Alpejski Alpejski
5912
BLOG

Czy UFO zaobserwowane nad Pacyfikiem to statki obcej cywilizacji?

Alpejski Alpejski Badania i rozwój Obserwuj temat Obserwuj notkę 136

1. Kiedy poważany, a sędziwy naukowiec twierdzi, że coś jest możliwe, prawie na pewno ma rację. Gdy twierdzi, że coś jest niemożliwe, prawdopodobnie się myli”.

2. „Jedynym sposobem poznania granic możliwego jest ich lekkie przekroczenie i wejście w niemożliwe”.

3. „Każda wystarczająco zaawansowana technologia jest nieodróżnialna od magii”.

Te trzy zacytowane za Wiki prawa głosił wielki wizjoner rozwoju nauki i technologii, pisarz i twórca idei łączności satelitarnej Arthur C. Clark.

Do nich dodam sformułowane przez Zygmunta Freuda „prawo poszukiwań” w badaniach naukowych, którym podobnie jak trzema wyżej wymienionymi kierowałem się przez całe swoje naukowe życie. Brzmi ono bardzo zwięźle – „stany normalne mnie nie interesują”. Ciekawe i rozwojowe są jedynie stany odbiegające od normy, bo tylko one pozwalają na odkrycie „nowych lądów”.

Miałem ten komfort, że dla mnie nauka była zabawą, prowadząc firmę po prostu inwestowałem w swoje hobby, a dawało mi to ogromną niezależność od uczelnianych instytutów i ich zatęchłej atmosferki przejawiającej się w nieustannym układaniu przez ich pracowników pasjansów albo soliterów na ekranach komputerów. Co ciekawe większość aktywowała się jedynie wtedy, gdy ktoś bardziej dynamiczny próbował coś zrobić. Wtedy właśnie grzmiały autorytety o niemożliwych a młoda banda adiunktów robiła wszystko, aby sypać piasek w tryby machiny badawczej.

Ale niezależność się opłaciła, choć czasem czekałem na „papierki” nawet 7 lat. Co więcej, udało mi się przyciągnąć do swojej „grupy badawczej” tych z uczelni, którym się jeszcze chciało coś więcej - wozić własnym samochodami setki kilogramów aparatury badawczej i często w soboty i niedziele wykonywać żmudne pomiary w terenie. A potem ślęczeć nad ich opracowaniem. Efekt był taki, że odkryliśmy coś, co zdaniem innych nie istniało i było jedynie mitem. Do dziś mam w swoich zbiorach maila, którego wysłałem do przebywającej wtedy w Danii żony. „Mamy go jest potężny i większy niż się spodziewaliśmy, dziś jestem najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi.”

Po wyjeździe do Niemiec pamiętam, jak po wielu trudach dostałem na tydzień do własnej dyspozycji jeden z najbardziej zasłużonych dla rozwoju aeronautyki tuneli aerodynamicznych. Kiedy rozłożyliśmy swoją zbudowaną w przydomowym laboratorium aparaturę badawczą, przyszedł stary inżynier, który brał udział w lotach testowych i rozwoju awangardowego myśliwca, będącego platformą rozwojową supermanewrowych maszyn. Zaimponował mi swoją rozwagą, bo szczerze powiedział, nic nie rozumiem z tej koncepcji, bo jest być może zbyt nowatorska, ale chętnie poczekam do pierwszych wyników. Nie mogliśmy korzystać z standardowych układów pomiarowych tunelu, bo nasz samolot wymagał stref separacji i specjalnych zabezpieczeń przed polami elektrycznymi i magnetycznymi. Aparatura pomiarowa była wprawdzie gotowa do montażu, ale sam montaż ciągnął się w nieskończoność, choć pracowaliśmy po 14 godzin na dobę. Napięcie rosło…

Po trzech dniach rozpoczęliśmy kalibrację układu w strumieniu powietrza. Nie macie pojęcia jak cudownie brzmi „muzyka” rozkręcającego się śmigła w takim tunelu, a wy stoicie jeszcze w strefie pomiarowej, bo tu śrubka do dokręcania, a tam do poluzowania, tu kabel do poprawienia, a tam tensometr do wymiany, bo się nie zeruje po wyłączeniu nadmuchu. Aparatura mierząca wielokanałowo kilkadziesiąt parametrów jednocześnie z próbkowaniem 12 kHz i dokładnością do jednej tysięcznej Newtona, musiała po każdym wyłączeniu wracać do zera. Kto budował takie układy, wie jak trudno to osiągnąć, choćby ze względu na stabilność układów elektronicznych i wahania temperatur w samej przestrzeni pomiarowej. O innych problemach nie wspomnę…

No i nadchodzi ta godzina próby! Komputery pracują, aparatura stabilizuje się termicznie i cała elektronika od kilku godzin włączona, aby wszystkie układy pojemnościowe weszły we właściwy tryb. Zakładamy bieluteńkie kitle, bo te, które nosimy już brudne, a na powitanie nowych danych nie wypada w umorusanych ciuchach… Operator na dany znak włącza przepływ powietrza. Do szumu wentylatorów chłodzących aparaturę, dołącza basowe mruczenie silnika i świst śmigła tunelu, szybciej i szybciej, zawieszony model drży niespokojnie w narastającym huraganie, komputery zapisują wyniki i nagle operator podglądający wykres najważniejszego parametru przeciera oczy z niedowierzaniem, a potem podskakuje w górę jak młody koziołek. Podobnie siedząca przy komputerze osoba. Ja jestem po drugiej stronie przestrzeni pomiarowej, mam pod opieką zasilacze i widzę na ich twarzach radość i wiem, nie muszę już pytać, nasz wynalazek działa, działa i to jak! Zwalniam migawkę swojego aparatu i na zdjęciu utrwala się ten niepowtarzalny moment radości na twarzach, bo jesteśmy na „nowym lądzie”…

Ta radość jest warta wielu lat pracy, jest warta całego życia, nie zdarza się często. Czasem naukowcy pracują przez całe życie jedynie nad przyczynkami, swoistymi didaskaliami, coś przełomowego zdarza się nie tak często. I miałem to szczęście, że dwa razy wbrew starym marudom, udało mi się przeżyć ten moment. A w przypadku aerodynamiki, swój wynalazek wymyśliłem w wieku 14 lat! Po ponad 30 latach jeden z problemów podstawowych zmodyfikowała osoba niewiele starsza niż ja wtedy byłem i pojawiły się urządzenia, o których istnieniu 30 lat wcześniej nie mogłem nawet marzyć, bo nie było takich technologii…

Niedawno doniesiono o niezwykłym spotkaniu, które miało miejsce w 2004 roku na Pacyfiku.

Grupa uderzeniowa z lotniskowcem USS „Nimitz” spotkała wiele niezidentyfikowanych obiektów latających i zapisała to spotkanie na ekranach urządzeń zaawansowanej obserwacji przestrzeni powietrznej. Film robi wrażenie na każdym, kto zna się na technice lotniczej, ale ciarki na plecach przechodzą nam dopiero wtedy, kiedy zdamy sobie sprawę, że te obiekty poruszając się wydają się łamać znane nam prawa fizyki.


Czy to statki obcej cywilizacji?

Niekoniecznie.

To mogą być systemy uzbrojenia armii Stanów Zjednoczonych, pokazane, jako UFO i testowane wobec działania załogi własnego okrętu. Obserwowano jak żołnierze reagują na spotkanie z nieznanym. Z jakiego powodu być może ujawniono te wydarzenia? Z Rosji słyszymy coraz bardziej niepokojące pomruki niedźwiedzia, o tym, że posiada najnowocześniejszą broń atomową. W ustach Putina to brzmi groźnie. Więc ktoś w Ameryce, być może, postanowił uchylić rąbka tajemnicy, pokazując „wracaj do gawry stary wyleniały misiu, bo jak zaczniesz rozrabiać ze swoją supernowoczesną bronią, to zrobimy ci z zada jesień średniowiecza“, bo o nowoczesnej broni nie masz pojęcia. Idź spać i ssij łapę grzecznie…

Mogę się mylić i to UFO może pochodzić z odległych światów, ale kochani opisałem Wam moje doświadczenia z „nowymi lądami” nie po to, aby się chwalić, ale aby pokazać, że większość naukowców kierowana fiksacją funkcjonalną nie widzi tego, co można w dziedzinie badań naukowych posunąć do przodu.

Nie widzi nawet, jeśli ma to przed oczami, tak jak ten stary inżynier w tunelu aerodynamicznym patrzył i nie rozumiał. Widział, ale nie uwierzył - do pierwszych pomiarów. Nie podaję tu listy instytutów, które odmówiły udostępnienia tunelu aerodynamicznego, bo nie wierzyli w to, że to może działać, ale zapewniam Was, że dziwnym zrządzeniem losu trafiłem do tego bardzo dla historii lotnictwa zasłużonego miejsca, jakby ktoś tym się opiekował, sam pozostając w ukryciu. Operator śmiał się, że był to „duch” profesora, który ten tunel projektował, podobnie jak maszyny w nim testowane… Na koniec każdy z nas miał zaszczyt siedzieć w fotelu tego pioniera lotnictwa i przez cały dzień korzystać z jego biurka, co jak zapewniali pracownicy tunelu zdarzyło się pierwszy raz od śmierci tego wielkiego odkrywcy, bo nikomu wcześniej nie pozwalano na taki zaszczyt.

No i na koniec tylko zapewnię Was, że moje badania z fenomenem UFO zaobserwowanego nad Pacyfikiem nie miały nic wspólnego, a opowiadam Wam o nich, aby pokazać to jak nowe wynalazki oddziałują na nawet starych wyjadaczy…

Do badań, jakie prowadzone są w super tajnych ośrodkach nie mam dostępu ani żadnej o nich wiedzy, ale sam wiem jak można dokonać  „niemożliwego” w oczach innych badaczy odkrycia.






ps. Tu nadesłane przez blogera  "The Giddy Griphon" wideo z bardzo innteresującym wywiadem z pilotem "Horneta":




Alpejski
O mnie Alpejski

Nie czyńcie Prawdy groźną i złowrogą, Ani jej strójcie w hełmy i pancerze, Niech nie przeraża jej postać nikogo...                                                                     Spis treści bloga: https://www.salon24.pl/u/alpejski/1029935,1-000-000

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie