Agata Len Agata Len
430
BLOG

Igorowi Janke - o tym kraju

Agata Len Agata Len Polityka Obserwuj notkę 13

Przedwczoraj umieściłam na swoim blogu polemikę z Igorem Janke, który 20 maja opublikował w Rzepie bardzo, moim zdaniem, niestosowny tekst o elektoracie PiS. Nie doczekałam się niestety ze strony Autora i jednocześnie gospodarza portalu Salon24 odpowiedzi na moje merytoryczne, jak sądzę, zarzuty. Za to przeczytałam z pewnym opóźnieniem, ale z niemniejszym przez to zainteresowaniem artykuł Igora Janke pt. To nie jest kraj dla ludzi środka (Plus Minus, 28-29.05.br.). Publicysta odnosi się w nim do swego tekstu o „narodzie Kaczyńskiego” i do licznych głosów krytycznych, a nawet, jak wyznaje, „steku obelg”, którymi został w związku ze swą publikacją obrzucony.

Ze stekiem obelg trudno istotnie polemizować i można tylko ubolewać nad powszechnym w Polsce schamieniem, którego mnóstwo, między innymi na internetowych forach. W moim artykule „Igorowi Janke – ad vocem” (moja notka z 1.06.2011 http://agatalen.salon24.pl/311849,igorowi-janke-ad-vocem)  nie ma jednak obelg, lecz konkretne zarzuty, na które rada bym uzyskać jakiś sensowny odautorski komentarz, gdyż we wspomnianym artykule, który ukazał się w ubiegły weekend w Plusie Minusie, satysfakcjonujących mnie wyjaśnień nie znalazłam.
Janke stwierdza, że w swoim artykule o „narodzie Kaczyńskiego” napisał „o bardzo ciekawym zjawisku życia wewnętrznego i zamykania się elektoratu jednej partii – Prawa i Sprawiedliwości.” Otóż, faktycznie Janke opisał „życie wewnętrzne” pewnej sporej grupy Polaków i opisał tę grupę tak, jakby to była jakaś zwariowana, nieracjonalna sekta. Opisał także jej „zamykanie się”. Problem polega jednak na tym, że opis ten jest nietrafny i nieprawdziwy, bo to nie elektorat PiS „się zamyka”, odcina, odseparowuje, odwraca od otaczającej rzeczywistości, lecz jest dokładnie odwrotnie. Elektorat PiS jest odtrącany przez dominujące media, ośmieszany, cenzurowany, kneblowany. Argumenty tego elektoratu, krytyczne głosy, żądania i postulaty są albo kompletnie przemilczane, albo przeinaczane, albo wyrywane z kontekstu. Taki jest stan faktyczny. I dlatego zniekształcaniem rzeczywistości jest pisanie o własnych pisowskich mediach, filmach i reżyserach, tak jakby chodziło o pisowskie „widzi mi się”, a nie o konieczność wynikającą z faktu, że główne stacje telewizyjne i radiowe oraz większość gazet i tygodników nie ma po prostu ochoty upubliczniać pewnych materiałów i informacji, które godzą w pozytywny obraz władzy i rządzącej partii.
Igor Janke broni się, twierdząc, że jego tekst „Naród Kaczyńskiego” był jedyniepróbą opisania jednego z dwóch skłóconych plemion w Polsce i „że nie był to opis wartościujący”. Otóż przedstawiony przez publicystę obraz elektoratu PiS, nawet jeśli nie był „wartościujący”, był z pewnością „ośmieszający”. Ale co jeszcze istotniejsze, nie był to żaden opis. Niczego konkretnego o motywach, o argumentach, racjach i niepokojach elektoratu PiS z tekstu Janke się nie dowiemy. Wyliczanka charakteryzująca rzekomo „naród Kaczyńskiego” jest w istocie zlepkiem pustych słów nic ze sobą nieniosących poza ogólnym tonem złośliwości i szyderstwa. Pisałam o tym obszerniej dwa dni temu (vide moja notka z 1.06.br.).
- „Tekst nie był – a w każdym razie nie miał być – obraźliwy dla zwolenników PiS” – wyjaśnia Janke.
- Bardzo to miłe, Panie Igorze! Szczerze cieszą mnie Pana dobre intencje.
- „Opisywałem to, co widać gołym okiem” – dodaje publicysta.
- Rzeczywiście, prześlizgnął się Pan po temacie. Pańska „próba opisu” była bardzo powierzchowna. Ale sądzę, że nawet „gołym okiem” widać w Polsce o wiele więcej. Wystarczy tylko otworzyć oczy. Zresztą nie wątpię, że ma Pan je szeroko otwarte. W mojej poprzedniej notce wyraziłam przekonanie, że przecież Pan świetnie wie, co się dziś dzieje w kraju z wolnością słowa. Wystarczyłoby więc, gdyby napisał Pan w swoim tekście to, co Pan wie, „to, co Pan widzi gołym okiem”… Niestety, Pan postanowił zatrzymać się już nie na powierzchni, lecz na pozorze, który tak wielu się podoba. Dlatego nie wątpię, że oprócz głosów krytycznych zebrał Pan też sporo pochwał.
Okazuje się, że jedyne sformułowanie, które i Panu się nie podoba w Pańskim tekście, pojawiło się w nim przez pomyłkę, z winy redakcji. Chodzi o to oglądanie filmików pisowskich z „wypiekami na twarzy”. Ja też je zacytowałam w mojej poprzedniej notce, bo wyczułam w nim drwiący ton, ale tak naprawdę to jedno określenie przyjdzie mi Panu wybaczyć z największą łatwością. Bo rzeczywiście taki film „Mgła”, czy choćby zdjęcia zrobione przez ekipę Anity Gargas, na których widać, jak żołnierze rosyjscy kroją piłami wrak tupolewa czy wybijają łomem w nim szyby – to się faktycznie ogląda z wypiekami, a nawet więcej – często ze łzami…
Pisze Pan: „tysiące komentarzy na wielu forach potwierdzają tezy mojego tekstu, a nawet je wyostrzają. Nie ma dziś żadnej szansy na normalną rozmowę. Jest nasz naród i oni – obcy.(…)” Nie wiem, co dokładnie na tych forach czytelnicy Pana tekstu powypisywali, ale myślę, że wyciąga Pan zbyt daleko idące wnioski. Daleko idące i bardzo przy tym niebezpieczne! Bo jeśli Pan, dziennikarz, publicysta, założyciel wielkiego forum społecznego, uwierzyłby, że nie ma porozumienia, że nie ma szansy na merytoryczną dyskusję, że nie ma miejsca na poważne argumenty, to byłoby to o wiele gorsze niż ten Pana nieudany tekst o „narodzie Kaczyńskiego”.
Zakończę więc apelem do Pana, podobnie jak mój poprzedni wpis. Niech Pan nie tylko pozostanie poważnym dziennikarzem! Niech Pan nie traci wiary, że można i trzeba rozmawiać. Tylko trzeba to robić na poważnie, opierając się nie tylko na logicznych argumentach, ale nade wszystko na sprawdzonych, zweryfikowanych faktach. Zacznijmy więc od nich. Ustalmy je. Uporządkujmy. Opiszmy. A potem wyciągajmy wnioski. I wtedy – jestem pewna – dogadamy się. I Polska będzie jeszcze normalnym krajem!
Agata Len
O mnie Agata Len

Interesuje mnie świat. Uważnie śledzę sprawy krajowe. Zależy mi na dobru Polski. Uwielbiam czytać i rozmawiać z mądrymi ludźmi o sprawach ważnych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka