Frederic Edwin Church  (1826–1900), "Jesień"
Frederic Edwin Church (1826–1900), "Jesień"
Maciej Sobiech Maciej Sobiech
150
BLOG

Interludium sentymentalne, czyli: wrześniowo

Maciej Sobiech Maciej Sobiech Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

I oto znowu powiał mi dziś rano chłodny wiatr września…

Tak, bo i oto nadejszła owa wiekopomna chwila: znów, jak co roku, zaczął się wrzesień, miesiąc najświeższy, najpiękniejszy.
Nie wiem, skąd dokładnie wzięła mi się ta miłość do września, ale mam ją, odkąd pamiętam. Nigdy nie lubiłem lata. Słońce sierpnia, burze lipcowe, ta wegetacja – to wszystko, owszem, piękne jest i cudne, ale ciężkie, przytłaczające, piękne pięknem jakiegoś WIELKIEGO obiektu: piramidy, czy Chińskiego Muru, który wznosi się po to, aby – jak to doskonale wyraził Chesterton – człowiek czuł się jak pchła, jak mucha, wobec tego, co zbudowały jego własne dłonie. Przywodzi mi na myśl jakieś oficjalne zarządzenie czy rozkaz – budzące respekt, ale zimne i odległe w groźbie swego majestatu. Do tego, doszedł być może także i fakt, że długo męczyła mnie alergia na pyłki (obecnie przezwyciężona do szczętu niemal dzięki różnym chińskim zabobonom), które to przecież w lipcu i sierpniu mają królowanie. A może po prostu tak wyszło? W każdym razie, z jakiegoś powodu zawsze tę kipiel wakacyjną, tę gorączkę naraz słońca i używania, podziwiałem, ale z boku. Prawdziwe życie, i prawdziwy wypoczynek, zaczynały mi się zawsze dopiero właśnie we wrześniu, gdy cały świat, i cały mój biedny i brzydki Sosnowiec, zdawały się czerpać powietrza po długim znoju, a gorączkę stawania się, zastępowała spokojna dojrzałość bytu, który osiągnął swą formę i teraz, z godnością, mógł zacząć patrzeć już ku poważniejszym sprawom. I który, z tego właśnie względu, nareszcie zaczynał wystarczać sam sobie.

A może o to tu chodzi? O swego rodzaju symboliczny odpowiednik wejścia w drugą połowę życia, jak nazywał ten przełomowy moment w życiu człowieka Carl Gustav Jung? Nigdy tak o tym nie myślałem, ale być może. Bo i naprawdę, dla mnie przynajmniej, ma w sobie ten miesiąc coś, ze względu na co przypomina właśnie człowieka dojrzałego, który przejrzał pozory procesu „uspołecznienia”, te cyrki żałosne ocen i statusu, i – w perspektywie uświadomionej nieuniknioności końca – zaczyna docierać tego, co ważne dla niego, jako dla człowieka właśnie.

No i co jeszcze? Wrzesień to też dla mnie miesiąc wędrówek: pierwszych wędrówek przez Puszczę Jodłową, przez zażółcone już nieco lasy mej pobliskiej Jury, przez piaski Śląskiego Beskidu, no i – rzecz jasna – przez surowe granie Tatr, już śpiewające o zbliżającej się zimie. Wędrówka zaś, jest sama w sobie opowieścią: i tak do dziś staram się słuchać tej opowieści, którą-m usłyszał raz pierwszy, ledwie-ledwie jeszcze, pośród ścieżek leśnych, na drogach tamtego czasu, który już dawno minął – opowieści o życiu prostszym, sensownym, wolnym i bardziej godnym siebie, którą to świat snuje człowiekowi, jeśli ten umie zamilknąć na dość długo; i której, mimo wszystko, nikt nie zdołał mi póki co odebrać.

To ją właśnie słyszę co roku w wietrze wrześniowym.

No, a zatem -- pięknego września wszystkim.

Maciej Sobiech

"People have called me vulgar, but honestly I think that's bullshit". - Mel Brooks "People think I'm crazy, 'cause I worry all the time -- if you paid attention you' d be worried too". - Randy Newman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura