Bazyli1969 Bazyli1969
5168
BLOG

KL Auschwitz-Birkenau, czyli P. Cywiński jako strażnik pamięci selektywnej

Bazyli1969 Bazyli1969 Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 67

Wielka Cisza nie nastąpi. Jest nas za wielu i wiemy za dużo.
P. Cywiński

image

Muzeum KL Auschwitz-Birkenau odwiedziłem  prawie dokładnie dwa lata temu. Była to druga moja wizyta w tym strasznym miejscu od czasu wycieczki szkolnej z lat osiemdziesiątych. Kawał czasu! Przyznam, że byłem nieco stremowany, gdyż doświadczenia sprzed dekad wyryły mi w pamięci obraz stosów ściętych włosów oraz obdartych walizek.  I wielkiej pustki , ujętej w kontekst nie z tego świata. Dodatkowo ta pierwsza bytność miała miejsce w ciemny, wilgotny i wietrzny listopadowy albo grudniowy  dzień. Brrr! Tym razem aura dopisała i tylko tłumy zwiedzających burzyły nastrój zadumy. Gdy wraz z towarzystwem dotarłem do bramek wejściowych nieco się zdziwiłem, bo uzbrojona straż i cała masa skomplikowanego i piszczącego co rusz sprzętu przypominały raczej ekstrawagancje znane z mistrzostw świata w piłce nożnej niż przedsionek muzeum. No, ale „na zimne dmuchaj”. Przecież durni gotowych spłatać przykrą niespodziankę w takim miejscu nie trzeba ze świeczką szukać. Przebrnęliśmy i zgodnie z zaleceniami przewodnika ruszyliśmy w trasę. O szczegółach zwiedzania nie będę wspominał, ponieważ  to trzeba przeżyć  samemu, lecz o pewnych spostrzeżeniach napisać muszę.

Być może jestem wyczulony. Być może nie dostrzegam dobrych intencji. Być może… Nie zmienia to faktu, iż jeszcze w trakcie pobytu na terenie muzeum dostrzegłem, że choć działa ono w oparciu o ustawę z 1947 r. „o upamiętnieniu męczeństwa Narodu Polskiego i innych Narodów w Oświęcimiu”, to przymiotnik „polski” oraz rzeczownik „Polacy”  zostały jakby wstydliwie ukryte. Podobnie pani przewodniczka, podczas trwającej dobre dwie godziny wędrówki, bąknęła o trzymanych w obozie moich rodakach może ze trzy razy. Równą porcję uwag przeznaczyła dla Cyganów i komunistów. Z całą mocą chcę w tym miejscu zaznaczyć, że nie chodzi mi o aptekarskie podejście do martyrologii poszczególnych nacji, czy lekceważenie ofiar wywodzących się z pozostałych nacji. Nie mniej gdybym przyjechał – dajmy na to – z Urugwaju czy nawet z Finlandii, to najprawdopodobniej wyszedłbym z muzeum przekonany, że w obozie męczono i zabijano tylko Żydów. No, może jeszcze jeńców sowieckich. A przecież byłby to historyczny fałsz. To odczucie doskwierało mi mocno i podzieliłem się nim z osobami, które mi towarzyszyły. One też to zauważyły. Potem sprawa gdzieś na długo przygasła i dopiero po zapoznaniu się informacjami na temat Marszu Życia Polaków i Polonii, zorganizowanego przez W. Gadowskiego, wspomnienia wróciły.

Gdy onegdaj zastanawiałem się nad słusznością zarzutów i pretensji zgłaszanych przez różne środowiska wobec dyrekcji Muzeum KL Auschwitz-Birkenau, sądziłem, że to lekka przesada. Po doświadczeniach i organoleptycznym oglądzie sytuacji już tak nie uważam. Sądzę nawet, że pod dyrekcja dr Piotra Cywińskiego w jednym z najważniejszych miejsc pamięci na świecie dzieje się bardzo źle. A w miarę upływu czasu utwierdzam się w tym przekonaniu coraz to bardziej. Historie z klasztorem sióstr Karmelitanek, krzyżami na żwirowisku, puszczaniem wolno złodziei bezczeszczących „grób” ponad miliona ofiar, to zdarzenia i spory niezwykle przykre. Powinny one wzmocnić w nas przekonanie co do tego, że choć wszystkie je przegraliśmy, to jednak dalej ustępować nie możemy. Niestety, zdecydowane próby obrony pozycji przez ludzi odważnych nie znajdują szerszego wsparcia   ani wśród obywateli, ani we władzach. Zlikwidowanie wystawy prac graficznych Władysława Siwka (byłego więźnia), brak ekspozycji poświęconej bohaterskiemu W. Pileckiemu, wprowadzenie zarządzeniem dyr. P. Cywińskiego „strefy ciszy” wokół bloku 11 – polskiego, wprowadzenie tablic pamiątkowych z zadziwiającymi wpisami segregującymi ofiary na „Żydów i nie-Żydów”, oddanie na oficjalnej stronie internetowej  muzeum więcej miejsca na wypociny R. Biedronia (sic!), bredzącego o „prawicowych nazistach”, niż na wpis o polskich więźniach, nierównoprawne traktowanie gości ze względu na narodowość, sekowanie pracowników muzeum dopominających się o sprawiedliwe rozłożenie akcentów… To wszystko wręcz krzyczy: non possumus!

image

Według dyrektora P. Cywińskiego żadna z grup nie ma prawa wchodzić na teren muzeum-obozu z flagami na drzewcach...

Wiadomo, że odpowiedzialnym za obecny stan rzeczy jest dyrektor P. Cywiński. Ten, posiadający stopień doktora nauk humanistycznych człowiek,  jest postacią tajemniczą. Głownie ze względu na swe zachowanie. Bo przecież od osoby, której przodkowie w trudnych czasach mocno angażowali się po stronie patriotycznej (ze strony matki nawet po stronie narodowej), spodziewać by się można innej postawy. Wychodzi jednak na to, że nie zawsze jabłko spada blisko jabłoni.

Zdaje się, że działania dyrektora Cywińskiego nie są rezultatem nieprzemyślanych działań. Gdyby tak było, to kilka niedociągnięć uległo by zapewne poprawie. Niestety, w odpowiedzi na krytykę skierowaną wobec niechlubnych poczynań, dr Cywiński peroruje o kampanii nienawiści i błędnym oglądzie sytuacji. Ba! Niezwykle często używa argumentu, że on to pewnie by chciał i poszedłby na rękę protestującym, ale – wicie rozumicie – pieniądze! A dokładniej ich brak. Nie starcza ich przecież a to na wyremontowanie piętra w bloku 11 – polskim, a to na rozbudowę ekspozycji „polskiej”, a to na godne upamiętnienie ruchu oporu w obozie, a to na uhonorowanie rtm. Pileckiego. I co ja mam zrobić?! Bida panie, bida!

Tak już jest, że głodne kawałki da się trawić do czasu. Tym bardziej, że współcześnie wiele spraw można wyjaśnić dzięki Internetowi i skromnemu nakładowi pracy. Wiadomo powszechnie, że istnieje fundacja, której statutowym celem jest – mówiąc prosto -  dbanie o stan Muzeum KL Auschwitz-Birkenau. O szczegółach jej funkcjonowania dowiedzieć się można z raportów zamieszczanych na jej stronie. I ja tam zajrzałem. Okazuje się, iż w ubiegłym roku (rozrachunkowym) sam zysk fundacji – bez darowizn! – wyniósł ponad 8,6 mln zł. Gdy dodamy do tego liczne darowizny płynące z całego świata, to mamy już milionów kilkadziesiąt. Dochodzą jeszcze odsetki z tzw. Funduszu Żelaznego, na który składała się również Rzeczpospolita i który wynosi dziś grubo ponad 100 mln EUR. Czy nie można części tej kwoty przeznaczyć np. na remont „polskiego” bloku? Albo zmienić napisy na tablicach na odpowiadające faktom historycznym za cząstkę funduszu wynagrodzeń członków zarządu i pracowników fundacji (łącznie 10 osób!), na który w ubiegłym roku przeznaczono znacząco ponad 800 000 zł? Czy nie da się, praktycznie bezkosztowo, ściągnąć z masztu przy Ścianie Straceń flagi przypominającej flagę państwową Izraela albo zamocować flagi wszystkich państw, z których pochodziły ofiary? Czy nie jest możliwym dokonanie korekty regulaminu w kierunku umożliwienia - w uzasadnionych sytuacjach -odśpiewania na terenie muzeum Mazurka Dąbrowskiego?

image

Dla dzieł byłego więźnia W. Siwka dyrektor P. Cywiński nie znalazł miejsca w muzeum...

Oczywiście, że się da. Trzeba tylko chcieć. I o tym dyrektor Muzeum KL Auschwitz-Birkenau powinien pamiętać (szczególnie swoje słowa z motto notki) a nie rozdzierać po szekspirowsku szaty i krzyczeć wniebogłosy… Choć wątpię aby zdobył się na taką refleksję, skoro w sytuacjach spornych szuka poparcia u czynników międzynarodowych, a lekceważy głosy ludzi, którzy przeżyli obozowe piekło i mają takie samo prawo do czczenia ofiar jak i ci, których dyrektor Cywiński faworyzuje.  Tak jak  np. Tadeusza  Bałuta, który trafił do Auschwitz ze swym bratem, Zbigniewem, i tak wspominał  jego ostatnie chwile:

Następnego dnia po apelu porannym i po wymarszu komand do pracy, brat mój i mający takie same wezwanie inni więźniowie zebrali się w Hauptschreibstubie. W dniu 18 sierpnia 1942 r. było ich tam 56. Krótko po godzinie 8-ej przyszedł do Schreibstuby Palitzsch  z listą, wyczytał z niej nazwiska zebranych tam więźniów, sprawdził czy są wszyscy, a następnie ustawiono owych 56 w piątki i w otoczeniu Blockführerów, pod kierownictwem Palitzscha zaprowadzono na blok jedenasty. Pracując w tym czasie przy rollwadze, mogłem pozostać w obozie i słyszałem, że po zapędzeniu całej grupy na blok 11-ty, dochodził stamtąd głos pieśni „Jeszcze Polska nie zginęła”.


Wieczorem odwiedził mnie w bloku tłumacz z bloku 11-go, Ślązak z Katowic Kurt, wręczając mi kartkę, którą obecnie okazuje, opisał sposób wykonania egzekucji i powiedział mi, że brat trzymał się do ostatniej chwili bardzo dzielnie, nie tylko sam nie upadł na duchu, ale pocieszał swoich towarzyszy niedoli. Dosłownie powiedział mi, że mogę być dumny z mego brata.


Ten świadek okazał kartkę pisaną na papierze kratkowanym, ręcznie, ołówkiem, której treść jest następująca: „18.8.42. Moi najmilsi! Ostatnie słowa piszę do Was! Te ostatnie chwile poświęcam tylko Wam moi najukochańsi. Lecz nie martwcie się, bo to wszystko dla i za Ojczyznę, za Polskę. Żegnajcie moi najukochańsi! – niech Bóg ma Was w swojej opiece. Bóg mnie kiedyś złączy znów razem z Wami. Zbyszek.


Linki:

http://www.auschwitz.org/muzeum/sprawozdania-roczne/
http://www.fundacja.auschwitz.org/index.php/sprawozdania
https://pl.pinterest.com/




Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka