Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka
402
BLOG

Praca i śmierć getta łódzkiego

Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka Polityka Obserwuj notkę 2

Praca i śmierć getta łódzkiego

Chaim Rumkowski w łódzkim gettcie. Miejsce i czas wykonania fotografii nieznane.

image

Chaim Rumkowski w łódzkim gettcie. Miejsce i czas wykonania fotografii nieznane. / Źródło: Wikimedia Commons

Tomasz Stańczyk

autor:

TOMASZ STAŃCZYK

W żadnym innym getcie nie zorganizowano produkcji na tak wielką skalę i nie współpracowano w tym zakresie tak blisko z niemieckimi władzami cywilnymi.

5 czerwca 1941 r. Heinrich Himmler odwiedził łódzkie getto. Zamienił kilka słów z Chaimem Rumkowskim, przełożonym Starszeństwa Żydów.

– Jak się miewacie – zapytał Reichsführer.

– Pracujemy i budujemy tu miasto pracy. Robię wszystko, by zintensyfikować i ulepszyć pracę. Moją dewizą jest: praca, spokój i porządek – odpowiedział Rumkowski.

– Niech pan pracuje dla dobra swoich braci w getcie, a wtedy będzie wam dobrze – zakończył rozmowę Himmler.

Ten dialog przytacza Adam Sitarek w swojej książce o administracji łódzkiego getta. Zanim je utworzono i zamknięto jego granice, Niemcy zarządzili przesiedlenia na teren przyszłej dzielnicy zamkniętej. Już wtedy zaczęła powstawać administracja mająca służyć ludności żydowskiej. Tworzyło się bowiem miasto w mieście, „otoczone drutem państwo”. W tym państwie zarządzanym przez Rumkowskiego pod nadzorem niemieckim powstawały wszelkie potrzebne do funkcjonowania mieszkańców struktury administracyjne, takie jak Wydział Szkolny, Wydział Aprowizacji, Wydział Opieki Społecznej.

Żydowskie: policja, sąd i więzienie

Getto miało także swoje: policję – Służbę Porządkową, sądy i więzienie, a także walutę. Jednym z zadań Służby Porządkowej było pilnowanie granic getta od strony wewnętrznej. Odciążało to, rzecz jasna, niemieckie formacje policyjne. Utworzono także Oddział Specjalny. „Mimo że Oddział Specjalny formalnie był częścią Służby Porządkowej, faktycznie wykonywał on rozkazy spływające bezpośrednio od niemieckiej policji kryminalnej oraz od gestapo” – stwierdza Adam Sitarek. Pierwszym komendantem Oddziału Specjalnego był Salomon Hercberg, wywodzący się z półświatka i mający przed wojną powiązania z przestępcami. Już po miesiącu został on jednak aresztowany przez gestapo, ponieważ w jego mieszkaniu zarekwirowano przywłaszczone dobra. Jednym z jego następców był Dawid Gertler, agent gestapo od 1940 r. Zyskał on duże uznanie Niemców, gdy kierowani przez niego policjanci odegrali aktywną rolę w akcji deportacyjnej w 1942 r. Gertler był też, jak pisze Sitarek, rywalem Rumkowskiego w walce o wpływy i być może chciał zająć jego miejsce. Niemcy wywieźli go z getta w 1943 r., trafił do Auschwitz, ale przeżył.

Sąd w getcie rozpatrywał głównie sprawy kradzieży i defraudacji, ale także szmuglu. Istniał także Sąd Przyspieszony zajmujący się przestępstwami urzędniczymi, ale przestał faktycznie istnieć, gdy jego przewodniczący, Samuel Bronowski, został aresztowany pod zarzutem przyjmowania łapówek od oskarżonych.

Jak pisze autor książki, Rumkowski uzasadniając powstanie gettowego więzienia, mówił, że będą w nim osadzani „rozpolitykowani buntownicy”. Oczywiście, trafiali tam jednak przede wszystkim skazani za przestępstwa. Choć istniały sądy, część osób uwięziono bez wyroku, a o osadzeniu w więzieniu decydowały także władze niemieckie.

W połowie 1940 r. powstał w getcie Bank Emisyjny i zaraz potem wprowadzono jako jedyną walutę kwity markowe zwane chaimkami lub rumkami. Artur Sitarek stwierdza, że wprowadzenie kwitów markowych miało za zadanie przejęcie reszty pieniędzy, jakie posiadali mieszkańcy getta. Utrudniło też szmugiel i pogłębiło izolację getta.

image

Getto łódzkie w 1940 roku.

Getto łódzkie w 1940 roku. / Źródło: Wikimedia Commons / Fot: Bundesarchiv, R 49 Bild-1733 / Holtfreter, Wilhelm / CC-BY-SA 3.0

Kontakty ze światem zewnętrznym getto utrzymywało dzięki własnej poczcie. Była nawet możliwa wymiana korespondencji z krajami walczącymi z Niemcami – na formularzach Czerwonego Krzyża. W pewnym okresie do getta można było przysyłać paczki z żywnością, ale część ich zawartości konfiskował Oddział Specjalny policji żydowskiej.

Resorty na potrzeby Niemców

Z punktu widzenia Rumkowskiego dla istnienia getta najistotniejsze było administrowanie pracą. W październiku 1940 r. powstało Centralne Biuro Resortów Pracy, komórka zwierzchnia wszystkich zakładów produkcyjnych. Pierwszy taki zakład, nazwany – tak jak kolejne, które powstawały – resortem, rozpoczął pracę 1 maja 1940 r. Był to resort krawiecki.

„Rumkowski w piśmie skierowanym 5 kwietnia 1940 r. do nadburmistrza Łodzi wystąpił z inicjatywą zatrudnienia znajdujących się w getcie ok. 8–10 tys. fachowców z różnych branż i utworzenia zakładów pracy, gdzie produkowano by towary na zlecenie niemieckich firm. […] Za wykonaną pracę władze miały zapłacić gotówką lub żywnością, którą Rumkowski rozdzielałby pomiędzy ludność” – pisze Sitarek.

Relacjonując najbliższym współpracownikom swoją korespondencję z Niemcami, Rumkowski stwierdził, że na pytanie, jak wyobraża sobie zapewnienie egzystencji mieszkańcom getta, odpowiedział: „Naszą walutą jest praca”.

Ta deklaracja Rumkowskiego spotkała się z zainteresowaniem jego nadzorcy, Hansa Biebowa, kierownika Zarządu Getta. Biebow znał się na rzeczy. Przed wojną był kupcem handlującym kawą. Obroty jego firmy wynosiły milion marek, zatrudniała ona 250 pracowników.

Biebow już w maju doprowadził do spotkania Rumkowskiego z niemieckimi przedsiębiorcami. „Przełożony Starszeństwa Żydów gwarantował wykonanie wszelkich zamówień w krótkich terminach i na najwyższym poziomie” – pisze Sitarek.

W grudniu 1940 r. pracowały 33 resorty, rok później było ich 55. Oprócz najliczniejszych resortów krawieckich były też m.in. resorty szewskie, resort kuśnierski, kołder pikowanych, fabryka kapeluszy, trykotażu, haftu artystycznego, wydziały bieliźniarskie, wydział rękawiczek i pończoch. Były też resorty stolarskie i metalowe. „W żadnym innym getcie nie zorganizowano produkcji na tak wielką skalę i nie współpracowano w tym zakresie tak blisko z niemieckimi władzami cywilnymi” – stwierdza Adam Sitarek.

Rumkowski nie krył dumy z dynamicznego rozwoju produkcji. W styczniu 1942 r. mówił, że z niczego zbudowano najróżniejsze przedsiębiorstwa i fabryki. Do sierpnia 1942 r. powstało 91 resortów zatrudniających blisko 60 tys. osób. Już od kwietnia 1941 r. getto, zaciągające dotąd pożyczki na zakup żywności, zaczęło na siebie zarabiać.

image

„Męczyli się całymi godzinami, nie mogąc zginąć”. W tym obozie śmierć zadawano na raty

DO RZECZY

Getto zostało uznane rok później za przedsiębiorstwo przemysłu wojennego i znalazło się pod opieką Ministerstwa Uzbrojenia Rzeszy.

Biebow starał się o to też dla własnych korzyści. Jak pisze autor książki, przyznano mu uposażenie dyrektora zakładu zbrojeniowego i nawet wypłacono mu pensję za okres od maja 1940 r., gdy powstał pierwszy resort.

Zagłada „nieproduktywnych”

Traktując łódzkie getto jako obóz pracy, Niemcy doszli do wniosku, że trzeba pozbyć się z niego osób „nieproduktywnych”. Zbiegło się to z pomysłem, by skoncentrować w getcie wszystkich Żydów z Kraju Warty, robotników i fachowców. „Nieproduktywni” mieli zostać zamordowani, na co zgodę wydał Himmler. W ślad za nią poszła budowa ośrodka zagłady w Chełmnie nad Nerem. Niemcy – okłamując Rumkowskiego – powiedzieli mu, że wysiedleni zostaną ulokowani w pobliskich miejscowościach, gdzie będzie łatwiej zapewnić im wyżywienie i utrzymanie.

W pierwszej kolejności Rumkowski chciał się pozbyć „ropiejącego wrzodu”, czyli przestępców z rodzinami. „Przełożony Starszeństwa uznał bowiem, że przestępcy najbardziej przeszkadzają w zaprowadzeniu w getcie idealnego systemu opartego o hasło: praca, spokój, porządek”.

Przestępcy stanowić mogli tylko część przeznaczonych do deportacji. Zaledwie połowa z wyznaczonych przez Komisję Wysiedleńczą stawiła się dobrowolnie. „Przystąpiono więc do przymusowego doprowadzania do punktów, zgodnie z przygotowanymi listami”. Robiła to żydowska policja. W styczniu 1942 r. wywieziono do ośrodka zagłady w Chełmnie 10 tys. Żydów.

Był to dopiero początek eksterminacji łódzkich Żydów. W lutym 1942 r. Niemcy zażądali kolejnych tysięcy osób. I znów trzeba było większość z nich doprowadzać siłą. „Coraz częściej prowadzone obławy wzbudzały nienawiść w stosunku do policjantów ze Służby Porządkowej” – stwierdza Adam Sitarek. Obławy prowadzili też funkcjonariusze więzienia w getcie, pod wodzą jego kierownika Salomona Herzberga. Wykazywał się on, jako członek Komisji Wysiedleńczej, niezwykłą gorliwością w prowadzeniu wysiedleń. Nie pomogło mu to jednak. W czasie rewizji w jego domu wykryto znaczny majątek i duże zapasy żywności. Został wraz z rodziną dołączony do transportów.

Z łódzkiego getta wywieziono także w maju 1942 r. „nieproduktywnych” Żydów, którzy zostali tu przetransportowani w październiku i listopadzie 1941 r. z miast niemieckich, m.in. z Berlina, Kolonii, Düsseldorfu, a także z Wiednia i Pragi. Zwolnieni od wysiedlenia mieli być tylko posiadający pracę oraz – co warte zauważenia – kawalerowie Krzyża Żelaznego i odznaki za rany – weterani I wojny światowej.

Rumkowski dowiedział się zapewne w lutym lub marcu 1942 r. o straszliwym losie wysiedlonych. „Prawdopodobnie już wtedy obrał taktykę poświęcania jednych, by móc ocalić innych” – sądzi autor książki.

Teraz hasło „Praca, praca i jeszcze raz praca” nabrało dramatycznej wymowy. Rumkowski starał się więc o zwiększenie możliwości produkcyjnych getta. Autor książki pisze, że stanęło temu na przeszkodzie m.in. wywiezienie także wykwalifikowanych pracowników. Bez odpowiedzi pozostaje jednak pytanie, dlaczego oni właśnie trafili na listę deportowanych, skoro Niemcy chcieli pozbyć się Żydów „nieproduktywnych”. Innym powodem było stałe zmniejszanie racji żywnościowych, co przekładało się na wydajność pracy.

Sytuacja poprawiła się jednak w czerwcu 1942 r., gdy getto otrzymało zamówienie od Wehrmachtu i resorty krawieckie przestawiły się niemal w całości na produkcję dla armii. Robiono dla niej także buty wojskowe, aparaty telefoniczne i centralki.

image

Warszawskie polowanie na gestapowców

DO RZECZY

W tym czasie na 100 tys. mieszkańców getta 70 tys. pracowało w resortach. Adam Sitarek cytuje „kronikę getta”, w której zapisano, że jeśli nie liczyć dzieci i starców, „materiał ludzki został wszak w zupełności wyczerpany” i komentuje: „Piszący te słowa kronikarz nie spodziewał się, że władze niemieckie zażądają niebawem, by wspomniane grupy zostały usunięte z getta jako »element nieproduktywny«”.

Rumkowski i najmłodsze pokolenia

Rumkowski, zanim jeszcze dowiedział się o tragicznym losie deportowanych, rzucił ideę jak największego wciągnięcia młodzieży, w tym nieletnich, do pracy. Po deportacjach akcja ta przybrała znacznie na sile.

Wreszcie nadszedł moment, gdy Rumkowski musiał stanąć twarzą w twarz z mieszkańcami getta i powiedzieć im: „Ojcowie i matki, dajcie mi swoje dzieci”. Tłumaczył: „Ja i moi najbliżsi współpracownicy pomyśleliśmy najpierw nie o tym, ilu zniknie, ale jak wielu jest możliwe ocalić”. Było jasne, że „ilu zniknie” oznacza „ilu zostanie zamordowanych”. „Przemówienie wywarło piorunujące wrażenie na mieszkańcach getta. Ludzie już na placu zaczęli głośno płakać i krzyczeć” – pisze Sitarek.

I znów przystąpili do działania policjanci ze Służby Porządkowej i jej Oddziału Specjalnego, wyciągając z domów osoby, które znalazły się na liście Komisji Wysiedleńczej. „Wraz z policjantami pracowały komisje złożone z lekarzy i pielęgniarek, które dokonywały selekcji osób starszych i chorych. Działanie organów żydowskiej administracji spotkało się z ogromnym sprzeciwem, zwłaszcza że dzieci z rodzin policjantów i urzędników zostały odseparowane w bezpiecznym miejscu w gmachu szpitala przy ul. Łagiewnickiej, gdzie mogły przeczekać całą akcję”.

Wrześniowa deportacja do obozu zagłady spowodowała, że liczba wywiezionych przekroczyła 70 tys.

Po „przestoju” spowodowanym akcją wysiedleńczą Biebow wezwał do wznowienia pracy i nadrobienia zaległości. „Resorty pracy po wrześniu 1942 r. stały się głównym elementem administracji żydowskiej getta. Pozostałe jednostki spełniały funkcję obsługi zakładów lub zatrudnionych w niej robotników”.

Gdy zakończyła się wrześniowa akcja deportacyjna, Rumkowski zajął się kwestią opieki nad pozostałymi w getcie dziećmi-sierotami, których rodzice zostali wywiezieni do obozu zagłady. Było ich około 1,5 tys. Gmina pokrywała koszt ich utrzymania w rodzinach zastępczych. Zachęcano do przejmowania opieki nad dziećmi, zwiększając racje żywnościowe. Jak pisze autor, pomysł Rumkowskiego spotkał się z żywym oddźwiękiem mieszkańców getta. Sam Rumkowski adoptował dwóch chłopców. Nie miał własnych dzieci. Choć można uznać ów gest adopcji za jakąś formę wyrzutów sumienia za wezwanie: „Oddajcie mi swoje dzieci”, to jednocześnie nie można nie zauważyć, że Rumkowski przed wojną na posiedzeniu gminy żydowskiej krytykował brak środków w budżecie na opiekę nad sierotami, a sam zaangażował się w powstanie domu sierot w Helenówku i w kierowanie nim.

W czerwcu i lipcu 1944 r. zaczęły się ostatnie wywózki z getta na śmierć.

Próbowała wstrzymać tę deportację Inspekcja Zbrojeniowa w Poznaniu, interweniował także Albert Speer, minister odpowiedzialny za produkcję wojenną. Getto nadal pracowało przecież dla armii niemieckiej. Himmler nie powtórzył już jednak słów skierowanych trzy lata wcześniej do Rumkowskiego, by getto pracowało, a wszystkim jego mieszkańcom będzie dobrze. Nakazał jego likwidację, a to znaczyło wymordowanie pozostałych w nim Żydów.

Adam Sitarek pisze, że o decyzji likwidacji łódzkiego getta zdecydowało nie tylko zbliżanie się frontu wschodniego, lecz także obawy Niemców, że w Łodzi dojdzie do powtórki wydarzeń z getta warszawskiego – powstania.

Spośród 200 tys. Żydów, którzy znaleźli się w getcie łódzkim, ocalało tylko 5–7 tys.

Adam Sitarek

„Otoczone drutem państwo”

Instytut Pamięci Narodowej

Zakorzeniony w historii Polski i Kresów Wschodnich. Przyjaciel ludzi, zwierząt i przyrody. Wiara i miłość do Boga i Człowieka. Autorytet Jan Paweł II

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka