Michał Tusk (z prawej) na komisji śledczej ds. Amber Gold. Fot. PAP
Michał Tusk (z prawej) na komisji śledczej ds. Amber Gold. Fot. PAP

Nowe taśmy ws. Amber Gold. Marcin P. sporo mówił o Michale Tusku

Redakcja Redakcja Amber Gold Obserwuj temat Obserwuj notkę 41

Tygodnik "W Sieci" opublikował obszerne fragmenty stenogramów z podsłuchów, w których pojawiają się najważniejsze osoby, zamieszane w aferę Amber Gold. Marcin P. zdawał sobie sprawę z działań ABW i doszedł do wniosku, że gdy Michał Tusk pracował w OLT Express, interes był niezagrożony.

Michał Tusk w OLT Express

Jedna z najważniejszych rozmów, opublikowanych przez dziennikarzy "W Sieci", to ta między Marcinem P. a Andrzejem Korytkowskim, prezesem parabanku Finroyal z 30 lipca 2012 roku. - Jak pan wie, u mnie pracuje syn premiera - pracował w OLT - i dopóki on pracował, to wydaje mi się, że nikt nas nie ruszył. W chwili obecnej może być tak, że ktoś na ruszy - stwierdził właściciel Amber Gold.

Wątek Michała Tuska pojawił się również w zarejestrowanej rozmowie P. z Jarosławem Frankowskim, dyrektorem linii OLT Express. "Cześć Jarek, słuchaj potrzebuję skan umowy z Tuskiem i korespondencję mailową, jaką Magda prowadziła z Tuskiem i ty jaką prowadziłeś z Tuskiem".

Marcin P. o synu premiera, zatrudnionym w spółce, należącej do Amber Gold, opowiadał również Michałowi Lisieckiemu, właścicielowi tygodnika "Wprost". Tygodnik jako pierwszy opisał pracę Michała Tuska w OLT Express i znajomość z szefem podejrzanego parabanku. "Teraz już bez konferencji (...), wszyscy się skupią na temat Michała Tuska i pytania lecą i od licha, i od was chyba dzisiaj ktoś do mnie napisał" - stwierdził P. "Więc jakichś informacji jakbyście potrzebowali jeszcze na temat Michała Tuska, to ja też mogę wam przesłać w firmie korespondencji, esemesów, które on pisał" - zapewnił właściciela "Wprost".

Szef Amber Gold przyznał, że to nie kierownictwo OLT Express starało się o posadę dla Michała Tuska. "Tusk starał się o tę robotę, nie my o niego. My się wręcz baliśmy jego zatrudnić" - przyznał P., dyskutując z Lisieckim.

Gonitwa Amber Gold z czasem

Marcin P. zdawał sobie sprawę z nagłych, intensywnych działań ABW latem 2012 roku. 29 lipca 2012 roku, biznesmen powiedział w Emilowi Maratowi, doradcy zarządu gdańskiego parabanku: "Witam panie Emilu. Wiem od naszego kontrahenta, że jutro lub pojutrze mają się pojawić ludzie z ABW. No taką mam informację". W dyskusji z adwokatem Pawłem, niemal na pewno Pawłem Kunachowiczem - członkiem rady nadzorczej Amber Gold - Marcin P. powtórzył: "Panie Pawle, dostałem dziś informację od naszego kontrahenta, że jutro lub pojutrze mogą być u nas cisi panowie".

Szef Amber Gold kupował bardzo dużo kart pre-paidowych, a w telefony zaopatrywała go teściowa. Wiedział o tym, że przestępczy charakter piramidy finansowej wyjdzie na jaw i dlatego spieniężał cały dobytek - sztabki złota, samochody, przepisywał na rodzinę mieszkania. Według informacji "W Sieci", to właśnie pod koniec działalności Amber Gold - od maja do lipca 2012 roku - wpłynęło najwięcej środków z lokat.

Marcin P. miał bardzo dobre kontakty w świecie bankowym. Nie obawiał się zadzwonić do urzędniczki gdańskiego NBP i zapytać o możliwość sprzedania sztabek złota. "I one są od ręki kupowane? Pani orientuje się, jak to jest? (...) to będzie około dziesięciu kilo, a to będzie duża kwota i nie wiem, jak to będzie w ogóle zrealizowane" - mówił. Dodał również: "A gotówką jest pani w stanie tyle wypłacić?".

Zniszczyć LOT

W rozmowach między zamieszanymi bezpośrednio w aferę Amber Gold pojawił się również wątek zniszczenia państwowych linii lotniczych LOT. Taki plan ujawniła Katarzyna P., żona właściciela parabanku w dyskusji z bratem. "No, ale wiesz co on mi powiedział? Że wystarczyłby jeszcze miesiąc ... żeby LOT upadł – kumasz? Dosłownie miesiąc i ten kur... Eurolot i te rozumiesz wszystko, by nie dali rady" - stwierdził mężczyzna, powołując się na źródło w Prokuraturze Generalnej.

Katarzyna P. odpowiedziała: "Ale uwierz mi, że prędzej czy później tak będzie, bo to jest zepsuta instytucja, niemądrzy ludzie, nie potrafią prowadzić interesu – do d..., do niczego się nie nadają i nikt ich nie ruszy. Jeśli ktoś od dziesięciu lat nie prosperuje tak, jak powinien, to nic się nie zmieni w miesiąc. Oni upadną, tylko kwestia czasu".

Źródło: W Sieci

GW


© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.



Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka