.
Do sąsiada przyjechała na Święta rodzina, to byli Ślązacy od wielu lat mieszkający w Niemczech.
Dziś rano w ogrodzie usłyszałem, jak z pobliskiego domu sąsiada ktoś głośno wolał.
- Trutka, gdzie ona się podziała? Trutka, szukam cię! - to był głos męski owego śląskiego gościa.
Zdziwiłem się, że ktoś z rana rozpaczliwe szuka trutki. Może chce się otruć. Zrozumiałem, że muszę się wtrącić, może uratuję temu osobnikowi życie.
- Po co panu trucizna? - zapytałem nieśmiało.
- Jaka tam trucizna, co ty gadasz! - odpowiedział ten mężczyzna.
- No, przecież słyszałem, że trutki pan szuka - dodałem.
- Nie jakiejś tam trutki, tylko Gertrudki, a to moja córka Gertruda. U nas w domu od lat się używa form zdrobniałych, a więc Gertruda to Trudka, pieronie, jak nie znasz mowy śląskiej, to nie gadaj głupot o jakimś truciu! - oburzył się mój rozmówca.
Głupio mi się zrobiło tak bardzo, że nawet nie miałem odwagi powiedzieć "przepraszam"! Zawstydzony oddaliłem się i poszedłem do domu. Trutka to nie to samo co Trudka!
.
Co o tym sądzisz?