R.  Rocker
R. Rocker
Maciej Sobiech Maciej Sobiech
90
BLOG

Patologia integralna, czyli znad "Nationalism and Culture" Rudolfa Rockera

Maciej Sobiech Maciej Sobiech Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

No bo, jak powiedziałem, zgłębiam sobie teraz klasyków anarchizmu. Książka jest naprawdę świetna i każdemu ją polecam. Jest wiele rzeczy, które mógłbym w niej komplementować, tym niemniej nie chciałbym, aby ta notatka przedłużyła się niepotrzebnie. Na jej użytek zatem, ograniczę się do jednej ledwie rzeczy, którą z niej wyniosłem, mianowicie: faktu, iż Rocker daje nam klucz do zrozumienia tego, co nazywam "integralną patologią" cywilizacji zachodu.

Czemu patologia i czemu integralna? Patologia -- no, bo patologia. Integralna jednak -- dlatego, że SYTEMOWA, zintegrowana, usprawiedliwiona jako "zło konieczne". Nie wiem, czy cię to zaskakuje, czytelniku, ale nie powinno -- znamy to przecież jak nasze instytucje publiczne długie i szerokie. Od "czynnika ludzkiego" przy ocenie niemoralnych postępków kościoła po Churchillowski "najgorszy ustrój, od którego nie ma lepszych", WSZĘDZIE napotykamy tę samą sugestię: wiemy, że jest źle, czasem wręcz fatalnie, ale lepiej być nie może.

Gdyby ktoś jak pokarmu łaknął innych przykładów, znajdzie je także w wielu innych dziedzinach życia. Augustyn z Hippony bronił kar fizycznych w szkołach (w czasie, kiedy "poganie" praktycznie zgodzili się co do ich zniesienia!), bo "grzech pierworodny". Tomasz z Akwinu przekonywał, że dostatek jednego zawsze musi jakoś łączyć się z niedostatkiem drugiego. W ekonomii w ogóle to dość popularne podejście, które kulminację i zwieńczenie znalazło w maltuzjańskiej maksymie o KONIECZNEJ śmierci głodowej "nadwyżek populacji". Wszystkie te tendencje istnieją, w jakiejś formie do dzisiaj i wciąż są popularne, nawet jeśli się maskują jako "liberalizm" (jest ich, rzecz jasna, dużo więcej, ale naprawdę nie chcę przedłużać). Zawsze sprowadza się to do jednego twierdzenia: wiemy, że jest źle, ale lepiej być nie może, no bo taka jest natura rzeczy.

Otóż jedną z najgenialniejszych obserwacji Rockera jest dokładnie to, że choć -- istotnie -- patologie kultury europejskiej stanowią jej element konieczny, to nie wynika to bynajmniej z "natury rzeczy", ale z faktu, że wzięła się ona zasadniczo z podboju, czego świadectwem (jako żywo) pół-niewolniczy i kompletnie absurdalny system arystokratyczny, do którego niektórzy jeszcze i dzisiaj wzdychają. Ciekawe, bo jeśli się nad tym zastanowić, jest to zupełna oczywistość, a jednak -- właściwie w ogóle się o niej nie mówi. Wszystkie nasze wzorce życia państwowego i religijnego, państwo i kościół, biorą się w zasadzie z jednego źródła: z Rzymu. No a co robił Rzym? Podbijał. I sprawował swoją władzę jak zwycięzca nad przegranymi. Stąd to, co nazywa Rocker "cezaryzmem" -- model rządzenia zasadzony na przeświadczeniu o całkowicie ZEWNĘTRZNYM charakterze władzy, o radykalnym podziale klasowym miedzy rządzącymi i rządzonymi.

Ta genialna w swej prostocie obserwacja pozwoliła mi uporządkować nieco moje własne przemyślenia i doświadczenia, z których wszystkie wskazywały dokładnie to samo. Patologia władzy rzeczywiście towarzyszy nam na każdym kroku, ale nie jest konieczna w sensie naturalnym, tylko dziejowym. To prawda, że niemal każdy poseł kreci na boku prywatne interesy i niemal każdy biskup prowadzi podwójne życie. Ale nie wynika to bynajmniej z tego, że "taki jest człowiek", ale stąd, że nasze instytucje publiczne, w tym wypadku: kościół i pseudo-parlament, zostały powołane do istnienia jako narzędzia dominacji rządzących nad rządzonymi, wobec czego reguły, które głoszą, są tylko dla rządzonych, rządzących zaś już nie obejmują. Na tym się ten cały system opiera. Idźmy dalej, a to samo dostrzeżemy w wypadku praktycznie każdej innej instytucji: kulturalnej, naukowej, nie wiem: infrastrukturalnej. Wszędzie zaobserwujemy tę samą zasadę, tę samą zinstytucjonalizowaną obłudę i podział. TYM NIEMNIEJ -- i oto dochodzimy do Wielkiej Konkluzji -- to, co ustanowione historycznie, można również historycznie zmienić, jeżeli tylko ma się wystarczająco dużo woli i energii, aby to zrobić.

No i, na Boga, popatrzmy na świat, jaki nasz otacza. Przecież nigdy jeszcze nie mieliśmy tak ogromnych możliwości, aby tej zmiany dokonać! W sensie abstrakcyjnym, NIC zgoła nie stoi nam na przeszkodzie. Świat zachodni ekonomicznie to, w porównaniu do epok minionych, raj. Dysponujemy zasobami, o jakich naszym przodkom nigdy by się nawet nie śniło. Co więcej, dysponujemy także środkami politycznymi, bo krwawa ofiara owych zapomnianych tysięcy bojowników o wolność przyniosła jednak jakiś efekt i wymusiła na establishmencie przynajmniej pewne ustępstwa, nominalnie choćby wprowadzające do systemu elementy ludowładztwa, prawo do strajku, do demonstracji, do agitacji. Słowem: gdybyśmy chcieli, to byśmy mogli. Właściwie od zaraz -- i to w sposób zupełnie organiczny i pokojowy.

Rzecz jasna, sprawa nie jest aż tak prosta, ponieważ społeczeństwa wychowane do życia w patologicznych układach same stają się w znacznej mierze patologiczne i swą patologię zaczynają postrzegać jako normalność. Tym, co najbardziej obecnie zawadza sprawie prawdziwej wolności jest dominująca mentalność: mentalność, która sprawia, że każdy niemal podświadomie liczy, że jemu w końcu jednak uda się "załapać" do klasy uprzywilejowanej -- w związku z czym akceptuje, warunkowo, nie tylko swój status niewolnika, ale całe istnienie naszego pół-niewolniczego systemu. Jest to zjawisko dobrze opisane tak przez socjologów, jak i psychologów, nie będę się więc nad nim tutaj może przesadnie rozwodził, tym niemniej, powtórzę: teoretycznie, abstrakcyjnie, mimo wszystkich trudności, zachód stoi przed niepowtarzalną szansą rozmontowania swojej cywilizacji i zbudowania jej na nowo. A to, jednak, bardzo przyjemna myśl. Gdyby ktoś chciał zaś dać owej myśli trochę paliwa, to znajdzie je na pewno w "Nationalism and Culture" Rudolfa Rockera, które to dzieło można łatwo dostać za darmo, czy to w niemieckim oryginale, czy angielskim przekładzie.

Można? Można. No, właśnie -- bo tak to jest. Bo możemy bardzo dużo, tylko nie każdy o tym wie. (O proszę, czyli jednak potrafię pisać optymistycznie).

Maciej Sobiech

"People have called me vulgar, but honestly I think that's bullshit". - Mel Brooks "People think I'm crazy, 'cause I worry all the time -- if you paid attention you' d be worried too". - Randy Newman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura