Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka
608
BLOG

Siesta Unimor - czyli zaubeczona SOLIDARNOŚĆ

Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka Polityka Obserwuj notkę 1

Rok 1979, sierpień 1980, 13 maja 1981 roku i 13 grudnia 1981.

Pracowałem wtedy w Unimorze. Wiodącej firmie w sektorze elektronicznym.Zakład dzięki takim PIONIEROM jak inż. Janusz Sergiejuk Dyrektor d/s Technicznych i Ojciec -TV UNIMOR Brunon Tobiański : UNIMOR wybił się cichaczem na wiodącego producenta TV color (ach Zakopane i Sylwester jak żaden dzień w roku!)

https://www.swiat-owocow.pl/?issue=komputer.8.87&article=koncepcja

image

Koncepcja

Wojciech Olejniczak

„Koncepcja produkcji monitorów nie powstała od razu” — mówi Janusz Sergiejuk, wicedyrektor Unimoru do spraw technicznych.

„Potrzeba to matka wynalazku” — dodaje sentencjonalnie magister inżynier Dramer, kierownik działu konstrukcji.

A sprawa wygląda tak: to co dziś jest jednym z głównych produktów zakładu, jedynego praktycznie wytwórcy monitorów w kraju, ba, nawet eksportera, powstało znienacka i było zaskoczeniem. Jak wiele pomysłów nowych, również w Unimorze wywołało konsternację — no bo co z tym fantem zrobić? Był rok 1981.

Do konsternacji doszło z prostej przyczyny, można by powiedzieć: z nadgorliwości pracownika zakładu. Pan Brunon Tobiański zbudował automatyczne urządzenie do regulacji i strojenia produkowanych przez Unimor kolorowych telewizorów. Kłopot polegał na tym, że pracownik, sprawdzający jakość odbiorników, musiał odczytywać dane z bliskiej odległości. Żeby temu zapobiec, potrzebny był monitor. Pod ręką stał, produkowany również przez Unimor, czarno-biały Neptun 150.

Pan Tobiański nie chce wracać do tej sprawy, ale w Unimorze coś niecoś pamiętają. 

Po złożeniu wniosku racjonalizatorskiego wyszło na to, że zakład nie jest zainteresowany produkcją monitorów. Może zechcą robić je Warszawskie Zakłady Telewizyjne — sugerowano. Byli jednak w Unimorze tacy, którzy mówili: monitor jest potrzebny.

Zrobił się mały szum. Ktoś zauważył prototyp. Wypowiedziało się wrocławskie Elwro: przydałby się nam monitor.

Dyrektor Sergiejuk mówi: „W 1983 roku wyprodukowaliśmy pierwszych 300 sztuk, rok później dziesięć razy tyle, w zeszłym blisko 40 tysięcy”.

W 1984 roku zaczęto produkować również monitory kolorowe. Produkcję zeszłego roku zamknięto liczbą 6 600 sztuk.

Teraz myśli się o monitorach bardziej profesjonalnych. A o produkcji monitorów mówi się tak: „w tej chwili zakład może prowadzić elastyczną politykę. Gdy brakuje części do odbiorników, z łatwością możemy przestawić się na monitory. I nie ma przestoju”.

Gdyby przejrzeć wszystkie typy monitorów, odbiorniko-monitorów, można nawet zagubić się w asortymencie.

W dziale zbytu Unimoru leżą reklamówki.

Na przykład można się dowiedzieć, że zakład oferuje odbiorniki telewizji kolorowej SECAM-PAL o różnych wymiarach kineskopu: 16", 22", 26" (M375A, M557A, M757A). Jest też reklamówka monitora z zieloną poświatą (M176) i torem fonii. Z niej można się dowiedzieć, że istnieje wersja M176A bez toru fonii. W przypadku poprzedniego zestawu są wersje z literą B, które mają wejście wideo i fonii z tyłu. Są też monitory kolorowe 356, 556, 756 z wejściem RGB.

Nie jest to wszystko. Są na przykład podtypy monitorów kolorowych oznaczonych dodatkowo literami.

Ale okazuje się, że 556 nie wszedł do produkcji — miał zbyt wąskie zastosowanie i różne usterki. Albo 176: „nie spełnił wymagań na transport. Ale ma kształt lepszy i bardziej odpowiedni dla monitora”.

To komentarze do reklamówek. W sklepach Unitry nie ma nawet reklamówek.

„Konkurencja rośnie” — mówi dyrektor Sergiejuk. „O produkcji monitorów myśli Polcolor, Mera Elzab, Warszawskie Zakłady Telewizyjne. My jesteśmy uzależnieni od dostawców, między innymi i od Polcoloru”.

Pada gdzieś inna uwaga: „Teraz wszyscy kooperanci wliczają w cenę wsad dolarowy. A skąd wzięć dolary? A poza tym to nie zawsze jest z czego robić”.

Pierwsze monitory znalazły odbiorcę. Polbrit, który początkowo partycypował w produkcji, część wysyłał za pośrednictwem portugalskiego Timexa na Zachód, resztę oferował wraz ze sprzedawanymi w kraju swoimi mikrokomputerkami. W zakładzie mówią, że te na eksport były lepsze. Całość nosiła nazwę Unipolbrit.

Teraz Unimor bezpośrednio kontaktuje się z Timexem.

Typów jest wiele, egzemplarzy za mało, ale problem jest jeden. Żeby monitor był dobry, musi mieć dużą rozdzielczość. Nie jest to stwierdzenie odkrywcze, tym niemniej ciągle aktualne. W tym momencie pada argument nie do odparcia: kineskop.

Kineskop jest z zewnątrz, dostarcza Zelos z Piaseczna i jest, jaki jest.

„Deklarowana przez Zelos rozdzielczość 600 punktów na linię jest praktycznie nieosiągalna” — mówi inżynier Dramer. „A jakość monitora zależy od kineskopu, nie od pasma przenoszenia czy wewnętrznej konstrukcji. Podjęliśmy próbę zastosowania dynamicznego układu korekcji ostrości. Bez powodzenia”.

Niedawno odwiedzili zakład przedstawiciele Zelosu: będą zmierzać do uzyskania rozdzielczości 1200, powiedzieli.

„Jesteśmy w stanie oczekiwania na ich deklarację” — mówi się w Unimorze.

Dostarczane kineskopy są ciągle reklamowane. Mają jakiś błąd konstrukcyjny. Nieodporne są na drgania mechaniczne, a także foniczne, bo obraz drga pod wpływem głosu. A na dodatek są tylko z grubą szyjką — dostaje się Zelosowi.

Do produkcji w 1986 roku miał wejść monitor 158, Zeios ze względu na niedobory kineskopów z cienką szyjką zaproponował z grubą.

„Myśleliśmy, że poprawi nam się rozdzielczość monitorów. Pierwsze egzemplarze potwierdziły nasze przypuszczenia, następne — nie” — mówią inżynierowie Unimoru.

W magazynach Unimoru jest 16 tysięcy kineskopów z grubą szyjką.

158 miał zastąpić 156, czyli ten, którego wzór opracował pan Tobiański. Ale jeśli nawet pokaże się 158, to bez zmian parametrów, gwarantują w Unimorze. Ba, żeby mieć kineskopy od Philipsa, dodają.

Na razie zmiana kineskopów jest niemożliwa. Otrzymano na przykład wzory o kącie odchylania 90 stopni, ale brak do nich układów odchylania, które produkuje monopolista Biazet.

Tymczasem myśli się o innych rozwiązaniach. Może zamiast odbiornika 150 będzie się produkować monitoro-odbiornik (czyli N150Z). Istnieje jeszcze wersja N150M (odpowiednik jakościowy 156, tyle że inny kolor świecenia ekranu), ale to może w drugim półroczu.

Od dłuższego czasu pan Brunon Tobiański nie ma okazji zajmować się monitorami. Z cichego pokoju przeniósł się do wspólnej sali.

W Unimorze trwa kolejna reorganizacja. Powstaje jeszcze jedna grupa do opracowania koncepcji monitorów profesjonalnych.

Pan Tobiański myśli o innych rozwiązaniach.

>...

Później była na licencji Siemensa Siesta 1,2,3 i TV Unimor padł na pysk a zostały gruzy (obecnie ZUS Gdańsk) o czym ABW< CBA i wszelkie inne służby milczą. Ten agent także od Smoleńska 10.04.2010 działa w III Rzeczypospolitej  o czym wtajemniczeni na Salonie 24 wiedzą.


Na gruzach Unimoru powstał prywatny zakład w Pruszczu Gdańskim, ale długo nie pociągnął. Wykończyła go marka Royal i inne bezcłowe TV. 3500 ludzi poszło na bruk.

https://gdansk.gosc.pl/doc/5539164.Przelamywali-bariere-strachu

[ – Wolne Związki Zawodowe to nie była tylko organizacja, ale pewna idea – mówi Karol Krementowski, współpracownik WZZ Wybrzeża.

W Gdańsku odbyły się uroczystości 41. rocznicy utworzenia Wolnych Związków Zawodowych 1978–1980. – Zależy nam na tym, aby pamięć o tej organizacji utrwaliła się szczególnie tutaj, na Wybrzeżu. Bo bez WZZ nie byłoby Solidarności. To pokazuje ogromną rolę oporu tej organizacji. Sierpień ’80 musiał się z czegoś narodzić, jednym ze źródeł była ta mała, kilkudziesięcioosobowa grupa działaczy – wyjaśnia prof. Mirosław Golon, dyrektor gdańskiego oddziału IPN.

WZZ jak KOR

Komitet Założycielski Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża powstał 29 kwietnia 1978 r. w Gdańsku. W organizacji działali m.in. Bogdan Borusewicz, Andrzej Gwiazda, Joanna Duda-Gwiazda, Bogdan Lis, Anna Walentynowicz, Lech Wałęsa, Krzysztof Wyszkowski, którzy dwa lata później organizowali i uczestniczyli w sierpniu 1980 r. w historycznym strajku w Stoczni Gdańskiej. Doprowadził on do powstania NSZZ „Solidarność”. Sygnatariuszami deklaracji założycielskiej WZZ Wybrzeża z 29 kwietnia 1978 r. byli Andrzej Gwiazda, Krzysztof Wyszkowski i Antoni Sokołowski. W dokumencie opozycjoniści tłumaczyli zadania i cele niezależnej organizacji: „Społeczeństwo musi wywalczyć sobie prawo do demokratycznego kierowania swoim państwem (...). Pamiętając tragiczne doświadczenia grudnia 1970, opierając się na oczekiwaniach licznych grup i środowisk społeczeństwa Wybrzeża, podejmujemy śląską inicjatywę tworzenia wolnych związków zawodowych (...). Celem WZZ jest organizacja obrony interesów ekonomicznych, prawnych i humanitarnych pracowników. WZZ deklarują swą pomoc i opiekę wszystkim pracownikom, bez różnicy przekonań czy kwalifikacji”.

Lech Zborowski, działacz WZZ Wybrzeża od 1979 roku, przytacza słowa A. Gwiazdy odnośnie do nowo powstałych związków. – To jest najbardziej trafna definicja, jaką słyszałem. Porównuje on Wolne Związki Zawodowe Wybrzeża z Komitetem Obrony Robotników, z tą tylko różnicą, że KOR był grupą, która pracowników broniła, a WZZ przekonywały ich, że mogą bronić się sami – mówi L. Zborowski.

Działalność edukacyjna

Program WZZ skierowany był do robotników, co stanowiło istotę i wyróżnik tej niezależnej organizacji. Pomysł, by zorganizować środowisko robotnicze i przeciwstawić się wyzyskowi, uderzał w podstawy totalitarnego systemu. Działalność Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża koncentrowała się przede wszystkim na szkoleniach i dyskusjach. Działacze WZZ spotykali się w małych grupach, ciągle zmieniając mieszkania. Opozycjoniści organizowali dyskusje i spotkania samokształceniowe. Lech Kaczyński mówił m.in. o gospodarce i prawie, a Bogdan Borusewicz o historii. Prowadzili także akcje ulotkowe i wydawali oficjalne pismo WZZ „Robotnik Wybrzeża”, w skład którego wchodzili m.in.: Joanna Duda-Gwiazda, Anna Walentynowicz, Alina Pieńkowska, Maryla Płońska, Andrzej Bulc, Andrzej Gwiazda, Bogdan Borusewicz i Krzysztof Wyszkowski.

– To, że ta działalność edukacyjna znakomicie się sprawdziła, widać na przykładzie Andrzeja Kołodzieja, który jako młody chłopak był przygotowany do zatrzymania Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni i przez kilka pierwszych dni bardzo umiejętnie prowadził tam strajk – mówi Arkadiusz Kazański, historyk z gdańskiego IPN. – WZZ Wybrzeża przełamywały bariery strachu, m.in. dzięki „Robotnikowi Wybrzeża”, który mimo że wychodził w ograniczonym nakładzie, trafiał do największych zakładów pracy i był tam czytany. To pozwalało umocnić poczucie wspólnoty i pewność, że są ludzie, którzy myślą podobnie i chcą tego samego – nie zgadzają się na system kłamstwa, zniewolenia i zastraszanie – dodaje historyk.

Represje i strajk

Aktywność organizacji koncentrowała się wokół obrony podstawowych praw pracowniczych i związkowych, organizacji obchodów rocznicowych Grudnia ’70, udziału w demonstracjach niepodległościowych 11 Listopada i wydawania niezależnej prasy. – WZZ były organizacją antykomunistyczną. Jej głównym zadaniem było obalenie komuny przez różne działania, które miały dodawać ludziom odwagi. Chcieliśmy wpłynąć na społeczeństwo, by ruszyło na ten system, bo panował strach. Ludzie obawiali się nawet głośniej rozmawiać, a co dopiero roześmiać się w tramwaju czy autobusie – wspomina Jan Karandziej, działacz WZZ Wybrzeża, który w 1980 r. dołączył do Komitetu Założycielskiego. Ze względu na swoją niezależną działalność członkowie WZZ byli inwigilowani i represjonowani przez Służbę Bezpieczeństwa.

– Początek 1980 r. doprowadził do zaostrzenia działań służb wobec WZZ – nasiliły się represje – wspomina działacz. Coraz częstsze były aresztowania na 48 godzin bez podawania przyczyny, bez wymaganego nakazu prokuratorskiego; przeszukiwano mieszkania, dochodziło do pobić dokonanych przez „nieznanych sprawców”. Powszechne były również groźby wobec rodziny i przyjaciół działaczy, które stosowała bezpieka, chcąc w ten sposób wymusić wycofanie się z aktywnej działalności. Czara goryczy się przelała, kiedy na kilka miesięcy przed emeryturą zwolniono z pracy w Stoczni Gdańskiej Annę Walentynowicz. Stało się to oficjalnym powodem wybuchu strajków sierpniowych, w których konsekwencji powstał Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność”. Kilka dni później Bogdan Borusewicz zaproponował wywołanie strajku. Jego rozpoczęcia podjęli się członkowie organizacji – Jerzy Borowczak, Bogdan Felski i Ludwik Prądzyński. Inny członek Wolnych Związków Zawodowych – Lech Wałęsa – został obwołany liderem Komitetu Strajkowego. – 14 sierpnia 1980 r. odbyła się akcja kolportażowa w kolejce SKM. Był to apel, by stoczniowcy stanęli w obronie zwolnionej z pracy A. Walentynowicz. To z pewnością było przyczynkiem do tego, że strajk sierpniowy się rozpoczął i osiągnął tak wielki sukces – podkreśla A. Kazański.

Dwie tablice

W organizowanych przez gdański Instytut Pamięci Narodowej całodziennych uroczystościach 41. rocznicy powstania WZZ Wybrzeża uhonorowano zmarłych działaczy. Uroczystości zapoczątkowało złożenie kwiatów na grobie Jana Samsonowicza na cmentarzu katolickim w Sopocie. Następnie złożono również kwiaty w Gdańsku na cmentarzu Srebrzysko na grobach pięciorga członków WZZ Wybrzeża: Tomasza Wojdakowskiego, Anny Walentynowicz, Aliny Pieńkowskiej, Jana Zapolnika i Macieja Miatkowskiego, a na cmentarzu św. Franciszka – na grobie Antoniego Sokołowskiego. W ramach obchodów odsłonięto również dwie tablice upamiętniające dawnych działaczy WZZ Wybrzeża. Pierwsza znajduje się w siedzibie Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego i upamiętnia Jana Samsonowicza.

– Minęło prawie 40 lat od tej niewyjaśnionej śmierci. Nie wiem, czy poznamy prawdę po tak długim czasie, ale ważne jest, abyśmy pamiętali. Dlatego tutaj jesteśmy, dlatego w dawnej Akademii Medycznej zawieszamy tablicę poświęconą J. Samsonowiczowi – mówi dr Jarosław Szarek, prezes IPN. Druga, ku czci Tomasza Wojdakowskiego, zawisła na fasadzie jednego z bloków na os. Żabianka, gdzie mieszkał działacz.

– Tomasz Wojdakowski nie był obojętny na losy naszego kraju. Ojczyźnie pozostał wierny do końca. Ta tablica ma przypominać o nim samym, a także o wartościach, którymi w życiu się kierował – dodaje J. Szarek. Jolanta, żona T. Wojdakowskiego, wspomina, że był on osobą, dla której jedność była sprawą najważniejszą. – Szukał kompromisu i porozumienia na drodze pokojowej, bez ataków i napadów na siebie – mówi. Adam, syn działacza, dodaje, że dla jego rodziny odsłonięcie tablicy to ogromny zaszczyt. – Nasz ojciec był zawsze wielkim polskim patriotą – kochał kulturę, historię i każde osiągnięcie polskiego narodu. Uczył nas, byśmy byli uczciwi i byśmy brali pod uwagę punkty widzenia innych ludzi, bo tylko taka postawa prowadzi do ogólnego pokoju. Ta tablica to jest idealna pamiątka po naszym ojcu. Swoją postawą dawał przykład, jacy powinniśmy być wobec innych ludzi – mówi A. Wojdakowski

L. Zborowski cieszy się z upamiętnienia T. Wojdakowskiego. – Był wspaniałym człowiekiem i możemy się tylko cieszyć, że IPN podjął inicjatywę, by go upamiętnić, bo jest typowym przykładem działaczy WZZ, o których nawet w najbliższym sąsiedztwie nikt nie wiedział. Gdyby nie takie działania, o Tomku pamiętałoby coraz mniej osób, a tak jest szansa, że przechodzący obok tej tablicy zainteresują się, kim był i co po sobie zostawił – mówi. Złożono również kwiaty pod odsłoniętymi w poprzednich latach tablicami Marii Płońskiej, Macieja Miatkowskiego, Henryka Lenarciaka, Stanisława Kowalskiego oraz Andrzeja Butkiewicza. Kulminacyjnym punktem były natomiast prelekcja Arkadiusza Kazańskiego, historyka IPN, dotycząca „Wkładu Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża w narodziny NSZZ »Solidarność« w 1980 r.” oraz panel wspomnieniowo-dyskusyjny z udziałem działaczy WZZ Wybrzeża.]

To Janek Samsonowicz przyjmował mnie do Związku SOLIDARNOŚĆ.

Karol Krementowski działacz Solidarność za "żółte firanki"woził wtedy Neptuna 501 nasze dzieło a także inną wersją nowszą Neptuna 505.

To były marki które świeciły obrazem tubą Thompsona, za zgodą i wiedzą zakładów w Piasecznie wbrew Zjednoczeniu UNITRA lub kupowane za marki lub dolary przez Zakład uciułane u Żyda w RFN.

13 maja 1981 roku w Dzień Zamachu na Ojca Świętego "reperowaliśmy" kontrakt z RFN - 3 tiry wiertarką ręczną Neptuny 150 za którym wszystkie gospodynie domowe w Polsce oglądały się i często nie mogąc kupić oglądały na wystawkach za szybą.

Wszyscy mieli łzy w oczach i modlili się o CUD aby przeżył. Obecnie Święty ratuje nas z opresji i takich zdarzeń jak 10 kwietnia Smoleńsk 2010.

PRAWDA poszła w zapomnienie jak wrak na złomowisku "atrapa Tu154" ale żyjemy jako NARÓD. OBY NIE BYŁO TAK w przyszłości.

BEZ HONORU!

...

Karol Krementowski zasłynął w czasie stanu wojennego i rządów komisarzy przywożąc w zamkniętych samochodach dostawczych Unimoru półtusze.

image

W moim przypadku został tylko "na zapiski" łeb odrąbanej świni, która straciła życie w niewyjaśnionych okolicznościach pobocznego uboju.

Ubecja i TV reżimowa obrzydła ustami Urban i wypluła śp. Marka Brunne' ktory wrocił do kraju w 1982 roku. 

Zniszczyli szlachetnego Człowieka, który już nigdy się nie podniósł.

To tak tytułem wstępu.

http://dakowski.pl/

Mirosław Dakowski 17 grudnia 2019

Po ceremonii dekoracji Orderami głos zabrał Minister Stanu w Kancelarii Prezydenta Andrzej Dera, a po tym poproszono do mikrofonu mnie, spośród odznaczonych. Naszych wypowiedzi nie ma dotąd w sprawozdaniu na stronie Kancelarii Prezydenta, więc moją odtwarzam na gorąco, z pamięci.

[20 XII oświadczono mi, iż służby Kancelarii Prezydenta nie rejestrowały tej uroczystości. Nie przekażę więc, jakie wskazania dla Narodu miał minister, Sekretarz Stanu Andrzej Dera]

==================

Panie Ministrze, Polacy!

image

Na początku stanu wojennego, w tak zwanych „twardych warunkach” narzuconych przez Wronę wydawało się, że musimy walczyć w ramach podziemia Solidarności. Natomiast bardzo szybko część z nas, tak zwane Samotne Wilki, zorientowała się, że to oficjalne podziemie Solidarności jest bardzo zaubeczone. Postanowiliśmy działać oddzielnie. Było to o tyle niewygodne, że nie mieliśmy wsparcia. Ale za to uzyskaliśmy o wiele większe rezultaty z powodu ogromnego zmniejszenia się ilości wpadek. Nazwaliśmy się wtedy prześmiewczo partyzantami z wyrąbanego lasu.

Nawet po zauważonej przez nas zmowie z Magdalenki wydawało się, że w nowej rzeczywistości będzie mimo wszystko uczciwej, a walczyć - łatwiej. Tak się jednak ku mojemu zdziwieniu [optymistycznemu może] nie stało.

Już na początku nowej rzeczywistości wdepnąłem bez mojej chęci w tak zwaną „aferę”, a ściślej - rabunek Polski poprzez Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Ujawnił go inspektor NIK Michał Falzmann. Przez lat już teraz kilkadziesiąt nie odzyskano ani tych miliardów zrabowanych przez zorganizowaną grupę przestępczą [grupa Y] ani naprawdę nie ukarano sprawców. Taki Przywieczerski zwany przez nas „Prezio do odsiadki” był dwukrotnie wypuszczany z Polski [UOP, ABW] z dokumentami, żył zupełnie bezkarny w Stanach i dopiero kiedy wszelkie terminy karne się skończyły - wrócił sobie, a nawet został przywieziony do Polski.

Podobnie ponurą sprawą było ukrywanie Zbrodni Smoleńskiej i to ukrywanie tak przez lewe jak i prawe skrzydło Ptaszyska Kłamstwa Smoleńskiego. Ciągle ignoruje się fakty i dowody uzyskiwane przez konstruktorów, fizyków, lotników i innych specjalistów.

Tylko w podziemiu, czyli w internecie obecnie możemy alarmować o zakusach Przedsiębiorstwa Holokaust popieranego mocno przez administrację USA na kolejne setki miliardów złotych, które mają rabować w Polsce i Polakom. Władze Polski wykręcają się od reakcji.

Sprawą, w której również bezpośrednio uczestniczyłem, jest rozwój energii odnawialnych. W latach dziewięćdziesiątych i na początku trzeciego tysiąclecia udało nam się zbudować nową gałąź przemysłu, mianowicie budowę wysokowydajnych kotłów na drewno, trociny, gałęzie, łuski od kaszy i podobne odpadowe nośniki energii odnawialnych.

Kotły na drewno dają realnie netto zero CO2 i zero SO2 , a mają już moc 5 do 8 GW, to jest moc 4-6 wielkich energetycznych reaktorów jądrowych. Niestety decyzje władz tak rządowych jak i samorządowych inspirowane przez grupy gadające niemądre slogany na temat tak zwanego smogu, powodują obecnie całkowite zniszczenie tej wspaniałej dziedziny energii odnawialnych.

A wciska się nam energetyczne dinozaury – reaktory jądrowe, niebezpieczne, drogie i ciągle drożejące.

Powstanie groteskowego Ministerstwa Klimatu i dyrdymały opowiadane przez jego ministra, jak to on promuje chorą na Aspergera dziewczynkę jako Guru klimatystów, ośmieszają rząd. Polsce grozi to ogromnymi nieuzasadnionymi wydatkami na zbędne gałęzie energetyki.

Całe to urzędowe gadanie o szkodliwości CO2, szczególnie antropogennego, z punktu wiedzy z fizyki atmosfery jest bzdurą, dodatkowo celowo złośliwą. Klimat planety od setek milionów lat cechuje samo-regulowalność. Narzucony podatek od emisji CO2 jest rabunkiem.

Zapewniam Państwa, Panie Ministrze i Was, Polacy, że to co teraz narzucają Nieznani Ojcowie, którzy zarządzają urzędnikami w Unii Europejskiej, np. dyrektywy dotyczące tak zwanego Zielonego Ładu, jest oparte o fałszerstwa wykonywane przez IPCC, który to fałszerstwa zostały wielokrotnie wykazane i udowodnione.

Zapewniam też Pana panie Ministrze i Państwa Polaków, że za lat 30 czyli już za jedno pokolenie te banialuki, które teraz opowiadają urzędnicy z Unii Europejskiej na tematy klimatu, będą tak ponuro śmieszne jak obecnie śmieszne są tak zwane osiągnięcia akademika Łysenki, który na przykład siłą zamieniał żyto na pszenicę a kukułkę w drozda, czy osiągnięcia Olgi Lepieszyńskiej, która w moździerzu produkowała, tworzyła życie, jak wmawiała nam komunistyczna propaganda. Podobne osiągnięcia miał akademik Iwanow który krzyżował komsomołki z małpą Bonobo [odmiana szympansa], a jego syn zupełnie honorowo w Gabonie krzyżował się z samicami Bonobo. Do pomysłu potomstwa dwóch samców jeszcze wtedy nie przekonywano.

Jeśli rząd musi z nieznanych narodowi przyczyn wykonywać dyktat Brukseli, polecenia czy rozkazy, które są ewidentnie bzdurne, to powinien nam chociaż dawać znać [mrugać porozumiewawczo?], że wykonuje to pod przymusem. A same rozkazy sabotować jak najsprawniej, ich realizację opóźniać.

Sytuacja, w której tak wielu patriotów, Polaków musi w dalszym ciągu działać jak partyzanci z wyrąbanego lasu, nie jest sytuacją właściwą czy naturalną.

Z całą pewnością Prawda zwycięży – tylko, że o to musimy walczyć. Wszyscy.

Z Panem Bogiem,

dziękuję.

Na wypadek awarii nagłośnienia w czasie mej wypowiedzi miałem przygotowany następujący komentarz, który po podniesieniu głosu byłby słyszalny na całej sali, choćby przez te 200 osób, w tym dwóch ministrów:

Och, jaka piękna ilustracja sytuacji przeze mnie analizowanej: Podobnie przed Zbrodnią Smoleńską zepsuło się co najmniej siedem monitoringów na Okęciu wojskowym, tyleż na Siewiernym wojskowym. Policzyłem prawdopodobieństwo tego, że mogło to się stać niezależnie, przypadkowo. Takie prawdopodobieństwo jest mniejsze niż 10-46. co jednoznacznie dowodzi współpracy wykonawców w obu miejscach, w obu państwach.

---------

Na szczęście aparatura w Pałacu Prezydenckim działa bez zarzutu. A ziarenko zasiane w tym Pałacu może wyda plon stokrotny?

Zmieniony ( 21.12.2019. )

GROTESKOWE MINISTERSTWO KLIMATU OŚMIESZA RZĄD, A GWAŁCI LOGIKĘ Drukuj Email

Wpisał: prof. dr hab. Mirosław Dakowski

15.12.2019.

groteskowe Ministerstwo Klimatu ośmiesza rząd, a gwałci logikę

=============

[Ten tekst umieściłem pod - widocznie - mało atrakcyjnym, poniższym tytułem. Mało osób go zauważyło.

Ponieważ uważam go za ważny, powtarzam pod tytułem zmienionym - 15 grudnia. Kto czytał i zapamiętał, może „odpuścić”]

13 grudnia 2019. O partyzantach z wyrąbanego lasu

Mirosław Dakowski, prof. zw. dr hab., fizyk rozszczepienia, energo-analityk

[Szkic wypowiedzi przewidzianej na uroczystości wręczenia Krzyża Wolności i Solidarności przez Prezesa IPN 13 grudnia 2019. Niestety z przyczyn zdrowotnych nie mogłem, choć bardzo chciałem, pojechać i wygłosić te parę zdań ]

===========

W latach 70 i 80-tych zeszłego wieku walczyliśmy o prawdę i Polskę. O jakieś „respektowanie praw człowieka w prylu” na pewno nie. Chcieliśmy „pryl” obalić.

Samotne wilki unikały zorganizowanego podziemia Solidarności, bo widzieliśmy, że jest nafaszerowane donosicielami. W tamtej sytuacji staliśmy się partyzantami z wyrąbanego lasu. To trudne lecz owocne.

Nawet po ugodach z Magdalenki, Kiszczaka ze swoimi agentami, mieliśmy jeszcze nadzieję.

Od 91-go musiałem pójść w bój o ujawnienie prawdy na temat rabunku Polski via Bank i FOZZ. Bój znów przez Polskę przegrany. Tolerowanie znanych przestępczych organizacji [np. Grupa Y] i rabusiów [[ze zbioru zastrzeżonego IPN: Dariusz Tytus Przywieczerski, nr. rej. 92442, data rej.: 11.07.1985 Nazwa jednostki rejestr.: Wydz. I, Dept. II MSW Kategoria: zabezpieczenie operacyjne, później TW, pseudonim: „Grabiański”, data rezygnacji 21.12. 89, IPN nie ma danych o rezydentach/agentach KGB. ], dotąd nie ujawnione], nie odebranie im łupów - nas zadziwiało. Nawet po 2005 na moje pismo do Ministra Sprawiedliwości z danymi o banku w Londynie, gdzie agenci umieścili zrabowane nam 200 milionów dolarów, dostałem odpowiedź od mgra Sianko w imieniu ministra Ziobro, że „Min. Spraw. nie prowadzi korespondencji z poszczególnymi obywatelami na tematy ogólnoprawne”.

Wspieranie przez władze lewego oraz prawego skrzydła Ptaszyska Kłamstwa Smoleńskiego, a ignorowanie znaczącego dorobku specjalistów budzi grozę. Wyniki badań jednak publikujemy.

Wbrew mocnym argumentom o ogromnych niebezpieczeństwach i rosnących z dziesięcioleciami kosztach bankrutującej w świecie energetyki jądrowej, kolejne rządy ciągle nam nią grożą. Ostatnio nakazuje im to bezczelna ambasador USA.

O groźnej dla Polski ustawie USA 447 alarmujemy - jedynie w internecie. Władze i ich media wstydliwie milczą.

Wywalczony ogromny sukces ogrzewania domów biomasą dającą netto ZERO emisji CO2 i SO2 [moc 5 do 8 GW] jest niszczony oficjalnymi bajkami o smogu i globalnym ociepleniu i odpowiednimi „procedurami”.

Ustanowiono groteskowe Ministerstwo Klimatu, którego szef ośmiesza polski rząd, a gwałci logikę promując m.inn. osiągnięcia intelektualne chorej szwedzkiej dziewczynki, marionetki klimatystów.

To nieliczne przykłady.

Ostatnie trzy 10-lecia musiałem wraz z innymi dalej walczyć. Znów w warunkach Partyzantów z wyrąbanego lasu. Totalna blokada w mediach rządowych - i oczywiście prywatnych.

Czy za trzy lub cztery 10-lecia, kiedy wreszcie ta budowla zawali się pod ciężarem własnego kłamstwa i tchórzostwa, ci z młodych walczących teraz o Polskę i prawdę, jeśli uda im się przeżyć, znów może otrzymają w odpowiednią rocznicę jakiś dyplom z neo-IPN-u?

Dziękuję,

Ostańcie z Panem Bogiem

Mirosław Dakowski

======================

mail:

Szanowny Panie Profesorze,

Ze wzruszeniem przeczytałem Pański szkic wystąpienia w IPN. Ze wzruszeniem, bo brzmi jak podsumowanie, a jednocześnie jak drogowskaz na następne dziesięciolecia dla prawych Polaków. Pierwszy komunizm ostał się u nas cztery dziesięciolecia, obecny się dopiero rozkręca, zanim runie - sporo wody w Wiśle może upłynąć…. Dużo więc miejsca i czasu na partyzantkę.

Dziś aresztowali Jacka Międlara. Dokładnie 13 grudnia. Chyba w ramach przypominania realiów stanu wojennego … To chyba przesłanie systemu dla nas wszystkich.

Życzę zdrowia,

PZ

Zmieniony ( 18.12.2019. )

 


Zakorzeniony w historii Polski i Kresów Wschodnich. Przyjaciel ludzi, zwierząt i przyrody. Wiara i miłość do Boga i Człowieka. Autorytet Jan Paweł II

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka