Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej
2314
BLOG

POLOWANIE NA GŁUSZCA

Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej Polityka Obserwuj notkę 9

Droga polityczna Bronisława Komorowskiego wiodła od ściany do ściany. Od współpracy z Antonim Macierewiczem po obecne wsparcie, jakie otrzymał od Wojciecha Jaruzelskiego. Nie miejmy złudzeń – tego dawnego Komorowskiego już nie ma. Jest tylko ten polujący z Januszem Palikotem w Rosji, utrzymujący kontakty z ludźmi komunistycznej wojskowej bezpieki i chwalony przez autora stanu wojennego. To ten Komorowski chce zostać prezydentem Polski.

1986, może 1987 rok. Konspiracyjne zebranie redakcji podziemnego pisma „Głos” Antoniego Macierewicza. Uczestniczą w nim obok Macierewicza Piotr Naimski, Ludwik Dorn i Bronisław Komorowski. Skład dziś niewyobrażalny. Komorowski nie różni się od reszty poglądami. Jest przeciwnikiem ugodowej linii Adama Michnika i Jacka Kuronia.

1989 rok. Bronisław Komorowski jest dyrektorem gabinetu Aleksandra Halla, ministra w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Odwiedza go Marian Piłka, pracujący w Urzędzie Rady Ministrów. Proponuje Komorowskiemu wstąpienie do powstającego właśnie Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego. Komorowski wyraża zainteresowanie, ale mówi, że musi poradzić się Halla. Ten mu odradza i tak obecny marszałek nie zostaje narodowym katolikiem.

2010 rok. Wojciech Jaruzelski po wspólnej z Komorowskim wizycie w Moskwie mówi w TVN: „Jestem przekonany, że wybory wygra marszałek Bronisław Komorowski. Nie dlatego, że jest mi bliższy, chociaż z innego politycznie świata. Widziałem jego wystąpienia i rozmowy, które prowadził”. Były komunistyczny dyktator ocenia też: „Charyzma jest rzeczą płynną, Komorowski wykazał cechy kultury, umiejętności dotarcia do ludzi – to właśnie jest charyzma. To jest zdolność dotarcia do szerokich środowisk. W tym sensie uważam, że Komorowski ma taką charyzmę”. To jeszcze nic – Komorowski uznaje za słuszne powołać się na tę opinię w programie Tomasza Lisa. Jako cenną, wartościową.

Pięć sylwestrów z Palikotem

Piątek, Muzeum Powstania Warszawskiego, powstałe dzięki wielkiej pracy śp. Prezydenta. Pojawia się tu Bronisław Komorowski wraz z Adamem Komorowskim – synem generała Tadeusza Bora-Komorowskiego. „Chciałem bardzo zademonstrować niezgodę na próbę zawłaszczania tradycji niepodległościowej, solidarnościowej w celach politycznych. Wszyscy mamy prawo do tej tradycji. Każdy z każdym nazwiskiem, a Komorowscy w szczególności” – mówi.

To przesłanie kampanii Komorowskiego zaczyna być coraz mocniej akcentowane. „Jesteśmy dumni z naszej historii. Polacy w przeszłości wykazali się umiłowaniem wolności i poświęceniem w walce o niepodległość. Bez historycznej pamięci i świadomości naszych korzeni nie można zbudować społecznego ładu zakorzenionego w wartościach” – zapewnia kandydat.

Akcentuje też swój rodowód rodzinny: „W Kowaliszkach stał drewniano-murowany dwór (dwa salony, pokój bilardowy, biblioteka, jadalnia, pokoje gościnne), siedziba rodowa moich dziadków i pradziadków oraz miejsce, w którym wychowali się mój ojciec i stryj. W innych mniej lub bardziej okazałych rozsianych na Kowieńszczyźnie i Wileńszczyźnie majątkach takich jak: Gikanie, Skrobiszki, Radkuny, Syrutyszki mieszkali noszący to samo nazwisko krewni. I tam na pobliskim cmentarzu w Rakiszkach znajdowały się groby rodzinne kilku pokoleń Komorowskich. Dopiero bolszewicy zmusili nas do opuszczenia rodowych siedzib”.

Komorowski walczy także o elektorat, dla którego liczą się wartości rodzinne. „Mam pięcioro dzieci. To one mnie kontrolują. Trzymają mnie przy ziemi. Zadają tak proste pytania o Polskę, o ustrój, o różne konkretne sytuacje polityczne, albo wygłaszają tak jednoznaczne komentarze, że uznaję je za najsroższych recenzentów swej pracy i działalności” – pisze na swojej stronie internetowej. Im dłużej trwać będzie kampania Komorowskiego, tym więcej będzie w niej patriotyzmu, konserwatyzmu, może nawet Pana Boga. Chyba że z sondaży wyjdzie, że Pan Bóg nie jest trendy, bo za konszachty z nim część elektoratu odebrać może jakiś Olechowski czy Napieralski.

Czy da się pogodzić tradycję Jaruzelskiego i Powstania Warszawskiego? Opowieści o rodowych siedzibach zajętych przez bolszewików i symbiozę z bolszewikami nawróconymi i zreformowanymi? Paweł Wroński z „Gazety Wyborczej” myśli, że tak: „Komorowski odzyskuje teren zagarnięty, zdawałoby się, na dobre. Okazało się, że w tej dziedzinie ma przewagę nad kontrkandydatami. On nie musi się zmieniać”.

Co musiało stać się w czasie, kiedy Bronisław Komorowski przeszedł drogę od Antoniego Macierewicza do Wojciecha Jaruzelskiego? Co na myśli miał Roman Giertych, kiedy mówił – za życia prezydenta Lecha Kaczyńskiego – że w podziemiach Biura Bezpieczeństwa Narodowego są materiały, które obciążają Bronisława Komorowskiego i pozwoliłyby wygrać z nim „nawet Przemysławowi Gosiewskiemu”? A jeśli miał taką wiedzę, to skąd?

Kiedy opozycjonista Bronisław Komorowski przeszedł na drugą stronę? Tego można się z grubsza domyślić, grzebiąc w prasowych archiwach. „Nie jest intencją władz polskich, aby obchody 1920 roku miały zaszkodzić stosunkom polsko-radzieckim” – powiedział PAP 23 lipca 1990 r. wiceminister obrony narodowej Bronisław Komorowski. „Nie jest możliwe przeprowadzenie dekomunizacji w wojsku” – stwierdził w czasie posiedzenia komisji obrony narodowej 15 września 1992 r. Późniejsze było już tylko kontynuacją, jak sprzeciw wobec proponowanej przez PiS degradacji Wojciecha Jaruzelskiego z 2005 r.: „Trzeba umieć oddzielić regulacje ustawowe dotyczące wszystkich byłych prezydentów od oceny ich działalności, nie można karać kogoś za błędne decyzje lub niewłaściwe zachowanie, odbierając uprawnienia”.

Janusz Palikot pisał na swoim blogu o latach 90.: „Bronka poznałem bodaj w 1994 roku podczas sylwestra w leśniczówce w Lasach Janowskich. Byliśmy potem na wielu prywatnych wyprawach i spędziliśmy razem ostatnich pięć sylwestrów. Z tych wszystkich wydarzeń najbardziej niezwykły był nasz wspólny pobyt w Rosji i polowanie na głuszca. To było dobre 300 km od Moskwy, w kierunku na Białoruś, jak sobie przypominam – w marcu 1997 lub 1998 roku. Mieszkaliśmy wśród całkowitych moczarów w jakiejś pamiętającej drugą wojnę światową leśniczówce. Warunki straszne i na trzeźwo nie dało się położyć. To było moje pierwsze polowanie. Nie jestem urodzonym myśliwym i bardziej ciągnęło mnie do przygody i towarzystwa niż do strzelania. Wśród prawdziwych myśliwych doświadczyłem swoistego rodzaju więzi i kultury, które mają niezwykle wiele uroku. Składają się na to różne obyczaje, pieśni i... nalewki, a nawet dobra tradycyjna kiełbasa. Dawne KGB podesłało nam na wieczór jakiegoś niby-sąsiada, który raczył nas wódką i próbował wyciągać na debaty polityczne”.

Co Komorowski z Palikotem robili na polowaniu w Rosji? Po co KGB miało im kogoś „podsyłać”? Dlaczego Janusz Palikot umieścił ten wpis w internecie?

Palikota trzeba cytować, bo mimo tego, że przestał pokazywać się w mediach, nadal odgrywa ważną rolę w otoczeniu swojego przyjaciela Komorowskiego. Mało zauważone zostało to, co wypsnęło się Komorowskiemu w czasie spotkania ze studentami Uniwersytetu Śląskiego 13 maja. Przyznał on, że Palikot, który nie pokazuje się w mediach, pomaga mu w kampanii. „To jest duża umiejętność polityczna – pomagać milcząc. To też trzeba docenić i uznać, że to jest metoda stosowana przez wszystkie siły polityczne. Widocznie jest taka chwila czasami” – stwierdził.

Palikot jest przy Komorowskim, jak był w czasie prawyborów w PO, gdy tłumaczył w Radiu RMF, że ten bronił go przed Tuskiem: „Bronisław Komorowski wstawił się za mną. Powiedział premierowi, że jeżeli wyrzuci mnie z partii, to on wycofa się z prawyborów”. I dalej, bardziej szczegółowo: „jeśli marszałek Komorowski coś takiego mówi, to pan rozumie, w jakiej to mnie stawia sytuacji. Najważniejsze jego przedsięwzięcie polityczne w życiu ja stawiam przez swój brak odpowiedzialności – trzeba tak to nazwać w tym kontekście – stawiam na szali naszej znajomości, naszej przyjaźni kilkunastoletniej. Czy mogłem zrobić coś gorszego swojemu przyjacielowi?”.

Właściwie dlaczego Komorowski?

Co powoduje polityczne awanse Bronisława Komorowskiego? Z pewnością nie jest to zdolność do organizowania sobie zaplecza w partii, żmudnego budowania politycznych sitw, w czym znakomicie odnajdywali się Grzegorz Schetyna w PO czy Krzysztof Janik w SLD. Komorowski nie jest, jak wymienieni, typem polityka jeżdzącego po kraju i pijącego wódkę z lokalnymi działaczami.

Zabawną anegdotę z czasów Akcji Wyborczej „Solidarność”, pokazującą brak zdolności Komorowskiego do prowadzenia partyjnych gier, opowiedział mi jeden z dawnych polityków Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego, współtworzącego wówczas AWS. Komorowski był wtedy ministrem obrony i jednym z liderów SKL. W czasie jednego z posiedzeń zarządu tej partii Komorowski domagał się, by wreszcie ustalono, jakiego koła tej partii jest on członkiem – bo ze względu na wewnątrzpartyjne gry żadne nie chciało się do niego przyznać.

Zaletą Komorowskiego nie jest więc zdolność do partyjnych intryg. Nie jest to też medialność w stylu Tuska, bo jaki koń jest, każdy widzi. Zgolenie wąsów nic tu nie zmienia. A mimo to Komorowski jest dziś marszałkiem Sejmu i faworytem prezydenckich sondaży. Prawdziwym testem siły Komorowskiego w postkomunistycznych realiach była jego rywalizacja z Radosławem Sikorskim w prawyborach w PO. Oto nagle media, które dotychczas hołubiły Sikorskiego, nagle poczuły się zniesmaczone jego wypowiedzią o tym, że prezydent może być niski, ale nie może być mały.

Każdy inny kandydat po serii wpadek, jakie miał w obecnej kampanii Komorowski, już by się w niej nie liczył. W przypadku Jarosława Kaczyńskiego wystarczyłby falstart strony internetowej, by media zrobiły z tego główny motyw kampanii. Po tej wpadce Komorowskiego w jego w sztabie wybuchła panika.

Ale Komorowskiemu przydarzyły się rzeczy poważniejsze. Po odnalezieniu przez naszych dziennikarzy ludzkich szczątków na lotnisku w Smoleńsku Komorowski stwierdził: „To nie jest wielki problem, trzeba z szacunkiem sprawę zakończyć”. Podpisanie ustawy o IPN było jawnym wykorzystywaniem śmierci Prezydenta do własnych politycznych celów. „Widać, że nie jesteś ani z Krakowa, ani z Poznania, ani ze Szkocji, skoro wręczasz mi tak cenny dar” – ta wypowiedź w warunkach każdej normalnej kampanii wzbudziłaby złość w wymienionych miastach. A słowa członka komitetu honorowego Komorowskiego, który powiedział: „Jeśli Jarosław Kaczyński – a w ostatnich dniach już to się rozpoczęło – będzie wykorzystywał wielką stratę, jakiej doznał, jako argument wyborczy, wówczas będę musiał powiedzieć: jestem zarówno przeciwko pedofilii, jak i nekrofilii każdego rodzaju”? Gdyby komukolwiek z otoczenia Jarosława Kaczyńskiego zdarzyły się wypowiedzi o mauzoleum Lenina, Mao, nekrofilii itp., oburzenie mediów trwałoby latami. To PiS oskarżany był dotychczas o wywoływanie wojny domowej. Wypowiedź Andrzeja Wajdy „To jest wojna domowa, to jest walka o wszystko” została odebrana jako głos skrzywdzonego autorytetu.

Także wcześniejsze wypowiedzi Komorowskiego wystarczyłyby, żeby popsuć mu kampanię. Choćby słowa o wizycie Prezydenta w Gruzji: „Jaka wizyta, taki zamach, bo z trzydziestu metrów nie trafić w samochód, to trzeba ślepego snajpera”. Specjalne traktowanie Komorowskiego przez media najbardziej jaskrawie uwidoczniło się, kiedy reporterzy programu „Misja specjalna” zaczęli w 2008 r. interesować się wizytami Komorowskiego w leśniczówce w Janowie Lubelskim oraz innymi jej gośćmi. „Telewizja publiczna próbuje powiązać marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego (PO) z Ryszardem Krauzem i WSI” – napisali w „Gazecie Wyborczej” Agnieszka Kublik i Wojciech Czuchnowski. Wśród grzechów dziennikarza Filipa Rdesińskiego szykującego materiał wymieniony był fakt, że przesłał on pytania ludziom, którymi się zajmował. Dziennikarz nie zdążył jeszcze zrealizować żadnego materiału, a już został zaatakowany za rzekome nieczyste intencje. Skojarzenia z cenzurą prewencyjną wydają się jak najbardziej uzasadnione.

A swoją drogą temat najbardziej nadawał się do tego, by nim się zajmować. Rdesiński pisał na naszych łamach: „W 1997 roku Bronisław Komorowski został przewodniczącym Sejmowej komisji obrony narodowej i nadal często pojawiał się w leśniczówce. W 2000 roku obecny marszałek Sejmu został ministrem obrony narodowej. W tym samym roku spółka Auto-Hit podpisała z ministerstwem pierwszy duży kontrakt na dostawy samochodów fiat i iveco. Łącznie w latach 2000–2004 MON kupił od firmy Strykiera 308 pojazdów. W 2000 roku kontrakt opiewał na 2 374 824,00 zł. W 2001 na 15 480 974,22 zł, a w 2002 na 23 038 731,60 zł. Za kontrakt w 2003 roku MON zapłacił 15 447 040,84 zł, a za 2004 – 41 647 428,18 zł. Podobnie milionowe kontrakty w czasie, gdy Bronisław Komorowski był ministrem (2000–2001), MON podpisał z Prokomem i spółkami, w których Prokom ma udziały”.

Niechciana prawda

Czemu Bronisław Komorowski zawdzięcza to specjalne traktowanie? Kim są jego polityczni sojusznicy? W „Gazecie Polskiej” pisali o tym wielokrotnie Leszek Misiak, Filip Rdesiński czy Aleksander Ścios. Choćby o aferze związanej z Aneksem do raportu o WSI. Przypomnijmy: pod koniec listopada 2007 r. doszło do tajemniczego spotkania Komorowskiego z pułkownikiem byłej WSI Aleksandrem L. Według rzecznika prasowego marszałka, podczas tego spotkania płk Aleksander L. miał oferować marszałkowi Sejmu dostęp do Aneksu z raportu WSI. Dwa dni po spotkaniu płk. L. z Komorowskim, 21 listopada 2007 r. odwiedził marszałka ppłk Leszek Tobiasz i powiedział, jak zeznał marszałek, że ma dowody na korupcyjną działalność L. i Komisji Weryfikacyjnej.

Macierewicz o Aleksandrze L. i Leszku Tobiaszu mówi: „Obaj byli w WSI i w WSW. L. był szkolony przez KGB w Moskwie w latach 80., w WSI był krótko, przyszedł jako pułkownik i w tym stopniu odszedł, ale już z etatem i wynagrodzeniem generalskim. Zajmował się najważniejszymi osobami w wojsku. Awans finansowy L. nie był przypadkowy, był swoistą nagrodą za dokonania. Musiał to aprobować ówczesny wiceminister obrony Bronisław Komorowski, który był odpowiedzialny za kontrwywiad, gdzie służył płk L. Tobiasz z kolei penetrował środowiska dziennikarskie, Kościół, wykorzystywany był do zadań specjalnych”.

Nie miejsce tu na śledcze analizowanie afery, ale pytanie, dlaczego ludzie byłej WSW mogli tak swobodnie spotykać się z marszałkiem polskiego Sejmu w kontekście jego kandydowania na prezydenta, wydaje się być bardziej niż uzasadnione.

Tyle że polskie telewizje docierające do masowego odbiorcy jakoś nie były zainteresowane drążeniem tematu, sprawdzaniem, czy napisaliśmy prawdę. Antoni Macierewicz o polityce personalnej ministra obrony Komorowskiego mówił w wywiadzie dla „GP” następująco: „mianowany przez Komorowskiego szefem kontrwywiadu płk Jaworski w 1982 r. niszczył prasę podziemną, rozpracowując m.in. »Wiadomości« – pismo NSZZ Solidarność Regionu Mazowsze. Ścigał wówczas współpracujących z nami filmowców, rozpracowywał Ryszarda Bugaja, tropił »obce pochodzenie« członków opozycji, zakładał podsłuchy, werbował agenturę. To na skutek jego działań w więzieniu znalazła się m.in. Hanna Rozwadowska, kierująca logistyką »Wiadomości«. (...) Wysokie stanowiska otrzymali (...) zasłużeni w stanie wojennym, jak choćby płk Janusz Sekuła. Ci ludzie w latach 90. rozpracowywali z kolei rząd Jana Olszewskiego, podsłuchiwali, podglądali i osaczali siecią agentów Radosława Sikorskiego i Janusza Szpotańskiego. WSI były znane z intryganctwa, manipulowania opinią publiczną, szantażu, wpływania na media czy manipulowania politykami. Prowokacja pułkowników miała doprowadzić do tego, by to Komisja była w oczach opinii publicznej oskarżana i skompromitowana, a nie służby. Komorowski zaangażował się świadomie w złą sprawę. Pytanie – dlaczego?”.

Z zeznań Bronisława Komorowskiego w prokuraturze wynika, że marszałek spotkał się z podpułkownikiem Tobiaszem po rozmowie z posłanką PO Jadwigą Zakrzewską. Miała ona stwierdzić, że Tobiasz jest jej sąsiadem i wyraził chęć spotkania z Komorowskim. Tymczasem w programie „Misja specjalna” Zakrzewska zaprzeczyła, jakoby był on jej sąsiadem.

Niby drobiazg, ale znaczący. Posłanka Zakrzewska wywodzi się Nowego Dworu Mazowieckiego i zajmowała się tam absurdalnie ściganiem naklejek o treści „Pij gruzińskie wina, nie bój się Putina”, które rozklejane były w czasie rosyjskiej agresji na Gruzję. Zawiadomiła o tym burmistrza i starostę, a policja i prokuratura badały, czy nie doszło do złamania ustawy o... wychowaniu w trzeźwości poprzez nawoływanie do picia alkoholu. Ostatecznie sprawę oczywiście umorzono.    

Piotr Lisiewicz 

 

JESTEŚMY LUDŹMI IV RP Budowniczowie III RP HOŁD RUSKI 9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło. Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны. Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka