Bazyli1969 Bazyli1969
903
BLOG

O Polaku najnowocześniejszym, czyli idea narodowa dla początkujących

Bazyli1969 Bazyli1969 Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 105

Wszystko co polskie jest moje: niczego się wyrzec nie mogę. Wolno mi być dumnym z tego, co w Polsce jest wielkie, ale muszę przyjąć i upokorzenie, które spada na naród za to co jest w nim marne.
R. Dmowski

image

Dnia 8 stycznia 1999 r., Sejm RP przyjął następującą uchwałę: W związku z 60 rocznicą śmierci Romana Dmowskiego Sejm Rzeczypospolitej Polskiej wyraża uznanie dla walki i pracy wielkiego męża stanu na rzecz odbudowania niepodległego Państwa Polskiego i stwierdza, że dobrze przysłużył się Ojczyźnie. W swojej działalności Roman Dmowski kładł nacisk na związek pomiędzy rozwojem Narodu i posiadaniem własnego Państwa, formułując pojęcie narodowego interesu. Oznaczało to zjednoczenie wszystkich ziem dawnej Rzeczypospolitej zamieszkałych przez polską większość, a także podniesienie świadomości narodowej wszystkich warstw i grup społecznych. Stworzył szkołę politycznego realizmu i odpowiedzialności. Jako reprezentant zmartwychwstałej Rzeczypospolitej na konferencji w Wersalu przyczynił się w stopniu decydującym do ukształtowania naszych granic, a zwłaszcza granicy zachodniej. Szczególna jest rola Romana Dmowskiego w podkreślaniu ścisłego związku katolicyzmu z polskością dla przetrwania Narodu i odbudowania Państwa. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej wyraża uznanie dla wybitnego Polaka Romana Dmowskiego. I choć przywołanej rezolucji nie przyjęto jednogłośnie i bez trudnych do zrozumienia zastrzeżeń, to  był to niewątpliwie ważny gest. Problem w tym, iż jedynie gest. U nas to bowiem bywa tak, że często potrafimy formalnie docenić osiągnięcia naszych  przodków, ale bardzo rzadko wyciągamy prawidłowe wnioski płynące z ich nauk. Potwierdzeniem takiej konstatacji są  wydarzenia ostatnich, gorących politycznie, dni. A dokładniej opinie pojawiające się w przestrzeni publicznej dotyczące elekcji prezydenckiej. W czym rzecz?

Otóż, śledząc wymianę zdań pomiędzy zwolennikami obu kandydatów, doszedłem do wniosku, że zdecydowana większość dyskutantów pogubiła się  niemiłosiernie. Podstawę do takiego twierdzenia stanowi ogląd i analiza stosowanej argumentacji. Antagoniści – niemal jak jeden mąż -   koncentrują się na personaliach oraz imaginarium, a kwestie fundamentalne zwykle umykają ich percepcji. Wprawdzie tu i ówdzie przywołuje się szanse na zrealizowanie lub nie, takiej albo inne j obietnicy, lecz w kontekście wyborów Głowy Państwa dotyczy to spraw małych, błahych, drobnych. Z całym szacunkiem, ale jakie  znaczenie dla bytu naszego narodu i państwa, pragnących utrzymać się na coraz to bardziej rozszalałym morzu współczesnego świata, ma postulat wspierania ekoremontów albo obniżenie stawki VAT na musztardę? Śmiem twierdzić, że niewielkie. Rzecz jasna wskazanie na tego rodzaju  oczywistości wywołuje niezdrowe emocje i wściekłe ataki ze strony zdecydowanej większości dyskutantów. Źle to świadczy o poziomie świadomości politycznej moich rodaków. Bardzo źle! Mógłbym w tym miejscu rozpisać się na temat tego czym grozi pielęgnowanie takiej postawy, ale jestem przekonany, że całkiem zgrabnie wyjaśnił to J.L. Popławski, tj. prekursor polskiej myśli narodowej. Dlatego zdam się na niego i zacytuję instruktywny fragment z jego pism: Spójrzmy na siebie, jacy my dziś maluczcy, mizerni – „nikczemni”, powiedzieliby nasi ojcowie. Jak jałowa umysłowość nasza, jak wątła twórczość, jak lękliwym uczucie, jak lichymi zamiary, już nie według sił, ale niżej sił odmierzone. Nawet drobnych obowiązków dlatego właśnie spełniać nie umiemy, że nie ożywia nas żadna wielka idea, która by tym ideom małym nadała ruch i spójnię, która by była dla nich magazynem zapasowym siły. Mamy za to cały legion „comprachicosów” [werbowników], którzy wytrwale usiłują wcisnąć społeczeństwo w umyślnie przygotowaną formę i wyhodować w ten sposób potwornego karła.

Szczególnie przykrym jawi się brak zrozumienia sedna sprawy przez osoby sympatyzujące z tzw. obozem patriotycznym. Od nich przecież należałoby się spodziewać szerszego spojrzenia i wsparcia w zakresie popierania apeli o załatwienie zagadnień rudymentarnych. A tak – niestety - nie jest. No to jak być powinno?

Spoglądając chłodnym okiem na harce wyczyniane przez naszą „klasę polityczną” można odnieść wrażenie, iż Rzeczpospolita, na wzór pierwszorzędnych światowych potęg, jest już stałym oraz istotnie nie zagrożonym elementem globalnego ładu. Organizmy tego rodzaju od czasu do czasu przeprowadzają umiarkowane reformy i cyzelują mechanizmy regulujące porządki wewnętrzne. Ograniczają się do tego rodzaju czynności, gdyż fundamenty ich państw są niczym lita skała, a na horyzoncie nie widać żadnych graczy, którzy byliby w stanie pozbawić ich pełnej suwerenności; nie mówiąc już o pozbawieniu  bytu państwowego i wymazaniu danego narodu z powierzchni ziemi. Czyż taki scenariusz da się wyobrazić w odniesieniu do USA, Chin, Rosji, Niemiec, czy nawet Wielkiej Brytanii lub Francji? Po prostu – nie! W przypadku Polski wciąż nasz „gmach” państwowy przypomina bardziej lada jak skleconą szopę, w której huczy od targów i sporów nad jej umeblowaniem, niż odporną na wstrząsy i ataki solidną fortecę, posiadającą dzielną i świadomą zagrożeń załogę. Niemal nikt z gardłujących nie dostrzega, iż aby czuć się na swoim i mieć czas na zagospodarowanie, trzeba koniecznie zabezpieczyć ojcowiznę. Stworzyć plan, zabezpieczyć materiał, przygotować front robót, pozyskać wykwalifikowanych wykonawców i przystąpić do realizacji projektu. Dopiero po zakończeniu wymienionych czynności i uzyskaniu pożądanych efektów można przystąpić do negocjacji dotyczących wystroju wnętrz.

Zaznaczę, iż wbrew popularnej opinii udział w pracy nad stworzeniem Rzeczypospolitej naszych marzeń mają prawo wziąć wszyscy, którym polskość nie stoi ością w gardle. Już ponad wiek temu Zygmunt Wasilewski stwierdził,  że: Naród jest istnością psychiczną. To założenie przyświecało działaczom narodowym i nie było li tylko sloganem, ale przekładało się bezpośrednio na praktykę. Któż dziś pamięta, że w czołówce przedwojennych działaczy narodowych znajdowali się tacy żarliwi patrioci jak: Bolesław Hirszfeld (z pochodzenia Żyd), Władysław Folkierski (z pochodzenia Francuz) czy Franciszek Szwajdler (z pochodzenia Niemiec)? Ich oraz tysiące ludzi wywodzących się z inteligencji, chłopstwa, ziemiaństwa, robotników i rzemieślników łączyła idea zbudowania kraju przyjaznego dla wspólnoty polskiej, w którym znajdzie się miejsce dla każdego chcącego budować pomyślność własną, swoich rodzin i Ojczyzny.

Kolejnym fałszem serwowanym przez ośrodki wrogie idei narodowej oraz powtarzane bezrozumnie przez nieuświadomionych współczesnych patriotów jest twierdzenie, iż Ruch Narodowy dążył do faszyzacji państwa polskiego. Dla wzmocnienia przekazu używa się nieodmiennie maksymy głoszonej przez B. Musoliniego, który wszem i wobec oświadczał, iż: Wszystko w Państwie, nic poza Państwem, nic przeciw Państwu. To kolejny i obrzydliwy fałsz. Główni reprezentanci myśli narodowej w diametralnie inny sposób widzieli rolę państwa. Miało ono mieć pieczę nad wspólnotą. Bronić słabszych i ograniczać najsilniejszych. Nie dawać ryby jeno wędkę. Natomiast tych, którzy wzgardzili i knuli przeciw wspólnocie nie trzeba było unicestwiać, lecz  przesuwać poza margines. Przekładając to na język współczesny: bronić jednoty zarówno przed bolszewizmem jak i przed ekscesami w rodzaju krwawej wendetty à la Pinochet. W rozumieniu ojców myśli narodowej państwo oparte na zasadach republikańskich miało mieć dość siły by zapobiegać wszelkim ekstremizmom, a sprawy sporne należało rozstrzygać poprzez dialog. Niekiedy trudny, bo jak wiadomo liberalizm gospodarczy trudno pogodzić z lewicowym (nie lewackim!) poglądem na świat, ale ucieranie stanowisk uznawano za znacznie skuteczniejszą i  bardziej odpowiednią metodę od wysyłania policji przeciw demonstrantom. To również nie było wyssanym z brudnego palca fantazmatem lub zmyłką dla pensjonarek. Wystarczy wspomnieć, że w okresie, w którym polska scena polityczna była zdominowana przez ugrupowania o profilu narodowym (do 1926 r.) polski parlament przyjął całkiem sporą ilość ustaw reformujących, niekiedy wręcz rewolucyjnie,  stosunki społeczne.

Sądzę, że w amoku przedwyborczy wielu z nas traci sprzed oczu rzeczy najważniejsze. Pogrąża się w sporze, który jawi się jako absolutnie nieadekwatny do wyzwań stojących przed naszym narodem. Przyszła Głowa Państwa nie ma prawa zajmować się sprawami marnymi i jałowymi, lecz winna zaprezentować wizję rozwoju i planów zmierzających do uczynienia z naszej Ojczyzny miejsca bezpiecznego i przyjaznego. Do tego potrzebne jest jednak holistyczne spojrzenie na współczesność i postawienie prawidłowej diagnozy w zakresie polskich bolączek. Nie może być tak, że dwaj główni rywale skupiają się na wymianie pieców i wysokości stawki VAT. To nie tylko śmieszne ale i przerażające. Jeśli tego nie zrozumieją fani obu antagonistów, to dalej będziemy narodem, który wprawdzie ma jakieś tam ambicje, lecz zwykle kończą się one na gadaniu, a dowolny przedstawiciel obcego państwa będzie mógł, niczym rosyjski czy pruski XVIII-wieczny ambasador, wygrażać palcem przedstawicielom polskich władz. 

Zamieszczone wyżej uwagi zapisałem celem uwrażliwienia kolegów i koleżanek darzących gorących uczuciem naszą wspólną Ojczyznę, lecz nie będących w stanie  oderwać się od dziecięcej  swarliwości. Jestem przy tym przekonany, że nie są one ahistorycznym i zupełnie nie przydatnym dziś lamentowaniem. Dlaczego? Bo w sprawach najważniejszych nie powinno być podziału na lewicę, centrum i prawicę. Wszyscy roztropni liderzy muszą umieć rozróżniać istotę od didaskaliów. Dawnymi czasy nasi przodkowie potrafili spojrzeć na rzeczywistość bez uprzedzeń i z odpowiednią ostrością. Wystarczy zapoznać się  oceną sytuacji sprzed wieku zarysowanej przez R. Dmowskiego i przyłożeniu jej do obecnego stanu świata:  Żyjemy w dobie bankructwa wielu podstaw, na których opierało się życie świata naszej cywilizacji w ostatnim okresie dziejów. W krajach przodujących cywilizacyjnie dotychczasowe podstawy walą się szybko, a niewiele widać twórczości w kierunku budowania nowych. Raczej widzi się upór w kierunku ratowania tego, czego się uratować nie da. Takie momenty w dziejach cywilizowanej ludzkości bywały już nieraz. Znamionowały je zawsze pewne rysy wspólne, bez względu na warunki czasu i miejsca: upadek wiary, silnej wiary w cokolwiek; upadek myśli – zanik twórczości; upadek smaku – górowanie brzydoty nad pięknem; rozkład dyscypliny moralnej i upadek obyczajów; wreszcie, rozpowszechnienie się rozmaitych zabobonów, zastępujących wierzenia religijne. Wszystkie te rysy występują w bardzo uwypuklony sposób w dzisiejszym życiu naszej cywilizacji.

Ufam, że wielu z nas dostrzega paralele i zagrożenia. Aby zminimalizować ich dolegliwość trzeba koniecznie zaczerpnąć z dorobku ludzi, którym bieżąca polityka nie przysłaniała dalekosiężnych wyzwań i szans stojących przed polskim narodem. Prawdę powiedziawszy i dla nich niezwykle trudnym zadaniem było zneutralizowanie ludzkich namiętności, żądz i oczekiwań, jednak w imię wyższego dobra potrafili wznieść się ponad małostkowość. Pożądanym byłoby zatem aby i nam współcześni decydenci poszli śladem antenatów.  Szkoda zatem czasu i zachodu na złośliwości i żałosne próby kooptacji. Zupełnie inny dorobek przyniosą działania, które z czystym sercem będzie można ocenić jako poważnie propaństwowe i pronarodowe. Tego powinniśmy oczekiwać, a nawet żądać od naszych liderów. I to jest, à propos myśli narodowej, lekcja pierwsza…


Link:
https://kpbc.umk.pl/Content/193516/Sponsorzy_057_01_HD_008.pdf
http://orka.sejm.gov.pl/proc3.nsf/uchwaly/783_u.htm




Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka