Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka
514
BLOG

Uber Alles ? ... Deutschland

Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka Kultura Obserwuj notkę 12

Jest rok 1915 śmiertelne zwarcie dwóch Zaborców I Rzeczypospolitej pod Bolimowem.

Przed wyruszeniem na front wojsko Carskie w Warszawie:
image

Motto:

https://www.youtube.com/watch?v=yoj4FHOz8BQ

Deutschland über alles German Anthem

ben al gobenzky

a Scene from TV Series Pan Am season 1 Episode 3

text taken from: https://www.youtube.com/watch?v=VeBYq...

https://www.youtube.com/watch?v=IAPvbEZEPnY

https://www.youtube.com/watch?v=ohhXZtgO3J8


#helenefischer

Helene Fischer | Stille Nacht (Live aus der Hofburg Wien)

Jest i taka kultura i tacy ludzie...

https://www.youtube.com/watch?v=XRMwVK6adi0

#StilleNacht #Weihnachtslied #Christmas

Stille Nacht, heilige Nacht (Silent Night, holy Night) by MoonSun

Pamiętając o historii nie możemy zapomnieć że ten Naród mordował w XX w. własne dzieci popierając w sposób demokratyczny narodziny i rozwój faszyzmu, ideologii zagrażającej narodom słowiańskim i narodowi żydowskiemu.

Gotując im Holokaust.

https://www.salon24.pl/u/ulanbator/292516,sophie-scholl-dziewczyna-ktora-postawila-sie-hitlerowi

Sophie Scholl: dziewczyna ktora postawila sie Hitlerowi

image

...

Rosjanie - wojsko carskie Mikołaja II w okopach w oczekiwaniu na śmierć. Zniszczone chlorem płuca.

image

Niemcy wojska pruskie w ataku na okopy rosyjskie.

image

Po przejściu chmury chloru.

To pomysł Fritza Habera z Breslau. Późniejszego twórcy syntezy amoniaku i Cyklonu B.

Charakterystyczne maseczki (skąd My to znamy???)

Kto nam dzisiaj zgotował ten atak na płuca LUDZI W ŚWIECIE - NIETOPERZE? NOSICIELAMI COVID-19! (dŻIN WYPUSZCZONY GDZIE? W WUHAN???- JAKOŚ NIKT Z RZĄDZĄCYCH TYM ŚWIATEM NIE SZUKA WINNYCH!)

LABORATORIA BRONI BIOLOGICZNEJ- GDZIE NA ŚWIECIE???

image

https://www.facebook.com/historiajakiejniepoznaszwszkole/posts/417317342223976/

image

Jego pierwsza ofiara Clara Immerbach-żona

Historia jakiej nie poznasz w szkole


Fritz Haber - wynalazca cyklonu B. Fragment książki "Źli Niemcy" Bartosza T. Wielińskiego

Chmura, która rankiem zawisła nad poligonem w Beverloo, przerażała. Rosła jak wielki grzyb. Najpierw nad ziemią zaczęły się unosić pojedyncze kłębki. Z każdą minutą było ich więcej, gęstniały, aż w końcu zlały się w obłok, który zaczął się przesuwać. Miał okropny kolor. Był żółty o lekko zielonkawym odcieniu. Obserwującym to zjawisko niemieckim żołnierzom widok przypomniał arabskie bajki o uwolnionym z butelki dżinie. Było w tym trochę racji. Wielki dżin wyłonił się z tysięcy stalowych cylindrów. Niemieccy szeregowi bali się, ale obecni na poligonie oficerowie sztabu generalnego patrzyli na pełzający po ziemi żółty twór z fascynacją.

Nie wolno się było do niego zbliżać ani stać na jego drodze. Zakaz nie dotyczył tylko dwóch mężczyzn, którzy wjechali w chmurę na koniach, a po chwili zniknęli w jej wnętrzu. Chwilę później dało się słyszeć końskie rżenie. Gdy obłok po kilku minutach wypluł dwóch śmiałków, z trudem trzymali się w siodłach. Byli trupio bladzi, gdy z pomocą żołnierzy schodzili z ledwo żywych wierzchowców. Nie mogli iść o własnych siłach. Trzeba było ściągać felczerów z noszami. Dla świadków stało się jasne, że gdyby spędzili w chmurze kilka minut dłużej, potrzebne byłyby nie nosze, lecz trumny.

Obecni na miejscu generałowie wcześniej mieli posępne miny. Ale gdy chmura przeszła, nie kryli zadowolenia. Śmiałkowie zresztą też. Był ranek 2 kwietnia 1915 r. Na poligonie w Beverloo w okupowanej przez Niemcy Belgii po raz pierwszy przetestowano na ludziach broń, która miała zapewnić kajzerowi zwycięstwo w wielkiej wojnie. Był nią gaz. Chlor. Płk Max Bauer, 46-letni wysoki rangą oficer sztabu generalnego, w chmurę wjechał w poczuciu obowiązku. Pracował przy wynalazkach, które miały zrewolucjonizować wojnę: przy wielkiej haubicy Gruba Berta, która kruszyła najgrubsze mury belgijskich i francuskich twierdz, i przy miotaczach płomieni, które miały torować niemieckim żołnierzom drogę przez francuskie okopy. Gaz był kolejną pozycją na liście pułkownika. Bauer chciał na własnej skórze i płucach sprawdzić jej działanie. Towarzyszący mu starszy o rok mężczyzna nosił wprawdzie mundur, ale formalnie był cywilem. Mimo to w chmurę gazu pocwałował bez wahania.

http://prussianmachine.com/aok/bauer_m.htm

image

Max Hermann Bauer

(31.01.1869 - 06.05.1929)

place of birth: Quedlinburg

Königreich Preußen: OHL, AOK-Stabschef, Oberst (Fußart)

Oberst Max Bauer represented one of Imperial Germany's more significant role players during the Great War. At war's outbreak, he headed up German Supreme Command's heavy artillery department in the Operations Section. Bauer was given due credit for Germany's successes in using artillery and mortars to break through the heavily fortified front lines protecting France and Belgium, as well as the Russian strongholds in Poland. For his expertise and efforts in this, Kaiser Wilhelm II awarded Bauer the Pour le Mérite medal in December 1916.


As Imperial Germany's demise loomed in late 1918, Colonel Bauer recognized that his nation was defeated. He began discussing with Crown Prince Wilhelm the need for post-War Germany to be led by a dictator. While they both considered General Ludendorff to fit the bill, this ended up being a grave miscalculation of their nation's underlying sentiments. Ludendorff fled the country in fear for his life, and Bauer ended his military service. Colonel Bauer nonetheless remained militarily and politically active during the post-War years. He and Ludendorff were main participants in the ill-fated Kapp Putsch of 1920, and this time it was Bauer who was compelled to leave his country. He served as a military advisor in Russia, Spain, and Argentina. In 1927, Chinese leader Chiang Kai-shek begin negotiating with Bauer to acquire weaponry and industrial assistance from the Germans. In 1929, Bauer fell ill with small pox, possibly poisoned, and died in Shanghai.

 Oberst 18.08.1918

Pour le Mérite 19.12.1916 (Eichenlaub: 28.03.1918)

Bo pomysł, żeby na polach bitew używać właśnie chloru, wyszedł od niego. - Nawet nie było to takie straszne - tak opisał potem swoje wrażenia. Nazywał się Fritz Haber. Był okrytym sławą profesorem chemii. Nie wiedział, że od tego dnia będzie uznawany za zbrodniarza.

Na liście substancji, do których wynalezienia profesor Haber przyłożył rękę, były też białe tabletki produkowane w starej cukrowni w Dessau w środkowych Niemczech.

3 września 1941 r. esesmani rozsypali je na podłodze piwnicy w bloku 11 w KL Auschwitz. Na twarzach mieli maski gazowe. Piwnica była zaś zatłoczona. Zapędzono do niej 600 radzieckich jeńców wojennych i 250 chorych polskich więźniów. Drzwi i okna wcześniej uszczelniono kitem i ziemią. - Będziemy was odwszawiać - mówili Niemcy, wysypując tabletki z kilogramowych puszek. Na ich etykietach widniał napis: "Gaz trujący cyklon B".

- Gaz, gaz! - krzyczeli więźniowie, gdy esesmani wyszli, a piwnice wypełniły się gryzącymi oparami. Tłum zaczął napierać na drzwi, by je sforsować - bezskutecznie. Otwarto je dopiero 4 września. Gdy okazało się, że niektórzy więźniowie jeszcze żyją, członkowie SS dosypali więcej tabletek. Dzień później rozpoczęto wynoszenie ciał do krematorium. Pierwsze, próbne użycie cyklonu B do masowego mordowania zakończyło się powodzeniem. Fritz Haber nie tak wyobrażał sobie zastosowanie tej substancji. Do dziś słychać jednak głosy, że jest współwinny Holocaustu.

- Był wielkim naukowcem, ale jego patriotyzm był przesadny - celnie podsumowywał go po latach wybitny amerykański historyk niemieckiego pochodzenia, był profesorem

na Institute for Advanced Study Princeton - Fritz Stern, chrześniak chemika.

Tragedia Fritza Habera polegała na tym, że tak bardzo kochał Niemcy.

Za cesarza i Vaterland

Rok 1886. - Patrzcie, tak zaczynają pijacy - mówi Siegfried Haber na widok skacowanego syna. 18-letni Fritz właśnie ze świetnym wynikiem skończył Johanneum, elitarne wrocławskie gimnazjum. Odebrał świadectwo i poszedł z kolegami świętować pierwszy w życiu sukces. Wypił za dużo. Dla ojca, który prowadził we Wrocławiu sklep z tkaninami i farbami, zawiany syn na ulicy oznaczał plotki wśród sąsiadów i wytykanie palcami. Siegfried Haber był typowym drobnomieszczaninem. Poza tym jego stosunki z Fritzem nie były najlepsze. Od samego początku. Trzy miesiące po narodzinach chłopca jego piękna matka Paula zmarła w wyniku komplikacji. Ojciec był zrozpaczony. O śmierć ukochanej kobiety obwiniał właśnie syna - i nigdy mu nie wybaczył. Od małego było widać, że Fritz zajdzie daleko.

W szkole szło mu doskonale, miał niezwykły dar do przemawiania. Błyskawicznie opanował grekę. Chemii w szkolnym programie nie było, więc pierwsze eksperymenty przeprowadzał w domu ciotki. Ta dziedzina wiedzy go fascynowała - tym bardziej że w drugiej połowie XIX w. chemiczne odkrycia następowały jedno za drugim, a chemików traktowano jak herosów. Był przy tym niespokojnym duchem.

W szkole ciągle chciał osiągnąć więcej, by zaimponować ojcu. Nadaremno. - Muszę się stąd wyrwać - mówił koledze z gimnazjum. Ale ojciec nie zamierzał płacić za jego studia, ponieważ chciał, by syn stanął za ladą w rodzinnym sklepie. Dopiero brat nieżyjącej matki uznał, że Fritz nie może się marnować jako sprzedawca, i zapłacił czesne najpierw za studia na renomowanym uniwersytecie w Heidelbergu, później w Berlinie.

W 1888 r. Fritz założył pruski mundur i rozpoczął jednoroczną służbę w 6. Pułku Artylerii Polowej. Poborowi w niemieckim wojsku nie mieli łatwo, ale Haber był zachwycony. Imponowały mu siła i pewność siebie, jakie biły z pruskich wojskowych. Dowódcy szybko to odkryli i postanowili z Habera zrobić oficera. W kajzerowskich Niemczech oficerowie stanowili osobną kastę. Młody chemik był wniebowzięty. Doskonale zdał wojskowe egzaminy, ale oficerskich dystynkcji nie otrzymał. Był bowiem Żydem. Habera bardzo to dotknęło. Przecież był jak wielu niemieckich Żydów patriotą. Służbę państwu traktował jako obowiązek. Do religii nigdy zaś nie przywiązywał większej wagi.

W naukowej hierarchii, pewnie z tego samego powodu, też piął się powoli. Obroniwszy doktorat, pisał podania o przyjęcie do renomowanych laboratoriów chemicznych,

szukał pracy w przemyśle, ale zajęcia, które by go satysfakcjonowało, nie znalazł. Wrócił więc do pracy u ojca. Niestety, wyleciał i stamtąd, bo zupełnie nie miał smykałki do biznesu. A do tego grał ojcu na nerwach, snując wizję, jak to mieszane w laboratoriach sztuczne barwniki wyprą te naturalne, którymi Haber senior handlował od lat. W końcu dostał zajęcie na podrzędnym uniwersytecie w Jenie. Choć był doktorem chemii, pracował jako "przynieś, podaj, pozamiataj". Przygnieciony tyloma porażkami załamał się nerwowo. Kilka miesięcy dochodził do siebie w sanatorium.

- Żydzi muszą pracować ciężej. To nas mobilizuje - mówił później. W 1893 r. ochrzcił się i został protestantem. Był to wybieg, dzięki któremu przeszkoda na drodze do wielkiej kariery w jakiś sposób została usunięta. Jego ojciec, ortodoksyjny Żyd wywodzący się z chasydzkiej rodziny o wielowiekowych tradycjach, uznał syna za zdrajcę.

Jak wykarmić planetę

- Krople! Lecą krople! - krzyczy rozentuzjazmowany Haber do swoich asystentów. Jest koniec lipca 1909 r. Z dwóch połączonych rurkami stalowych cylindrów stojących w laboratorium ufundowanym przez koncern BASF (Badische Anilin und Soda Fabrik, czyli Badeńską Fabrykę Aniliny i Sody) bije żar. W ich wnętrzach znajduje się mieszanka gazów, rozgrzana do 600 stopni i pod ciśnieniem ponad stu atmosfer.

A z rurki, która znajduje się na końcu tej instalacji, zaczyna spadać do pojemnika ciecz o charakterystycznym ostrym zapachu. Kropli nie jest wiele, ledwie centymetr sześcienny, ale to wystarcza, by Haber triumfował. Ciecz to syntetycznie uzyskany amoniak, związek cząsteczki azotu i trzech cząsteczek wodoru. Substancja, która uratuje świat. Już w 1798 r. brytyjski ekonomista Thomas Robert Malthus przestrzegał, że ludzie mnożą się zbyt szybko, a globalna katastrofa jest nieunikniona. Kolejne pokolenia nie będą się w stanie wyżywić. Rolnictwa nie można przecież rozwijać

bez końca. Kiedyś zabraknie terenu pod nowe uprawy, a stare pola się wyjałowią. Wówczas - prognozował Malthus - zacznie się horror. Miliony ludzi po prostu umrą z głodu. 40 lat później niemiecki chemik Justus von Liebig odkrył, że rośliny można pobudzić, by dawały większe plony, jeśli glebę zasili się odpowiednimi substancjami chemicznymi. Tak narodziły się nawozy. Dotąd rolnicy posypywali pola wydobywanymi w kopalniach solami potasowymi albo mielonymi ludzkimi kośćmi, które gangi wykradały z cmentarzy. W USA na nawóz mielono kości bizonów. Innym stosowanym nawozem była gnojowica. Ale najlepsze efekty uzyskiwano wtedy, gdy podawano substancje jeszcze bogatsze w azot. Wybór jednak nie był wielki. Nawożono albo ściąganym z atoli Pacyfiku guanem, albo saletrą zawierającą azotan soduwydobywaną na pustyni Atakama w Ameryce Południowej. Chile, które siłą zagarnęło Peru i Boliwii bogatą w saletrę pustynię, na jej eksporcie zarabiało krocie.

Na przełomie XIX i XX w. statkami do Europy wysyłano setki tysięcy ton saletry rocznie. Tyle że zasoby guana i saletry wyczerpywały się, a zapotrzebowanie

na zawierające azot nawozy rosło. Na kontynencie od dziesięcioleci trwała rewolucja przemysłowa, miasta zamieniały się w metropolie, wsie w kilkanaście lat stawały

się miastami. W ciągu dwóch stuleci liczba mieszkańców Europy zwiększyła się czterokrotnie, ze 100 mln w 1700 r. do 400 mln w 1900. A rolnictwo nie nadążało za zmianami. Współcześni Haberowi naukowcy przewidywali, że zapowiedziana przez Malthusa katastrofa wydarzy się około 1930 r. Rozwiązanie problemu wydawało się proste. Przecież azot nie jest rzadkim pierwiastkiem. Stanowi 78 proc. powietrza.

Wystarczy go odseparować. Ówcześni naukowcy próbowali więc w laboratorium uzyskać te same efekty, jakie daje uderzenie pioruna, który dzięki wysokiej temperaturze wytrącał z powietrza azot. Tyle że taka metoda wymagała olbrzymiej ilości energii. Inny sposób zakładał uzyskanie azotu w toku skomplikowanych reakcji chemicznych. Ale to było za drogie. Aby rozpocząć produkcję związków azotu na skalę przemysłową, potrzebne były proste i tanie rozwiązania. Haber, jak kilku naukowców przed nim, postawił na amoniak. Na papierze reakcja syntezy między tworzącymi związek atomami azotu i wodoru wyglądała prosto. Ale zmieszane ze sobą gazy łączyły się tylko w wysokiej temperaturze. Rozdzielały się, gdy je schładzano.

Haber badał ten problem na politechnice w Karlsruhe, gdzie przybył w 1894 r., by pracować w instytucie chemii fizycznej. Cztery lata później zdobył tam profesurę.

Pieniądze na badania, sprzęt, asystentów: naukowców i mechaników, dostawał od koncernu BASF, który na produkcji amoniaku zamierzał zarobić miliardy. Haber pracował dzień i noc, na granicy załamania nerwowego. W sprawę angażował się tak bardzo, że dostał wysypki, cierpiał na bezsenność i rozstrój żołądka.

Gdy inżynierowie BASF dowiedzieli się, w jak wysokich temperaturze i ciśnieniu Haber zamierza przeprowadzić reakcję syntezy, pukali się w czoło. W małych chemicznych reaktorach można było osiągać ekstremalne warunki, ale w przypadku olbrzymich instalacji przemysłowych było to trudne i niebezpieczne. Inżynierowie przypominali mu, że zbiorniki, w których ciśnienie podnoszono do kilku atmosfer, wybuchały, powodując olbrzymie zniszczenia. Ale Haber i wspierający go młody inżynier Carl Bosch, który miał przenieść jego odkrycie z laboratorium do chemicznych fabryk, wzruszali ramionami. - Damy radę - zapewniali.

Kluczem do sukcesu był katalizator, czyli substancja, która umożliwia reakcję chemiczną, ale bezpośrednio nie bierze w niej udziału. Haber szukał jej długo. W końcu w reaktorze, w którym pod ciśnieniem znajdowały się wodór i azot, umieścił osm. W amoniak zamieniło się 8 proc. mieszaniny gazów. BASF był jednak niezadowolony z efektów. Osm był bowiem niezwykle rzadkim i przez to bardzo drogim metalem. Chemik sięgnął więc po bardziej dostępny uran, osiągając jeszcze lepsze rezultaty. Później katalizator wielokrotnie zmieniano. Dziś amoniak uzyskuje się dzięki magnetytowi, czyli rudzie żelaza, którą poddaje się odpowiedniej obróbce.

"Stworzył z powietrza chleb" - pisała o odkryciu Habera niemiecka prasa. BASF już w 1913 r. zbudował w Ludwigshafen pierwszą fabrykę amoniaku, z którego wytwarzano nawozy. Szacuje się, że dzięki nim wydajność rolnictwa wzrosła czterokrotnie. Do globalnej katastrofy nie doszło, choć od 1909 r. Ziemi przybyło kolejne 5 mld mieszkańców.

Haber, dzięki swojemu odkryciu, zdobywa to, o czym marzył. Staje się sławny i wchodzi do naukowej elity Niemiec. Zostaje szefem berlińskiego Instytutu Chemii Fizycznej im. Cesarza Wilhelma, najbardziej prestiżowej placówki naukowej w kraju. Koledzy traktują go jednak dość chłodno. Haber, jeszcze zanim wynalazł proces syntezy amoniaku, uchodził za niezważającego na konwenanse besserwissera. Wielu naukowców zazdrościło mu samozaparcia, bo zgłębiając nowe odkrycia, siedział nad książkami do późnej nocy. Zajmował się wieloma dziedzinami chemii naraz. Nie pasował do statecznych profesorów badających przez całe życie jedno zagadnienie.

Dlatego był outsiderem. Wśród najważniejszych uczonych epoki miał jednak przyjaciół. Jednym z nich był młodszy o 11 lat fizyk Albert Einstein. Haber był przekonany, że kolega ma przed sobą wielką przyszłość. Einstein był nim zafascynowany, choć po cichu zazdrościł mu sławy. Chemik spał na milionach. Za każdy kilogram wyprodukowanego według jego metody amoniaku dostawał 15 fenigów, czyli tyle, ile wówczas kosztował litr mleka. Produkcja substancji dochodziła zaś do tysięcy ton. Haberowie mieszkali w pięknej willi w Karlsruhe, mieli służbę. Obiady jadali na złotej zastawie. Profesor miał też gest.

Nie żałował pieniędzy pracownikom swojego laboratorium - ubierał ich od stóp do głów, a ich dzieciom kupował prezenty. Wspierał młodych naukowców. Jego żona Clara Immerwahr nie była jednak szczęśliwa. Wyobrażała sobie, że jej związek ze starszym o dwa lata naukowcem (pobrali się w 1901 r.) będzie czymś takim jak polsko-francuskie małżeństwo noblistów Marii i Piotra Curie, kochających się badaczy, którzy wspólnie odkryli nieznane pierwiastki: rad i polon. Clara też była zafascynowana

chemią. Nie tylko skończyła studia, ale również jako pierwsza Niemka zrobiła z chemii doktorat. Haber obiecał jej wspólną pracę nad syntezą amoniaku na uniwersytecie

w Karlsruhe. Ale jego przełożonym i kolegom widok kobiety w laboratorium zupełnie nie odpowiadał. Dochodziło do awantur, a Haber coraz rzadziej stawał w obronie żony. Gdy wyjechał w podróż, rektor politechniki zabronił Clarze wstępu na uczelnię. Kobieta wpadła w furię, odwieziono ją więc do szpitala psychiatrycznego. Haber w ogóle na to nie zareagował. - Fritz w nieznoszący sprzeciwu sposób stawiał się na pierwszym miejscu w domu, w pracy i w małżeństwie. Nawet geniusz nie powinien się tak zachowywać - żaliła się kobieta. A prawdziwy dramat miał dopiero nadejść.

image

Popełniła samobójstwo.

ŚWIĘTA RODZINA ULMÓW NIE MOŻE DOCZEKAĆ SIĘ PROCESU BEATYFIKACYJNEGO?! DLACZEGO??? Ojcze ŚWIĘTY FRANCISZKU?

image

jEDNA Z WIELU RODZIN KTÓRYCH SPOTKAŁ TRAGICZNY LOS PODCZAS KOLEJNEJ ii WOJNY światowej.

Joseph Haydn - Deutschland Uber Alles



Zakorzeniony w historii Polski i Kresów Wschodnich. Przyjaciel ludzi, zwierząt i przyrody. Wiara i miłość do Boga i Człowieka. Autorytet Jan Paweł II

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura