Szpital na Stadionie Narodowym. fot. premier.gov.pl
Szpital na Stadionie Narodowym. fot. premier.gov.pl

Lekarz opowiedział o pracy na Narodowym. Dyrektor szpitala odpiera zarzuty

Redakcja Redakcja Służba zdrowia Obserwuj temat Obserwuj notkę 213

Paweł Reszka, dziennikarz tygodnika "Polityka" opublikował wywiad z lekarzem pracującym w szpitalu tymczasowym na Stadionie Narodowym. Opozycja żąda zwołania komisji zdrowia, a dyrektor szpitala odpiera zarzuty.

Paweł Reszka opublikował na Facebooku wywiad z lekarzem pracującym w szpitalu tymczasowym na Stadionie Narodowym.


Doktor M. leczy na Narodowym. Zaprosił mnie do pięciogwiazdkowego Regent Warsaw Hotel (dawniej Hyatt Warszawa) – jednego z droższych w Warszawie. Tam właśnie zakwaterowano personel szpitala tymczasowego - pisze Reszka.

Jak opisuje, na Narodowym – są nowoczesne respiratory, najdroższy sprzęt medyczny, ale prawie nie ma pacjentów. Niektórzy lekarze dyżurują w pustych sektorach. Zarobki personelu są wysokie, koszty funkcjonowania ogromne. - Chciałem panu o tym opowiedzieć, bo mi wstyd, że w tym uczestniczę - mówi dziennikarzowi lekarz w wywiadzie.


Oto zapis rozmowy:

- Ładny apartamencik.

- Tak, większy niż mieszkanie, które wynajmujemy z żoną.

- Hotel też niczego sobie.

- Warszawa, 5 gwiazdek. Salon, sypialnia, wielka łazienka. Nie spodziewałem się tego. Myślałem, że będę mieszkał w kilkuosobowym pokoju. W jakimś akademiku. Albo w niższym standardzie.

- Rozumiem, że by to panu nie przeszkadzało.

- Zapisywałem się do pracy w szpitalu tymczasowym. W czasie szalejącej pandemii. Szczególnie nie myślałem o wygodach. Swoją drogą po drugiej stronie ulicy jest hotel Belweder, gdzie mieści się izolatorium covidowe. Przyzwoity, trzy gwiazdki. Moglibyśmy tam mieszkać. Myślę, że nikomu by to nie przeszkadzało.

- Czyli mieszka was tu więcej?

- Dwa piętra są wydzielone dla personelu Szpitala Narodowego. Lekarze, pielęgniarki, ratownicy, strażacy. Wszyscy pojedynczo. W podobnych warunkach.

- Po co pan się zapisał do pracy?

- Jestem lekarzem, rezydentem. Pracuję w szpitalu wojewódzkim na SORze. Akurat z województwem, z którego przyjechałem wirus obszedł się stosunkowo łagodnie. Pomyślałem, że zapiszę się na Narodowy i pomogę. Kiedy karetki stoją w kolejkach na podjazdach, szpitale pękają w szwach przyda się ktoś kto potrafi zaintubować, kto miał do czynienia z respiratorem i ma doświadczenie z pacjentami covid plus.

- Jak pan sobie wyobrażał to wszystko?

- Jak człowiek słyszy zbitkę „pandemia” i „szpital tymczasowy” to wyobraża sobie rzędy łóżek polowych zajętych przez pacjentów w ciężkim stanie. Pracę 24 godziny na dobę. Podejmowanie trudnych decyzji. Ratowanie życia w ekstremalnych warunkach. Jestem młodym lekarzem, chciałem w tym uczestniczyć, przeżyć to.

- I się pan zgłosił

- Na tydzień, bo akurat na tyle mogłem „wypaść” z grafiku w swoim szpitalu. Chciałem zobaczyć jak będzie.

- I chciał pan zarobić, prawda? ,

- I chciałem zarobić. Oszczędzamy z żoną na mieszkanie. Zapisałem się na 84 godziny, za godzinę lekarzowi płacą 200 pln, lekarzowi w trakcie specjalizacji (czyli mnie) 150 pln.

- Wychodzi ponad 12 tysięcy za 84 godziny.

- Zgadza się. W papierach było napisane, że stawka godzinowa jest „do negocjacji”. Nie negocjowałem.

- 84 godziny w tydzień…

- To sporo, ale to zrobienia. W końcu mamy pandemię. Lekarze w Polsce pracują dużo, zdarzało mi się wyrabiać więcej godzin.

- Jak wyglądała rekrutacja?

- Kilka ankiet do wypełnienia, papierów do przesłania, szkolenie online. W skrócie to tyle. Wsiadłem w samochód i przyjechałem przed stadion…

- … żeby rzucić się do walki z pandemią…

- Tak, ale posłano mnie do hotelu, żebym się zakwaterował.

- I?

- No trochę się zdziwiłem przepychem. Pierwszy zgrzyt.

- Ale nie ostatni?

- Zdecydowanie. Wróciłem na stadion. Przepustki, żołnierze WOT, ochroniarze. Zostawiłem samochód na parkingu podziemnym i poszedłem do roboty.

- Jak wygląda praca?

- Szpital jest na poziomie minus jeden. Mówiąc inaczej - łóżka stoją w pomieszczeniach znajdujących się na wysokości murawy. Na poziomie zero jest pokój lekarski. Na poziomie plus jeden są loże, w których zrobiono miejsca do wypoczynku. Nic specjalnego – łóżka polowe, da radę się przespać.

- Mam wrażenie, że o spaniu jeszcze porozmawiamy. Teraz o pracy.

- Opowiem na przykładzie dyżuru 12 godzinnego. Zespół podzielony jest na dwie grupy. Pierwsze pracuje przez trzy godziny, druga odpoczywa. Potem zmiana. Dzień zaczyna się o 6.30 odprawą. Potem przebieramy się w ubrania ochronne i idziemy na stronę brudną.

- Czyli 12 godzinny dyżur oznacz 6 godzin pracy na brudnej stronie.

- Tak.

- Ubrań starcza?

- Z tym nie ma najmniejszego problemu. Maski FFP3, najlepsze. Kombinezony, przyłbice, gogle. Niczego nie brakuje.

- Jak jest na stronie brudnej?

- Szpital „zaczyna się” od punktu przyjęć. Tu podjeżdżają karetki. Tu kwalifikuje się pacjentów do przyjęcia albo nie. Dalej OIOM na 8 – 10 łóżek i zaraz za nim kolejny OIOM na 16. Pompy, respiratory, monitory. Wszystko jak należy. Potem normalne, nieoiomowe łóżka.

- Dużo?

- Szpital podzielony jest na sektory A, B, C i tak dalej… w każdym po 32 łóżka. W sumie na tym poziomie jest blisko 300 łóżek. Na każdy sektor przypada jeden lekarz, plus personel medyczny i pomocnicy. Mam na myśli pielęgniarki, ratowników, sanitariuszy, opiekunów medycznych, sekretarki medyczne, salowe…

- Dobra, to ilu macie pacjentów.

- Zajęta jest większa część sektora A i niewiele łóżek w sektorze B. W sektorze C od piątku jest jeden pacjent. Pozostałe sektory są puste.

- Czyli?

- Na ostatnim moim dyżurze w całym szpitalu było 25 pacjentów. ‘

- Słucham?

- Dobrze pan słyszy 25! Na ostatnią trzygodzinną zmianę na przykład na stronę brudną zeszło 5 lekarzy, 12 pielęgniarek, 7 ratowników medycznych. Czyli 24 osoby personelu medycznego na 25 pacjentów. Na stronie czystej są jeszcze anestezjolodzy gotowi do interwencji. Jeśli zsumować dwie zmiany to wyjdzie na to, że personelu medycznego jest dwa razy więcej niż chorych. A przecież są jeszcze salowe, ochroniarze, żołnierze WOT. Tłum ludzi! Czasami dochodzi do kompletnych paradoksów.

- Na przykład?

- Jeden z lekarzy był posyłany do sektora C nawet jak sektor C był pusty.

- Po co lekarz w pustym sektorze?

- To jest ten paradoks.

- I co doktor robi przez trzy godziny w sektorze C, w którym nie ma chorych?

- Idzie do sektora A i B, żeby pomóc kolegom. Robimy obchód, ordynujemy leki, zlecamy badania laboratoryjne.

- Ale – umówmy się - tam też nie ma urwania głowy. Nie intubujecie, podłączacie do respiratorów…

- Szpital Narodowy przyjmuje tylko określonych pacjentów…

- Powiedzmy sobie wprost – przyjmuje pacjentów w dobrym stanie.

- Faktycznie kryteria są takie, że pacjent musi mieć covid potwierdzony testem PCR albo antygenowym. Nie może mieć ostrych i przewlekłych stanów klinicznych i chorób współistniejących, nie przyjmuje się z niestabilnością krążeniowo-oddechowa wymagającą intensywnego nadzoru…

- Rozumiem, koledzy lekarze śmieją się, że na Narodowy trafiają „zdrowi – chorzy”.

- Słyszałem taką opinię.

- Jako lekarz SOR pracował pan pewnie w punkcie przyjęć. Pan decydował, który pacjent spełnia kryteria.

- Faktycznie najczęściej pełniłem dyżury właśnie tam. Czasami udawało się trochę nagiąć kryteria i przyjąć cięższego pacjenta, ale to nie było zbyt częste.

- Dlaczego?

- Zanim karetka wyruszy do nas lekarz, który chce ją wysłać musi odbyć rozmowę telefoniczną z centrum koordynacyjnym Szpitala Narodowego. Tam mu mówią, czy ambulans ma przyjeżdżać, czy nie.

- Rozumiem, że to skutecznie tamuje napływ nowych pacjentów. Zapytam – ilu chorych pan przyjął osobiście?

- Odbyłem kilka dyżurów w punkcie przyjęć… Przyjąłem 3, może 4 osoby.

- Zdarzało się, że pan nie przyjął nikogo?

- Zdarzało się.

- Pytam, bo z tego co wiem opłata ryczałtowa za dobową gotowość punktu przyjęć w szpitalu tymczasowym to 18 299 zł. Co pan robi na takim 12 godzinnym dyżurze w punkcie przyjęć? Nudno, samotnie?

- Nudno… Jest internet. Można posłuchać muzyki, obejrzeć coś na youtube. Samotnie nie jest bo siedzę tam ja, sekretarka medyczna, ratownik i dwóch strażaków. W sumie 5 osób. Po trzech godzinach schodzimy. Prysznic i wchodzi następna zmiana.

- A wy?

- Można się przespać w części wypoczynkowej, zjeść obiad albo kolację w zależności od pory. Całkiem dobre jedzenie, które dostarcza firma zewnętrzna. Powiem, że na stadionie karmią nawet lepiej niż w hotelu. Kawa, herbata, czasem nawet piwo bezalkoholowe.

- Żart?

- Nie.

- Dobrze, panie doktorze, ale przecież pan wie, że w Warszawie, na Mazowszu jest problem z miejscami dla pacjentów, problem z respiratorami. O co w tym chodzi?

- Nie mam pojęcia co chodzi. Szpital narodowy jest doskonale wyposażony. Stoi tam tomograf za kilka milionów złotych, drogie aparaty RTG, maszyna do USG, są nowoczesne respiratory, instalacja tlenowa…

- Chodzą słuchy, że problem w tej instalacji tlenowej, że jest niewydolna, dlatego na stadionie nie chcą ciężkich pacjentów.

- Mogę to zdementować. W szpitalu działają urządzenia optiflow to natleniania pacjentów. Taka maszyna dostarcza 50 litrów tlenu na minutę. Więcej niż respirator. Instalacja to wytrzymuje, więc nie w tym problem… Musi pan zrozumieć, że tam zainwestowano ciężkie miliony złotych. Aparaty, przewody, kilometry miedzianych kabli… Wszystko stoi. Gigantyczna kasa.

- Zapytam jeszcze raz dlaczego?

- Podobno nie skompletowali odpowiedniej liczby lekarzy…

- Z tego co pan mówi jest ich aż nadto.

- Zgadza się, ale część z kolegów to doktorzy niezbyt doświadczeni, zaraz po stażu.

- Mówi pan jednak, że na Narodowym są anestezjolodzy, tyle, że nie pracują na stronie brudnej. Wchodzą tylko na interwencje.

- Zgadza się. Widziałem jedną z tych interwencji.

- Polegała na czym?

- Anestezjolog zaintubował pacjenta i przygotował go do wywiezienia do szpitala MSWiA na Wołoską.

- Nie prościej było położyć go na pustym OIOM-ie?

- Prościej. Jak mówiłem OIOM jest w pełni wyposażony. Tyle, że szpital chyba nie jest nastawiony na to, żeby kogokolwiek tam kłaść.

- Z czego pan wnosi?

- Pacjenta, który ma trafić na OIOM trzeba najczęściej zaintubować. To znaczy włożyć mu rurę do tchawicy. Potrzebne są m.in. leki usypiające i to kilka rodzajów, zwiotczające, przeciwbólowe opioidy. Jeśli nastawiasz się na intubowanie to te lekarstwa muszą być pod ręką. Na Narodowym, na części brudnej ich nie ma. Jak są potrzebne to trzeba je przynieść ze szpitalne apteki.

- Za dostępność jednego łóżka NFZ płaci Narodowemu 822 pln na dobę, za dostępność stanowiska wentylacji mechanicznej 3,7 tys pln. Dużo więcej niż normalnym szpitalom.

- Wiem, to ogromne pieniądze. Tym trudniej się pogodzić z widokiem rzędów pustych łóżek, które widać na Narodowym. Ale to nie jest koniec. Na poziomie plus 2 trwa budowa następnych sektorów. Ma być tam ponad 500 łóżek. Więc będzie jeszcze drożej. Nie dziwę się, że personelowi surowo zakazano robienia zdjęć. Nie chcą żeby ludzie oglądali ten wielki, pusty, smutny obiekt.

- I jak pan się z tym wszystkim czuje?

- Jak frajer.

- Dlaczego?

- Przyjechałem tu pomagać, ratować ludzi, walczyć z pandemią. Tymczasem mieszkam w 5 gwizdkowym hotelu, siedzę w pustym szpitalu… Czytam komentarze w internecie. Wyszydzają nas.

- Niesprawiedliwie?

- Niesprawiedliwie, bo przecież nikt nie szedł tutaj, żeby się obijać. Wszyscy mieli dobre intencje. Ale trochę szydery nam się należy.

- Za co?

- Za naiwność. Te konferencje, kamery, występy polityków. Tworzenie szpitala narodowego od początku śmierdziało. Jakby przeanalizować na chłodno można było się domyślić, że chodzi o coś innego niż walka z pandemią.

- No, ale pan przyszedł tu walczyć z pandemią.

- Tak, ale wystąpiłem w jakimś propagandowym kabarecie i jestem wściekły, bo mnie oszukano. 

Reakcje na wywiad Reszki

Wywiad wzbudził spore oburzenie wśród publicystów i polityków.

Jeśli Szpital Narodowy ma być ostatnim szańcem, to w obliczu ostatnich dwóch tekstów @ReszkaPawel, pokazujących personalny dobrostan tegoż i tragedie rozgrywającą się w innych szpitalach, czas ten ostatni szaniec zacząć intensywnie wykorzystywać - komentuje dziennikarz Konrad Piasecki.


Te dwa teksty Reszki z FB to jest większy problem dla obozu władzy niż działania całej opozycji przez ostatnie dwa tygodnie - komentuje dziennikarz Michał Majewski.


Składamy wniosek o pilne posiedzenie Komisji Zdrowia w spr. szpitala. Ludzie potrzebują pomocy a nie propagandy - napisał na Twitterze poseł KO Cezary Tomczyk.

Szef szpitala na Narodowym odpiera zarzuty

W reakcji na wywiad Reszki, kierujący szpitalem doktor Artur Zaczyński odniósł się do zarzutów przestawionych w rozmowie, że lekarze pracujący w Szpitalu Narodowym nie mają co robić.

Każdy lekarz ma wydany zakres obowiązków zarówno po strefie skażonej jak i czystej. Są wyznaczone zadania w trakcie dyżuru. Jeżeli ktoś chciałby zaangażować się jeszcze mocniej w walkę z pandemią bardziej niż w szpitalu tymczasowym, ma możliwość i prawo udzielać pomocy na Wołoskiej 137 - stwierdził.

Dodał, że każdy pracownik, który czuje się niewystarczająco obciążony obowiązkami w Szpitalu Narodowym zapraszany jest do aktywnego włączenia się w pomoc chorym w Szpitalu na Wołoskiej.

Będziemy za to bardzo wdzięczni, ale nie możemy też zmuszać nikogo - podkreślił.

Równocześnie kierownik szpitala potwierdził, że starano się zapewnić lekarzom pracującym na Narodowym "jak najlepsze warunki bytowe – również korzystając z oferty PHH, który udostępnił naszym lekarzom swoje pokoje, jak to miało miejsce od początku pandemii".

Równocześnie Zaczyński przedstawił jak wygląda infrastruktura szpitala, cel zorganizowania na nim oddziału Intensywnej Terapii. Wyliczył też kryteria przyjmowania pacjentów do Szpitala Narodowego oraz opisał ich stan. Zapewnił też, że "w chwili obecnej na terenie województwa mazowieckiego nie występuje brak łóżek w szpitalach standardowych".

Każdy pacjent wymagający intensywnej opieki ma taką opiekę zagwarantowaną - podkreślił.

Zaznaczył, że w kwestii kadry oraz liczby łóżek szpital jest "zorganizowany tak, że są w nim przygotowane łóżka gotowe do przyjmowania pacjentów, natomiast wielkość obsady personelu jest dopasowywana do aktualnych potrzeb wynikających z liczby przebywających w szpitalu pacjentów".

W tej chwili kadry są przygotowane do obsługi 56 łóżek. Jeżeli zajdzie taka potrzeba, w ciągu doby możemy tę liczbę zwiększyć do 112, itd. Liczby te prognozujemy na podstawie bieżących informacji na temat potrzeb w tym zakresie. To najbardziej efektywny sposób zarządzania kadrą - przyznał.

Natomiast, jak wytłumaczył dalej, oddział Intensywnej Terapii zorganizowano tak, by zapewnić leczenie pacjentowi, który trafi do niego z izby przyjęć lub SOR a jego stan zacznie się załamywać. - Dlatego powstał dla pacjentów oddział Intensywnej Terapii pre OIT, zakład diagnostyki obrazowej z tomografem i RTG mobilnym oraz ultrasonografem - stwierdził.

Dodał, że jeżeli jest możliwość przyjęcia takiego pacjenta przez standardową placówkę, to Szpital Narodowy zapewnia taki transport. - Posiada własne karetki w zasobach szpitala CSK MSWiA oraz lekarzy interwencyjnych, którymi przewozi pacjentów do właściwej placówki, w pierwszej kolejności do macierzystej placówki na Wołoską 137  - oznajmił. Natomiast jeśli takiej możliwości nie ma "na OIT i pre OIT można bezpiecznie opiekować się pacjentem do czasu zwolnienia miejsca docelowego".

Jednocześnie, jak wyliczył, do placówki przyjmowani są pacjenci według pewnych kryteriów. Są nimi chorzy, którzy mają potwierdzone zakażenie wiarygodnym testem zakażenie wirusem SARS-COV-2, ze stwierdzonym zapaleniem płuc, którzy mają zmiany w płucach wskazujących na COVID-19. Ponadto ci, którzy nie mają innych ostrych stanów klinicznych wymagających konsultacji specjalistycznych np. kardiologów, neurologów czy gastroenterologów, bowiem lekarze tych specjalności nie pracują na Narodowym terenie szpitala oraz pacjenci nie wymagający działań diagnostyczno-leczniczych i operacyjnych.

W tej lecznicy nie ma możliwości np. operowania pęcherzyka żółciowego czy wyrostka albo leczenia interwencyjnego zawału serca czy udaru mózgu - wyjaśnił.

Kryteria zostały tak wprowadzone, by - jak stwierdził - optymalnie zarządzać bezpieczeństwem pacjentów.

Tak długo, jak mogą otrzymać opiekę lekarską w standardowym szpitalu, tak długo należy ich tam kierować, ponieważ szpital standardowy posiada najszersze spektrum możliwości udzielania pomocy, również w sytuacji występowania chorób współistniejących - dodał.

Jeśli chodzi o pacjentów, którzy trafiają do Szpitala Narodowego, to 50 proc. z nich trafia do niego z izb przyjęć i szpitalnych oddziałów ratunkowych. - Są to chorzy, którzy mają określone przepływy tlenu, mają zapalenie płuc, mają choroby współistniejące (np. nadciśnienie, cukrzycę) wyrównane, ale nie mają zaostrzenia tych schorzeń co wymaga leczenia specjalistycznego. W szpitalu przebywają pacjenci, którzy wymagają hospitalizacji np. potrzebują podawania leków dożylnych, monitorowania parametrów życiowych czy obserwacji lekarskiej i doraźnego działania w przypadku pogorszenia stanu oraz co najważniejsze potrzebują tlenoterapii i pielęgnacji. Takich świadczeń nie da się zapewnić ani w domu, ani w izolatorium - wyjaśnił.

Podkreślił również, że "szpital tymczasowy nie jest regularną placówką, gdzie jest ordynator i zespół specjalistów, którzy do 15.00 pracują, a potem na dyżurze zostają dwie osoby".

W szpitalu tymczasowym jest ordynator i zespół dyżurny, który się zmienia co 3 godziny (dłuższa praca w kombinezonach i maskach jest niemożliwa). W ciągu 24 godzin jest 8 zmian zespołów. W zakresie objawów COVID-19 szpital jest przygotowany na leczenie większości zakażonych SARS-COV-2 - zapewnił.

Wyraził również nadzieję, że szpital, którym kieruje "nie będzie musiał działać przy pełnym obłożeniu, bo zgodnie z jego ideą do takiej sytuacji dojdzie wtedy, kiedy wyczerpią się możliwości standardowych placówek".

KJ

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo