Ludzkość ostatnio nie może wytrzymać bez proklamowania jekiegoś "Dnia" - w Polsce nazywanego często "Świętem". Kiedyś nam wystarczało Święto Zmarłych, Święto Kobiet, Święto Pracy czy Dzień Zwycięstwa.
Dziś świąt takich mamy bez liku. Kiedyś korwinowski tygodnik Najwyższy Czas w wydaniach noworocznych publikował je na cały rok w "Kalendarzu Postępowca".
Dnia 30 czerwca wraz z Dniem Motyla Kapustnika obecnie wypada Międzynarodowy Dzień Planetoid (ang. International Asteroid Day). Dokładnie tego dnia 111 lat temu nad Syberią w dolinie rzeki Podkamienna Tunguska niezidentyfikowane zdarzenie spowodowało powalenie drzew w promieniu 40 kilometrów. Błysk obserwowano z odlgłości 600 km a grzmot słychac było w odległości 1000 kilometrów. Relacje "naocznych świadków", jak zwykle bywa, były ze sobą tak sprzeczne, że niczego nie dowiodły. Najbardziej prawdopodobną wersją był wybuch wielkiego bolidu lub kilku lecących po sobie. Ponieważ ekspedycje naukowe nie znalazły ani kreteru uderzeniowego ani śladów materii meteoroidalnej nie jest uprawnione nazywanie tego zdarzenia upadkiem meteorytu lub komety.
Temat odżył po upadku meteorytu w regionie Czelabińska 15 lutego 2013, którego przelot i eksplozja w atmosferze zarejestrowane zostały przez wiele kamer. Pomimo zdarzenia nad dwumilionowym miastem strat w ludziach wydarzenie to nie spowodowało a straty materialne ograniczały się do wybitych szyb i zdmuchniętych jakichś konstrukcji blaszanych. Zidentyfikowano miejsce upadku tego meteorytu w formie wytopionego przerębla w pokrytym lodem jeziorze.
Wkrótce po tym pomysłodawcami Dnia Planetoid byli: filmowiec Grigorij Richters i dyrektor operacyjny mającej chronić ludzkość Fundacji B612 Danica Remy, którzy zebrali wokół tematu obronienia Ziemi przed zagrażającymi jej "asteroidami" kilkusetosobową grupe fanów tego tematu. Grozę wśród Ziemian spotęgowało wiele filmów grozy i publikacji. Na fali tego przerażenia ONZ w 2014 roku proklamowało 30 czerwca jako Dzień Asteroid. Nie sądzę aby to święto wyrażało miłość albo chociaż tolerancję dla asteroid. Wydaje się przeciwnie, że świętujących go łączy nienawiść do asteroid i wola ich zniszczenia.
Dla mnie najbliższym tłumaczeniem rzeczownika "asteroida" jest po polsku "planetka", przez niektórych nazywana "planetoida" lub "mała planeta".
Planetki poruszają się w Układzie Słonecznym na pozór chaotycznie. Gros ich lokuje się pomiedzy orbitami Jowisza i Marsa.
(źródło: http://history.math.csusb.edu/HistTopics/Orbits.html)
Temat ten jest mi bliski, bo w końcu XX wieku, kiedy udało mi się moje dawno używane oprogramowanie używane pół wieku temu dla śledzenia obiektów latających blisko Ziemi uruchomić na desktopie zająłem się modelowaniem ruchów i trajektorii obiektów Układu Słonecznego. W 1999 opublikowałem w Sieci ten tekst:
https://wi-ko.nazwa.pl/wi/astro/titius/titiusf.html
Celem tej pracy była falsyfikacja hipotezy znanej od, lat ubranej w formę twierdzenia w roku 1766 przez Jana Titiusa z Wittenbergii a opublikowanego w roku 1772 (jako własne) przez berlińczyka Jana Bodego.
Spostrzeżenie Titiusa dotyczyło znanych wówczas planet: Merkurego, Wenus, Ziemi, Marsa, Jowisza i Saturna. Starając wyrazić to liczbowo Titius dopasował do zaobserwowanych wielkości zgrabny ciąg, którego pierwszymi dwoma wyrazami są: 0 i 3 a każdy następny powstaje przez podwojenie poprzedniego. Kiedy wyrazy tak powstałego ciągu: {0, 3, 6, 12, 24, 48, 96, 192,...} zwiększy się o 4 i podzieli przez 10, to otrzymane liczby: { 0.4, 0.7, 1.0, 1.6, 2.8, 5.2, 10.0, 19.6...} z niezłą dokładnością +5% określają w Jednostkach Astronomicznych średnie odległości planet od Słońca.
Ciąg ten opisuje wyrażenie
gdzie "a" jest średnią odległością planety od Słońca, a "K", kolejnym numerem planety.
Chociaż sformułowanie to wygląda bardziej numerologicznie niż fizycznie, to prawo to przez wiele lat cieszyło się uznaniem, bo odkrywane po jego opublikowaniu nieznane wcześniej planety Uran, Neptun i Pluton oraz planetka Ceres znajdywały się blisko przewidzianych przez Titiusa odległościach od Słońca.
W zalinkowanej pracy przedstawiłem dowód wykazujący że prawo Titiusa - Bodego jest fałszywe.
Dowód ten opierał się na wykazaniu, że w układach planetarnych jakimi są na przykład Układ Słoneczny, Układ księżyców Jowisza, czy układ księżyców odkrytych przez profesora Wolszczana, okresy obiegów kolejnych satelitów mają się do siebie jak ułamki niewielkich liczb całkowitych. W związku z tym proporcje średnich promieni ich orbit nie mogą być wyrażone liczbami wymiernymi.
Satelity po dokonaniu całkowitej liczby obiegów powtarzają identyczny ich układ. Jest to regulowane siłami przyciągania grawitacyjnego. Regulacja obiegów planetarnych powoduje też efekt odwrotny - który półżartem nazwałem odpychaniem grawitacyjnym.
Dzięki obu tym efektom Ziemia jest chroniona przed uderzeniem w nią zbliżającej się planetki tym, że ich pozornie chaotyczne orbity są regularnie powtarzalne.
Jeżeli plnetka dogania Ziemię na zbliżonej orbicie to będąc przyciągana przez Ziemię podnosi swoją orbitę na dalej odległą od Słońca - więc wolniejszą. Powoduje to że zamiast Ziemię dogonić spowalnia swój obieg orbitalny pozostając z tyłu. Analogiczna sytuacja jest w przypadku kiedy Ziemia dogania plantkę. Planetka będąc przyciągana przez Ziemię obniża swoją orbitę na bliższą Słońcu - więc szybszą po której od Ziemi "ucieknie". To działanie również wygląda na odpychanie grawitacyjne.
Ziemia przed zderzeniem z planetkami jest w zasadzie bezpieczna. Niebezpieczeństwo może spowodować obiekt, który przypadkowo zanurzy się w Układ Słoneczny i lecąc po przypadkowej orbicie uderzy w Ziemię. Ale takich obiektów jest znikoma ilość. Ilustracja, którą uzyskałem przed ćwierćwiekiem
http://janus.astro.umd.edu
szacuje, że czas jaki będziemy czekać na zderzenie z potężną groźną planetką szacować należy raczej na miliony lat, a nie na setki. Autor szkicu sugeruje że prawdopodobieństwo wyzwolenia niszczącej Ziemię energii przez naciśnięcie "atomowego guzika" przez psychpoatę mającego dostęp do mieszczącej ten guzik czarnej walizeczki jest dużo bardziej prawdopodobne.
Przyjemne wzruszenie ogarnęło mnie w ubiegły piątek.
https://www.space.com/tunguska-explosion-lowers-asteroid-impact-risk.html
publikuje wynik ostatnio prowadzonych obliczeń modelowych zachowań naszego Układu Słonecznego.
Naukowcy z Ames and NASA's Asteroid Threat Assessment Project prowadzonego w Kaliforni publikują rezultat swoich prac modelowych po zbadani 500 milionów kombinacji mas planetek i sposobów ich zbliżeń do Ziemi stwierdzają:
"... within the context of scientists' estimates about the asteroids around Earth, the calculations are actually good news. That's because the math they used suggests that the interval between occurrences of these impacts would be around a millennia."
Co się tłumaczy:
"w kontekście szacunków naukowców dotyczących asteroid na Ziemi obliczenia są w rzeczywistości dobrą wiadomością. To dlatego, że zastosowana matematyka sugeruje, że odstęp między wystąpieniami tych uderzeń wynosiłby około tysiącleci.
:o)