Prof. Krzysztof Szwagrzyk, wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej i p.o. dyrektora Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN. Fot. PAP/Paweł Supernak
Prof. Krzysztof Szwagrzyk, wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej i p.o. dyrektora Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN. Fot. PAP/Paweł Supernak

Prof. Szwagrzyk przerywa milczenie: Jest problem z identyfikacjami na Łączce

Redakcja Redakcja Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 58

Mam głębokie przekonanie, że szczątki gen. Fieldorfa, płk. Cieplińskiego, rtm. Pileckiego zostały już odnalezione podczas prac poszukiwawczych na Łączce. Nie wiemy, dlaczego do tej pory nie zostały zidentyfikowane – powiedział prof. Krzysztof Szwagrzyk.

Prace na Łączce zostały zakończone w 2017 roku. Wciąż nie ma wyników badań identyfikacyjnych znalezionych tam ofiar.

– Ostatnie wyniki badań identyfikacyjnych z Łączki nasze Biuro Poszukiwań i Identyfikacji oraz prezes IPN otrzymało latem 2018 r. Mówimy więc o sytuacji, kiedy od 2,5 roku nie ma żadnej, powtórzę – żadnej – identyfikacji z Łączki – powiedział prof. Krzysztof Szwagrzyk, wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej i p.o. dyrektora Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN. 

Wywiad z prof. Szwagrzykiem ukazał się w 13 numerze Biuletynu Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL „Rakowiecka 37”, przeprowadził go Jarosław Wróblewski.


– Dla nas, pracowników Biura Poszukiwań i Identyfikacji, jest to sytuacja niewyobrażalna, zwłaszcza że w Polsce nie ma ważniejszego miejsca, jeśli chodzi o Żołnierzy Wyklętych, o ofiary komunizmu – powiedział prof. Szwagrzyk. 

– Tam pochowano przecież tych, których władza komunistyczna uważała za najgroźniejszych. Tam ukryto zwłoki takich ludzi, jak gen. Fieldorf, rtm. Pilecki, płk Ciepliński, mjr «Łupaszka», mjr «Zapora» i kilkuset niezłomnych, wspaniałych ludzi. Wszystkie szczątki zostały tam podjęte, materiał genetyczny pobrany i zabezpieczony, ale wyników nie ma – podkreślił.

Jak tłumaczył, problem leży po stronie pionu śledczego IPN, który prowadzi śledztwo.

– Nasze Biuro robi wszystko, aby tę sytuację zmienić. Trzeba jednak wiedzieć, że cały proces badań był i jest elementem śledztwa, które prowadzi pion śledczy IPN. Trudno może uwierzyć, ale my nie mamy żadnego wpływu na to, jak przebiega to śledztwo, a to jest dla nas przedmiotem zmartwień, jeśli od 2,5 roku nie mamy wyników badań identyfikacyjnych i genetycznych ani nawet wiedzy o stanie śledztwa, jego przebiegu, podejmowanych działaniach – wyjaśniał prof. Szwagrzyk.

IPN, Łączka, Jarosław Szarek
Prezes IPN Jarosław Szarek podczas pogrzebu szczątków bohaterów na "Łączce" Cmentarza Wojskowego na Powązkach. Fot. PAP/ Piotr Nowak

Badania genetyczne ofiar z Łączki zlecane są przez prokuratorów prowadzących śledztwo Pomorskiemu Uniwersytetowi Medycznemu w Szczecinie. IPN przekazał tam próbki szczątków i cały materiał genetyczny pobrany od rodzin zamordowanych. – To efekty naszych wieloletnich i realizowanych z ogromnym wysiłkiem i zaangażowaniem prac. Stamtąd natomiast nie otrzymujemy wyników badań genetycznych. Jednocześnie – w co aż trudno uwierzyć – przedstawiciel zleceniobiorcy prac otrzymanych od pionu śledczego publicznie stwierdza, że na Łączce leżą w większości kryminaliści i zbrodniarze niemieccy – mówił prof. Szwagrzyk.

– Biuro Poszukiwań i Identyfikacji robi wszystko, żeby uzyskać wyniki badań genetycznych i tę sytuację zmieniać. Jednak ani prezes IPN, ani kolegium, a tym bardziej Biuro Poszukiwań i Identyfikacji, nie mają jakiegokolwiek wpływu na działania pionu śledczego IPN – zaznaczył.

Biuro Poszukiwań dysponuje amerykańskim programem „Codis” do identyfikacji genetycznej. Korzystanie z niego jest jednak niemożliwe ze względu na brak danych. Obok IPN, w Polsce używa go tylko Centralne Laboratorium Kryminalistyki. Program daje możliwość szybkiego uzyskania potwierdzenia, czyje szczątki zostały już odnalezione. – Wcześniej przez brak takich porównań nie można było uzyskać identyfikacji. Jednak aby ten program mógł właściwie i skutecznie działać, trzeba dostarczyć mu wyniki profilowań, a tych ze strony prokuratorów nie otrzymujemy – powiedział wiceprezes IPN.

Materiałem genetycznym z Łączki, potrzebnym do identyfikacji, dysponuje Pomorski Uniwersytet Medyczny. Jak mówi prof. Szawgrzyk „stamtąd jednak nie przekazują już nam z powrotem tylu wyników badań profilowań”. – Nie możemy uzyskać więc wyników profilowań i tym samym identyfikacji – nie dlatego, że nie chcemy czy nie jesteśmy przygotowani, ale dlatego, że nie jesteśmy w stanie przejść granicy, jaką wytworzył nam Pion Śledczy IPN, w którym jedynie pojedynczy prokuratorzy z różnych komisji współpracują z Biurem Poszukiwań i Identyfikacji IPN – wyjaśniał.

Działania związane z identyfikacją nie spotykają się z życzliwością wielu instytucji – powiedział prof. Szwagrzyk.

– Z żalem i smutkiem muszę powiedzieć, że z upływem kolejnych lat działania, które realizujemy, nie są – jakby się wydawać mogło – prowadzone w komfortowych, sprzyjających warunkach, gdzie wszystkie instytucje i osoby przypatrujące się naszej pracy są nam życzliwe, a przynajmniej obojętne. Niestety, tak nie jest – to sytuacja niezrozumiała, ale prawdziwa – stwierdził.

Zapytany, czy podczas poszukiwań na Łączce miał intuicję czy też pewność, że tam znajdują się szczątki rtm. Witolda Pileckiego, odpowiedział: „Tak, moim zdaniem jego szczątki zostały odnalezione. Być może w czasie gdy teraz rozmawiamy, one już są odnalezione i zidentyfikowane. My jednak o tym nic nie wiemy. Czy się dowiemy – może tak, może nie? Taka jest smutna rzeczywistość”.

– Nie jestem w stanie pogodzić się z argumentacją, wypowiedzianą w zeszłym roku przez prokuratora prowadzącego śledztwo z Łączki, że na wiosnę tego roku, czyli za 2-3 miesiące, to śledztwo zostanie zakończone. Czemu więc służyło prowadzone przez siedem lat od 2013 r. śledztwo? Co z niego wynika? Czy można mówić o zakończeniu śledztwa, jeśli zidentyfikowano tylko ok. 1/4 ofiar? Cały ten wielki wysiłek, nie tylko nasz, ale i wolontariuszy, i wielu innych ludzi, zmierzał przecież do tego, żeby odleźć szczątki konkretnych ludzi, je zidentyfikować i z należnymi honorami pochować – mówił wiceprezes IPN.

Zaznaczył też, że podejmuje ten temat pierwszy raz od lat, żeby ludzie mogli zrozumieć, dlaczego sytuacja tak wygląda.

– Gdybym o tym wszystkim nie powiedział, a mówię o tym po raz pierwszy od lat, społeczeństwo dalej nie rozumiałoby, dlaczego tak się dzieje. Przy braku wiedzy o rzeczywistym stanie sprawy ma prawo myśleć, że problem z identyfikacjami jest po stronie Biura Poszukiwań i Identyfikacji - podkreślił.

Prezes IPN wypowiedział niedawno umowę PUM-owi w Szczecinie. Choć Polska Baza Genetyczna Ofiar Totalitaryzmów była powołana do życia przez IPN i PUM, to – zdaniem prof. Szwagrzyka - od wielu lat IPN nie miał ani wpływu, ani wiedzy o tym, co się dzieje w Polskiej Bazie Genetycznej.

Zdaniem naukowca szczątki bohaterów zostały znalezione na Łączce, ale do tej pory nie przekazano wyników identyfikacji. – Mam też jednak głębokie przekonanie, że szczątki generała Fieldorfa, pułkownika Cieplińskiego, rotmistrza Pileckiego zostały już odnalezione podczas prac poszukiwawczych na Łączce, ale nie wiemy, dlaczego do tej pory nie zostały zidentyfikowane – wyjaśniał.

Według prof. Szwagrzyka „wokół Łączki działo się i dzieje się wiele dobra i rzeczy wzniosłych, ale i wiele zła, gdy nie o ideę, nie o sprawę i bohaterów chodzi. Gdyby było inaczej, mielibyśmy już zidentyfikowanych kilkuset ludzi. Poznalibyśmy ich imiona i nazwiska. Nikt nie mówiłby, że są to zbrodniarze niemieccy i kryminaliści”. 

– W tej walce o pamięć, o Łączkę, o identyfikację Rotmistrza Pileckiego – Biuro Poszukiwań i Identyfikacji IPN toczy samotną walkę – i będzie ją toczyć nadal – tłumaczył szef Biura Poszukiwań.

KW

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka