W Brandenburgii, w prastarych polsko - słowiańskich ziemiach odbyła się uroczysta sesja landtagu na temat 30-lecia przyjaźni polsko - niemieckiej. Już samo określenie o przyjaźni budzi spore wątpliwości, nie ma takiej przyjaźni i by ć nie może, wpierw niech Niemcy zapłacą reparacje wojenne, zapłacą za śmierć milionów Polaków, za zniszczenie Polski, wtedy można będzie zacząć rozmowy o dobrosąsiedzkich stosunkach, w później o przyjaźni.
Na tym posiedzeniu w landtagu wystąpił Ambasador Polski pan Przyłębski co der onet nazwał prawie że skandalem dyplomatycznym. Powiedział:
"Pięciu niemieckich korespondentów w Warszawie rujnuje 30 lat polsko-niemieckiego pojednania i porozumienia"
I gdzie tu skandal, niemiaszki się wzburzyli, zaczęli szwargotać w tej swojej mowie nienawiści. Tak, tak, język niemiecki jest sam w sobie językiem nienawiści. Wiedzą o tym ci co przeżyli niemiecką okupację, obozy koncentracyjne, jenieckie, a ilu nie przeżyło i nie mogą potwierdzić?
Czasami zaglądam na DW aby się przekonać co też nasi "przyjaciele" z Niemiec myślą o nas. Portal jest redagowany w języku polskim. Muszę stwierdzić że tłumaczenie mowy nienawiści czyli języka niemieckiego na język polski nie powoduje, że tekst przestanie być mową nienawiści. Niemcy nas nienawidzą, zabrakło im czasu, po żydach w Auschwitz paleni byliby Polacy. Stąd ta nienawiść, nie udało im się rozwiązać kwestii wschodniej, nie udało im się uzyskać przestrzeni życiowej.