A w co gra Antoni Macierewicz? Marek Pyza na łamach wPolityce słusznie podsumowuje jego ostatnie działania:
Gdzie jest ten raport, czy może (Macierewicz - RM) wskazać, jak można się z nim zapoznać? Nie żadne „opracowanie” (jakich wiele), nie „raport techniczny” (jak w 2018 r.), nie „streszczenie” (jak w lipcu na komisji obrony narodowej), ale RAPORT? Publikowana w odcinkach produkcja filmowa nie jest raportem z badania katastrofy.
O wielkiej wadze jaką ma nadal kwestia Smoleńska świadczy choćby to, o czym piszą autorzy „Sieci”na temat działań w tej sprawie:
„ubezwłasnowolnienie prokuratorów, którzy mają niekiedy związane ręce i nie mogą podejmować decyzji procesowych”,
ale także i
„wewnętrzne konflikty w podkomisji przy MON i wątpliwości jej członków do sposobu prowadzenia badania”.
Na przykład to co zarzuca Macierewiczowi Jorgensen:
„przekazywanie do badań w NIAR fałszywych danych.”
O co zatem może „grać Smoleńskiem” Macierewicz?
Skoro przewodniczący podkomisji nie kwapi się z przedstawieniem raportu, to znaczy, iż widocznie uznał, że nie jest na to najwłaściwszy czas… Sam uznał? Nie sądzę. Myślę, że decyzja w tej kwestii podjęta musiała zostać wyżej. Kiedy zatem ten właściwy „czas na Smoleńsk” nastąpi? A może prawda o tym wydarzeniu jest aż tak mocną kartą, że użyć jej należy dopiero w ostateczności? W jakiejś nadzwyczajnej sytuacji?
Bo skoro nikt nie może być bardziej żywotnie zainteresowany ujawnieniem i przedstawieniem prawdy o Smoleńsku niż Jarosław Kaczyński, to dlaczego sprawa ta miałaby jeszcze czekać? Może właśnie ze względu na bezpieczeństwo, albo inny ważny interes państwa?
Autor
Zdjęcie Roman Misiewicz
Roman Misiewicz
Urodzony w 1964 w Dębicy, prawnik, były redaktor Nowej Okolicy Poetów, publikował między innymi w Twórczości , Frondzie, Toposie; laureat Nagrody im. Kazimiery Iłłakowiczówny za 2003 rok, prowadzi witrynę dobre-nowiny.pl
POSŁOWIE
piątek, 10 kwietnia 2020
Posłowie: Smoleńsk - test klasy politycznej
Michael Montaigne pisze w „Próbach”, że pierwszym znakiem „skażenia obyczajów jest wygnanie prawdy”. Zaraz potem przytacza słowa Pindara, iż prawdomówność to pierwsza rzecz, której „Platon żąda od sternika swojej Rzeczypospolitej”.
Czytając to, zastanawiam się jaka jest nasza klasa polityczna? Czy okłamuje nas, czy mówi prawdę? Każdy na ten temat ma na pewno własne zdanie. Ale wydaje mi się, że warto przyjrzeć się jak to widział XVI-wieczny francuski filozof i eseista.
Pewien starożytny – pisze Montaigne – powiada, iż kłamać to znaczy „dawać świadectwo iż za nic się ma Boga, a równocześnie obawia ludzi”. Cóż może być gorszego – konkluduje – niż śmiałość wobec Boga i tchórzostwo wobec ludzi?
I tu, moim zdaniem, trafia w samo sedno. Kłamstwo rodzi się z lęku. Wynika ono z obawy przed: utratą władzy, śmiercią cywilną, spadkiem stopy życiowej, ludzką opinią, nawet pozbawieniem życia. Potrafię to zrozumieć. Jako dziecko wymyślałem najbardziej nawet niezwykłe historie, aby ujść przed konsekwencjami tego co nabroiłem. To były te pierwsze kłamstwa zrodzone ze strachu.
Staram się być szczery wobec siebie. Robiłem złe rzeczy, ale potrafię się do tego przyznać i wyciągnąć z tego wnioski. Dzięki temu mam też świadomość, że powinienem zadośćuczynić za zło które czyniłem. I tak też staram się robić. Ponieważ wymagam tego od siebie, wydaje mi się, że mogę wymagać tego też od tych, którzy mnie reprezentują. Od rządzących, oraz od pretendujących do miana autorytetów moralnych. Mają prawo do popełniania błędów, a nawet do odrażających czynów. Ale powinni umieć się do tego przyznać. Jeśli są osobami publicznymi – to są nimi przed sobą i przed ludźmi.
Kiedy jednak patrzę na naszą polityczną klasę widzę rojące się tam tragiczne postaci. Ludzi, którzy nie tylko nas, ale nawet samych siebie okłamują, pretendując do miana bohaterów narodowych, przywódców, czy autorytetów; gdy istnieją namacalne dowody, że byli oni albo konfidentami, albo kolaborowali z wrogimi służbami. Z obcą władzą, wrogą Ojczyźnie.
Chciałoby się im powiedzieć - jeśli nie jesteście w stanie przyznać do błędu, czy nawet zdrady - przed ludźmi, to miejcie choć odrobinę odwagi przyznać się przed sobą. Nie musicie za wszelką cenę zawsze wdrapywać się na szczyt. Jeśli nie staje komuś odwagi, aby to zrobić publicznie, wystarczy się odsunąć. Praca, choćby nawet takiego cieśli, też może dawać wiele satysfakcji. Innej niż ta, którą daje władza, ale może.
Okłamywani ludzie tracą zaufanie. Nie tylko do kłamiących, nie tylko do całej politycznej klasy, ale również do siebie nawzajem. Kto kłamie społeczeństwo zdradza je – pisze Montaigne. Kłamstwo władzy powoduje, że społeczeństwo się rozpada, ludzie przestają czuć ze sobą związek i „rozluźniają się wszystkie węzły społeczności”.
Co o tym sądzisz?