faza faza
2911
BLOG

Jak sobie radzić na bezrobociu, cz.6 - dzień w Urzędzie Pracy

faza faza Społeczeństwo Obserwuj notkę 34

 Miałem napisać notkę pod tytułem „Po co nam Urzędy Pracy”. Ponieważ zdarzyło się tak, że wczoraj spędziłem prawie cały dzień w tym szlachetnym przybytku zmieniłem trochę tytuł, ale wydawało mi się , że i tak w części notka ta odpowie na to pytanie.

Ponieważ otrzymałem pewną decyzję z UP, z którą nie zgadzam się, postanowiłem odwiedzić tą instytucję i zobaczyć czy można coś w tej sprawie zrobić, aby została zmieniona. Wyczytałem na stronie internetowej, że akurat środa jest dniem, w którym cała dyrekcja urzędu w swojej całej łaskawości otwarta jest w ramach „przyjęć petentów”. No to w te pędy do urzędu.

Po wejściu do sekretariatu lekko zdębiałem. Wierzcie mi, że takiego sekretariatu nie powstydziłaby się najlepsza z renomowanych firm. Przestronnie, cztery gabinety dyrektorskie, dwie sekretarki, biurka jak małe lotniska, pachnie świeżą kawką, cieplutko, nawet tak, że okna uchylone. Cichutko, nikogo nie ma, żadnych kolejek. Mówię, w jakiej sprawie przybywam.

„Czy jest Pan zapisany na rozmowę? – pyta miła pani. Informuję, że nie albowiem na stronie internetowej nic na ten temat nie ma. Chyba nie było by wielkim problemem taką informacje umieścić nie mówiąc już o możliwości zapisów przez internet.

„A na kiedy mogę się zapisać?”

„Za dwa tygodnie”

Tłumaczę, że mam sprawę terminową i nie mogę tyle czekać, bo za dwa tygodnie to nie mam po co przyjeżdżać. Miłą pani informuje mnie, że zaraz zapyta Panią Dyrektor, bo na dzisiaj są zapisane tylko dwie osoby, a jeszcze nikogo nie było. Udało się. Wchodzę i przedstawiam swoja sprawę. Pani Dyrektor po wysłuchaniu oczywiście rozumie moją sprawę i moją sytuację, ale muszę wziąć pod uwagę, że oni tutaj gospodarują pieniędzmi publicznymi i  nie mogą podejmować żadnych decyzji pochopnie, pieniądze publiczne to nie żarty, trzeba je wydawać racjonalnie, są kontrole i nie jest lekko. A tak w ogóle to tymi sprawami zajmuje się Pani Wicedyrektorka i należy udać się do niej.

No to się udaję. Pani w sekretariacie mówi, że pani ta właśnie wyszła „na miasto”, ale wróci za pół godziny i żebym poczekał sobie na korytarzu. Po półtorej godzinie wychodzi sekretarka i pyta dlaczego jeszcze nie wszedłem skoro Pani Wicedyrektor wróciła już godzinę temu. Mówię, że tu kreci się pełno osób. Co chwile ktoś wchodzi i wychodzi.  A ja przecież nie wiem jak ta pani wygląda. Uśmiech na twarzy sekretarkowej laseczki wyraźnie wskazywał, że z takimi przygłupami to ona ma do czynienia na co dzień. Wchodzę do pani wice. Tutaj mam powtórkę z rozrywki.

Pani Wicedyrektor po wysłuchaniu oczywiście rozumie moją sprawę i moją sytuację, ale muszę wziąć pod uwagę, że oni tutaj gospodarują pieniędzmi publicznymi i  nie mogą podejmować żadnych decyzji pochopnie, pieniądze publiczne to nie żarty, trzeba je wydawać racjonalnie, są kontrole i nie jest lekko. Ale radzi udać mi się do działu odwołań. Może tam coś załatwię.

Udaję się na poszukiwanie tego działu. Dział odwołań, jak się okazało, składa się z pokoju o wymiarach 1,5 metra na 2 metry i jednego pana +50. Widziałem, że bardzo ucieszył się na mój widok. Była już ta godzina, że jak zauważyłem wszystkie aktualne gazetki były już przeczytane i poskładane na stoliczku, a do ukończenia pracy pan ten miał jeszcze w perspektywie parę godzin, z którymi musiał cos zrobić. Wysłuchał mnie jak przystało i następnie wygłosił mi godzinny wykład o problemie bezrobocia w kraju i regionie. Byłem już tak zmęczony, że chciałem już sobie pójść, ale pan tak bardzo chciał pogadać, że nawet zaproponował, że zrobi mi herbatkę,  tylko żebym jeszcze został i nie opuszczał go .Przy herbatce, gdy już zaprzyjaźniliśmy się bardziej wyznał mi, że ostatnio to odwiedził go ktoś dwa tygodnie temu, a on ma przecież wiedzę i doświadczenie, którym chętnie się dzieli. Powiedział też, że tu w tym dziale tylko rozdziela te odwołania, wysyła do wydziałów, działów i komórek, zbiera segreguje, wpina w teczki i wklepuje do komputera. On decyzji żadnych nie podejmuje, a tak w ogóle to i tak prawie nikt się nie odwołuje bo każdy wie, że sensu żadnego to nie ma. Na koniec stwierdził, ze najlepiej byłoby gdybym załatwił sobie jakieś orzeczenie o niepełnosprawności i udał się do Ośrodka Pomocy Społecznej po jakiś grosz. No. Może jeszcze warto odwiedzić dział aktywizacji zawodowej. Może oni coś poradzą. Ale raczej na zbyt wiele nie powinienem liczyć. Po za tym wszystkiemu winni są przedsiębiorcy, którzy tylko doją kasę z urzędu i kombinują jak tu mieć pracownika „za friko”. Uścisnął mi serdecznie dłoń, szczęścia pożyczył i udałem się w dalszą podróż.

W dziale aktywizacji zawodowej przerwałem jakąś ekscytującą naradę czterech siusiumajtek, które skupione w mała grupkę namiętnie o czymś dyskutowały. Nawet nie musiałem za bardzo opowiadać o mojej sprawie, bo od razu zostałem skierowany do swojego doradcy zawodowego. Ja nawet bardzo się ucieszyłem, że mam jakiegoś doradcę SWOJEGO, gdyż wcale o tym nie wiedziałem. Jakaś pani znalazła w systemie do kogo mam się udać. Okazało się, że MÓJ doradca również nie wiedział o tym, ze jest MOIM doradcą. Powiedziałem mu bezczelnie, że skierowała mnie do niego osobiście Pani Dyrektor i powiedziała, że on na pewno załatwi moją sprawę pozytywnie, czym wzbudziłem u niego wręcz przerażenie. Najpierw kombinował do kogo by mnie tu skierować ale okazało się, że ja już wszędzie byłem. W końcu powiedział tak:

„Wie Pan co? Ja Panu nic pomóc nie mogę. Niech Pan złoży w kancelarii odwołanie. Szanse są marne. Na zatrudnienie w tym wieku liczyć za bardzo nie ma co. Ja do odwołań nic nie mam . Jak odrzucą niech Pan do mnie przyjdzie i wtedy będziemy się martwić.”

Dobre. MY będziemy się martwić!!!. Razem. Ja i on. Chciałbym mieć takie zmartwienia jak on. Zakończyłem swoją wizytę w kancelarii, gdzie złożyłem zgodnie z procedurą odwołanie. Czas decyzji – jeden miesiąc.

Powoli dochodzę do wniosku, że chyba najlepiej pracować jest na czarno. Bo jak gdzieś się zatrudnię na etat i będę musiał zapłacić podatki to chyba szlag mnie trafi gdy pomyślę, że z tych podatków utrzymywane będą takie instytucje.

W następnym odcinku: czy UP są potrzebne

faza
O mnie faza

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo