Fake newsy w czasie kryzysu z koronawirusem w tle. Fot. Pixabay
Fake newsy w czasie kryzysu z koronawirusem w tle. Fot. Pixabay

Fake newsy w czasie koronawirusa. Ekonomista krok po kroku analizuje, jak powstają

Redakcja Redakcja Koronawirus Obserwuj temat Obserwuj notkę 67

Od początku pandemii w sieci krąży mnóstwo fałszywych informacji o działaniach instytucji państwa, szpitali czy na temat zwalczania koronawirusa. Prezes Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys opisał krok po kroku, jak powstają gospodarcze fake newsy, które mają podsycić panikę. 

Plan zamknięcia Warszawy, potem województw, wojsko na ulicach będzie legitymowało przechodniów, domowe testy na koronawirusa, które są najskuteczniejsze, mierzenie temperatury domownikom przez wyspecjalizowane służby - to tylko część kłamstw w Internecie z ostatnich tygodni. Do nich można dopisać rzekomo udowodnione naukowo metody walki z COVID-19: ciągłe picie wody, spożywanie alkoholu, wstrzymanie powietrza, dawkowanie witaminy C lub pozbycie się technologii 5G. Fake newsów nie brakuje także w kwestiach gospodarczych. 

Paweł Borys, który kieruje Polskim Funduszem Rozwoju, przypomniał, jak dezinformacja destabilizowała system bankowy na Ukrainie w czasie Majdanu.

- Wymyślano najróżniejsze informacje od utraty wypłacalności banku, poprzez rzekome oszustwa podatkowe, po fikcyjne informacje o wycofaniu się ukraińskiego rynku. Działania te miały jeden cel w postaci destabilizacji sektora bankowego, który jest krwioobiegiem gospodarki, a w przypadku naszego banku jego przejęcie. Mechanizm zawsze był bardzo prosty. Jeden z opłaconych portali lub kont na mediach społecznościowych podawał „fakenews”, a następnie farma trolli, opłaconych „influencerów” lub po prostu pożytecznych idiotów rozpowszechniała fałszywe informacje - podkreślił ekonomista. 

- Podczas trwających Świąt zostałem wplątany w tego typu akcję dezinformacyjną poprzez zmanipulowanie mojej wypowiedzi z jednego z wywiadów. Stworzono klasycznego „fake newsa” i rozpoczęto rozpowszechnianie informacji, które nie miały kompletnie nic wspólnego z treścią mojego wywiadu. Obserwowałem to uważnie, ponieważ chyba rzadko aż tak czarno na białym może być widać tak bardzo jednoznaczny przypadek manipulacji opinią społeczną poprzez gospodarczy „fake news” i można było zaobserwować, ten mechanizm krok po kroku - opisał kulisy manipulacji Borys. 

Na czym polegał fake news z Polskim Funduszem Rozwoju w tle? Sensację wzbudził plan emisji obligacji, który krytykowano na anonimowych kontach na Twitterze. Zasięgi tworzyły później jednak osoby publiczne. Plan wsparcia polskiej gospodarki w dobie kryzysu został przedstawiony jako sygnał do przeprowadzenia kradzieży przez Polski Fundusz Rozwoju. 

- W ubiegły czwartek miałem jeden z wielu obecnie wywiadów poświęconych Tarczy Finansowej z Polskiego Funduszu Rozwoju, która jest programem wsparcia finansowego dla przedsiębiorców i pracowników w związku ze kryzysem wywołanym koronawirusem. Aby sfinansować program PFR będzie emitował obligacje na rynku o wartości 100 mld zł. Dziennikarz zadał pytanie czy nie można zaoferować Polakom oszczędzającym w bankach korzystnego oprocentowania, ponieważ obecne oprocentowanie lokat jest na bardzo niskim poziomie, a jest tam zgromadzone 900 mld zł depozytów. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że myślimy także o emisji takich obligacji i że potencjalnie mogłaby to być atrakcyjna forma gromadzenia oszczędności dla Polaków - przypomniał Borys. 

Prezes Polskiego Funduszu Rozwoju krok po kroku opisał, jak padł ofiarą fake newsa na Twitterze. 

- Zaczyna na Twitter niejaki Andy Letkiewicz, który na poziomie stwierdza, że „Towarzysz Paweł Borys .. wyszczekał 'myślimy o tym’. Czyżby Złodzieje PiS rozważali zerżniecie kasy z prywatnych kont Polaków”. To zwykły hejt, ale „fakenews” idzie dalej.

Chwilę potem na Twitter niejaki T Stanisławski lub inaczej FanTomas Szary podaje dalej i pisze: „Moja żona ciągle mi mówiła, że mafia dobierze się do naszych oszczędności! Nie wierzyłem!”.

Po czym Waldemar Kuczyński podaje dalej z komentarzem: „Uwaga! Po głowie chodzi im sięgnięcie po oszczędności ludzi. Gość nie mówi normalne obligacje, nie przymusowe, a są przypadki grabieży pieniędzy ludzi, jak na przykład PRL-owska Narodowa Pożyczka Rozwoju Sił Polski. Czuj Duch!”

W tym samym czasie portal „wieści24” anonimowo daje informacje na czołówce z dopiskiem: „Jeśli rząd ma plan by dobrać się do oszczędności swojego narodu, to mamy do czynienia z bardzo poważnym skandalem”. Wystarczyło około 30 minut w świąteczny wieczór, żeby był już skandal i plan kradzieży oszczędności z kont Polek i Polaków, którym żyją media społecznościowe.

Jednocześnie portal „przekazdnia” daje informacje: „Pilne. Prezes Kaczyński planuje zarekwirować oszczędności obywateli w celu ratowania budżetu”. Przekaz dnia podaje dalej główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu Janusz Jankowiak na Linkedin. Wygląda więc to już poważne.

Ale poniedziałek robi się ciekawiej. Poseł Artur Dziambor z KORWIN pisze na mediach społecznościowych w nawiązaniu do wieści24: „Jutro banki będą otwarte. Warto zastanowić się nad wypłaceniem swoich oszczędności i ulokowaniem ich, nie wiem, w ogródku. W każdym razie gdzieś, gdzie rząd ich nie dorwie.”. W kategoriach gospodarczych to podżeganie do zabójstwa i po fali krytyki, Poseł tłumaczy, że to był żart. Jasne!

Następnie redaktor Rafał Badowski portal „natemat” też nie rozczarowuje, widać, że „poczuł krew” i publikuje tekst zatytułowany złowieszczo: „Masz oszczędności w banku? Szef PFR wyjawił, co może zrobić Rząd” oraz stawiając pytanie: „Czyżby wszyscy, którzy mają zgromadzone oszczędności w bankach, powinni się zacząć obawiać”.

Temat dobrze się klika, więc Rafał Badowski ciągnie temat i wkręca w to głównego ekonomistę Polskiej Rady Biznesu Janusza Jankowiaka, który manipuluje i daje wypowiedź, że moje słowa „…na temat oszczędności Polaków w bankach są skrajnie nieodpowiedzialne”. Dalej o tym, że „Słowa o tym, że rząd może sięgnąć po oszczędności Polaków wywołały duże poruszenie”. Po czym Janusz Jankowiak, który dobrze rozumie o co chodzi, twierdzi, że w sumie w obligacjach detalicznych emitowanych przez PFR nie byłoby nic złego. Kurtyna - czytamy w relacji Borysa. 

Autor skontaktował się z Jankowiakiem tuż po wywołaniu zamieszania na Twitterze. - (...) przekazał mi, że nie zna mojej źródłowej wypowiedzi, tylko bazował na „przekaziednia”. Poprosił, żebym mu przesłał co faktycznie powiedziałem. Ale komentarze w mediach już poszły - zaznaczył prezes Polskiego Funduszu Rozwoju. 

Borys przekonuje, że pieniądze Polaków są bezpieczne i nikt nie planuje dostać się do oszczędności zgromadzonych na kontach bankowych. - Polski sektor bankowy należy do jednego z najsilniejszych na świecie. Ma wysoką płynności oraz kapitały na poziomie, którym może pozazdrościć nam większość krajów Europy. Nasze oszczędności są tam bezpieczne i gwarantowane przez Państwo - ocenił. 

- I najważniejsze ostrożnie czytajmy informacje, nie dajmy się manipulować i wprowadzać w błąd, nie słuchajmy „fakenews”! Stop „fakenews”! - zaapelował Borys. 

GW

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości