Caspar David Friedrich, "Myśliwy w lesie", 1814
Caspar David Friedrich, "Myśliwy w lesie", 1814
Maciej Sobiech Maciej Sobiech
98
BLOG

Estetyczna afirmacja lasu w poezji romantycznej i co z niej wynika

Maciej Sobiech Maciej Sobiech Sztuka Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

"THE FOREST huge of ancient Caledon

Is but a name; nor more is Inglewood,

That swept from hill to hill, from flood to flood:

On her last thorn the nightly moon has shone;

Yet still, though unappropriate wild be none,

Fair parks spread wide where Adam Bell might deign

With Clym o’ the Clough, were they alive again,

To kill for merry feast their venison.

Nor wants the holy abbot’s gliding shade

His church with monumental wreck bestrewn;

The feudal warrior-chief, a ghost unlaid,

Hath still his castle, though a skeleton,

That he may watch by night, and lessons con

Of power that perishes and rights that fade."


-- William Wordsworth, "The Forest of Inglewood"


Czy lubisz, Czytelniku, wycieczki po lasach? Czy -- wchodząc szczególnie do jakiejś starej puszczy -- czujesz w duszy (a wręcz na plecach) to "coś", co sprawia, że zawsze będziesz wracać w takie miejsca, jak gdybyś czegoś szukał, chociaż nie szukasz zgoła niczego konkretnego? Czy sądzisz, że tego typu doświadczenia są ważne i powinny znajdować swoją reprezentację i "przemyślenie" w kulturze?

Jeśli tak -- podziękuj romantykom. Bo to dzięki ruchowi romantycznemu las, czy może bór, został odzyskany dla kultury i ludzkiego doświadczenia.

W epokach wcześniejszych, no zwłaszcza rzecz jasna w "klasycystycznym" oświeceniu (od potępiania którego w czambuł jestem, tak zaznaczam dla jasności, jak najdalszy), choć dzisiaj trudno może w to uwierzyć, dzika przyroda, w tym lasy i góry, jako niespełniająca tradycyjnych wymagań estetycznych, oceniana była raczej nisko. Popularnością cieszyły się przede wszystkim parki, oczywiście typu francuskiego.

Sytuacja ta zaczęła zmieniać się dopiero po tym wiekopomnym (i w Polsce raczej nieznanym i niedocenianym) wydarzeniu, jakim była publikacja powieści epistolarnej pt. "Nowa Heloiza" przez Jana Jakuba Rousseau. Dzieło to, z literackiego widzenia mocno przeciętne, w swojej epoce przyjęte zostało niczym objawienie. Dotknęło bowiem w jakiś sposób tendencji rozwojowych ówczesnego człowieka i otwarło nowe perspektywy we wszystkich właściwie dziedzinach ludzkiej aktywności. Dopiero wtedy, na przykład, popularnością wśród wędrowców zaczęły cieszyć się Alpy szwajcarskie, dotychczas uważane za "prostackie" (jak absurdalnie by to mogło brzmieć), i cała dzika przyroda.

Romantycy pogłębili ten impuls, wyzyskując w refleksji bardzo ważne pojęcie estetyki filozoficznej, ukute w XVIII przez angielskiego filozofa, Edmunde'a Burke'a (TEGO Burke'a, tak-tak!), mianowicie: pojęcie wzniosłości (ang. sublime). Burke zauważał, że doświadczenie estetyczne nie daje się sprowadzić wyłącznie do "piękna" rozumianego na sposób klasycystyczny, jako harmonijnej formy i proporcji rzeczy, których percepcja sama w sobie przynosi człowiekowi przyjemność. Zauważył bowiem, że przyjemność potrafimy czerpać także z innych rzeczy: tego, co nieforemne, dziwne, niejasne, słowem: tego, co wzbudza w nas trwogę (horror). Tę drugą jakość estetyczną nazywał właśnie wzniosłością.

Rudymentarną jeszcze (bo wciąż zawierającą, ze względu na odniesienie do bólu i strachu, element wartościowania) dość koncepcję Burke'a rozwinął w swej "Krytyce władzy sądzenia" Immanuel Kant, który znalazł najgenialniejszy chyba określenia tych dwóch kategorii. Piękne, powiada, jest to, co podoba się nam przez odniesienie do pewnego idealnego obrazu, jaki wytwarzamy sobie w wyobraźni. Wzniosłe -- to, co podoba się nam dlatego, że takiego obrazu nie potrafimy sobie wytworzyć. Jesteśmy w stanie wyobrazić sobie człowieka o idealnych proporcjach i wyobrażenie to stanowi standard naszych sądów na temat ludzkiego ciała. Stąd mówimy, że ciało ludzkie jest piękne. Nie jesteśmy jednak w stanie wyobrazić sobie idealnego oceanu, a na pewno nie idealnego sztormu. Gdy próbujemy to uczynić, obserwowane zjawisko jawi się nam jako poniekąd bezgraniczne, nieokreślone, niemożliwe do zamknięcia w jakieś stałej formie. Wtedy właśnie mówimy o doświadczeniu wzniosłości. "Wzniosła" w ten sposób jest cała dzika przyroda.

Twórcy romantyczni zaczęli realizować tę myśl w praktyce. Dzięki ich twórczości, dzika przyroda, w tym (by wrócić tutaj do początku naszych rozważań), dzikie lasy, puszcza, stały się jednymi z najważniejszych przedmiotów estetycznej kontemplacji. Z tej epoki, przeszło to i do świata współczesnego.

Chciałbym jednak zwrócić tutaj uwagę jeszcze na jedną rzecz. Mianowicie: estetyczna afirmacja lasu czy boru, puszczy i wszystkiego, co z tym związane (całej przyrody w stanie dzikim i nieujarzmionym), wskazuje na pewną bardzo istotną cechę tak romantycznej sztuki, jak i romantycznej myśli w ogóle, do której tutaj zresztą regularnie powracam. Otóż bowiem las czy puszcza, stanowią -- według genialnego Carla Gustava Junga -- archetypiczne symbole ludzkiej nieświadomości. Zainteresowanie zatem lasem, borem, dziką przyrodą w ogóle, wreszcie wszystkim, co podpada pod kategorię wzniosłości, stanowi ledwie znak bardziej fundamentalnego zainteresowania (na poły już świadomego, na poły jeszcze nie) tym, co w ludzkim umyśle nie-uświadomione i z tego powodu wyrażalne jedynie pośrednio, właśnie poprzez symbole. Ten zwrot, zwrot na powrót ku nieświadomości, po tym, co można nazwać epoką krytyczną, w której na piedestał wynoszono przede wszystkim nie nieświadomość, a właśnie świadomość, stanowi -- jak zresztą zaznaczyłem już w poprzednim wpisie -- jedną z najważniejszych cech ruchu romantycznego.

Przykładem wiersz Wordswortha przywołany wyżej. Zwróćmy uwagę, że cały właściwie jest "archetypowy". Lasy, bory, "gotycki" nastrój, tajemniczość i kościotrupy, wszystko to -- nie mając większego związku z rzeczywistością wieków średnich -- stanowi nie co innego, jak właśnie tylko projekcję na świat zewnętrzny pewnych treści psychicznych, które człowiek odnajduje w sobie i które domagają się uświadomienia.

Tutaj należy poczynić ważne zastrzeżenie, mianowicie: większości z nas pewnie słowo "nieświadomość" kojarzy się przede wszystkim z pod-świadomością Freuda, czyli z czymś z definicji niższym, bardziej prymitywnym od świadomości. W pojęciach Jungowskich wygląda to inaczej. Nieświadomość może zawierać w sobie treści zarówno niższe od naszej świadomości, jak i od niej wyższe. Dlatego też nie mówił on o pod-świadomości, ale tylko właśnie o NIE-świadomości, aby podkreślić wyjściową neutralność tej relacji. Jednym słowem, badanie nieświadomości nie oznacza bynajmniej tylko "grzebania się" w prymitywnych instynktach, ale czasem stanowi wstęp do tego, czego Jung (ze względu na swój subiektywizm i scjentyzm) mimo najlepszych chęci nie mógł rozpoznać, a co określić można tylko mianem duchowości -- tej wyższej, lepszej, "Kosmicznej" strony naszej natury. Terapia zatem, staje się zasadniczo po prostu "inicjacją", wtajemniczeniem. Straszne to słowo, obrosłe różnorakimi przesądami (o czym się zresztą tutaj osobno napisze), niemniej oznaczające własnie nie co innego, jak tylko uświadomienie sobie swego "wyższego 'Ja'", tego, co we mnie samym lepsze ode mnie samego.

Romantyzm, choć w naturalny sposób "zahacza" o to pierwsze, generalnie uświadamia nam, co i tutaj bez ustanku próbuję podkreślić, raczej to drugie. Do tego -- czyni to z użyciem "słownika" pozbawionego owej "dziwności", która stanowi tak wielka wadę wielu szkół ezoterycznych. Dlatego też zasługuje na uwagę i wieczne odnowienie. Oczywiście proces kulturowej "reaktywacji" (rzecz jasna na sposób twórczy i mądry, a nie mechaniczny) romantyzmu to przedsięwzięcie tak ogromne, że być może nie ma i sensu za bardzo o nim póki co pisać. Tym niemniej, pierwsze cegiełki na tej budowie można położyć bardzo łatwo -- wystarczy po prostu przy następnym spacerze po lesie pamiętać, co właściwie robimy i dokąd zmierzamy.

No, byle nie za bardzo, bo z tym też trzeba uważać. Ale, jak się powiedziało, o tym: kiedy indziej.

Maciej Sobiech

"People have called me vulgar, but honestly I think that's bullshit". - Mel Brooks "People think I'm crazy, 'cause I worry all the time -- if you paid attention you' d be worried too". - Randy Newman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura