Premier Mateusz Morawiecki w swoim artykule dla brukselskiego portalu Euractiv poruszył m. in. temat zachowania Europy wobec wojny na Ukrainie, a także zagrożenia związanego z imperializmem Rosji. (fot. Twitter/Kancelaria Premiera)
Premier Mateusz Morawiecki w swoim artykule dla brukselskiego portalu Euractiv poruszył m. in. temat zachowania Europy wobec wojny na Ukrainie, a także zagrożenia związanego z imperializmem Rosji. (fot. Twitter/Kancelaria Premiera)

Morawiecki dla Euractiv. "Nadszedł czas na wielki rachunek sumienia Europy"

Redakcja Redakcja Rząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 128
— Gdyby cała Europa poszła za głosem Niemiec, to nie tylko Nord Stream 1, ale także Nord Stream 2 działałby od wielu miesięcy; a zależność Europy od rosyjskiego gazu, który służy Putinowi do szantażowania całego kontynentu, byłaby prawie nieodwracalna — napisał premier Mateusz Morawiecki w artykule dla brukselskiego portalu Euractiv.

Prawda o Rosji

— Wojna na Ukrainie ujawniła prawdę o Rosji. Ci, którzy nie chcieli dostrzec, że państwo Putina ma imperialistyczne tendencje, muszą dziś zmierzyć się z faktem, że w Rosji odrodziły się demony XIX i XX wieku: nacjonalizm, kolonializm i totalitaryzm — stwierdził szef polskiego rządu. — Ale wojna na Ukrainie obnażyła też prawdę o Europie. Wielu europejskich przywódców dało się omamić Władimirowi Putinowi i jest dziś w szoku — dodał premier.

Jego zdaniem powrót imperializmu w Rosji nie powinien dziwić, bowiem przez prawie dwadzieścia lat kraj ten powoli odbudowywał swoją pozycję na oczach Zachodu.

"Geopolityczna drzemka"

— Tymczasem Zachód zamiast zachowywać rozsądną czujność, zdecydował się na geopolityczną drzemkę. Wolał nie widzieć narastającego problemu, niż stawić mu czoła z wyprzedzeniem. Europa jest dziś w takiej sytuacji nie dlatego, że była niewystarczająco zintegrowana, ale dlatego, że nie chciała słuchać głosu prawdy. Głos ten dobiega od wielu lat z Polski — podkreślił Morawiecki. Zaznaczył również, że "Polska nie ma monopolu na prawdę", jednak w stosunkach z Rosją ma ona znacznie większe doświadczenie niż inni.

— Prezydent Polski Lech Kaczyński miał rację, podobnie jak Kasandra przewidująca upadek Troi, gdy wiele lat temu powiedział, że Rosja nie zatrzyma się na Gruzji i sięgnie po więcej. I on też pozostał niewysłuchany — napisał Morawiecki.

Ignorowany głos Polski

— To, że polski głos jest ignorowany, to tylko przykład szerszego problemu, z którym zmaga się dziś UE. Równość poszczególnych krajów (we Wspólnocie) ma charakter deklaratywny. Praktyka polityczna pokazała, że liczy się przede wszystkim głos Niemiec i Francji. Mamy więc do czynienia z formalną demokracją, ale de facto oligarchią, w której władzę sprawują najsilniejsi. Ponadto, ci silni popełniają błędy i nie są w stanie zmierzyć się z krytyką — ocenił szef rządu.

Morawiecki zwrócił uwagę, że zawór bezpieczeństwa, który chroni UE przed tyranią większości, to zasada jednomyślności.

— Poszukiwanie kompromisu wśród 27 krajów, których interesy tak często są ze sobą sprzeczne, bywa czasem frustrujące, a kompromis może nie zadowalać wszystkich w stu procentach. Gwarantuje jednak, że każdy głos zostanie usłyszany, a przyjęte rozwiązanie spełni minimalne oczekiwania każdego państwa członkowskiego — podkreślił.

— Jeśli ktoś proponuje, aby działania UE były jeszcze bardziej niż dotychczas uzależnione od decyzji niemieckich – co oznaczałoby zniesienie zasady jednomyślności – krótka retrospektywna analiza decyzji niemieckich powinna załatwić sprawę. Gdyby w ostatnich latach Europa zawsze postępowała tak, jak chciały Niemcy – czy znaleźlibyśmy się dzisiaj w lepszej czy gorszej sytuacji? — zapytał Morawiecki.

"Gdyby cała Europa poszła za głosem Niemiec..."

— Gdyby cała Europa poszła za głosem Niemiec, nie tylko Nord Stream 1, ale także Nord Stream 2 działałby już od wielu miesięcy. Zależność Europy od rosyjskiego gazu, który dziś służy Putinowi jako narzędzie szantażu przeciwko całemu kontynentowi, byłaby prawie nieodwracalna. Gdyby cała Europa zaakceptowała propozycję prezydencji niemieckiej w czerwcu 2021 roku dotyczącą zorganizowania szczytu UE-Rosja, skończyłoby się to uznaniem Putina za pełnoprawnego partnera i zniesieniem sankcji nałożonych na Rosję po 2014 roku — zauważył Morawiecki. — Gdyby ta propozycja, zablokowana wówczas przez Polskę, Litwę, Łotwę i Estonię, została przyjęta, Putin uzyskałby gwarancję, że UE nie podejmie żadnych realnych działań w obronie integralności terytorialnej Ukrainy. Bylibyśmy dziś raczej obiektem niż podmiotem polityki międzynarodowej, gdyby Unia Europejska zamiast twardej polityki obrony własnych granic, fundamentalnego atrybutu suwerenności państwa, przyjęła również zaproponowane w 2015 roku zasady dystrybucji migrantów — wyliczał szef polskiego rzadu.

Migranci jako narzędzie w wojnie hybrydowej

— Putin zauważył wtedy, że migranci mogliby zostać wykorzystani jako narzędzie w wojnie hybrydowej przeciwko UE, a w 2021 roku wraz z Alaksandrem Łukaszenką zaatakował w ten sposób Polskę, Litwę i Łotwę. Nasza odporność na kolejny wielki kryzys byłaby dziś jeszcze mniejsza, gdybyśmy w 2015 roku słuchali zwolenników otwartych granic. Wreszcie, gdyby cała Europa wysyłała broń na Ukrainę na taką samą skalę i w tym samym tempie, co Niemcy to wojna skończyłaby się dawno temu. Skończyłaby się absolutnym zwycięstwem Rosji. A Europa byłaby w przededniu kolejnej wojny. Rosja, zachęcona słabością swoich przeciwników, ruszyłaby dalej — stwierdził Morawiecki.

Premier ostrzegł, że każdy głos z Zachodu, apelujący o ograniczenie dostaw broni na Ukrainę, złagodzenie sankcji, zachęcający "obie strony" do dialogu jest przez Putina odczytywany jako oznaka słabości.

"Rachunek sumienia Europy"

— Jeśli naprawdę chcemy dziś rozmawiać o wartościach demokratycznych, to nadszedł czas na wielki rachunek sumienia Europy. Zbyt długo najważniejszą wartością dla wielu krajów była niska cena rosyjskiego gazu. A przecież wiemy, że mógł być tak niski, ponieważ nie dodano do niego "podatku od krwi", który dziś płaci Ukraina. Pokonanie imperializmu w Europie jest również wyzwaniem dla samej Unii Europejskiej. Organizacje międzynarodowe mogą skutecznie przeciwstawiać się imperializmowi tylko wtedy, gdy bronią podstawowych wartości – wolności i równości wszystkich swoich państw członkowskich. Jest to szczególnie aktualne w przypadku Unii Europejskiej — podkreślił premier.

Jego zdaniem, UE boryka się z coraz większymi brakami w poszanowaniu wolności i równości wszystkich państw członkowskich.

— Coraz częściej słyszymy, że to nie jednomyślność, ale większość powinna decydować o przyszłości całej społeczności. Odejście od zasady jednomyślności w kolejnych sferach działalności UE przybliża nas do modelu, w którym silni i więksi dominują nad słabszymi i mniejszymi. Deficyt wolności i równości jest również widoczny w strefie euro. Przyjęcie wspólnej waluty nie gwarantuje zrównoważonego i harmonijnego rozwoju. W rzeczywistości euro wprowadza mechanizmy wzajemnej rywalizacji, co widać np. w trwałej nadwyżce eksportowej jednych krajów, które przeciwdziałają aprecjacji własnej waluty poprzez utrzymywanie stagnacji gospodarczej w innych. W takim systemie równe szanse pozostają tylko na papierze — ocenił Morawiecki.

Zagrożenie imperializmem

— Powiedzmy wprost: porządek Unii Europejskiej nie chroni nas wystarczająco przed zewnętrznym imperializmem. Wręcz przeciwnie, instytucje i działania UE, choć nie są wolne od pokusy dominacji nad słabszymi, pozostają narażone na infiltrację rosyjskiego imperializmu. Dlatego apeluję do wszystkich europejskich przywódców o odwagę myślenia w kategoriach adekwatnych do czasów, w których żyjemy. Jesteśmy w punkcie zwrotnym. Imperialna Rosja może zostać pokonana – dzięki Ukrainie i naszemu wsparciu. Zwycięstwo w tej wojnie jest tylko kwestią naszej konsekwencji i determinacji — zaapelował Morawiecki. Dodał, że należy zająć się również zagrożeniem imperializmem wewnątrz UE.

— Potrzebujemy głębokiej reformy, która przywróci wspólne dobro i równość na szczyt unijnych zasad. Nie odbędzie się to bez zmiany optyki – to państwa członkowskie, a nie instytucje unijne, muszą decydować o kierunkach i priorytetach działań UE, bo to instytucje są tworzone dla państw, a nie odwrotnie. Podstawą współpracy musi być zawsze wypracowanie konsensusu, a nie dominacja najsilniejszych nad resztą. (...) Musimy mieć odwagę przyznać, że UE nie działała tak, jak powinna w obliczu kryzysu Covid i toczącej się wojny. Problem nie polega jednak na tym, że ścieżką do integracji idziemy zbyt wolno i powinniśmy szybko ten proces przyspieszyć. Problem polega na tym, że ta ścieżka sama w sobie jest błędna. Zamiast robić dwa kroki do przodu, czasami dobrze jest zrobić krok do tyłu i spojrzeć na daną sprawę z dystansu. Perspektywa powrotu do zasad leżących u podstaw Unii Europejskiej wydaje się najjaśniejsza — napisał szef polskiego rządu.



RB

Czytaj także:

Wpis posłanki PO o rozwiązaniu PiS podbija Internet. "Jar Jar Binks polskiej polityki"

Sekretarz generalny PiS o relacjach z UE: Będziemy stosowali taktykę "ząb za ząb"

Hartman spiera się z Terlikowskim. Twierdzi, że nie wierzy, że ktoś może wierzyć w Boga

Amnesty International ubolewa z powodu oburzenia na temat jej raportu o Ukrainie

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka