Rozgadał się szef FBI o skutkach naszych niezamierzonych postaw. Moralizował nawołując do świadomego kreowania otaczającej nas rzeczywistości. Sam jednak nie przypuszczał, że wszystko może pójść nie tak jak byśmy chcieli. Prawdopodobnie za namową Obamy, albo kogoś z otoczenia Obamy, obraził Polaków i Węgrów, zarzucając im współudział w zbrodni Holocaustu. Nie przypuszczał jednak, że uda mu się tą intrygą dokonać tego co niemożliwe, czego jednak nie planował.
Wkurzając Polaków zawalił całkowicie plan ich zdopingowania, by wreszcie zdecydowali się na ustawę o odszkodowaniach dla określonych środowisk żydowskich, szczególnie amerykańskich, za utracone mienie przez innych Żydów, pomordowanych przez Niemców w obozach zagłady. Totalnie popsuł klimat do prac nad taką ustawą. Nawet zakochany w Ameryce Jarosław Kaczyński, gdy już wygra swe wybory, będzie miał problem, by sprawę załatwić po myśli GW i jej zamorskiej klienteli.
Niechcący także odmienił Obama oblicze GW. Gazeta z jej mentorem Michnikiem szybko zorientowała się, że sprawy idą w złą stronę, że przy pomocy kija bejsbolowego nie da się w Polsce niczego przeforsować, że tu trzeba delikatnie, po cichu, najlepiej na cmentarzu, albo w knajpie. Nie sądźmy, że GW obraziła się na Obamę za pomówienia pod adresem Polaków. Gazeta wkurzyła się za popsucie delikatnej układanki odszkodowawczej, nad którą pracowała długie lata.
Coż więc takiego niemożliwego Pan Obama razem ze swym głównym policjantem dokonali?
Kolejnego cudu nad Wisłą.
Znowu, na moment wszyscy stoimy razem. Nawet ZOMO stoi w szeregu z narodem. Od lewa do prawa oburzamy się na matactwa amerykańskiej administracji. Jak długo utrzyma się ten swoisty front jedności narodu?
Nie mam złudzeń. Krótko.
