Angela Merkel. Fot. PAP/EPA/ARIS OIKONOMOU / POOL
Angela Merkel. Fot. PAP/EPA/ARIS OIKONOMOU / POOL

„Kościół w epoce Merkel sprowadzono do roli bardzo bogatej instytucji charytatywnej”

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 18
Angela Merkel nie jest przywódcą religijnym, ale w Niemczech Kościół katolicki i państwo to system naczyń połączonych. To za czasów ustępującej kanclerz Kościół został sprowadzony do roli wyłącznie instytucji charytatywnej, agendy rządowej - mówi prof. Grzegorz Kucharczyk, Instytut Historyczny Polskiej Akademii Nauk.

Papież Franciszek przyjął na audiencji odchodzącą kanclerz Niemiec, Angelę Merkel. I powiedział, że była ona wielką przywódczynią, prowadzącą świat w dobrym kierunku. Czy ojciec święty ma prawo składać takie deklaracje oraz czy ma rację, tak wysoko oceniając akurat tę polityk?

Prof. Grzegorz Kucharczyk: Papież ma oczywiście prawo składać takie deklaracje - pod warunkiem, że osoba, której dotyczą, na to zasługuje. W przypadku ustępującej kanclerz tak, niestety, nie jest. Szczególnie, jeśli chodzi o najważniejsze kwestie z punktu widzenia Kościoła, Angela Merkel nie ma żadnych zasług.

Dlaczego banki centralne inwestują w złoto? NBP wyjaśnia

Nawet w chrześcijańsko-demokratycznej CDU frakcje konserwatywne ostro krytykują Merkel za pójście w lewo. Chrześcijańska-Demokracja w przypadku jej partii sprowadza się wyłącznie do nazwy?

Mówi się, że za rządów pani Merkel w CDU literka „C”, oznaczająca chrześcijańska w nazwie partii, zupełnie zniknęła. Proces ten rozpoczął się znacznie wcześniej, ale za jej kadencji mocno przyśpieszył. Parę lat temu, na zjeździe CDU, pani Merkel przepytywała działaczy, czy w czasie świąt śpiewają w domu kolędy. Jakby to było najważniejszym wyznacznikiem religijności!

W naprawdę istotnych sprawach, chadecja realizowała agendę rewolucyjną, jak legalizacja ślubów homoseksualnych. Sama Merkel wtedy nie głosowała, powiedziała, że zostawia wolną rękę koleżankom i kolegom z CDU. Ustawa jednak przeszła, a wsparcie CDU było tu kluczowe. Tak więc zasługi Angeli Merkel są zaiste wielkie, ale bynajmniej nie dla promowania wartości chrześcijańskich w przestrzeni publicznej.

Ocena kanclerz Merkel ma znaczenie dla Niemców i chadecji. Osobną kwestią jest to, w którą stronę idzie Kościół pod kierunkiem papieża. Jest Pan w tej kwestii optymistą?

Na pewno nie, choć katolik nie powinien patrzeć pod kątem optymizmu, bądź pesymizmu, ale nadziei lub jej braku. Przypominają się słowa Ewangelii, że „u ludzi to nie jest możliwe, ale u Boga wszystko jest możliwe”. I w tych słowach trzeba upatrywać nadziei, jeśli mowa o przyszłości Kościoła za pontyfikatu obecnego papieża.

To, co się dzieje w Niemczech, jest dowodem na postępującą erozję wiary w tym kraju. I tych słów użył papież Franciszek podczas wizyty ad limina niemieckich biskupów. Z kolei Angela Merkel nie rządzi Kościołem w Niemczech, ale za jej czasów hierarchowie w tym kraju zdegradowali Kościół do roli instytucji charytatywnej: zajmującej się pomocą biednym, czy ochroną klimatu, integracją imigrantów, a więc wchodzącej w rolę agendy rządowej. Zupełnie przy tym zaniedbując nauczanie, działanie na rzecz zbawienia. Czyli to, do czego jest powołany.

Co jest powodem tego zjawiska?

Przykro mówić, ale stoją za tym ogromne pieniądze. Dziesiątki milionów euro trafiają na rzecz Kościoła w Niemczech z tzw. kościelnego podatku. Warto wspomnieć, że dochody jednej diecezji w Kolonii przekraczają dochody niejednego państwa w Unii Europejskiej.

To tak a propos ubogiego Kościoła, lansowanego przez papieża Franciszka. Najbogatszy jest Kościół w Niemczech, mający ogromne wpływy w Watykanie. Wystarczy wspomnieć takich hierarchów, jak kard. Kasper czy kard. Marx, bliscy współpracownicy papieża Franciszka.

W Niemczech Kościół finansowany jest z podatku kościelnego, co niektórzy chcieliby wprowadzić też u nas. Czy w ten sposób dochodzi do wzmocnienia sojuszu ołtarza z tronem?

Przede wszystkim dochodzi do sytuacji absurdalnych! W niemieckim Kościele można przystąpić do komunii świętej, pozostając rozwodnikiem w cywilnym związku. Proszę sobie wyobrazić, że jest się w grzechu ciężkim, gdy żyje się zgodnie z sakramentami, ale nie opłaciło się podatku kościelnego!

Już ojciec święty Benedykt XVI zwracał uwagę, że w Niemczech dostęp do sakramentów warunkowany jest opłatą pieniężną. To potężny problem. Wydawałoby się, że papież Franciszek, tak rzekomo wyczulony na problemy ubogich, widząc co się dzieje, powie wprost: „kochani bracia w biskupstwie, nie czyńcie tego”. Tymczasem jest cisza. Kościół i państwo niemieckie są naczyniami połączonymi, ze wszelkimi tego konsekwencjami. 

Przeczytaj też:

„Rząd walczy z Unią, a jednocześnie zadłużać się chce w Chinach. Chocholi taniec PiS”

Tusk po powrocie z Brukseli: Polacy dostaną pieniądze z UE


Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo