jakubowski jakubowski
1276
BLOG

Dawid Jakubowski- Wokół terroru białego i czerwonego 1917-1923 [

jakubowski jakubowski Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Dawid Jakubowski- Wokół terroru białego i czerwonego 1917-1923 [recenzja ]

 

 

OSOBISTE ŚWIADECTWO

 

 

Tekst ten dedykuję:

 

 

 zmarłemu 25 maja 2008 Andrzejowi Spychalskiemu, artyście-fotografikowi ( indywidual member of FIAP-UNESCO ) , ekonomiście, producentowi filmowemu, osobistemu przyjacielowi min. Eugene Ionesco, Pablo Picasso, Marca Chagalla, Artura Rubinsteina, Roberta Kennedy’ego i dr.M.L.Kinga , który nawet gdy wypowiadał się krytycznie o komunistach, podkreślał do ostatnich chwil swej przytomności, że jest dumny z tego że jest prawdziwym leninowcem. Dziękuję za całe dobro i proszę wybacz mi jeśli popełniłem jakiś błąd.

 

 

oraz Pierre Billotte,

 

jego wielkiemu przyjacielowi który zwracał się doń :”Mój synu, moje życie, które uratowałeś należy do Ciebie”, prawdziwemu wyzwolicielowi Paryża i premierowi Republiki Francuskiej oraz politycznemu mentorowi de Gaulle’a , który pomimo antykomunistycznych przekonań nosił z dumą przypięty do piersi w 1987 r. podczas wizyty Gorbaczowa w Paryżu, order Lenina.

 

Paryż wart jest mszy!

Ideowo my z Włodzimierzem Iljiczem Leninem, rzecz jasna, nie zgadzaliśmy się,

ale mam o nim zdanie jako o bardzo dobrym człowieku o w istocie duszy chrześcijańskiej”

 

( Opinia Patriarchy Rosji Tichona o Leninie, wygłoszona tuż po jego śmierci według

Aleksiej Abramow – Prawda i wymysły o kremlovskoj nekropolie i Mawzolieje, Moskva,

Eksmo, Algoritm 2005 [seria: Novejszaja istoria Rosii ], s.290, tłum. Dawid Jakubowski ).


 

..nieszczęścia i grzechy narodu rosyjskiego, osiem wieków jego niewoli, całą jego przeszłość, całą jego przyszłość dźwiga Lenin na swych barkach. Oto Lenin – lupus Dei qui tollit pecata mundi. Sierść tego wilka bielsza jest od runa jagniątka. Czy winien jest koniec końców, rozlewu krwi wrogów ludu ? Nic na świecie nie zdołałoby zapobiec tej krwawej rzezi”. ( Curzio Malaparte – Legenda Lenina, przekład z języka włoskigo Wacława Komarnicka, Stanisław Łukomski, Oficyna Wydawnicza Rytm, Warszawa 1995, s.208.Wydanie na podstawie książki Towarzystwa Wydawniczego Rój z 1938 r., wydanie francuskie : Paryż 1932 ).


 


 


 

Ci, którzy wyobrażają sobie czerwonego dyktatora jako postać z oleodruku, jako dzikiego człowieka o strasznych mongolskich oczach, o gwałtownych ruchach, sercu z czarnego kamienia i despotycznej woli, nie zdołają nigdy zobaczyć go takim, jakim był w rzeczywistości – jak siedząc przy biurku zawalonym papierami, blady, drżący, zgarbiony, z zamglonym spojrzeniem i zachrypłym głosem, usiłuje za pomocą telefonów, dekretów i przemówień zaprowadzić ład w przerażającym chaosie, w którym Rosja pogrąża się coraz bardziej ”. ( tamże, s.209 ).


 

 


Z kolei nocą 17 na 18 stycznia [1918] oddziały strzelców łotewskich dowodzone przez Boncz-Brujewicza rozbroiły 400 kontrrewolucyjnych „szturmowców śmierci” przygotowujących się do ataku na Smolny. Dalsze aresztowania objęły jeszcze 80 osób. Mimo wniosku Boncz-Brujewicza Lenin nie zgodził się na oddanie winnych pod sąd.
Zdecydował, by: Zakończyć sprawę, uwolnić, wysłać na front.

 

(A.Witkowicz- Wokół terroru białego i czerwonego 1917-1923, wydawnictwo Książka i Prasa,W-wa 2008, s.155-156 )



Przeciwnik bolszewików, Arkadiusz Awerczenko, napisał na emigracji książkę Dwanaście noży w plecy rewolucji, atakując w niej przywódców bolszewickich, zwłaszcza Lenina i Trockiego, w sposób zarówno ostry jak i dowcipny. Ktoś posłał z Paryża tę książkę Leninowi, który napisał o niej artykuł w Prawdzie proponując, aby książkę wydano w Moskwie. „Jest ona- pisał Lenin- jawnie kontrrewolucyjna, ale zdradza wielki talent, a talenty należy popierać.” Książka później w Moskwie wyszła

 

( tamże, s.165 )

 


W październiku 1921 r., po skardze Cziczerina na czekistów szykanujących dyplomatów w Armawirze, Lenin stwierdził, że należy zaprowadzić na rozstrzelanie czekistowską swołocz.
W tym samym czasie takze w liście do Piotra Bogdanowicza pisał:

 

Komunistyczną swołocz trzeba sadzać do więzienia, a nas wszystkich i Narkomjust, w szczególności trzeba powiesić (...)

( tamże, s.164 )

 


Jeden z największych i najbardziej niebezpiecznych błędów komunistów (...) znajduje wyraz w poglądzie, jakoby rewolucji można było dokonać rękoma samych tylko rewolucjonistów. (...) Bez przymierza z niekomunistami na najróżnorodniejszych odcinkach działalności nie może być nawet mowy o zadnym pomyślnym budownictwie komunistycznym

 

( Lenin, marzec 1922, tamże , s.163 )

 

 

Wypowiedzi bolszewickich przywódców-i dokumenty rewolucyjnego reżimu-bywały wiele razy fałszowane. Tak uczynił przecież z podpisami Trockiego, Dzierżyńskiego i Joffego jeden z pierwszych biografów Lenina, znakomity poprzednik pani Williams, Antoni Ossendowski.

 

 

( tamże, s.167)

 

 

 

Na rynku wydawniczym w Polsce pojawiła się w ostatnim czasie pozycja zupełnie wyjątkowa dająca jakąś nadzieję na rozpoczęcie kompetentnych nie upolitycznionych badań nad dziejami młodej Rosji Radzieckiej. Książka ta , której pierwszy próbny szkic miałem zaszczyt oglądać przed paroma miesiącami, stanowi wodę na młyn dla niezrównoważonych tez niedouczonych dziennikarzy i manipulatorów wszelkiej maści. Napewno niejeden z nich-a zwłaszcza wybitnie kompetentny współautor Czarnej Księgi Komunizmu Andrzej Paczkowski wyleje krokodyle łzy, że cała misterna praca oparta na ukrywaniu złożonej prawdy rozpada się jak domek z kart. Postać ta jest warta wspomnienia wyłącznie z powodu swego arcyodkrywczego stwierdzenia wygłoszonego w tvn24 w ostatnim czasie: „Pan Bóg nie może zmienić historii, ale profesor historii tak, chahahaha”.

Andrzej Witkowicz , zawodowy historyk, zajął sie w swojej pracy metodologicznym uporządkowaniem zagadnienia terroru w porewolucyjnej Rosji, wyodrębniając jego trzy rodzaje: czerwony terror, dzielący się na państwowy i oddolny oraz terror biały.

Bezdyskusyjnie książka napisana została przy zachowaniu względów etyki zawodowej.

Autor demaskuje w niej fałszerstwa autorów Czarnej Księgi Komunizmu, wśród których znajdowało się dwóch byłych maoistów ( każdy wie, że wszelkiego rodzaju neofici są z reguły nadgorliwi ).Fałszerstwa te polegają nie tylko na tendencyjnym doborze wyrwanych z kontekstu cytatów z nie zawsze wiarygodnych źródeł lecz także na ignorowaniu rzeczywistych skutków rzekomych „poleceń”, bądź sprzeciwów innej instancji jakie wywołał dany dokument mający w tym ujęciu decydować o represjach na wielką skalę i przesądzać nieuchronnie tragiczny los ogromnych grup ludności.

Klasycznym z tych kłamstw historycznych jest przytaczanie cytatów w których na wskroś samodzielny politycznie zastępca Dzierżyńskiego ,słynny Martin Łacis,który w latach 1919-21 szefował WCzK kierując terrorem na Ukrainie domagał się represjonowania wszystkich potencjalnych przeciwników politycznych przy kierowaniu się wyłącznie kryterium klasowym. Łacis stosował tę politykę w praktyce na co pozwalało jemu i wielu innym zwłaszcza lokalnym urzędnikom zajmowanie wysokiego stanowiska w administracji państwowej i policyjnej .

Jednak autorzy Czarnej Księgi jakimś przypadkiem przeoczyli, że Lenin odciął się od tego stanowiska, uznając je za absurd polegający na rezygnacji z wykorzystania tych ludzi dla sprawy budownictwa państwowego bez możliwości uzyskania nawet wiedzy o winie bądź niewinności. Łacis po rozmowie z Leninem,który zarzucił mu ogromne głupstwo”, pokajał się, ze „użył nieostrożnego słowa.” Jednak nadal robił swoje realizując własną linię postępowania z przeciwnikami. O dziwo w analizowaniu konfliktu między wizją polityczną terroru Lenina i Łacisa przychodzi nam tu z pomocą spośród wydanych w Polsce pozycji nietylko Witkowicz, lecz jakże słusznie krytykowany przezeń Richard Pipes, historyk, który conajmniej trzykrotnie opublikował tę samą książkę w dwóch wydawnictwach ( PWN 1994 jako Rewolucja rosyjska, Magnum 2005 pod nazwą Rosja bolszewików, Magnum 2006 Rewolucja rosyjska, zmieniając dla niepoznaki tytuł i w dwóch ostatnich wydaniach opatrując tekst fotografiami , a także Krótką historię rewolucji rosyjskiej czyli ...skróconą wersję cały czas tej samej pozycji oraz wydaną także w 2007 książkę „Rewolucja rosyjska.Trzy pytania”).

Jednak jedno zdanie na temat Lenina tego tak wiele razy wydanego dzieła byłego doradcy dawnego czyściciela Hollywood w myśl świetlanych maccarthystowskich zasad Ronalda Reagana warte jest uwagi.

Wstrząśnięty notatką w piśmie „Jeżeniedlielnik WCzK” domagającą się wprowadzenia tortur, nakazał zamknięcie organu Lacisa, choć jego samego nazywał wybitnym komunistą.

6 listopada 1918 roku Czekę poinstruowano, aby wypuściła na wolność wszystkich więźniów, przeciwko którym nie postawi się zarzutów w ciągu dwóch tygodni. Zakładnicy mieli być także zwolnieni , z wyjątkiem przypadków, gdy „zachodziła konieczność."

( Richard Pipes – Rewolucja rosyjska, autoryzowany przekład z angielskiego Tadeusz Szafar, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1994, s.656) .

Pipes nie byłby sobą, gdyby nie mydlił oczu, że ta amnestia miała charakter ...pozorny, gdyż więzienia nadal były przepełnione, a amnestia ta dotyczyła jego zdaniem jedynie „osób które nigdy nie były sądzone ani skazane, ale też nawet postawione w stan oskarżenia.

 

Po co jednak czytelnikowi kontekst wypowiedzi Lenina na temat Łacisa albo nawet jakikolwiek przywołanie choćby jednego powodu bądź okoliczności wprowadzenia tej amnestii? Zawiódłby się też ten kto szukałby pod wymienionym fragmentem choćby szacunkowych danych statystycznych. Sprawa jest przecież jaśniejsza niż słońce:

 

Każdy czytelnik winien zrozumieć jak sprytnych forteli musiał się chwytać Lenin by maskować swą zaplanowaną do najdrobniejszych szczegółów taktykę wprowadzania masowego terroru. Jeśli nie wybitnie „wykształcone” przecież w dobie caratu społeczeństwo, to należało przecież oszukać emigracyjne środowisko, jakże po takich deklaracjach chętne do współpracy ponad podziałami i machające cały czas gałązką oliwną oraz społeczeństwo zachodnie, do którego echo tych wydarzeń dochodziło w niebywale szybkim tempie ze względu na fascynację polityków Francji, Anglii i StanówZjednoczonych bolszewickimi ideami i pragnących samodzielnie zaszczepić ich doświadczenia na własnym gruncie.

 

Gdyby Richard Pipes podjął choć na chwilę trud przeprowadzenia elementarnej krytyki analizowanego materiału, czego uczy się na studiach historycznych, być może zdziwiłoby go na przykład to, że nie tylko cytowana przeze mnie na wstępie książka Curzio Malapartego „Legenda Lenina”, oparta na wspomnieniach ludzi znających Lenina, do których dotarł zaledwie kilka lat po śmierci wodza rewolucji autor będący przedstawicielem zgoła innego niż bolszewicy obozu politycznego, burzy tworzony przezeń od lat wizerunek Lenina jako krwawego i despotycznego czerwonego cara, dyszącego żądzą pomsty na burżuazji.

Malaparte nazywa Lenina na kartach swej książki niejednokrotnie marzycielem i poczciwcem, który blednie, gdy słyszy nawet o przejawach czerwonego terroru i ze wszystkich sił próbuje złagodzić, można by rzec „w detalu” straszliwe klęski, spadające codziennie na lud rosyjski ( Curzio Malaparte, op.cit., s.226 ).

 

Nazwisko autora nie jest Pipesowi obce, gdyż trzykrotnie wymienia je, powołując się na jego inną książkę „Zamach stanu ”, konsekwentnie przemilcza on jednak fakt istnienia „Legendy Lenina”.

 

Jak wspomniałem świadectwa zebrane przez Malapartego w 1929 r. w Moskwie, nie mają charakteru odosobnionego. Jednym z współzałożycieli Narodnej Woli był Polak, zesłaniec

syberyjski po powstaniu styczniowym Bronisław Lelewel ( z tej samej rodziny co słynny historyk i działacz polityczny Joachim Lelewel ). Przeżył on wiele lat w Rosji, współtworząc tamtejszy ruch komunistyczny i dopiero po II Wojnie Światowej doświadczywszy przedtem represji stalinowskich powrócił do kraju. Podczas pobytu w Rosji, także po rewolucji październikowej, należał do kręgu ludzi bliskich Leninowi. Według poznanej przeze mnie ustnej relacji wnuka Bronisława Lelewela,Witolda Bakanowskiego, dziadek miał mu opowiadać, że Lenin szalał z rozpaczy, gdy rozpoczęły się egzekucje przeciwników politycznych i ludzi, których jedyną winą było „obce” pochodzenie klasowe.

 

Niestety , co przyznaje powołując się na rosyjskiego historyka Witkowicz, aparat represji stanowił swego rodzaju państwo w państwie, co powodowało, „że nawet Lenin nie był w stanie narzucać CzK swoich decyzji-Leonow podaje charakterystyczne przykłady lekceważenia jego bezpośrednich poleceń przez czekistów, tak z r.1918, jak i 1921.

 

( A.Witkowicz, op.cit., s.184 ).

Są jednak kwestie, zdarzające się na szczęście sporadycznie i jest to jak najbardziej zrozumiałe wobec rozległości zbadanego przez Witkowicza materiału archiwalnego i wgłębienia się w literaturę przedmiotu, które pozostawiają u mnie poczucie niedosytu.

 

 Niedosyt ten wynika z tego,że mając świadomość delikatności i wieloaspektowości tych tematów, starałem się z pasją poznać je jeszcze w czasach szkoły podstawowej a szczególnie w liceum ( zapisywałem na brudno „propagandowe” zeszyty wciąż pełen wątpliwości ), a potem na studiach, co znajdowało wyraz w bardzo interesujących dyskusjach z pedagogami i proponowanych przeze mnie tematach wypracowań, których ujęcie niejednego fanatycznego prawicowca mogłyby skłonić do posądzenia mnie o szerzenie propagandy „totalitaryzmu” , ignorując że pisał je uważający się wówczas za apolitycznego poszukujący prawdy i nie poddający się żadnej indoktrynacji z prawa, ani z lewa młody człowiek.

 

Miejscami Witkowicz stawia bardzo poważną kwestię, aż proszącą się o jakąś wyrazistą puentę i nagle nieoczekiwanie urywa myśl, kończąc rozdział i przechodząc do następnych zagadnień.

Pewien niedosyt zwłaszcza budzi u mnie kwestia zaprezentowania w kilku rozdziałach stosunku poszczególnych przywódców bolszewickich dotycząca podobieństw i różnic w ich zapatrywaniach na zagadnienie stosowania terroru. Mimo to, czytając niektóre bezcenne nieomal ocalone przed niepamięcią świadectwa przytoczone przez autora, mam ochotę powiedzieć podobnie jak Henryk IV Nawarski po zmianie wiary, która umożliwiła mu koronację na króla Francji: Paryż wart jest mszy!-to znaczy w tym wypadku,że ujawniona prawda o autentycznej niechęci Lenina wobec terroru przybierającego postać mordu politycznego jest o wiele więcej warta niż drobne, a nieuniknione niedociągnięcia.

 

Tak samo trudno nie dostrzec wartości upowszechnienia wiedzy o tym, że Gieorgij Zinowiew był cytując autora „jednym z najbardziej krwiożerczych przywódców bolszewickich”.

Słabszym punktem rozdziału „Dwaj czekiści”, gdzie konfrontowane są postawy Łacisa i Dzierżyńskiego jest jednak zbyt mała ilość przytoczonych świadectw. Dokładniejsze zbadanie problemu mogłoby tu autora przybliżyć do dostrzeżenia, że to Łacis a nie Dzierżyński był rzeczywistym animatorem czerwonego terroru. O ile bowiem „Żelazny Feliks” unikał nawet pobytu w kraju Rad w okresie największej fali terroru po zamachu na Lenina we wrześniu 1918 r, a także złożył dymisję w okresie wcześniejszej rozprawy z puczem lewicowych eserowców, Łacis przez cały czas trwał na posterunku, nie dręcząc się żadnymi skrupułami natury moralnej, ani potrzebą weryfikacji oskarżeń. W świetle dostępnych nie tylko w archiwach czy publikacjach rozmaitego pochodzenia, lecz także w szeregu prywatnych kolekcji świadectw, można było nie tylko inaczej sprecyzować ale i znacznie poszerzyć wątek.  Witold Leder, pisząc na dwa lata przed śmiercią swe wspomnienia „Czerwona

nić. Ze wspomnień i prac rodziny Lederów” ( Warszawa 2005 ), który osobiście znał Dzierżyńskiego, podobnie jak znaczna część jego rodziny zaznacza, że wizerunek czerwonego oprawcy jest tak bardzo nie zgodny z prawdą, że aż go korci, by z nim podjąć polemikę. Wysuwa się tu na pierwszy plan wątek interwencji Dzierżyńskiego nie tylko na rzecz złagodzenia panującego w więzieniach reżimu czy  wielokrotnie składanych wniosków domagających się ostatecznego zniesienia kary śmierci, gdy tylko pozwalała na to sytuacja wewnętrzna i zewnętrzna Rosji, lecz także tych służących nawet w najbardziej krwawych okresach bezwzględnej obustronnej walki, uwolnieniom o charakterze tak indywidualnym jak i zbiorowym niesłusznie uwięzionych ludzi o rozmaitych przekonaniach, jak też pochodzeniu narodowym i klasowym.

Wydaje się, że autor zbytnio zasugerował się cytowanym przez siebie fragmentem prywatnego listu Dzierżyńskiego z 1918 r. , w którym określa się merytorycznie wiernym psem rewolucji, który musi rozszarpać złodzieja. List ten jest wprawdzie powszechnie znany i przytaczany także w najbardziej propagandowych opracowaniach doby PRL, jednak ten , kto zna większą część korespondencji prywatnej Dzierżyńskiego i wszechobecną w niej , nawet w latach przedrewolucyjnych autoironię i zabawę słowem, czytając słowa tego listu wybucha śmiechem.

Przewodniczący WCzK znał szereg kontrrewolucyjnych publikacji określających go tym mianem i z pewną premedytacją wykorzystał je w niejednej wypowiedzi, mimo, że dostawał gorączki gdy nawet Lenin kierując się dobrą intencją przyrównał go do Robespierre’a, w rzeczywistości o czym Dzierżyński nie wiedział, wcale nie tak okrutnym jak przedstawia to część literatury przedmiotu.

Podsumowując tę część rozważań, trzeba stwierdzić, iż jeśli właściwie odczytać niektóre cytowane w górnych akapitach i pochodzące z publikacji Witkowicza żartobliwie, bądź w chwili napięcia emocjonalnego wypowiedziane przez Lenina a nie skutkujące żadnymi tragicznymi skutkami „polecenia” w kwestii terroru- w dodatku, co przyznaje i udowadnia sam autor, dostrzec, iż pozostałe tego typu świadectwa, jak przytaczany przez autora nakaz rozstrzeliwań w Niżnym Nowgorodzie- w rzeczywistości co odnajdujemy w publikacji Geoffreya Swaina „Wojna domowa w Rosji” ( Warszawa 2007 )

 

Dokument autorstwa Łazara Kaganowicza , ukazują nam się dwie linie polityczne stosowania terroru-pierwszą Lenina i Dzierżyńskiego, drugą-Łacisa i Zinowiewa.

 

 

Według pierwszej należy stosując działania obronne dążyć do jak najmniejszych ofiar, a przemoc pozbawiona ideologicznego wymiaru ma jedynie przybierać formy środków powstrzymujących rozlew krwi i jest nią najczęściej uwięzienie na pewien okres czasu ( Lepiej, żeby dziesiątki i setki inteligentów posiedziały kilka dzionków i tygodni, niż żeby 10 000 zostało pozabijanych. Dalibóg lepiej (...)   pisał Lenin do M.F.Andrejewej 18 listopada 1919 r.- cyt. wg:”Nieznane listy, notatki, przemówienia Lenina z lat 1917-1922, Książka i Wiedza, Warszawa 1962,  s.46 , cyt. przez Witkowicza na s.161 ).

 

Natomiast przeciwstawna w stosunku do powyższej filozofia zakłada przemoc dążącą do fizycznej eliminacji przeciwnika-bez zagłębiania się w takie „drobiazgi” jak rodzaj popełnionego przestępstwa czy jakiekolwiek okoliczności łagodzące. Nie ma potrzebyokreślania precyzyjnego zasięgu terroru, z wyjątkiem tego, że jego celem jest represjonowanie całych klas społecznych ani okoliczności w których można przestać go stosować. To drugie podejście określane z kolei przez Swaina jako wczesny stalinizm wydało swe owoce zwłaszcza w lokalnych osiągnieciach takich dygnitarzy, jak Siergiej Kirow rozkazujący bez podejmowania najmniejszej próby dialogu strzelać do strajkujących w Astrachaniu  „białogwardyjskich świń” czyli strajkujących w fabrykach robotników-i to w momencie gdy Lenin nakazywał wysłuchiwanie głosów krytycznych.

 

Zostało mi niestety mało miejsca na omówienie zagadnienia któremu autor słusznie poświęcił wiele miejsca, mianowicie poparcia społecznego dla polityki terroru , co nie jest wcale dziwne gdyż od czasu terrorystycznej działalności Narodnej Woli w dobie caratu naród, a szczególnie lud znał tylko jeden środek walki -mord polityczny.

 

Nie poświęcę też tu wiele miejsca omówionej bardzo szeroko przez Witkowicza kwestii nie ustępującego w zasięgu i inwencjii –w czym jestem całkowicie zgodny z autorem-terroru białego w stosunku do czerwonych represji, a w dodatku stanowiącego bezpośrednią przyczynę terroru państwowego, jak i oddolnego. Zatrzymam się tylko przy zagadnieniu masowych mordów popełnionych przez wojska Piłsudskiego podczas marszu na Ukrainę w 1920 r. Oto tylko kilka wydarzeń przytaczanych na podstawie źródeł i literatury przedmiotu.

 

W grudniu 1919 r. władze polskie stłumiły , czemu towarzyszyły liczne krwawe egzekucje, powstanie chłopskie na Wołyniu.

Dziesiątki tysięcy ludzi na Litwie, Ukrainie i Białorusi przeszły przez polskie obozy, więzienia i areszty. Władze Rzeczypospolitej zwalczały nie tylko bolszewików, lecz także nacjonalistów, a nawet Cerkiew ( źródła ukraińskie informowały np. o 50 cerkwiach spalonych przez Polaków do połowy 1919 r. [...]


W r.1920 w Równych piłsudczycy i sprzymierzeni z nimi petlurowcy mieli rozstrzelać  3 tys. Cywilów, a w Tietiewie zorganizować pogrom 4 tys. Żydów ( rzezi tej dokonał ataman Kurowski ). W Borysowie od ognia zginąć miało kilkuset mieszkańców miasteczka. Bez sądu rozstrzeliwano dzieci, biedaków o « bolszewickim» wyglądzie, podejrzanych uchodźców, sanitariuszy [...]. Starsze opracowania podają też przykład wsi Koczeriny, gdzie wojska Piłsudskiego miały spalić żywcem 200 białoruskich chłopów. [...]”. ( A.Witkowicz, op.cit., s.359 ) .


Przytoczonych przykładów, przy sprawiedliwym przyznaniu autora, że jeśli chodzi o Równe i Tietiewo statystyki mogą być przesadzone, jest tak wiele że nie sposób odnieść się do wszystkich z nich. Zwraca uwagę omówienie zbrodni sprzymierzonego z Piłsudskim gen.Bułak Bałachowicza, którego „partyzanci” podobnie jak piłsudczycy mieli na swym koncie liczne zbrodnie tortury i gwałty, dokonane nawet po zawarciu pokoju ryskiego.
Podobnie jak autor nie kwestionowałem nigdy w swych publikacjach podobnego zasięgu zbrodni popełnionych przez sporą część żołnierzy Armii Czerwonej podczas działań wojennych w Polsce, jednak odpowiedzialność za terror wojsk Piłsudskiego będącego agresorem na wschodzie i jego sprzymierzeńców wcale nie ustępuje tamtym czynom.


Książka Witkowicza nie należy do lektur lekkich, łatwych i przyjemnych, gdyż wyziera z niej ponadideologiczna prawda o ludzkim okrucieństwie, uruchamiającym trudne do powstrzymania w sprzyjających okolicznościach mechanizmy , kiedy zaledwie o jednostkach możemy powiedzieć iż pozostały nim nie skażone. Jednak mam wobec jej autora własny dług i winien jestem Andrzejowi Witkowiczowi głęboką wdzięczność za odwagę osobistą , która pozwoliła mu dać świadectwo bezlitosnej dla żadnej ze stron prawdzie, dzięki czemu zrozumiałem jak wielkie nadużycie historyczne popełniłem pisząc pod wpływem literatury typu Pipes, Szentaliński czy Wołkogonow we własnej książce „Julian Marchlewski bohater czy zdrajca”, że Lenin był pozbawionym skrupułów krwawym dyktatorem. Chciałbym móc kiedyś ten pochopny błąd naprawić. 


                                                         Dawid Jakubowski

 

jakubowski
O mnie jakubowski

Ktoś nazwał mój blog: "Dawid Jakubowski - o komunizmie, ale nie tylko" i to byłaby najwłaściwsza definicja. Jestem rewolucyjnym demokratą, który czuje, mówi i myśli po polsku. Boli mnie to co dzieje się ze świadomością społeczną, co dzieje się z moim krajem. Jednocześnie mam poglądy internacjonalistyczne na zasadzie równości nie zaś podległości. Chcę by dla każdego czytelnika tego bloga jedno stało się wreszcie jasne. Jestem przeciwnikiem wszelkich zdegenerowanych totalitarnych organizmów państwowych i nie zamierzam bronić ani żadnej instytucji ani większości aktorów procesów dziejowych, bo gdy krew się leje,ponoszą za to winę obie strony-jednak jednostkom które powstrzymują te procesy, niezależnie od tego jak niewielu ludzi o tym wie i jak ponurą sławę niesłusznie przypisuje im większość, należy się cześć. Moim celem jest pokazywanie prawdy o człowieku-niekiedy optymistycznej, w innych przypadkach niezwykle przygnębiającej. Jestem wrażliwym człowiekiem który bez niczyich rad odkrył w sobie potrzebę działania razem z konsekwentnymi marksistami. Jestem historykiem analizującym dokładnie związki przyczynowo-skutkowe, autorem opublikowanej monografii Juliana Marchlewskiego.Wbrew temu co niektórzy myślą jestem całkowicie pozbawiony cech indoktrynera.[video:http://www.narod.tv/?vid=71660]  [video:http://video.google.pl/videoplay?docid=-4097157661877160660&ei=XN8fSbnFKaf22QKDuM39Bg&q=nazarewicz]WYWIAD Z PROF.RYSZARDEM NAZAREWICZEM WYBITNYM POLSKIM HISTORYKIEM I WETERANEM AL 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura