Ptak
Ptak
alamira alamira
2087
BLOG

Łopatka z młodego wołu znad ogniska w czasach Jezusa

alamira alamira Gotowanie Obserwuj temat Obserwuj notkę 32

Tydzień temu obchodziliśmy święto patronki hotelarzy i restauratorów: św. Marty. W swoim domu gościła kilka razy Jezusa. Jak to w życiu bywa, ci którzy dbają o zadowolenie innych znajdą się w końcu na drugim planie. Do historii Marta przeszła raczej jako siostra Marii Magdaleny. Pani Ewa Kassala, która napisała książkę o Marii Magdalenie (ukaże się jesienią) poprosiła mnie bym odtworzył uroczystą kolację w domu rodzinnym w Magdali wydaną na powitanie Marii Magdaleny przez jej ojca. Maria wróciła po kilkuletnim pobycie w Egipcie gdzie dorastała (dziadkowie byli Egipcjanami) i pobierała nauki. W kolacji uczestniczy także ich brat Łazarz z żoną i dziećmi.

Kolacja w Magdali wydana przez ojca na powitanie Marii: 

ponieważ ojciec jest chory to tak naprawdę zarządza kuchnią Marta. Nie była w stanie przewidzieć, w którym dokładnie dniu przyjedzie Maria więc czyniła przygotowania tak by nie być zaskoczona, że ojciec na widok Marii nakaże jej by wołała „szojcheta”(żydowski rzeźnik), biła kury i szykowała wystawną kolację z winem.

Marta przewidując tą sytuację umówiła się z szojchetem, że kiedy ten przyjdzie bić kury to jednocześnie przyniesie zasoloną wcześniej łopatkę młodego wołu.

Marta wiedziała, że to najbardziej ulubione danie jej ojca, którego przygotowanie zawsze sam doglądał. Pamiętała (bo podglądała z ciekawości, organizowane u nich biesiady) jak ojciec dbał o każdy szczegół, a także jak biesiadnicy rozweseleni winem tańczyli i śpiewali żydowskie pieśni. Chciała więc ojcu zrobić niespodziankę nie informując go o głównym daniu. Kazała także przygotować wina, dla dzieci i kobiet rozcieńczono je w proporcji jedna porcja wina na dziesięć porcji wody dodając miód i cynamon, dla mężczyzn na jedną porcję wina dodawano trzy porcje wody i wrzucano do amfor płócienne woreczki z tymiankiem i miętą.

Przebieg kolacji:

kiedy wszyscy domownicy zgromadzili się wokół stołu słudzy podeszli z misami z wodą i płóciennymi ręcznikami, każdy obmywał ręce. Następnie słudzy podali na dotychczas pusty stół tacę z chlebem i miskę z solą. Potem ojciec wstał a za nim reszta i rzekł: „bądź błogosławiony Jahwe, nasz Boże, królu wszechświata, który sprawiasz, że ziemia rodzi chleb”. Rzucił garść soli na chleb. Wtedy Marta dała znać kucharzom, żeby zaczęli serwować kolację.

Każdy dostał talerz i puchar do wina a na środek wniesiono tacę z ogórkami, dzbany z winem i oliwą. Rozszedł się aromat czosnku i młodego kopru. Ogórki pochodziły z własnego ogrodu, zerwane dwie godziny przed kolacją starannie obrane, pokrojone w ósemki, spryskane sosem z posiekanego kopru, soli, czosnku i oliwy. Ojciec przełamał chleb i podał dalej.

Ogórki znakomicie łagodziły upał mijającego dnia.


Maria – nasze ogórki są najlepsze na świecie, choć muszę wam powiedzieć, że od Greków nauczyłam się robić podobne ale z gęstym, kwaśnym mlekiem. Na upały znakomite.

Marta – też takie czasami robimy ale dzisiaj nie mogliśmy

Maria – dlaczego?

Marta - bo według kaszrutu nie można łączyć dań mięsnych z mlecznymi, a za chwilę będziemy spożywać mięso

Zapadło kłopotliwe milczenie, które przerwał ojciec.

- Mleko i jego wyroby są symbolem życia. Mleko od matki tworzy nowe życie a mięso jest symbolem śmierci dlatego Jahwe zabronił nam jeść równocześnie te produktu. Wiemy, że niechybnie czeka nas wszystkich śmierć ale póki żyjemy winniśmy okazywać radość z naszego życia. Z tego, że możemy spotykać się przy rodzinnym stole, korzystać z jedzenia, które dostaliśmy od Jahwe, obdarowywać się nawzajem miłością i wreszcie przekazywać życie naszym dzieciom. Tak powinno wyglądać nasze życie w Bogu.

Maria – a czy nie uważasz ojcze, że to prowadzi do lęku przed śmiercią? W Egipcie śmierć jest czymś naturalnym,jest obecna na każdym kroku. Bogowie często nam zabierają życie. Życie ludzkie jest z punktu widzenia bogów nieistotne

Ojciec – nasz Bóg choć surowy i wymagający cieszy się naszym życiem i opowiada się po stronie życia, które stworzył. Dlatego życie i śmierć są rozdzielone. 

Dalszy przebieg kolacji:

Słudzy zabrali pustą już tacę po ogórkach. „Podajcie nam kurczęta” zawyrokował ojciec.

Kiedy na stole pojawiła się duża taca z mięsiwem i warzywami oczy ojca zajaśniały. „Marto – ty niewdzięcznico jak mogłaś mi to zrobić?” Twarze biesiadników zamarły i wtedy ojciec zaczął się perliście śmiać.

Na środku tacy leżała uduszona z warzywami łopatka wołu. Otaczały ją bulwy fenkuł, cebule w całości i korzenie salsefii. Całość została posypana posiekaną kolendrą, pieprzem i skropiona octem winnym.

Ojciec podszedł z radością z nożem do tacy i mimo ograniczeń wynikających z choroby porcjował biesiadnikom mięso.

Cisza, która towarzyszyła posiłkowi świadczyła o tym że naprawdę wszyscy byli zajęci jedzeniem. Słoność przygotowanego kilka dni wcześniej mięsa równoważyła słodkość selsefii, fenkułów i cebuli, odrobinę pikantności nadawał pieprz a kolendra wraz z octem nadawały daniu świeżości. Miękkie mięso rozpadało się w ustach. Warzywa wchłonęły sos z mięsa i smakowały wybornie.

Tylko Marta (i ojciec) wiedzieli, że aby otrzymać takie danie należało poczynić w kuchni sporo wysiłków. Marta pamiętała jak ojciec nieraz wrzeszczał na kucharzy, ze mają zrobić łopatkę z warzywami a nie zupę z łopatki. Cieszyła się, że jej się udało. Tym bardziej, że szykowała się jeszcze niespodzianka na następny dzień.

Marta podobnie jak ojciec dodała do kociołka nad paleniskiem z mięsiwem i ziołami (warzywa dodawano w drugiej połowie duszenia) łapki kurze. Przed podaniem pozbyto się ich. Jednak klej z łapek podnosił smak sosu a ojciec twierdził, że zwiększają gibkość ciała. Jednak tak naprawdę ten dodatek do gotowania czynił cuda następnego dnia. Resztki z biesiady w jakimś cudownym zabiegu sklejały się w misach pozostawione na noc. Jeśli nasmarowało się je tłuszczem wystarczyło odwrócić do góry dnem, wybić na deskę lub talerz i polać sosem z posiekanego młodego kopru, czosnku, octu winnego i oliwy. Takie zimne danie w upalny dzień było znakomite.

Kolacja dobiegała końca. Ojciec z dziwną radością patrzył na pozostałe na tacy kąski. Wezwał służbę do uprzątnięcia stołu.

Na koniec przyniesiono owoce: melony, figi, winogrona i owoce sykomory. Wkrótce wśród biesiadników rozszedł się zapach cynamonu gdy podano ciastka. Podano także ulubioną zakąskę ojca do wina: szarańcze pieczone na kamieniu w miodzie, soli i pieprzu. Zresztą tą szarańczą raczyły się także dzieci bo chrupały w ustach a słodko, słono, pikantny smak tylko nęcił i nęcił.

Kiedy Maria skosztowała ciastko przyszło jej do głowy, żeby powiedzieć, że jeśli zamiast oliwy domiesza się do ciasta zimne masło to ciastka są bardziej kruche i smaczniejsze. Tego nauczyła się od Greków w Egipcie ale szybko ugryzła się w język bo zrozumiała, że masło nie mogło być użyte w tym deserze ze względu na zasady kaszrutu.

Mimo radości, która wypełniała duszę ojca, po dłuższym czasie spędzonym przy stole poczuł potrzebę udania się na spoczynek. Wstał i gestem ręki nakazał by się uciszyli „zostańcie moi drodzy i cieszcie się dzisiejszym dniem, mój czas na biesiadowanie dziś z wami dobiegł końca, moja dusza jeszcze lgnie do was ale ciało w której mieszka już ją nie słucha”

Spojrzał wysoko w bezchmurne niebo, rozwarł szeroko dłonie i rzekł: „Napijesz się, nasycisz i będziesz błogosławił Pana Boga twego, za piękną ziemię, którą ci dał”


alamira
O mnie alamira

Ślązak od zawsze, studiował Ekonomię na UE w Katowicach, Psychologię i Nauki Polityczne na UŚ w Katowicach, Pisanie scenariuszy w PWSzFTviT w Łodzi. Pisze felietony kulinarne do tygodnika "Nowe Info". Jest prywatnym przedsiębiorcą.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości