Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka
947
BLOG

Współcześni CK Dezerterzy

Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka Polityka Obserwuj notkę 7

POLAKÓW PREZYDENT TRUMP POTRAKTOWAŁ NAS 9 MAJA 2018 ROKU JAKBYŚMY WYWOŁALI ii WOJNĘ ŚWIATOWĄ I BYLI W ŚCISŁEJ KOALICJI Z NIEMCAMI tj.III RZESZĄ ORAZ Z JAPOŃCZYKAMI W STOSUNKU DO KTÓRYCH RZĄD LONDYŃSKI NA UCHODŹCTWIE POSTAWIŁ ULTIMATUM I WSZEDŁ FORMALNE W AKT WOJENNY.


Trump 9 maja sprawił, że Polska ostatecznie przegrała II wojnę światową

http://www.pch24.pl/trump-sprawil--ze-polska-ostatecznie-przegrala-ii-wojne-swiatowa-,60175,i.html#ixzz5FCv1h3Hn


Tomasz D. Kolanek


Podpisanie przez prezydenta USA Donalda Trumpa ustawy 447 to największa porażka Rzeczypospolitej Polskiej w ostatnich kilkudziesięciu latach – tak uważają dr Ewa Kurek, Witold Gadowski i Stanisław Michalkiewicz, których portal PCh24.pl poprosił o komentarz w tej sprawie.

– 9 maja 2018 roku Polska ostatecznie przegrała II Wojnę Światową. Jak inaczej to nazwać? Ustawa 447 oznacza bowiem, że Polacy będą musieli zapłacić Żydom 300 mld dolarów za to, że w czasie II Wojny Światowej Niemcy ich mordowali – mówi w rozmowie z PCh24.pl Stanisław Michalkiewicz.

 – Przez cały okres prac nad ustawą 447 polskie władze i największe ośrodki opiniotwórcze milczały w tej sprawie. Jest to najlepsza ilustracja dziadostwa, w jakie Polska popada – podkreśla publicysta.

 – Zdecydowana większość Polaków albo nie interesuje się nadciągającą grabieżą polskiego majątku, albo wierzy w zapewnienia rządu, że wszystko będzie dobrze i nic złego nam nie grozi. Normalny naród zdmuchnąłby takie władze niczym tornado, a nasz naród... Zostawię to bez komentarza – podsumowuje Stanisław Michalkiewicz.

***

 – Państwo polskie powinno zatrudnić najlepszych prawników, przygotować księgi strat dla każdego centymetra kwadratowego naszej Ojczyzny i pokazywać światu, jakie ponieśliśmy straty. Bez tego będziemy skazani na żydowskie krzyki i kolejne roszczenia, do spłacenia których być może już niedługo będą nas wzywać kolejne kraje – mówi w rozmowie z PCh24.pl dr Ewa Kurek.

 – Ze względu na to, że nie jestem prawnikiem, nie jestem w stanie od strony prawnej skomentować podpisanej przez prezydenta Trumpa ustawy 447. Wiem jednak jedno: jest to ustawa obcego państwa, które niektórzy uważają za sojusznika Rzeczypospolitej i to, jaka będzie jej przyszłość jest uzależniona od tego, jak zostanie ona teraz potraktowana przez polskie władze i jak rządzący na to zareagują – podkreśla historyk.

 Dr Kurek zwraca uwagę na podobne działania, jakie w przeszłości prowadziły władze USA względem m.in. Austrii i Szwajcarii. – Kiedy szwajcarski rząd nie chciał ujawnić tzw. martwych kont, to wówczas Stany Zjednoczone zagroziły, że zamrożą wszystkie aktywa szwajcarskie na terenie USA i na terenie państw sojuszniczych. Rząd szwajcarski ugiął się pod tymi naciskami – przypomina i dodaje, że podobne działania ze strony USA mogą niedługo czekać Polskę.

 - Pamiętajmy, że Austria była sojusznikiem Hitlera, a co za tym idzie - sprawcą II Wojny Światowej. Przypisywanie Polakom takiej samej roli jest po prostu czymś nieprawdopodobnym. Musimy przygotować jak najszybciej raport strat z II Wojny Światowej. To nie my burzyliśmy żydowskie domy, to nie my podpalaliśmy żydowskie kamienice, to nie my zagrabiliśmy ich majątek. Każdy jednak widzi, jak nasza władza zachowuje się w sprawach żydowskich i naprawdę bardzo trudno powiedzieć, jakie kroki zostaną podjęte i co zostanie zrobione – wskazuje dr Kurek.

 – Od strony prawnej, powtarzam - dla mnie to wszystko jest nielogiczne! Jak obce państwo może ustanawiać prawo dla innego państwa? Na jakiej podstawie? Dlaczego próbuje je nam siłą narzucić jednocześnie deklarując, że jest naszym sojusznikiem? Na Boga! To nie my zaczęliśmy II Wojnę Światową, to nie my ją prowadziliśmy, to nie my obróciliśmy w popiół i kurz Warszawę i dziesiątki innych polskich miast i miejscowości. To nie my odpowiadamy za śmierć 3 milionów Polaków! To nie my byliśmy beneficjentami II Wojny Światowej – podkreśla historyk.

 W ocenie dr Kurek państwo polskie powinno zatrudnić najlepszych prawników i przygotować księgi strat dla każdego centymetra kwadratowego naszej ojczyzny i pokazywać światu, jakie ponieśliśmy straty. – Bez tego będziemy skazani na żydowskie krzyki i kolejne roszczenia, do spłacenia których być może już niedługo będą nas wzywać kolejne kraje – alarmuje.

 Zdaniem historyk, ustawa 447 to efekt działań, jakie przez kilkadziesiąt lat prowadziły polskie władze, wpisywały się w narrację żydowską i uprawiały pedagogikę wstydu. – Przez lata próbowano nas poniżyć, zbudować w nas kompleks, abyśmy oddali wszystko co mamy, tylko i wyłącznie za to, że żyjemy. Powtarzam - robiły to przede wszystkim polskie władze! Nie żydowskie, nie amerykańskie! POLSKIE! To polski rząd sponsorował filmy takie jak „Pokłosie” czy „Ida”, to Telewizja Polska zakupiła prawa do emisji serialu „Nasze Matki, Nasi Ojcowie”, to polskie placówki dyplomatyczne nie reagowały na oskarżanie Polski i Polaków o mordowanie Żydów w „polskich obozach śmierci”, to IPN organizował konferencje z Janem Tomaszem Grossem, to polskie ministerstwa dotowały milionami złotych paszkwile o Polakach - żydowskich katach – podkreśla.

 - Innym klasycznym przykładem pedagogiki wstydu jest sprawa Jedwabnego. Dopiero teraz widzimy, że wstrzymana 17 lat temu przez rabina Schudricha ekshumacja miała na celu wmówienie Polakom i całemu światu, że byliśmy mordercami i powinniśmy za to zapłacić najlepiej poprzez oddanie wszystkich nieruchomości i ziemi. Pomimo tego, że wielu polskich historyków od lat walczy o przeprowadzenie ekshumacji w Jedwabnem to nadal mamy nad sobą bat w postaci urzędników ministerstwa sprawiedliwości i prokuratury, którzy blokują wszystkie inicjatywy w tej sprawie. Wniosek jest prosty: polskie władze nie słuchają historyków, tylko wolą słuchać kłamców. Niedługo okaże się, że ci drudzy powiedzą: „A teraz macie zapłacić 300 mld dolarów”, to rząd to zrobi. To jest najbardziej przerażające. Pojawia się bowiem pytanie: czy polskie władze są w stanie i czy w ogóle zechcą bronić Rzeczypospolitej i jej obywateli? Dzisiaj nie jestem w stanie na nie odpowiedzieć. Wiem jednak jedno: Polacy się budzą i zaczynają walczyć o prawdę. Polacy są coraz bardziej zdeterminowani do obrony ojczyzny i swojej własności. Jestem przekonana, że nie pozwolą rządzącym na robienie jakichkolwiek interesów z Żydami i spłacanie jakichkolwiek nieuzasadnionych roszczeń – podsumowuje dr Kurek.

***

- Podpisanie przez Donalda Trumpa ustawy 447 to najlepszy dowód na to, że w polityce nie liczą się żadne emocje, sentymenty i piękne słowa, tylko twarde interesy. Prezydent USA, określany jako przyjaciel Polaków nie zawahał się podpisać ustawy korzystnej dla swoich innych przyjaciół mających większe wpływy, więcej pieniędzy i większą siłę nacisku niż Polacy - mówi w rozmowie z PCh24.pl Witold Gadowski.

 Zdaniem publicysty taki stan rzeczy to tylko i wyłącznie wina polskich władz, które przez lata nie potrafiły i nadal nie potrafią godnie walczyć o interesy Rzeczypospolitej i jej obywateli. - Każdego słabego się drenuje. Jeżeli Polska jest słaba i nie potrafi tego przezwyciężyć, to dlaczego inni mieliby z tego nie skorzystać? - podkreśla.

 W ocenie Witolda Gadowskiego jest szansa na przezwyciężenie tego stanu rzeczy. - Polska siła rośnie, co widać w sprawie Pomnika Katyńskiego w Jersey City. Zaczynamy się jednoczyć, zaczynamy działać tak jak trzeba. Zaczynamy bronić się na gruncie prawnym i stosujemy siłę nacisku finansowego i politycznego. Zaczynamy wreszcie tak działać nie jako państwo, ale jako Polacy, jako obywatele! Mam nadzieję, że ta siła będzie rosła. Trzeba ją organizować i muszą to robić sami obywatele, bo na polityków jak widać nie ma co liczyć - zauważa.

 Zdaniem publicysty Amerykanie mają wszystkie tajne informacje na temat Polski i nie zawahają się ich wykorzystać, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba. - Tak jak obawiamy się Rosji, że Kreml ma o Polsce mnóstwo informacji, które czasami wykorzystuje w zależności od doraźnych interesów, to Amerykanie mają podobne informacje, które wykorzystają po cichu, bez szumu chcąc osiągnąć wyznaczone cele, w tym wypadku zarobić lekką ręką miliardy dolarów - zaznacza.

 Witold Gadowski nie spodziewa się żadnych głośnych akcji ze strony środowisk żydowskich w walce o mienie bezspadkowe w Polsce. - Wszystko będzie robione spokojnie. Wiele wskazuje na to, że polskie władze same będą wszystko oddawać. Wszelkie manifestacje są niepotrzebne. Takie interesy są załatwiane po cichu, bez niepotrzebnego nagłaśniania - wskazuje.

 - Ustawa 447 jest niezgodna z żadnym kodeksem prawa międzynarodowego. Jest ona de facto efektem darwinizmu politycznego i prawa silniejszego, które potem ex post próbuje się wcisnąć w logikę prawa rzymskiego - podkreśla publicysta.

 Jego zdaniem teraz wiele zależy od Polonii. - Polski rząd jest nieudolny, niekompetentny i po prostu nieudaczny. Jest wprawdzie bardziej patriotyczny niż poprzednie ekipy, ale powtórzę: jest NIEUDACZNY! Musimy radzić sobie sami. Sami musimy organizować naszą siłę, sami musimy walczyć o nasze dobre imię i o naszą własność. Malutkim teścikiem była sprawa Pomnika Katyńskiego w Jersey City, która pokazała, że Polacy mają siłę, tylko muszą się zorganizować. Nie spierać, nie kłócić, tylko działać w polskim interesie. Tylko zjednoczeni możemy zwyciężyć - podsumowuje




Kiedy Generał Anders pozwolił pozostać w Palestynie bez zgody ale przy cichej aprobacie setkom dezerterom ze swojej armii wyprowadzonej via Iran ze Związku Sowieckiego - historia milczy o zdradzie i dezercji w Wojsku Polskim.


Reszta poszła bić się dalej za Naszą i Waszą Wolność.

Trzeba za to wystawić RACHUNEK, bo danina krwi POLSKIEGO ŻOŁNIERZA podczas II Wojny Światowej to setki miliardow dollars a nie ONE DOLLARS Schnersonna podarowanemu naszemu ukochanemu przywódcy Lechowi Wałęsie.

Za każdego poległego Żołnierza ile się Rodzinie , Dzieciom i Wnukom należy.

np. za 

żołnierzy pod Monte Cassino ?

http://nowahistoria.interia.pl/historia-na-fotografii/polacy-w-bitwie-o-monte-cassino-zdjecie,iId,1278848,iAId,97737


Galeria:

To była jedna z najcięższych bitew II wojny światowej. 11 maja 1944 r. rozpoczął się decydujący atak na Monte Cassino, z udziałem żołnierzy 2. Korpusu Polskiego pod dowództwem gen. Władysława Andersa. Masywu Monte Cassino broniła elitarna niemiecka 1. Dywizja Spadochronowa oraz pułki wysokogórskie. Od stycznia 1944 roku Niemcy odparli trzy ataki wojsk alianckich, w których uczestniczyły oddziały amerykańskie, angielskie, francuskie, hinduskie i nowozelandzkie. Dopiero czwarta faza walk pod rozwiń

Zdjęcie:

Monte Cassino, 2 Korpus Polski, grupa artylerii

Autor:

Reprodukcja: FoKa

Źródło:

Agencja FORUM

Czytaj więcej na http://nowahistoria.interia.pl/historia-na-fotografii/polacy-w-bitwie-o-monte-cassino-zdjecie,iId,1278848,iAId,97737#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome


Ilu Polaków zginęło broniąc Monte Cassino?

https://ciekawostkihistoryczne.pl/2017/05/18/ilu-polakow-zginelo-broniac-monte-cassino/

Ilu Polaków zginęło broniąc Monte Cassino?

ARTYKUŁ | 18.05.2017 | Autor: Mateusz Drożdż

W walkach o Monte Cassino tysiące Polaków walczyło w niemieckich mundurach. Zdjęcie poglądowe.

fot.Lüthge/Bundesarchiv/CC-BY-SA 3.0 W walkach o Monte Cassino tysiące Polaków walczyło w niemieckich mundurach. Zdjęcie poglądowe.

Pamiętamy o rodakach, których bohaterski szturm doprowadził do przełamania ufortyfikowanej Linii Gustawa. Co jednak z tymi Polakami, którzy stanęli do walki u boku Niemców, w obronie Monte Cassino? Było ich dużo więcej, niż mógłbyś podejrzewać.

Na cmentarzu na Monte Cassino pochowano około 1070 żołnierzy 2. Korpusu Polskiego poległych w atakach na klasztor w maju 1944 roku. Jednak podczas tej bitwy Polacy ginęli częściej, choć niektórzy z nich nie atakowali, ale bronili klasztoru. Kilkaset ich mogił znajduje się na pobliskim cmentarzu niemieckim.

Samych tylko Ślązaków pochowano pod Monte Cassino około 400 – z tego połowa leży na cmentarzu polskim, a połowa – na niemieckim. Wszystko zależało od tego, w jakim mundurze dosięgła ich śmierć. Jest nawet przypadek rodzonych braci, którzy leżą na różnych cmentarzach: jeden poległ szturmując klasztor, a drugi – broniąc go.

Wojenne szczęście lub jego brak

Niektórzy mieli szczęście, jak Jan Gazur ze Śląska Cieszyńskiego. Pod Monte Cassino był członkiem niemieckiej drużyny obsługującej karabin maszynowy w jednym z umocnień. Ślązak w niemieckim mundurze wiedział, że jego bunkier atakują Polacy i czekał na okazję, aby zmienić stronę konfliktu. Choć umocnienie zostało uszkodzone, jego samego na szczęście nie trafiły polskie pociski. „Nie strzylejcie, jo je Polok!” wołał do rodaków. Ci nie strzelali, wzięli go ze sobą, a szczęśliwy Ślązak, mający na sobie cały czas niemiecki mundur, wziął jeszcze udział w przeciwnatarciu na swoich niedawnych kamratów. Dopiero potem trafił na tyły.

Żołnierze II Korpusu szturmują wzgórze „593”. Kto wie czy naprzeciwko siebie nie mają przymusowo wcielonych do Wehrmachtu rodaków.

fot.domena publiczna Żołnierze II Korpusu szturmują wzgórze „593”. Kto wie, czy naprzeciwko siebie nie mają przymusowo wcielonych do Wehrmachtu rodaków?

Pecha miał za to inny Ślązak. „Młody Niemiec odrzucił konopiastą czuprynę i leży – zesztywniały na zawsze. Kiedy po drugim natarciu robotnicy kompanii włoskiej znosili jego rozkładające się już ciało, w portfelu jego znaleziono dwa listy” pisał o nim korespondent wojenny Melchior Wańkowicz w swojej książce o bitwie, gdzie unieśmiertelnił go w podtytule: „Już nie zobaczy >>Siegmondek<< kwitnących >>stromów<<”.

Walki o klasztor były zażarte, a straty duże. Na obrońców i atakujących spadały pociski artyleryjskie i moździerzowe, wybuchały miny, strzelały czołgi i snajperzy, żołnierze obu stron ostrzeliwali się z broni maszynowej, obrzucali granatami, używali miotaczy płomieni. O wiele stanowisk bojowych toczono bezpardonowe walki na krótkim dystansie. Sierżant Antoni Kmietowicz, którego oddział atakował pozycję „Widmo”, wspominał:

Daję serię z thomigana w okienko założone blachą do połowy. Następnie rzucamy granaty na przeciwległą ścianę i szybko biegniemy do okien, strzelając. Gdy znalazłem się na oknie, zobaczyłem pod ścianą tuż pod nogami schron, na którym leżał twarzą w dół zabity Niemiec, a w schronie szmery. Jedna i druga seria w otwór schronu, a po tym dwa granaty. W parę sekund ze schronu wydobywa się dym, kurz i duszące charczenie konających tam Niemców”.

Artykuł powstał między innymi w oparciu o książkę Harpera Glyna i Johna Tonkina Covella pod tytułem "Monte Cassino - nowe spojrzenie, niepotrzebna bitwa?" (Wydawnictwo Bellona 2017).

Artykuł powstał między innymi w oparciu o książkę Harpera Glyna i Johna Tonkina Covella pod tytułem „Monte Cassino – nowe spojrzenie, niepotrzebna bitwa?” (Wydawnictwo Bellona 2017).

Na tym odcinku walki toczono niemal wręcz, strzelając do siebie z broni maszynowej na odległość 10 metrów. W takich warunkach nie było czasu pytać, czy wśród obrońców są rodacy i wzywać ich do poddania się. A Polaków mogło być tam sporo, byli nawet w mundurach słowackich, wezwani do wojska księdza Jozefa Tiso na okupowanych terenach Spisza.

Najbardziej chyba przekonali się o tym żołnierze z 1. Samodzielnej Kompanii Commando, którzy jeszcze przed walkami o klasztor – w styczniu 1944 roku – starli się z niemieckimi strzelcami górskimi. Jednego z nich zabił sztyletem starszy strzelec Zenon Kaszubski. Gdy przeszukano rzeczy zabitego, okazało się, że ma w kieszeni listy napisane po polsku, a na znaczku pocztowym znajdowała się pieczątka z napisem „Posen”. Po latach tak tę sytuację ocenił Kacper Śledziński:

Los chciał, aby dwaj poznaniacy – bo przecież i Kaszubski pochodził z tego miasta – zwarli się w śmiertelnych zawodach w zagubionej między wzgórzami Italii wiosce.

Maciej Zajączkowski opisał w swoich wspomnieniach przejmujący moment odkrycia, że nasi komandosi toczyli bratobójczą walkę z Polakami w niemieckich mundurach.

fot.Szumański Tadeusz/NAC Maciej Zajączkowski opisał w swoich wspomnieniach przejmujący moment odkrycia, że nasi komandosi toczyli bratobójczą walkę z Polakami w niemieckich mundurach.

Niestety, nie był to jedyny taki przypadek. Oficer polskich komandosów, porucznik Maciej Zajączkowski, przeglądając rzeczy poległych przeciwników, których wyeliminowali jego podwładni, notował na gorąco:

Z nagłówków biją w oczy znane nazwy: Katowice…, Pszczyna…, Wisła…, Gorlice…, a dalej jakże drogie, a jak dawno niesłyszane słowa: „Kochany braciszku…”, „drogi synu…”. (…) gdzieś tam daleko w kraju, może w tym samym nawet mieście, za mnie i za mego przeciwnika jest wznoszona w tym samym języku błagalna prośba: „(…) o szczęśliwy powrót naszych synów w domowe progi prosimy Cię, Panie.

Jak to z dziadkiem z Wehrmachtu było

W armii Adolfa Hitlera służyć mogło nawet 500 tysięcy Polaków – czyli więcej niż w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie i w armii polskiej w ZSRR. Najwięcej z nich wcielono ze Śląska (ok. 350-400 tysięcy, licząc rodaków mieszkających przed wojną w jego polskiej i niemieckiej części) i z Pomorza (ponad 80 tysięcy).

Niemiecki cmentarz wojenny w Pomezii. Tutaj również spoczywają szczątki polskich żołnierzy walczących w bitwie o Monte Cassino.

fot.Ra Boe (CC BY-SA 3.0 de) Niemiecki cmentarz wojenny w Pomezii. Tutaj również spoczywają szczątki polskich żołnierzy walczących w bitwie o Monte Cassino.

Pobór w większości wynikał z wyboru mniejszego zła. W 1939 roku na części terenów wcielonych do III Rzeszy, czyli na dawnych terenach Cesarstwa Niemieckiego, przeprowadzono spis policyjny, w którym mieszkańcy mieli się określić jako Polacy lub Niemcy. Do wyboru opcji niemieckiej skłaniał fakt znanych już prześladowań – w tym egzekucji byłych powstańców śląskich. Nic dziwnego, że do takiego przyczajenia się na okupowanych terenach namawiały władze polskie na emigracji i księża.

To wśród tych rodzin deklarujących się jako Niemcy rozpoczęto pobór. Stał się on masowy, gdy w marcu 1941 roku ogłoszono Niemiecką Listę Narodową (Deutsche Volksliste), dzielącą tych, którzy określili się Niemcami, na cztery kategorie, z których trzecia i czwarta zwalniały od poboru, ale nie chroniły od represji, na przykład deportacji do Generalnego Gubernatorstwa.

Po klęsce pod Stalingradem, gdy armia zaczęła domagać się uzupełnień, kryteria obniżono, biorąc do wojska tych z trzecią kategorią, pracowników przemysłu zbrojeniowego, więźniów obozów koncentracyjnych przetrzymywanych tam za działalność propolską a nawet podejrzanych o współpracę z polskim Podziemiem.

Po klęsce pod Stalingradem Niemcy potrzebowali uzupełnień. W związku z tym w szeregach Wehrmachtu znalazły się setki tysięcy Polaków.

fot.Bundesarchiv/CC-BY-SA 3.0 Po klęsce pod Stalingradem Niemcy potrzebowali uzupełnień. W związku z tym w szeregach Wehrmachtu znalazły się setki tysięcy Polaków.

Polacy w mundurach niemieckich ginęli na wszystkich frontach. „Z pociągu, który odjechał z Hanoweru, zostało nos jeszcze sześciu. Reszta – wszyscy zabici. (…) Mamo, żegnom się z Wami, bo jo już z tej wojny niy powróca. Już Wos nigdy niy zobocza, ani moich Bojszów” pisał w ostatnim liście do matki Wojciech Czarnynoga, który zginął po stronie niemieckiej pod Monte Cassino.

Polaków w niemieckiej armii raczej nie prześladowano, choć patrzono na nich nieufnie, a próby dezercji, łamania dyscypliny lub sabotażu karano śmiercią. Byli też zakładnikami: w przypadku dezercji ich rodziny mogły trafić do obozów koncentracyjnych.

Nie przyjmowano ich do wojsk pancernych, okrętów podwodnych, lotnictwa, czy zwiadu, nie tworzono z nich odrębnych jednostek pułków pomorskich czy górnośląskich, rozdzielano ich pojedynczo lub po paru do plutonów. Szczytem awansu był dla większości z nich stopień starszego strzelca. Wielu poborowych nie znało wystarczająco dobrze języka niemieckiego i czekało na możliwość zmiany barw.

Polaków siłą wcielonych do armii niemieckiej często wyławiano spośród jeńców wojennych i wcielano do wojska polskiego.

fot.domena publiczna. Polaków siłą wcielonych do armii niemieckiej często wyławiano spośród jeńców wojennych i wcielano do wojska polskiego.

Niemieccy renegaci, czyli polskie rezerwy

Byłych wermachtowców wcielano do wojska polskiego umiejętnie. Przede wszystkim należało ich wyciągnąć z tłumu innych jeńców i to tak, aby nie dowiedziano się, że chcą zmienić mundur, bo mogliby paść ofiarą samosądów z rąk niemieckich kamratów. Pomagało sprawdzanie ankiet Czerwonego Krzyża, które wypełniali jeńcy, przenoszenie do innych obozów, albo sprawne przebranie w mundur polski w jednym z baraków i wyprowadzenie innym wyjściem.

Im dalej we Włoszech polskie wojsko szło na północ, tym więcej żołnierzy z odzysku wstępowało do jego szeregów. Aleksander Topolski, żołnierz II Korpusu wspominał:

Czy mogliśmy liczyć na lojalność żołnierzy, którzy kilka lat walczyli w szeregach niemieckich, najpierw w Rosji, a potem we Włoszech? Wszelkie obawy były jednak płonne. Okazali się oni wyjątkowo patriotycznymi Polakami, (…) absolutnie lojalnymi. Byli doskonale wyszkoleni, ostrożni, a jednocześnie odważni, gdy trzeba. Napływ rekrutów pozwolił na powiększenie dwóch dywizji o trzecie brygady. Tym samym osiągnięto etat zalecany przez instrukcje brytyjskie. Ponadto myślano poważnie o organizacji dywizji pancernej; zwiększano siłę artylerii. Do bitwy o Bolonię stawał korpus silny jak nigdy wcześniej.

Artykuł powstał między innymi w oparciu o książkę Harpera Glyna i Johna Tonkina Covella pod tytułem "Monte Cassino - nowe spojrzenie, niepotrzebna bitwa?" (Wydawnictwo Bellona 2017).

Artykuł powstał między innymi w oparciu o książkę Harpera Glyna i Johna Tonkina Covella pod tytułem „Monte Cassino – nowe spojrzenie, niepotrzebna bitwa?” (Wydawnictwo Bellona 2017).

Oblicza się, że do polskiego wojska na Zachodzie trafiło z obozów jenieckich lub wprost z pól bitew około 70-90 tysięcy Polaków wcielonych do Wehrmachtu. Większość z nich służyła pod fałszywymi nazwiskami, aby w przypadku dostania się do niewoli, Niemcy nie objęli ich rodzin represjami. Jednak i w polskich szeregach nowi żołnierze wyróżniali się swoim odmiennym zachowaniem. Porucznik Adam Majewski z 3. Dywizji Strzelców Karpackich wspominał:

Co za cholera, niby nasi, a nie nasi. (…) Najstarszy strzelec z prawego skrzydła jeszcze raz trzasnął kopytami, podszedł jak na paradzie, dwa kroki w moim kierunku i zameldował się z przydziałem (…) Aha – odetchnąłem z ulgą – nowe uzupełnienie – „kesselringi”.

I dodawał:

Mam nadzieję, że nasi ludzie szybko ich odzwyczają od tych szwabskich manier (…) Załatwiałem jedną sprawę w kancelarii [brygady], a tu wchodzi taki „kesselringowiec” z tupotem, wyciąga rękę do góry i krzyczy: „Heil!”. Nie zdążył dodać „Hitler”, bo wszystka wiara w kancelarii jak nie ryknie śmiechem. Stanął wyprężony jak struna i nie wiedział, co ma mówić, łzy miał w oczach. Nie miał więcej jak dziewiętnaście lat. W końcu żal nam się go zrobiło. Kapitan do niego podszedł, poklepał go po plecach i powiedział: Nie martw się chłopie, to zejdzie z ciebie jak zła skóra z węża.

Czasem jednak wpojony im pruski dryl mógł ściągać na nich nie śmiech a prawdziwe kłopoty. O dużym szczęściu mógł mówić jeden z ex-wehrmachtowców, który nocą dyżurował na posterunku, a gdy zadzwonił telefon, odruchowo zameldował się po niemiecku. Dzwoniący do niego przełożony nie rozpoznał go po głosie i z okrzykiem „Kurwa, w kancelarii są szkopy!” zorganizował grupę szturmową. Na szczęście, sytuacja wyjaśniła się, zanim zaczęto strzelać i rzucać granatami.

Polacy walczyli przeciwko sobie nie tylko pod Monte Cassino. Na zdjęciu Polak wcielony do Wermachtu rozmawiający z Polacy walczyli przeciwko sobie nie tylko pod Monte Cassino. Na zdjęciu Polak wcielony do Wermachtu rozmawiający z żołnierzami 1 Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka w Normandii.

fot.domena publiczna. Polacy walczyli przeciwko sobie nie tylko pod Monte Cassino. Na zdjęciu Polak wcielony do Wermachtu rozmawiający z żołnierzami 1. Dywizji Pancernej generała Stanisława Maczka w Normandii.

Odzyskanym od Niemców żołnierzom nie można było odmówić odwagi. I poczucia humoru, bo między sobą żartowali, pytając jak prawidłowo, zgodnie z hierarchią odznaczeń, wieszać na piersi Krzyż Walecznych – przed Krzyżem Żelaznym czy za nim.

Warto dodać, że do wojsk niemieckich przymusowo wcielano na zasadzie poboru nie tylko Polaków. Do Wehrmachtu wcielano Francuzów z dawnych prowincji cesarskich – Alzacji i Lotaryngii, a także Łotyszy i Estończyków do Waffen-SS, jako pseudoochotników. Tymczasem i tam za odmowę stawienia się przed komisją groził pobyt w obozie koncentracyjnym. Przymusowy pobór na zajętych terenach przeprowadziła też Armia Czerwona wśród Polaków, Litwinów, Łotyszy i Estończyków. W wielu krajach znajdowali się jednak i tacy, którzy sami chcieli wstępować do wojsk niemieckich – ci trafiali najczęściej do Waffen-SS lub do różnego rodzaju oddziałów pomocniczych.

Bibliografia:

Christopher Ailsby, Spadochroniarze Hitlera. Niemieccy spadochroniarze w akcji 1939-1945, Ożarów Mazowiecki 2008

Glyn Harper and John Tonkin-Covell, Monte Cassino, Warszawa 2017

Michał Jaranowski, Setki tysięcy Polaków walczyło w mundurach Wehrmachtu. Rozmowa z prof. dr. Jerzym Kochanowskim z Instytutu Historycznego UW , Deutsche Welle, 2 listopada 2014

Ryszard Kaczmarek, Polacy w Wehrmachcie, Kraków 2010

Alojzy Lysko, Losy Górnoślązaków przymusowo wcielonych do Wehrmachtu na podstawie listów, wspomnień i dokumentów, Biuletyn IPN, nr 6/7 (2004).

Piotr Semków, Pobór Polaków z Pomorza do Wehrmachtu, Biuletyn IPN nr 8/9 2006

Piotr Szubarczyk, „Malgre-nous” – żołnierze mimo woli, Biuletyn IPN nr 8/9 2006

Kacper Śledziński, Wyklęta armia. Odyseja armii Andersa, Kraków 2017

Melchior Wańkowicz, Monte Cassino, Warszawa 1990

Bartosz T. Wieliński, Polacy z Wehrmachtu, Ale Historia. Gazeta Wyborcza, 5 października 2012, http://wyborcza.pl/alehistoria/1,121681,12618656,Polacy_z_Wehrmachtu.html

Wojciech Zmyślony, W znienawidzonym mundurze. Losy Polaków przymusowo wcielonych do wojska niemieckiego w okresie II wojny światowej, http://www.wehrmacht-polacy.pl

Wojciech Zmyślony, Z Wehrmachtu do Polskich Sił Powietrznych. Część 2, „Lotnictwo z szachownicą” nr 29, sierpień 2008

Zakorzeniony w historii Polski i Kresów Wschodnich. Przyjaciel ludzi, zwierząt i przyrody. Wiara i miłość do Boga i Człowieka. Autorytet Jan Paweł II

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka