prawo cytatu
prawo cytatu
kierownik karuzeli kierownik karuzeli
557
BLOG

Korupcja w Polsce. Historyczna grupa rekonstrukcyjna

kierownik karuzeli kierownik karuzeli Służba zdrowia Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Zastanawiam się czy nie należy w trybie pilnym powołać – Grupę Rekonstrukcyjną. Korupcji w Polsce. Lata 1989 – 2200. Ktoś może się zdziwić. Grupa rekonstrukcyjna w sprawie korupcji? Jeżeli coś już rekonstruować to wydarzenie heroiczne, batalistyczne, a nie tak pospolite, a nawet kryminalne, jaką jest korupcja. Jednakże jestem innego zdania. Brakuje nam rekonstrukcji „ Chleba naszego powszedniego” a w tym, korupcji. Wydarzenia jakże typowego dla Rzeczpospolitej 3. Widzę w tej inicjatywie także swój udział, a to dlatego, że w tej materii mam swoje doświadczenie. Jednym słowem... I ja komuś w łapę dałem. 

Powiedzmy sobie szczerze. Rozwój gospodarczy, na początku lat 90 tych wymagał wkładu obywatelskiego, że by nie powiedzieć – osobistego. Oto drobny przykład mojego aportu w rozwój Polskiej Policji Drogowej. Pewnego dnia przekroczyłem prędkość, a może źle skręciłem, nie ważne. Ważne, że zostałem zatrzymany przez dwóch gości z drogówki. To były takie czasy, że nie musiałem siedzieć w swoim samochodzie i czekać na funkcjonariusza, lecz wybiegłem z samochodu i z uśmiechem spytałem – Panowie, co się stało? Oni zaś, aby mi to wyjaśnić, zaprosili do radiowozu. Był to radiowóz - rzęch, kilka razy klepany, chyba nawet Polonez, ale i tak poczułem się jak w czepku urodzony. W takim radiowozie można dosłownie wszystko. Można dla rozmiękczenia glinarzy, porozmawiać, pośmiać się, a potem „ dogadać się”. A wiec dogadałem się w ten sposób, że wsunąłem do kieszonki, z tyłu fotela, 5 dych. Pamiętam, że w tej kieszonce była jakaś kanapka owinięta w tłusty papier. I okruszki. Chleba. Mandat miał być wyceniony na 200 złotych, wiec z „ obniżki” byłem bardzo zadowolony. Oni także byli zadowoleni z tej kasy. Mogli zrezygnować z kanapki i pojechać na obiad. Schabowy, buraczki, plus kompot x 2. Dlaczego wsunąłem do tej kieszonki w fotelu banknot 50 złotowy? Po prostu, bałem się dać im do ręki, bałem się, że wtedy oskarżą mnie za przekupstwo policjanta na służbie. A wtedy zażądaliby ekwiwalent 10 obiadowy x 2, wiec wolałem być ostrożny. Czujny. Cwany... Jeden obiad musi im wystarczyć.

W ramach poszukiwania doświadczeń wiedzy dla grupy rekonstrukcyjnej, zmieńmy przykład. I przejdźmy na inny poziom empiryczny. Prof. Popiela/ w sprawie prof. Grodzki. Oddajmy jej głos:

„ Wyciągnęłam 500 dolarów z portfela, to nie była żadna koperta, odliczyłam po setce, prosiłam, żeby przeliczył. Pan ordynator wziął te pieniądze, nie umiem sobie przypomnieć teraz, gdzie je schował, czy to była szuflada... ale pamiętam, że podszedł do biurka, wyciągnął zeszyt formatu A4, zapisał w nim coś. Zrozumiałam to w ten sposób, że zapisał moją wpłatę na tę fundację. Ale nie dostałam żadnego pokwitowania ... „

To raczej skąpa wypowiedz, nawet oszczędna, brakuje detali, a detale są w takiej opowieści najważniejsze. Należy więc uruchomić wyobraźnię, właśnie. - Zrekonstruować wydarzenia. A wiec zaczynamy.

Wyobrażamy sobie jak prof. Popiela wchodzi do gabinetu prof. Grodzkiego? Czy pukała do drzwi? Pewnie tak. Raz i drugi. Z pewnością prof. Grodzki, dopiero po kilku sekundach odzywa się - Proszę wejść, proszę, proszę... – Czy także mówi - dobrze, że pani przyszła Proszę siadać. – Tego nie wiem, ale być może taka bonusowa uprzejmość miała miejsce. W końcu do drzwi puka ktoś, kto chce zasilić naszą FUNDACJE.

Gdzie w momencie wejścia prof. Popieli był prof. Grodzki? I czy to ważne? Rekonstrukcja to rekonstrukcja. Ważny jest każdy szczegół. Ja na przykład pamiętam ową kanapkę i okruszki chleba w kieszeni fotela. Podejrzewam, że w tym momencie profesor siedział za biurkiem. Każdy urzędnik, lekarz, ba, każdy z nas, za biurkiem wygląda godniej, można wtedy powiedzieć: o t o  c z ł o w i e k   n a   s t a n o w i s k u. A od człowieka, który jest na stanowisku wiele zależy. Biurko to pozycja, status, a także, taki człowiek, jest właścicielem szuflady, a szuflady w tej opowieści odgrywają kolosalną rolę. Podejrzewam, że dwaj gliniarze, z mojego wspomnienia, gdyby mogli także usiedliby za biurkiem. Do szuflady włożyliby ów otrzymany banknot. A z szuflady wyjęliby skoroszyt z napisem FUNDACJA i wpisali: Obiad Schabowy. Buraczki i kompot x 2. Razem 50 złotych.

Co było na biurku? I jakie to było biurko? Prawdopodobnie było zwyczajne, rodzaj pospolitej sklejki. Pamiętajmy, że był to szpital państwowy, biedny, zbudowany z naszych składek. Biurko także było kupione za nasze składki. Jak również szuflady kupiono za składki. Nie było pieniędzy na wyposażenie szpitala, na pensje dla pielęgniarek, wiec trudno, aby prof., Grodzki siedział za jakimś solidnym dębowym biurkiem. Może tylko na biurku leżały jakieś mądre periodyki, książki. Typu „ Mukowiscydoza, przyczyny, badania leczenie” Takie książki powinny leżeć, niejako na widoku, bo jak ktoś wchodzi z prośbą o pomoc, a ta pomoc decyduje o życiu lub śmierci, to musi odnieść nieodparte wrażenie, że ma do czynienia z osobą kompetentną, wykształconą. Osobą o najwyższych standardach moralnych. Która zrobi wszystko, aby pomóc swoim pacjentom. Na biurku mogły leżeć także jakieś przedmioty prywatne, przyniesione przez samego prof. Grodzkiego z domu. ( taki prywatny wkład w FUNDACJE) Jakaś lampka, może bankierska, z niebieskim kloszem. I jakiś – dla podniesienia statusu - stary patynowany kałamarz, plus pojemnik na koperty, i koniecznie, nieco nostalgiczna atramentowa wyciskarka z bibułką, dokupiona gdzieś na pchlim targu. Tak widzę to biurko prof. Grodzkiego. I właśnie tak, bym je rekonstruował.

Boże... Bym zapomniał, jeszcze jeden drobiazg. Na biurku, a wcześniej w szufladzie leży wspomniany zeszyt a może nawet skoroszyt formatu A4, z pięknie wykaligrafowanym napisem – FUNDACJA. Czy też MOJA FUNACJA. Lecz rodzi się najważniejsze pytanie. Co jest w środku owego skoroszytu? Czy puste kartki? Może tak. Taka pusta kartka bardzo dobrze wygląda i dopiero na tej pustej kartce, prof. Grodzki zapisuje - 500 dolarów. Zapisuje wolno. Rozważnie. Najlepiej jakimś skrzypiącym wiecznym piórem, a potem sięga po ten starodawny wyciskacz atramentu z bibułką i owe „ 500 dolarów” staranne wyciska. Raz i drugi. Może nawet w tym czasie, w czasie owego wyciskania, dyskretnie uśmiecha się do prof. Popieli. Ta cała „ rozwlekłość” owego wpisu, ceremonia, nie jest pozbawiona sensu. Ofiarodawca musi odnieść wrażenie, że owe 500 dolarów będzie przeznaczone na jakiś ważny cel. Książki. Periodyki. Samokształcenie się kadry lekarskiej. A nawet zakup nowego biurka z szufladami.

Ale cofnijmy się jeszcze... Taka rekonstrukcja w rekonstrukcji. Zanim prof. Popiela wyjmie z torebki owe 500 dolarów, powinna z Grodzkim o czymś porozmawiać. Rodzaj kulturalnej wstępnej rozmowy. O pogodzie. O skłębionych chmurach, i przelatujących za oknem ptakach. Takie preludium wydaje mi się konieczne. To, że ja – prosty kierownik karuzeli - włożyłem a raczej wepchnąłem do kieszeni fotela Poloneza pogięte 5 dych, nie znaczy to, że ten przykład należy dalej powielać. W jakikolwiek sposób rekonstruować. W rekonstrukcji także powinniśmy być ambitni. I jeżeli już, to poszukiwać czegoś naprawdę eleganckiego.

A więc Prof. Popiela otwiera torebkę, wyjmuje portfel, a z portfela owe 500 dolarów. Zwróćmy uwagę, na nominały. Nie 50 banknotów 10 dolarowych, ale 5 po 100. Intrygująca jest owa operatywność transakcji. Powiedziałbym właśnie – przyrodzona elegancja. Takiej sumy, nie potrzeba liczyć, przeliczać, ślinić palce i jeszcze raz liczyć. I właśnie w takiej transakcji jest coś pięknego. Godnego zapamiętania. Zaś w moim przypadku było coś podrzędnego, wstydliwego, gminnego, upychałem banknot 50 złotowy niczym jakiś pospolity przestępca. A co było potem. Po moim wyjściu z radiowozu. Moi glinarze wyciągnęli z kieszeni owego fotela samochodowego świstek/ banknot. Może nawet zatłuszczony od kanapek, które tam leżały. Z tego doświadczenia można wyciągnąć tylko jeden wniosek. Z łapówkami jest jak z kobietami. Można trafić na miłość życia, a można i na zwykłą k...

A potem... a potem profesor otwiera szufladę i przesuwa banknoty na skraj biurka. I owe banknoty, same sfruwają do szuflady. Jak te ptaki za oknem gabinetu prof. Grodzkiego.

Jednakże we wspomnieniach prof. Popieli nie ma jednoznacznej i pewnej informacji, że prof. Grodzki przesunął po blacie biurka owe pieniądze do szuflady. Raczej bliski mi jest pogląd, ze obecny Marszałek Senatu zachował się z klasą. I te pieniądze, te 5 banków po 100 dolarów, przeznaczone na FUNDACJE leżały dalej na biurku aż do momentu, gdy prof. Popiela wyszła z gabinetu. Dopiero wtedy, sprawnym ruchem dłoni przesunął owe banknoty do szuflady. Byłbym za tym, aby w ewentualnej rekonstrukcji, zrobił to z pewną gracją i timingiem. Jedną ręką przesunął banknoty, zaś drugą otworzył i zaraz zamknął szufladę. Ta czynność powinna trwać sekundę albo dwie. ( pamiętajmy, że to dłonie i palce chirurga) Proszę się temu nie dziwić, ani też nie mieć zbytnich pretensji do pana profesora. Gdyby tego nie zrobił, owe pieniądze, owe 5 banknotów po 100 dolarów, leżałyby tam do dziś. A to byłoby nierozsądne, bo jak wszyscy wiemy, pieniądze muszą krążyć. Wtedy, w latach 90, a także dziś.

Jeszcze jeden wpis pani profesor. Chyba jeden z ostatnich. Mogący pomóc nam w rekonstrukcji.

„ Operacja się udała i za to jestem panu doktorowi bardzo wdzięczna, bo dzięki tej operacji śmierć mojej mamy była znacznie łatwiejsza, bo udało się tego guza zmniejszyć...”

Wobec tego tekstu jestem bezradny a ponadto w żadnym wypadku nie powinniśmy go rekonstruować, lub jak to nazwałem – „ uwolnić wyobraźnie” Być może jedynym człowiekiem, który powinien zrekonstruować tą ostatnią wypowiedz, jest sam prof. Grodzki. Jak powiada o sobie 3 osoba w państwie.


Link do mojego bloga Mój Blog

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo