pixabay
pixabay
alamira alamira
1461
BLOG

"SRW" - cichy bohater minionego roku

alamira alamira Budżet Obserwuj temat Obserwuj notkę 6


Dużo interesujących zjawisk natury politycznej i gospodarczej rozgrywało się w Polsce w minionym roku. Tym co organizowało wiele niezrozumiałych dla zwykłego obserwatora wydarzeń, a dla wyrobionych obserwatorów najczęściej pozostawało w cieniu, tym był w polskiej polityce: "SRW". Cóż to jest i jak się to je?

Stabilizująca reguła wydatkowa (SRW) jest to ustawowo zapisany algorytm wydatków możliwych do poniesienia przez skarb państwa w danym roku budżetowym. Czort ów to wymysł Ludwika Koteckiego - urzędnika ministerstwa finansów - oraz Michała Rozkruta - głównego ekonomisty EY - jako odpowiedź na dyrektywę UE nr 2011/85/UE. W skrócie owa implementacja z 2012 roku  spowodowała, że trudniej jest zwiększać wydatki w okresie koniunktury (kiedy pieniądze są) a łatwiej w czasie spowolnienia lub recesji (kiedy ich nie ma). Oczywiście zdroworozsądkowo jest to nonsens bo kto z nas zwiększa wydatki jak w portfelu jest pustka?

image No, ale budżet państwa to jak wiadomo inna bajka. Jego możliwości zadłużania się są znakomicie większe niż nasze.

SRW to algorytm uwzględniający nie to co tu i teraz, ale ciągnący za sobą ogon tego co było sześć lat temu, tego co niepewne dziś kiedy konstruujemy budżet na przyszły rok i tego co prognozujemy na rok przyszły, wszystko to skorygowane o inflację. Ponieważ matematyka to domena garstki osób, wśród których nie ma żadnego dziennikarza, przeto najważniejsza rzecz opisująca wczorajszą i dzisiejszą politykę pozostaje poza jasnym wykładem. Spróbujmy to nadrobić.

Rozdział I:  Piątka Kaczyńskiego i genialny pomysł Premiera

Prace nad pomysłami wyborczymi na 2019 rok były prowadzone w ścisłym kierownictwie PIS już kilka miesięcy przed ich ogłoszeniem. Obojętnie jak byłyby liczone dodatkowe wydatki z nimi związane premierowi wychodziło zawsze to samo: w przyszłym roku (2020) ze względu na SRW pole manewru na sfinansowanie dodatkowych wydatków przez deficyt jest praktycznie niemożliwe. Można to zrobić zwiększając wpływy, ale nie można, lub prawie nie można, zwiększając lub nawet utrzymując dotychczasowy deficyt. Mateusz Morawiecki wpadł więc na pomysł, że przyszłoroczny budżet będzie zrównoważony. Po raz pierwszy będziemy mieli budżet skarbu państwa gdzie wydatki będą w tej samej wysokości co przychody. Propagandowo był to strzał w dziesiątkę.

W eter poszło, że PIS nie tylko zrealizuje nowe wydatki, ale po raz pierwszy od 30 lat odbędzie się to bez deficytu budżetowego. Niektórzy jednak z twardego jądra PIS-u byli wkurzeni na premiera, po co ogłaszać ten ambicjonalny projekt skoro spokojnie przy 20 mld deficytu można wszystko sfinansować? Niech sobie te liberalne mrzonki o zrównoważonym deficycie ćwiczy w jakimś banku, a nie w Polsce. 

Opozycję jednak zatkało, trafiony zatopiony.

Rozdział II: "Gowinowcy" wysyłają Jadwigę Emilewicz w poszukiwaniu pieniędzy

Po wyborach wzmocniony Gowin ze swoją ferajną postanawiają postawić się Prezesowi. Będą bronić liberalnego podejścia do gospodarki. Nie zgadzają się na zapisane już w projekcie budżetu wpływy (a właściwie to o tyle mniejsze dofinansowanie z budżetu Funduszu Ubezpieczeń Społecznych) w wysokości 7,2 mld złotych z tytułu zniesienia limitu 30 krotności składek na ZUS od najbogatszych. W normalnych warunkach Prezes wezwałby wicepremiera i powiedział, że budżet jest święty, albo głosujecie za albo nowe wybory. Prezes ma jednak traumę z 2007 roku i tego nie robi.

Premier ma nadzieję, że w zniesieniu limitu pomoże lewica i dalej forsuje ten projekt. Lewica odpowiada, że pomoże ale pod warunkiem wprowadzenia ustawowego ograniczenia wysokości emerytur.

Klarują się trzy podejścia do tego tematu:

- liberalne: nie pozwolimy najbogatszym płacić takie składki jak inni bo się opodatkują gdzie indziej albo wyjadą na zawsze,

-"pisowskie": bogaci powinni płacić takie same (proporcjonalnie) składki jak mniej zarabiający w zamian za to dostaną wyższe emerytury,

- lewicowe: bogaci powinni płacić takie same składki jak mniej zarabiający w zamian dostaną takie jak oni emerytury, czyli figa z makiem.

Projekt zniesienia limitu upada.

Premier wzywa Gowina i mówi mu: "słuchaj: przez ciebie nie ma 7,2 mld zapisane wcześniej w projekcie budżetu, znajdź te pieniądze albo zaoszczędź w swoich resortach". Gowin wzywa Jadwigę Emilewicz i mówi jej to samo.

Następnego ranka Emilewicz zgłasza pomysł podatku "parkingowego" dla sklepów wielkopowierzchniowych. Temat zostaje zabity rechotem w mediach. Rodzą się nowe pomysły: od cukru w produktach spożywczych po podatek od"małpek". Poszukiwania trwają.

Rozdział III: Premier sonduje wywrócenie stolika

W listopadzie Uniwersytet Warszawski organizuje sesję naukową poświęconą SRW. Ekonomiści powiązani lub sympatyzujący z rządem (prezes GPW, doradcy NBP) nie wykluczają likwidacji SRW. W zamian - by pozostać w zgodzie z dyrektywami UE - proponują radę mędrców: wybieranych na 10 lat, co dwa lata nowi na nową kadencję aby zapewnić pluralizm polityczny, sowicie opłacani. Mają decydować o kształcie polityki fiskalnej.

Większość ekonomistów wyraża sceptycyzm, po pierwsze: za wcześnie oceniać czy SRW działa dobrze czy źle, po drugie: suweren wybiera rząd a ten ma prawo realizować obietnice wyborcze bez opinii jakiejś rady (ale w zgodzie z SRW), po trzecie: podobnie jak ostatni ochotnicy wyginęli na wojnie koreańskiej tak ostatni trzej mędrcy był widziany w okolicach Betlejem 2020 lat temu. Nie ma ich skąd brać. Tym bardziej dobrze płacić przez 10 lat za mędrkowanie.

SRW pozostaje nienaruszony. Jakie są więc inne możliwości?

Rozdział IV: Rząd "podpiernicza" pieniądze niepełnosprawnym

SRW obejmuje wydatki państwa, ale nie wszystkie. Niektórych funduszy celowych nie obejmuje. Jednym z nich jest powołany niedawno Fundusz Wsparcia Osób Niepełnosprawnych. Rząd planuje przekształcić go w Fundusz Solidarności (FS), pod pompować pieniędzmi z budżetu (pożyczki nieoprocentowane) i wypłacić stamtąd 13 emeryturę. Tej ostatniej w ogóle nie było w planach wydatkowych budżetu.

Nazajutrz nowo wybrana posłanka PO z Łodzi, której twarz zna cała Polska ze strajku okupacyjnego w Sejmie, grzmi, że rząd zamierza zabrać pieniądze należne jej niepełnosprawnemu synowi i innym niepełnosprawnym na swoje wyborcze obietnice. Prawdy w tym nie ma żadnej, bo wydatki te i tak zostaną dokonane tyle, że z FS, ale brzmi to dobrze dla wyznawców religii ze świątyni Antypisu. Histeryczny apel posłanki w polskojęzycznych mediach jest powtarzany przez najbliższe kilka dni.

Epilog: matematyka to matematyka, nie da się od niej uciec

Jedni się mogą zżymać, że rząd lawiruje albo wręcz omija prawo chcąc wydać pieniądze na zapowiedziane cele. Inni będą zadowoleni, że mimo problemów rząd wywiązuje się z obietnic. Żeby w tym wszystkim zachować zdrowy rozsądek, najlepiej odwołać się do jasnych matematycznych reguł. Oprócz deficytu budżetu centralnego (DBC) jest coś takiego jak deficyt sektora finansów publicznych (DSFP). Ten drugi wychwytuje wszystkie sztuczki budżetu centralnego, czyli jeśli rząd pożyczy FS 10 mld złotych na 13-tkę to nie będzie go w DBC, ale pojawi się  w DSFP.

DSFP za 2018 wyniósł 0,2% PKB. Najniżej odkąd jest badany. Za 2019 będzie nieco gorszy, pod koniec lutego będą znane wstępne szacunki. W 2020 znowu się nieco pogorszy. Jednak będą to wszystko wyniki gwarantujące zmniejszanie zadłużenia względem PKB. Gwarantujące utrzymanie międzynarodowych ratingów i w związku z tym tanie pożyczanie pieniędzy na rynku w celu rolowania zadłużenia. Oszczędności z tytułu oprocentowania polskiego długu w porównaniu z tym co było kilka lat temu to sumy dwucyfrowe liczone w mld rocznie.

Jeszcze jedno: oprócz normalnego DSFP (czyli nominalnego) istnieje też DSFP strukturalny. To taka abstrakcyjna konstrukcja ekonomiczna więc się tym nie należy przejmować. Jednak niektórzy ekonomiści z premedytacją piszą o zagrożeniu 3% DSFP strukturalnym w 2020 roku, co wielu kojarzy z dozwolonym przez UE zadłużeniem i groźbą wejścia w procedurę nadmiernego deficytu. Bzdura.

Liczy się DSFP nominalny, nie strukturalny.

To byłoby na tyle. Warto znać algorytmy bo to one rządzą czasami polityką. Nawet w „pisowskim” państwie.


alamira
O mnie alamira

Ślązak od zawsze, studiował Ekonomię na UE w Katowicach, Psychologię i Nauki Polityczne na UŚ w Katowicach, Pisanie scenariuszy w PWSzFTviT w Łodzi. Pisze felietony kulinarne do tygodnika "Nowe Info". Jest prywatnym przedsiębiorcą.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka