Maciej Sobiech Maciej Sobiech
164
BLOG

P. Breeze: Świat wolnego dostępu, cz. I

Maciej Sobiech Maciej Sobiech Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

[Zgodnie z zapowiedziami, przystępuję do publikacji tłumaczenia pewnego tekstu, który uważam za sensowny. Jest nim broszurka "Świat wolnego dostępu" (ang. The World of Free Access), napisana i opublikowana w latach 70 przez (ówcześnie) członka Brytyjskiej Partii Socjalistycznej (nie mylić z Partią Pracy czy Brytyjską Partią Komunistyczną!), a poza tym dobrego pisarza, zmarłego niedawno Paula Breeze'a. 

Na broszurkę ową trafiłem zupełnie przypadkiem, przeglądając Facebook. Trudno się dziwić: BPS ma obecnie około 150 członków, w porywach miała bodaj z 300. Mamy tu zatem do czynienia ze sprawą ściśle niszową. Tym niemniej, jeżeli czegokolwiek jestem w życiu pewien, to tego, że prawdziwą historię świata tworzą właśnie takie nisze, ideowe i oddane sprawie, a nie oportunistyczny mainstream.

Treść tego pamfletu uderzy zapewne wielu jako utopijna. Należy tutaj poczynić, zatem, pewne zastrzeżenie. Jak zauważył Jacques Maritain w słynnym "Humanizmie integralnym", w filozofii politycznej należy odróżnić utopię od konkretnego ideału historycznego. Utopia jest czymś niemożliwym przez się. To rodzaj pewnego eksperymentu umysłowego na zasadzie "zastanówmy się, co by było gdyby". Taką właśnie była pierwsza utopia Platona, czy choćby ta Morusa. Konkretny ideał historyczny zaś, to pewna idealna koncepcja życia zbiorowego -- abstrakcyjna, ale oparta na doświadczeniu, na analizie warunków dziejowych; a więc praktycznie bardzo trudna do zrealizowania -- ale TEORETYCZNIE możliwa. 

Moim zdaniem, "Świat wolnego dostępu" należy zaliczyć do tej drugiej kategorii. Propozycje w nim zawarte nie są niemożliwe do zrealizowania, tylko bardzo trudne. Niewątpliwie, prawdopodobnie nigdy nie uda się ich urzeczywistnić. Tym niemniej, gdybyśmy istotnie znaleźli w sobie taką chęć, to -- w obecnych warunkach rozwoju świata -- moglibyśmy to uczynić. A jeśli tak, to mogą nam one przynajmniej wskazywać drogę -- i służyć jako inspiracja dla różnorakich działań rozproszonych, które zdołają być może kiedyś, mimo pesymizmu diagnoz samego Breeze'a, uczynić nasz smutny świat przynajmniej trochę bardziej ludzkim -- i trochę bardziej zgodnym z tym, czego wymaga od nas nasza epoka: epoka myślenia w kategoriach globalnych i uniwersalistycznych.

Broszura jest dość długa, w związku z czym będę ją publikował w częściach. Obecna część obejmuje punktu od 1 do 3 i stanowi wprowadzenie do zagadnienia. Części następne będą pojawiać się sukcesywnie.

-- Tłumacz]

Paul Breeze

ŚWIAT WOLNEGO DOSTĘPU -- I

1. Świat wolnego dostępu: krótkie wprowadzenie

W niniejszej broszurze zamierzamy wykazać – posługując się prostym językiem, opartym o niezaprzeczalne fakty – że dalsze pokładanie ufności w przywódcach politycznych, rządach, organizacjach reformistycznych, religiach, towarzystwach charytatywnych czy wszelkiej maści agresywnych mniejszościach nie doprowadzi nas do żadnego trwałego rozwiązania problemów, z jakimi mierzymy się w obecnych czasach, tak jako jednostki, jak społeczeństwa.

Pragniemy dowieść jasno i wyraźnie, dzięki prostej formule pytań i odpowiedzi – dlaczego i w jakim sensie świat wolnego dostępu (jak go opisujemy pokrótce w punkcie 4) to jedyna forma społeczna, mogąca zapewnić satysfakcjonujące, sensowne, bezpieczne i szczęśliwe życie, społeczne i osobiste, obywatelom naszego globu.

Zwracamy się do wszystkich, bez względu na wiek, rasę, płeć, kolor skóry czy środowisko. Nasze przesłanie nie ma charakteru moralnego czy religijnego. Nie domagamy się również, bynajmniej, aby ktokolwiek zdawał się na kogoś innego, na przywódcę, rząd czy jakiegokolwiek „eksperta”. Nie jesteśmy „fanatykami”, „ekstremistami”, „centrowcami”, „idealistami”, nie chcemy zbawiać świata.

Jesteśmy zwykłymi ludźmi, którzy zdali sobie sprawę, że społeczeństwo osiągnęło taki etap historycznego rozwoju, na którym większość populacji wszystkich krajów świata musi zrozumieć stan społeczny, w jakim przyszło nam żyć, tak, abyśmy razem – jako wspólnota – mogli podjąć kroki prowadzące do pokojowej i organicznej budowy nowej społeczności globalnej, odpowiadającej wymaganiom współczesnej ery postępu technologicznego. Społeczności dbającej o dobrobyt wszystkich.

Jeśli zechcesz, czytelniku, poświęcić kilka chwil poważnego namysłu temu, co mamy na stronach tej małej książeczki do zaproponowania, przekonasz się (jesteśmy pewni), że koncepcja świata wolnego dostępu nie stanowi jakiejś utopijnej wizji, że wszyscy mogą ją zrozumieć i że nie przeczy ona bynajmniej „wymogom natury ludzkiej”.

Nie; świat wolnego dostępu to prosta, praktyczna i nieodparcie logiczna idea budowy nowej społeczności globalnej – społeczności działającej w interesie wszystkich ludzi.

2. Jakie są wady obecnej formy społecznej?

Obecnie żyjemy w warunkach układu społecznego, w którym wszystko koncentruje się wokół kwestii pieniędzy, pensji, kupna i sprzedaży. Ów układ społeczny – obojętnie, czy istnieje w Rosji, Wielkiej Brytanii, Brazylii, Bangladeszu, Afryce czy gdziekolwiek indziej – sprawia, że z dóbr i usług (takich jak żywność, ubrania, mieszkanie, procedury medyczne i tak dalej), które – biorąc pod uwagę możliwości współczesnej technologii oraz współczesny poziom rozwoju i wiedzy – swobodnie mogłyby stać się dostępne darmowo, korzystać można wyłącznie, jeżeli przynosi to komuś ekonomiczny zysk.

Wynika to z faktu, że środki (grunty, fabryki, źródła energii, maszyny, narzędzia, surowce i tak dalej), jakie wykorzystuje się w procesie wytwarzania rzeczonych dóbr i usług, niezbędnych człowiekowi do życia, a także kontrola nad ich użytkowaniem i dystrybucją, pozostają w ręku ledwie niewielkiej części populacji świata.

W krajach, które uważa się za kapitalistyczne, takich jak USA, własność środków produkcji należy do niewielkiej liczby osób fizycznych, firm i korporacji.

W innych, uważanych za komunistyczne, socjalistyczne lub państwowo-kapitalistyczne, takich jak Rosja, Chiny itd., należy ona do rządu i jego instytucji.

W krajach z tak zwanym ustrojem mieszanym, do których zalicza się Wielką Brytanię, własność ta rozłożona jest proporcjonalnie pomiędzy wszystkie te podmioty: osoby fizyczne, firmy, korporacje oraz instytucje państwowe.

Właściciele mogą żyć (niektórzy nawet na poziomie luksusowym) wyłącznie z zysków czerpanych z tego posiadania. Nie jest to sąd moralny ani atak na kogokolwiek, tylko proste stwierdzenie faktu.

Reszta populacji światowej, znacząca większość społeczeństw wszystkich krajów, nie ma żadnego udziału w kontroli nad środkami produkcji. To nieposiadający, wywłaszczeni, niezależnie od tego, że niektórzy z nich żyją w krajach mieniących się „państwami robotniczymi”, czy że tu i tam znajdujemy różne formy własności nominalnie „publicznej”. A jednak, to właśnie nieposiadający w praktyce zajmują się tak produkcją, jak i dystrybucją wszystkich dóbr i usług w społeczeństwie – od żywności, schronienia i transportu po procedury medyczne, media i rozrywkę.

We wszystkich odmianach społeczeństw skoncentrowanych wokół pieniądza, pensji, kupna i sprzedaży, koniecznych dla życia artykułów nie produkuje się celem zaspokojenia ludzkich potrzeb. Produkuje się je na sprzedaż, a więc tylko wtedy, gdy jest to potencjalnie zyskowne, kiedy „opłaca” się producentom. Ogół zaś, ma do nich dostęp wyłącznie wtedy, gdy może za nie zapłacić. Jeśli zaś z jakichś względów nie może, musi się obyć bez nich – nieważne, w jak trudnej sytuacji by się nie znajdował. Większość ludzkości (ludzie nieposiadający) może zaś zarabiać pieniądze na swoje utrzymanie wyłącznie:

– albo: sprzedając swoje fizyczne bądź umysłowe zdolności właścicielom (osobom prywatnym, firmom, korporacjom czy rządowi)

– albo: polegając na wsparciu kogoś, kto to czyni (męża, żony, dzieci itd.)

– albo: otrzymując wsparcie państwowe w postaci emerytury, renty, zasiłku, dotacji, grantów czy darów rzeczowych

– albo: wchodząc na drogę przestępstwa

Jedynie bardzo nieliczna mniejszość populacji światowej ma szczęście posiadać taką ilość kapitału (głównie dzięki fortunnym przypadkom bądź rodzinie), która pozwalałaby prowadzić wygodne i bezpieczne życie. Jak długo, zresztą, życie społeczne koncentruje się wokół pieniądza, pensji, kupna i sprzedaży, ten stan rzeczy jest nieunikniony. Wynika to stąd, że w tym układzie właściciele ziemi, fabryk, źródeł energii, surowców, maszyn itd., muszą czerpać zyski z produkcji dóbr i usług.

Po pierwsze: aby utrzymać poziom swej stopy życiowej.

Po drugie: aby nadążyć za konkurencją, krajową i międzynarodową.

Po trzecie: aby pomnażać kapitał.

W społeczeństwie kupna i sprzedaży, zysk to z konieczności jedyna motywacja wszelkiej działalności. Dlatego też, obecnie dostęp do dóbr i usług musi być zależny od względów finansowych.

To właśnie dokładnie ta forma społeczna, forma, w której całą egzystencja obraca się wokół pieniędzy, pensji, kupna i sprzedaży i w której zasobami naszej planety nie gospodaruje się w sposób racjonalnym transparentny i demokratyczny, jest przyczyną, dla której żyjemy w świecie podzielonym, absurdalnym, sprzecznym, bezustannie wstrząsanym różnymi katastrofami, absurdalnym i trapionym problemami natury tak społecznej, jak osobistej. Problemami, które dotykają, w mniejszym lub większym stopniu, każdego z nas. Brak poczucia bezpieczeństwa, stres, rozpacz, niepokoje wewnętrzne, trud bycia, niepokój, brutalność, wieczne zmartwienia, choroby psychiczne, frustracja, zazdrość, depresja, nuda, chciwość, rasizm, nędza, głód, bezrobocie, zatrucie środowiska, marnotrawstwo, terroryzm, strajki, przemoc, przestępstwa, zamieszki, wojny, ogólne poczucie niespełnienia, niezadowolenie, niezgoda – czy nie jest to chleb powszedni, mniej lub bardziej, ale jednak, każdego z nas?

3. Czy obecną formę społeczną da się zreformować tak, aby zaczęła funkcjonować w interesie ogółu?

 Nie. Choć każdy chyba przyzna, że rządy wszelkich proweniencji na całym świecie – „nacjonalistyczne”, „konserwatywne”, „robotnicze”, „liberalne”, „demokratyczne”, „republikańskie”, „socjalistyczne”, „komunistyczne”, „faszystowskie”, „prawicowe”, „lewicowe”, jakiekolwiek – próbowały zrobić dokładnie to: zreformować obecne społeczeństwo tak, aby zaczęło działać dobrze.

Próbowały rządzić nim więcej lub mniej wydając; rozkręcając bądź spowalniając inflację; podwyższając lub obniżając podatki; zamrażając bądź uwalniając ceny i zarobki; pozwalając na swobodną działalność związków zawodowych lub jej zabraniając; prowadząc politykę pełnej bądź częściowej nacjonalizacji – lub prywatyzacji, interwencjonizmu i leseferyzmu; wspierając projekt „demokracji pracowniczej” lub go nie wspierając. Żaden nie zdołał jednak, mimo ogromnych wysiłków, trwale rozwiązać podstawowych problemów społecznych i zapewnić względnego dobrobytu komukolwiek poza ledwie niewielką mniejszością światowej populacji.

Grupy nacisku społecznego, reformatorzy, demonstranci, grupy wyznaniowe, moraliści i filantropi – wszyscy oni również próbowali, na wszelkie możliwe sposoby, poprawić jakość naszego życia społecznego. Coraz wyraźniej okazuje się jednak, że:

– nawet największe demonstracje, najgłośniejsze krzyki i najdłuższe marsze nie zdołają trwale rozwiązać problemów rasizmu czy bezrobocia

– nawet najbardziej wytrwałe kampanie pacyfistyczne i anty-zbrojeniowe nie wystarczą, aby choć trochę spowolnić jawne bądź tajemne przygotowania do wojny, atomowej, neutronowej czy konwencjonalnej

– nawet najszczersze kazania i najgorliwsze modlitwy nie są w stanie na dłuższą metę wyeliminować z życia wspólnego antagonizmów, zazdrości, nierówności i przemocy

– nawet najszczodrzejsze akcje dobroczynne w dłuższej perspektywie niewiele pomagają w obliczu światowego głodu, nędzy, trudu i cierpienia

– nawet najskuteczniejsze strajki, negocjacje czy akcje związkowe nie mogą zapewnić ogółowi przyzwoitego poziomu życia przez dłuższy czas

Reformy nie udają się zaś z jednego prostego powodu. Nie dlatego, że reformatorom brakuje zapału czy szczerości w pragnieniu budowy nowego świata. Ale że jak dotąd usiłowano przeprowadzić tę budowę w warunkach życia zdominowanego przez pieniądze, pensje, kupno i sprzedaż. Większość działaczy społecznych nie jest w stanie – albo nie chce – zrozumieć, że to właśnie pieniądze, pensje, kupno i sprzedaż stanowią źródło wszystkich problemów, z jakimi przychodzi się nam mierzyć.

Dlatego też, tak długo, jak długo obecna forma społeczna będzie istnieć, żaden rząd i żadne metody polityczne nie zdołają wyeliminować sprzeczności, lęków, cierpień, słowem: wszystkich problemów osobistych i zbiorowych, współczesnego świata. Co więcej, istnieją mocne przesłanki, pozwalające sądzić, że problemy owe będą się z czasem wyłącznie pogarszać. Do tego stopnia, że znaczna część ludzkości zostanie brutalnie „zdepopulowana” albo wyniszczona przez choroby fizyczne i psychiczne – albo ze względu na totalny konflikt wojenny, albo nieodpowiedzialne gospodarowanie surowcami, zatrucie gruntów, wód i powietrza, na wycieki radioaktywne, zdolne wywołać masowy problem nowotworowy, czy też (na przykład) tanie i niebezpieczne metody utylizacji odpadów chemicznych.

I nie jest to bynajmniej stwierdzenie przesadne. Obecne forma społeczna stanowi nie tylko źródło powszechnej frustracji i niezadowolenia, ale egzystencjalne zagrożenie dla wszystkich, obecnych i przyszłych pokoleń ludzkości. Nie chodzi tu o histerię czy moralizowanie, ale o fakty. Żadna, nawet najgłębsza reforma życia społecznego skoncentrowanego wokół pieniądza, pensji, kupna i sprzedaży nie wystarczy, aby trwale podnieść stopę życiową ogółu. Klęski wszystkich rządów w dziejach świata świadczą o tym aż nadto dobitnie. Aby wyeliminować trapiące nas problemy, należy usunąć ich źródło. Ludzkość musi podjąć wysiłek świadomej i demokratycznej samoorganizacji, mającej na celu zastąpienie obecnej formy społecznej taką, która będzie zabezpieczać interes nie wąskiej elity, ale wszystkich, i która wszystkim stworzy szansę na bezpieczne, przyjemne i sensowne życie.

Taką formą jest świat wolnego dostępu. Demokratyczne, bezpieniężne społeczeństwo międzynarodowe, oparte na dobrowolnej organizacji produkcji, współpracy oraz wolnym dostępie do wszystkich dóbr i usług.

Przeł. Maciej Sobiech

"People have called me vulgar, but honestly I think that's bullshit". - Mel Brooks "People think I'm crazy, 'cause I worry all the time -- if you paid attention you' d be worried too". - Randy Newman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo