dni i było sucho.

Cały czas są przesłuchiwani świadkowie. Jeden z nich zeznał, że urządzenie, którym reanimowano posła nie zadziałało od razu. Zastrzegł on, że nie chce oceniać pracy ratowników, w bardzo ciężkich warunkach, ale jego zdaniem doszło do kilku błędów, które spowodowały opóźnienie reanimacji ofiary.

Eksperyment procesowy

Prokuratura przeprowadzi w piątek eksperyment procesowy, w którym wezmą udział śledczy, policja oraz biegły z zakresu ruchu drogowego. Może to mieć istotne znaczenie z punktu widzenia odtworzenia wypadku, jak również ustalenia osoby odpowiedzialnej za jego spowodowanie. Jutro od godziny 4.00 do godziny 7.00 zostanie zamknięta - prowadząca w kierunku Warszawy - jezdnia drogi S8 między węzłami Babsk i Kowiesy.

źródło PAP, rp.pl

ja

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości