Tomasz Siemoniak i Grzegorz Schetyna. Fot. PAP
Tomasz Siemoniak i Grzegorz Schetyna. Fot. PAP

Kolejny dwugłos w PO w sprawie przyjęcia uchodźców

Redakcja Redakcja Imigranci Obserwuj temat Obserwuj notkę 36

Tomasz Siemoniak rano zapewnił, że rząd Ewy Kopacz doprowadził do sytuacji, w której Polska nie musi przyjmować uchodźców. Z kolei Grzegorz Schetyna w południe ostrzega, że jeśli nie zgodzimy się na ulokowanie "kilkudziesięciu" imigrantów, będą nam grozić poważne kary finansowe.

Politycy PO wciąż zmieniają narrację ws. kryzysu imigracyjnego i obowiązkowych kwot uchodźców. Na początku maja Grzegorz Schetyna zadeklarował niespodziewanie przed kamerami TVP INFO, że jest przeciwnikiem przyjmowania imigrantów do Polski. Posłowie największej partii opozycyjnej oskarżali PiS za to, że fałszywie przedstawia poprzedni rząd jako zwolennika koncepcji Komisji Europejskiej, podczas gdy dzięki determinacji Ewa Kopacz Polsce nie grozi zalew uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu. Po fali krytyki na PO ze strony liberalnych mediów, Grzegorz Schetyna powrócił do narracji sprzed maja i zmienił zdanie.

Siemoniak: Nie pozwoliliśmy przyjąć nikogo

- Pozostawiliśmy nowemu rządowi bardzo korzystny mechanizm: on pozwolił nie przyjąć nikogo. To w polskim ręku znajdowały się decyzje co do tego, kto miałby do Polski przyjechać - tłumaczył Tomasz Siemoniak rano w RMF FM. Według byłego ministra obrony narodowej, premier Ewa Kopacz nie zgodziła się na przymusową relokację uchodźców, a jedynie na przyjęcie kobiet i dzieci. - To była walka premier Ewy Kopacz w Brukseli o to, żeby nie było automatycznego mechanizmu kwot uchodźców, a potem zgoda na to, żeby określona kwota, kobiety i dzieci z terenów objętych wojną, została przyjęta na polskich warunkach - stwierdził.

Robert Mazurek pytał Tomasza Siemoniaka, dlaczego politycy PO przedstawiają różne stanowiska ws. problemu migracyjnego. Były szef MON nie odpowiedział wprost, zaapelował do słuchaczy, by czytali coś więcej, niż nagłówki wiadomości i wnikali w istotę problemu.

Schetyna: Polska musi przyjąć kilkudziesięciu uchodźców

Z kolei Grzegorz Schetyna mówił w samo południe zupełnie inaczej, niż Siemoniak. Mechanizm, wypracowany przez poprzedni rząd, nie polegał na "nie przyjęciu nikogo", a ustalona kwota to 6900 osób. W kolejnym zdaniu lider PO zaznaczył, że mowa jest o "kilkudziesięciu" imigrantach. - To ustalenie z jesieni 2015 r. dotyczy 6900 uchodźców wojennych z Syrii, zaakceptowanych przez polskie służby. Tak naprawdę, dzisiaj, rozmawiamy nie o tysiącach, a o kilkudziesięciu osobach, które chcą do Polski przyjechać. To matki z dziećmi, które mogą zostać przyjęte. Umów należy dotrzymywać - komentował Schetyna na konferencji prasowej.

Co się stanie, jeśli Polska nadal będzie blokować przymusową relokację uchodźców? - Uchodźców musi przyjąć rząd Beaty Szydło, bo ona deklarowała w listopadzie 2016 r., że będzie realizować to porozumienie. Przyszły rząd PO nie będzie musiał przyjmować, bo przyjmie te kilkadziesiąt osób rząd premier Szydło, a jeżeli nie, to będzie grozić polskiemu rządowi ogromne kary finansowe - dodał przewodniczący PO. 

Borys Budka w Radiu Zet tłumaczył się z nieścisłości w narracji najważniejszych polityków PO. - To nie był najlepszy dzień dla naszego ugrupowania. Każdemu mogą zdarzyć się wpadki. PO musi poprawić pewne elementy komunikacyjne - odniósł się do zmiany stanowiska przez Schetynę ws. uchodźców. - Nie zmieniliśmy zdania: przyjmujemy uchodźców w kwocie, która została ustalona za naszych rządów. Kobiety i dzieci nie stanowią przecież zagrożenia. Nie będzie problemu z mężczyznami, jeżeli zostaną w czytelny sposób rozlokowani - przyznał Budka.

Błaszczak: Kryzys migracyjny to wina Tuska

Polski rząd nadal sprzeciwia się przyjęciu uchodźców na mocy systemu, wypracowanego w 2015 roku. Mówił o tym wyraźnie minister Mariusz Błaszczak, który wskazał Donalda Tuska jako winnego w kryzysie. - Donald Tusk grozi Polsce. Donald Tusk udowodnił, że w sprawach najważniejszych, a bezpieczeństwo należy do tej kategorii spraw, zajmuje stanowisko, które naraża Polskę na niebezpieczeństwo, bo wywieranie presji na polski rząd, by przyjmował uchodźców, to prosta droga do katastrofy społecznej, do tego, że w ciągu kilkudziesięciu lat Warszawa mogłaby wyglądać jak Bruksela - krytykował szefa Rady Europejskiej.

- Na ulicach w Brukseli są żołnierze, samochody wojskowe, wozy bojowe. Nie chcę w Polsce takich samych obrazów - powiedział szef MSWiA. Donald Tusk wyraził zaniepokojenie stanowiskiem polskiego rządu ws. polityki migracyjnej. Wskazał, że chociaż rozumie stanowisko władz z Beatą Szydło na czele, to brak solidarności w Europie może mieć poważne konsekwencje.

Źródło: RMF FM, Radio Zet, PAP

GW


© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.



Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka