Procedury tureckiego referendum kwestionują obserwatorzy z Rady Europy i OBWE, fot.  	PAP/EPA/TOLGA BOZOGLU
Procedury tureckiego referendum kwestionują obserwatorzy z Rady Europy i OBWE, fot. PAP/EPA/TOLGA BOZOGLU

Polityk CDU chce zawieszenia rozmów o przyjęciu Turcji do UE z powodu referendum

Redakcja Redakcja Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 12

Obserwatorzy z OBWE oraz Rady Europy ocenili, że procedury zastosowane podczas tureckiego referendum  ws. zmiany systemu rządów nie spełniały międzynarodowych standardów. W głosowaniu zwyciężyli zwolennicy systemu prezydenckiego.

Referendum nie spełniło standardów Rady Europy

- Referendum odbyło się na nierównych zasadach, dwa obozy kampanii nie korzystały z takich samych możliwości - oświadczył szef misji Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy Cezar Florin Preda. W mediach i przestrzeni publicznej przeważała kampania na "tak". Zdaniem obserwatorów była ona "wypaczona", natomiast kampania na "nie" była "zastraszana".

Drugim zarzutem było uznanie za ważne głosów, które oddane były na nieostemplowanych kartach. Osłabiło to istotne zabezpieczenia przed oszustwami wyborczymi. Trzecim, że pytanie referendalne nie było umieszczone na karcie do głosowania.

- Ogólnie rzecz biorąc referendum nie spełniło standardów Rady Europy - zauważył Preda, wskazując, że "ramy prawne są niewystarczające", jeśli chodzi o uzyskanie "procesu prawdziwie demokratycznego". Tana ze Zuleta z OBWE podkreśliła, że procedury nie były w pełni zgodne z normami, na których przestrzeganie Turcja jako członek Rady Europy  się zgodziła.

Przedstawiciel ZPRE zwrócił również uwagę, że referendum zostało zorganizowane w momencie, gdy w Turcji obowiązuje stan wyjątkowy, wprowadzony po nieudanej próbie puczu z 15 lipca zeszłego roku.

Opozycja domaga się unieważnienia

Główne opozycyjne ugrupowanie w Turcji, Partia Ludowo-Republikańska, wezwała państwową komisję wyborczą do unieważnienia referendum. Część opozycji, podobnie jak obserwatorzy, uważa, że wykorzystanie niepodstemplowanych druków budzi pytanie o ważność referendum.

Szef Najwyższej Komisji Wyborczej w Turcji oświadczył, że podjęta w ostatniej chwili decyzja o wykorzystaniu niepodstemplowanych kart do głosowania nie była czymś nadzwyczajnym, a władze w przeszłości dopuszczały do takich praktyk. 

Zdaniem Bulenta Tezcana z opozycyjnej partii CHP władze nie są w stanie sprawdzić, ile głosów zostało oddanych nieprawidłowo. Wielu z uprawnionych do głosowania nie mogło wziąć udziału w referendum, a niektóre głosy były przeliczane w tajemnicy - wyliczał Tezcan. Dlatego partia ma zamiar skarżyć do miejskich komisji wyborczych liczne nieprawidłowości. Nie wyklucza także, że będzie dochodzić do sprawiedliwości w Europejskim  Trybunale Praw Człowieka oraz innych międzynarodowych instytucjach.

Reakcje zagraniczne na wynik referendum

- Jeżeli partie opozycyjne domagają się skontrolowania (głosowania), to powinno ono zostać skontrolowane. Kampania wyborcza nie była ani wolna, ani fair. Dlatego wynik nie ma demokratycznej legitymacji, legitymacji prawa - oświadczył szef komisji spraw zagranicznych Bundestagu Norbert Roettgen.

Polityk CDU ocenił, że wynik osiągnięty przez prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana oznacza "odwrócenie się od Europy". - Kontynuowanie negocjacji akcesyjnych z krajem, który wypowiedział się przeciwko fundamentalnym zasadom Europy, a mianowicie praworządności i demokracji, byłoby sprzecznością samą w sobie - wyjaśnił Roettgen. Takie postępowanie oznaczałoby zdaniem polityka CDU "narażenie na poważny szwank demokratycznej i praworządnej wiarygodności Europy".

Jak zaznaczył, "negocjacje akcesyjne nie powinny być formalnie kontynuowane". Rozmowy o przyjęciu Turcji do UE powinny zostać bez zwłoki formalnie zawieszone - powiedział niemiecki chadek. W ten sposób zniknie też podstawa do przekazywania przez UE Ankarze pomocy finansowej.

Francuskie MSZ oświadczyło, że przeanalizuje raporty OBWE i ZPRE. Wyniki referendum "pokazują, iż społeczeństwo tureckie jest podzielone w sprawie przewidywanych głębokich reform" w kraju - głosi komunikat ze strony Paryża. Kancelaria prezydenta Francji oceniła, że "zorganizowanie referendum w sprawie kary śmierci oznaczałoby ewidentnie zerwanie z wartościami oraz zobowiązaniami" powziętymi przez Turcję "w ramach Rady Europy".

"Referendum było całkowicie suwerenną sprawą Turcji. Uważamy, że wszyscy powinni uszanować wolę tureckiego narodu" - uważa z kolei rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.

źródło PAP

ja

Zobacz także:

Turcja zmieni system rządów na prezydencki

Ryszard Czarnecki: Pięć mitów o Turcji


© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.




Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka