Alpejski Alpejski
1897
BLOG

W rocznicę śmierci Arcybiskupa Józefa Życińskiego.

Alpejski Alpejski Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 58

Kiedyś przeglądając posty pod artykułem o ewolucji, przeczytałem taki argument podany przez ultrakonserwatywnego zwolennika kreacjonizmu:

"Pan Bóg nie miałby najmniejszego problemu w stworzeniu 6-8 tysięcy lat temu świata wyglądającego na kilka miliardów lat. Ze wszystkimi supernowymi, białymi karłami, kośćmi dinozaurów, proporcjami między izotopami itp"

Tylko, po co??? Chyba, że chciałby zadowolić ultrakonserwatywnych i ortodoksyjnych wierzących. Ale taką możliwość potraktujmy, jako reductio ad absurdum.

Wielki wybuch z jego etapami i ewolucją wszechświata bardzo zbliża nas do opisu w Genesis.
Z wielkim wybuchem byłbym jednak bardziej ostrożny, to jest na dziś wyjaśnienie, które będzie uzupełniane i weryfikowane, a może kiedyś uznane za niewystarczające i błędne. Tak to jest z naszym poszukiwaniem Prawdy. Tak czy tak, każdy, kto poszukuje, odczuwa radość z poznawania tego Świata. W tradycji starotestamentowego przekazu sam Pan Bóg jest wielkim eksperymentatorem. Poczytajcie Genesis!

Tworzył przyglądał się i oceniał - badał. Gdy zapalił światło/światłość stwierdził, że jest dobra i oddzielił ją od ciemności, podobnie z wodą i lądem. Zwróćcie uwagę na to, że po każdym etapie aktu stworzenia Bóg przygląda się mu. Jest dobre? Hmmm... Ok działam dalej.

Wszechświat pokazuje nam, że funkcjonuje z jednej strony jak dobrze oprogramowana w prawa fizyki maszyna, gdzie piękno stworzenia bezwzględnie poddaje się prawom ewolucji materii, tak jak w przypadku tworzenia się pierwiastków, ale też nieubłaganym prawom niszczenia całych tak skomplikowanych struktur jak galaktyki. Na tym poziomie wystarczają prawa fizyki, aby wszystko objaśnić w działaniu. Oczywiście w tym świecie Bóg jest tylko projektantem, lub może w ogóle nie istnieć.

Z drugiej strony możemy dostrzegać stałą ingerencję Boga w dziejach świata. To immamentne odczucia, kiedy coś badamy i poznajemy. Oczywiście cała spuścizna przeżyć religijnych też powinna być brana pod uwagę. Jakoś często o tym się zapomina, że kultura daje wiele odpowiedzi i uzupełnia nauki ścisłe.

"Wszechświat maszyna czy myśl?" Kto pamięta tę książkę Józefa Życińskiego i Michała Hellera?

Ja opowiadam się po stronie tych, którzy mówią: i maszyna i myśl.

Ewolucja dość dobrze opisuje zależności występujące w przyrodzie. Działa jak system samoregulujący się. Oczywiście znamy systemy samoregulujące się, ale sterowalne. Znający dostęp do systemu, może zawsze wprowadzić modyfikację algorytmu. Znamy komplikację i ogrom Wszechświata i wiemy, że jest ewolucyjny, że to jest podstawa Stworzenia.

Bóg zbudował go moim zdaniem tak jak my konstruujemy samoloty, tak jak samolot musi być stateczny, ale sterowalny, być może podobnie jest z naszym Wszechświatem. Jako pilot po wytrymowaniu prawidłowo skonstruowanej maszyny mogę puścić stery nawet, gdy nie ma automatycznego pilota i nic się nie stanie. Porządnie skonstruowany samolot będzie leciał bez mojej ingerencji, jeśli będzie stateczny, ale ja w każdej chwili mogę ingerować w jego lot…

Od badań Ilii Prigożyna (Prigogine) nad oscylatorami chemicznymi i teorią entropii, mamy dowody na to, że stany energetyczne nie zawsze dążą do wzrostu entropii nieodwracalnie. Ewolucja układu może dziać się bez ingerencji z zewnątrz, i wiemy jak łatwo zainicjować zmiany w układzie.

Spór jak jest naprawdę pozostanie jądrem filozofii przez następne wieki, ale filozofia na żadne pytanie jeszcze nigdy nie odpowiedziała jasno i klarownie. Raczej przez wieki udziela iście „pytyjskich” odpowiedzi. Tu przypominają mi się moje długie rozmowy z wtedy jeszcze księdzem profesorem Józefem Życińskim. Często, kiedy już brakowało argumentów, dokuczałem Życińskiemu, że filozofia to proteza mózgu. Miał poczucie humoru i ogromną wiedzę, więc zawsze się tylko uśmiechał, albo patrzył z politowaniem. Dziś 10 lutego mija kolejna rocznica jego śmierci.

Życiński był człowiekiem zafascynowanym ogromem i logicznością Stworzenia. Był ponadprzeciętnie inteligentny, z ogromną wiedzą z zakresu nauk ścisłych i humanistycznych. To była zaleta w rozważaniach naukowych, ale niestety bardzo często, nie był rozumiany przez „przeciętnych” wiernych. Ale jak miało być inaczej, jeśli członkowie KIK-ów, jeszcze w latach osiemdziesiątych, głośno bucząc opuszczali jego wykłady o ewolucji – wiesz Alpejski, ja jeszcze nie zacząłem mówić o sporze pomiędzy Huxleyem a Wilberforcem, a oni już wyszli, bucząc, że skandal, że katolicki profesor nie może mówić pozytywnie o Darwinie… – żalił się kiedyś po powrocie z wykładu, w pewnym KIK-u w południowej Polsce, i widziałem prawdziwy smutek w jego oczach. To oddalało go od ultrakonserwatywnych środowisk – wiesz, są w Polsce tacy co wyznają zasadę „Bereza dla zbereźników”, a największym zberezeństwem dla nich jest nauka –  dodał po chwili.

Wiem, że zawsze był otwarty na dialog, że widział Kościół, jako centrum intelektualne, że był głęboko przekonany o tym, że Kościół antyintelektualny, nie będzie mógł sprostać postępom „cywilizacji śmierci”. Był optymistą i głęboko wierzył, że nasze ludzkie nieporadne starania o poznanie Prawdy, poznanie Stworzenia, mają głęboki sens i nie są skazane na porażkę. Pierwsza nasza długa dyskusja dotyczyła termodynamicznego obrazu Wielkiego Wybuchu. Układy odosobnione i otwarte, jedne dążą do bezładu, drugie do coraz wyższych stopni złożoności. Ten świat jest niesłychanie fascynujący. Życiński nie tylko rozumiał ewolucję naszego obrazu tego świata, ale głęboko rozumiał procesy, które nim sterują.

Ostatnia nasza dyskusja dotyczyła pochodzenia zła, był to obszar, w którym się nie zgadzaliśmy. On argumentował, że zawsze to pochodna naszych decyzji, naszych wyborów. Miałem wrażenie, że nie potrafił znaleźć miejsca dla zła transcendentnego. Ten jego świat był zbyt doskonały, aby takie zło dostrzegać. Ja byłem bardziej sceptyczny opowiadając się za koncepcją zła osobowego, bytu będącego w opozycji do Stwórcy. On na wykładach lubił rysować taki model człowieka – ładunek dodatni, wokół którego gromadzą się ładunki ujemne. Ta humanistyczna wizja przekonywała Go. Ludzie czasem na powierzchni wydają się ujemni, ale jądro zawsze pozostaje dodatnie, mawiał. Ta optymistyczna interpretacja ludzkiej natury, pozwalała mu szeroko otwierać drzwi Kościoła, który w jego marzeniach miał być otwarty na dialog i poszukiwania.

Było w nim dużo z dziecięcej wręcz naiwności i zachwytu na granicy egzaltacji, a Jego marzenia o wieku pewności, o powrocie do owego złotego wieku tryumfu fizyki, opisałbym używając strof wiersza napisanego przez syna Ampere`a:

Głosząc nadejście Mesjasza nauki

Kepler  rozproszył chmury wokół Arki

Potem słowo widzącego Boga, co czcił go Platon,

Stało się człowiekiem a zwał się on Newton,

Przyszedł i objawił najwyższą zasadę,

Wieczną, powszechną, jedyną, jak Bóg jest jeden.

Umilkły światy, on rzekł grawitacja.

Słowo, które było słowem stworzenia.

 

Wierzę, że Dobry Bóg pozwolił Mu poznać wszelkie sekrety Stworzenia, i że to jest dla niego wymarzonym Niebem.

 

Alpejski
O mnie Alpejski

Nie czyńcie Prawdy groźną i złowrogą, Ani jej strójcie w hełmy i pancerze, Niech nie przeraża jej postać nikogo...                                                                     Spis treści bloga: https://www.salon24.pl/u/alpejski/1029935,1-000-000

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie