Fot. PAP/Tomasz Gzell
Fot. PAP/Tomasz Gzell

Jurasz: Pretensje do Niemiec - tak, porównanie do zbrodniczej III Rzeszy - głupie

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 141
Jarosławowi Kaczyńskiemu powiedziałbym, że trzeba jednak znać miarę, bo inaczej za moment się okaże, że skoro Angela Merkel mówi po niemiecku, a gestapo też mówiło po niemiecku, to może Angela Merkel jest z gestapo? Albo, że skoro psy mają cztery łapy, a kot prezesa PiS też ma cztery łapy, to znaczy, że jego kot jest psem. No, przepraszam, ale to jest tego rodzaju logika – mówi Salonowi24 Witold Jurasz, dyplomata i publicysta Onet.pl, odpowiadając na pytanie o groźbę budowy IV Rzeszy.

Jakie znaczenie mają słowa Jarosława Kaczyńskiego o tym, że Niemcy budują IV Rzeszę?

Witold Jurasz: Są to słowa obraźliwe, a przez to głupie. Oczywiście, mamy w pewnych kwestiach rozbieżne interesy z Republiką Federalną Niemiec. Możemy wyrażać wobec Niemców uzasadnione pretensje – np. o Nord Stream 2. Nie ma powodu o tych sprawach głośno nie mówić i wprost komunikować Berlinowi naszego niezadowolenia. Ale czym innym są różnice zdań, sprzeczne interesy w jakiejś kwestii, a czym innym jest jednak porównywanie współczesnych, demokratycznych Niemiec do totalitarnej, zbrodniczej III Rzeszy. To obraźliwe i przede wszystkim głupie zachowanie. Głupie, ponieważ nie możemy sobie pozwolić na to, by w tak napiętej sytuacji międzynarodowej mieć jednocześnie konflikt i na wschodzie i na zachodzie.

Czytaj też:

Najnowszy banknot kolekcjonerski NBP: „Lech Kaczyński. Warto być Polakiem”

Jakie konkretnie mogą być reperkusje tych słów?

Pamiętajmy, że Zachód będzie chciał jakoś ułożyć się z Rosją. Oni patrzą na państwo Putina trochę inaczej, niż my. Nie przez pryzmat wyłącznie zagrożenia, ale też poprzez kwestie Bliskiego Wschodu, Korei Północnej, nieproliferacji broni jądrowej itd.

Układając się na temat Białorusi bądź Ukrainy mogą uwzględniać interes Polski bardziej, albo mniej. Jeśli pluje się im w twarz, to będą go uwzględniać mniej. Jarosławowi Kaczyńskiemu powiedziałbym, że trzeba jednak znać miarę, bo inaczej - za moment - okaże się, że skoro Angela Merkel mówi po niemiecku, a gestapo też mówiło po niemiecku, to może Angela Merkel jest z gestapo? Albo, skoro psy mają cztery łapy, a kot prezesa PiS też ma cztery łapy, to znaczy, że jego kot jest psem. No, przepraszam, ale to jest tego rodzaju logika!

Jednak tym, o co chodziło prezesowi było nie tyle porównanie do hitlerowskich Niemiec, ale o wspomniane chociażby w umowie koalicyjnej SPD-Zielonych i FDP jedno państwo Europa. Czy krytyka tego państwa jest słuszna, czy może jednak należałoby poprowadzić debatę na temat tego jak takie wspólne państwo miałoby wyglądać?

Osobiście jestem jednoznacznie przeciwny koncepcjom federalistycznym. Z kilku powodów. Po pierwsze to eksperyment. I obawiam się, że jeśli ten eksperyment by nie wyszedł, to państwa silne jak Francja, czy Niemcy odbudowałyby szybko swoją administrację. A Polska nie, bo polska administracja już teraz ledwo zipie.

Po drugie państwa silne i duże, a takim nie jesteśmy (nawet jeśli jesteśmy duzi, to słabi i wewnętrznie rozbici a przez to nieskuteczni), jeszcze bardziej w efekcie dominowałyby nad innymi. A więc mądra polska dyplomacja starać się powinna projekty te wykoleić. Inna sprawa, że nie przywiązywałbym do tych koncepcji federacji większego znaczenia. To projekt niespójny, bowiem w Europie są tak sprzeczne interesy, że nie wydaje się, by były szanse jego przeprowadzenia. Co najwyżej mogą być zrealizowane jakieś pomysły pogłębienia integracji sektorowych – np. w zakresie ochrony zdrowia.

Można się zastanowić czy ma to sens. Ale już gdy rzecz idzie o armię europejską to trzeba takie pomysły sabotować. Wracając do tematu – pamiętajmy, że nie prowadzi się skutecznej dyplomacji, gdy ma się złe relacje ze wszystkimi.

PiS ma dobre relacje z wieloma radykalnymi partiami w Europie, część z nich jest prorosyjska. Czy nie jest to pewna niekonsekwencja? A może przeciwnie – może PiS jest, jak twierdzą najradykalniejsi krytycy partii rządzącej, w istocie prorosyjski?

W przeciwieństwie do wielu krytyków PiS nie uznaję formacji rządzącej za prorosyjską. To partia antyrosyjska. Ale też równocześnie antyniemiecka i antyeuropejska, co w efekcie powoduje, że w wyniku jej działań Rosja często zyskuje, a nie traci. PiS po prostu nie rozumie, że nie da się być jednocześnie i antyrosyjskim i antyniemieckim i antyfrancuskim. Nie da się być proamerykańskim i pokazywać obrzydzenia prezydentowi USA.

Nie da się wreszcie być prozachodnim i równocześnie antyliberalnym i wręcz wstecznym. PiS w mojej ocenie tak się zapętlił w swoich ideologicznych sprzecznościach, że przestał być już normalną czy to centroprawicą, czy też prawicą. Nie jest też tak jak chce nasza prawica, że oto wzór metra prawicowości leży nad Wisłą, a cała europejska prawica to tak naprawdę „lewactwo”. No sorry, ale to jest paranoja. PiS to alt-right, z tym, że więcej w nim „alt”, czyli mówiąc potocznie „odjazdu”, niż prawicy.

Czytaj też:

Niemcy budują IV Rzeszę? "Słowa Jarosława Kaczyńskiego oddają myślenie typowe dla PiS"

Europejska prawica w Warszawie. Kaczyński zaprosił do rozmów Marine Le Pen

Opozycja przegrała ważne głosowanie z PiS. Posłanki były obecne na sali, ale...



Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo