Ilustracje Blake'a do cytowanych pieśni.
Ilustracje Blake'a do cytowanych pieśni.
Maciej Sobiech Maciej Sobiech
320
BLOG

"Czyściciele kominów" Williama Blake'a

Maciej Sobiech Maciej Sobiech Sztuka Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

"When my mother died I was very young,

And my father sold me while yet my tongue

Could scarcely cry " 'weep! 'weep! 'weep! 'weep!"

So your chimneys I sweep & in soot I sleep.


There's little Tom Dacre, who cried when his head

That curled like a lamb's back, was shaved, so I said,

"Hush, Tom! never mind it, for when your head's bare,

You know that the soot cannot spoil your white hair."

...

#

"A little black thing among the snow,

Crying "weep! weep!" in notes of woe!

Where are thy father and mother? say?

They are both gone up to the church to pray.


Because I was happy upon the heath,

And smil'd among the winter's snow,

They clothed me in the clothes of death,

And taught me to sing the notes of woe.


And because I am happy and dance and sing,

They think they have done me no injury,

And are gone to praise God and his Priest and King,

Who make up a heaven of our misery."


-- William Blake, "The Chimney Sweeper", wiersze paralelne z "Songs of Innoncence & Experience"


"The Chimney Sweeper to (zasłużenie) jeden z najsłynniejszych "zestawów" poetyckich Blake'a z "Pieśni niewinności i doświadczenia".

"Chimney sweeper" to po polsku "czyściciel kominów". W Anglii profesja ta istniała około 200 lat, od 1666 (wielkiego pożaru w Londynie) połowy XIX wieku. Gdy bowiem angielska stolica spaliła się niemal do szczętu, zauważono, że gromadzące się w kominach popiół i sadza stanowią zagrożenie pożarowe. Zaczęto je zatem czyścić. Ponieważ jednak nie dysponowano żadną maszyną zdolną czy chociaż narzędziami zdolnymi ułatwić to zadanie, musiał wykonywać to człowiek. Człowiekiem tym było zazwyczaj dziecko w wieku 6 lat (choć zdarzały się i czterolatki).

Procedura wyglądała w ten sposób: dziecko owijano starannie w słomę i inne tego typu materiały, czyniąc z niego chodzącą szczotkę. Następnie spuszczano do komina. Malec miał ruszać się raz w prawo, raz w lewo, i w ten sposób czyścić komin.

Oddychające bez ustanku sadzą i popiołem dzieci dożywały zazwyczaj nie więcej, niż lat 8. Dlatego też angażowano w to pożyteczne zajęcie tylko dzieci z rodzin biedniejszych, zazwyczaj wypłacając ich rodzicom pewną rekompensatę.

Kościół Anglii zracjonalizował ten ohydny proceder korzystając z dwóch argumentów: że te dzieci prawdopodobnie i tak by umarły, gdyby zostawić je z rodziną, a poza tym "kto nie pracuje, niech też i nie je".

William Blake pokazuje nam ten problem z dwóch stron. Wiersz pierwszy, pieśń niewinności, znacznie dłuższy (z niego zamieściliśmy ledwie fragment), pisany jest z perspektywy osobistej. Mały czyściciel jest zhumanizowany. Doświadcza także jednocześnie bez ustanku wsparcia Nieba. Dlatego też utwór kończy się optymistycznie: dzieci zostają przyjęte do domu Ojca, a śmierć nie stanowi dla nich doświadczenia smutnego, ale wyzwolenie, wręcz ratunek.

Wiersz drugi, rzecz jasna, w myśl logiki całego zbioru, to już jednak dialektyczne "zniesienie"/przekroczenie wiersza pierwszego. Sprawa ujęta zostaje nie z perspektywy "osadzających" doświadczeń mistycznych, ale zewnętrznej jak gdyby perspektywy moralnej, społecznej i racjonalnej. Doświadczenie pozwala podmiotowi lirycznemu ocenić całą ohydę zjawiska, które opisuje. Mały czyściciel nie ma już imienia, jest kompletnie zdehumanizowany, co stanowi odbicie dehumanizacji, jakiej doświadcza ze strony społeczeństwa. Znikają horyzonty mistyczne, pozwalające zobaczyć jakiś pozytyw w tej wielkiej tragedii. Sprawa zostaje postawiono jednoznacznie i dosłownie: "byłem szczęśliwym dzieckiem, więc ubrali mnie w szaty śmierci i nauczyli pieśni smutku, po czym poszli do kościoła chwali Boga, Kapłana i Króla, których niebo wznosi się na naszej rozpaczy".

Co trzeba uczynić, aby zaradzić tej sytuacji, niemożliwej do zaakceptowania? Otóż, jak zawsze w poezji Blake'a, należy zunifikować pieśń doświadczenia z pieśnią niewinności i przekroczyć je w syntezie, doprowadzając -- dzięki wglądowi duchowemu -- do daleko idącej zmiany społecznej, prowadzącej do stanu, który wielki angielski wizjoner nazywa różnie: "Wolnością", "Jerozolimą" czy "Edenem", a który jest w każdym razie stanem społecznym w pełni odpowiadającym godności człowieka.

Ta krytyka społeczna, to kolejna z ważnych cech romantyzmu. Ci, którzy atakują romantyzm za marzycielstwo i ucieczkę w fantazję, mają twardy orzech do zgryzienia z faktem, iż to ten ruch właśnie wydał także najbardziej zaangażowanych i ofiarnych rewolucjonistów Europy. Nie jest to jednak nic dziwnego, bo -- jak zauważył wybitny krytyk angielski, Gilbert Keith Chesterton -- tylko idealiści mają dość wiary, by przeprowadzać realne zmiany.

Z Blake'iem jest o tyle inaczej, że żaden konkretny projekt polityczny nie wzbił się na wysokość jego wizji (choć rzecz jasna nie jest ona pozbawiona wad). Ale w jego wypadku sentencja Chestertona również nabiera szczególnej mocy. Bo tak jak spośród wszystkich ludzi tylko idealiści mają moc sprawczą, tak spośród idealistów tylko wizjonerzy duchowi potrafią stworzyć projekt polityczny, który byłby tak samo w XXI, jak był w XVIII wieku -- a może nawet bardziej.

Maciej Sobiech

"People have called me vulgar, but honestly I think that's bullshit". - Mel Brooks "People think I'm crazy, 'cause I worry all the time -- if you paid attention you' d be worried too". - Randy Newman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura