krzysiek19.21 krzysiek19.21
514
BLOG

Nie odpuszczają prezydentowi Kaczyńskiemu

krzysiek19.21 krzysiek19.21 Polityka Obserwuj notkę 6

Po ostatecznym zdementowaniu pojawiających się przez dziewięć miesięcy "przecieków" o tym, że piloci mieli lądować z obawy przed reakcją Prezydenta ("Jeśli nie wylądujemy, to mnie zabiją") wydawało się, że wątek odpowiedzialności Prezydenta za katastrofę smoleńską wreszcie zostanie porzucony nawet przez najbardziej zaciekłych komentatorów.

Ale niestety. Pomimo iż nadal w sprawie katastrofy istnieje wiele znaków zapytań, Gazeta Wyborcza znów skupia się na Prezydencie, eksponując na stronie głównej artykuł Romana Imielskiego. Ten sam Pan jakiś czas temu, analizując sytuację międzynarodową, doszedł do wniosku, że prezes Kaczyński chciał rozpętać III wojnę światową. Dlaczego? Bo powiedział, że Cameron pogratulował mu odmówienia przyjęcia kondolencji od Putina. Artykuł tutaj, polecam jeśli by ktoś szukał czegoś z gatunku "śmieszne.

Ale wracając do dzisiejszego artykułu "Niech prezydent powie, co robić". Roman Imielski pisze: "Załoga Tu-154 czekała do ostatniej chwili na decyzję prezydenta Lecha Kaczyńskiego, czy odlecieć na lotnisko zapasowe. I tej decyzji się nie doczekał". 

Dalej właściwie jest tylko stenogram z kabiny pilotów. Oczywiście nie jego polska wersja, ale wersja rosyjska - ze słowami "Wkurzy się, jeśli jeszcze...", które według polskich specjalistów nie padły i właściwie nie wiadomo skąd wzięły się w rosyjskim stenogramie.

Pozostaje zadać leninowskiej pytanie: czemu służy taki artykuł? Jeżeli przeczyta się cały stenogram, to jasno widać, że piloci chcieli zejść do tych 100 m., a potem polecieć na lotnisko zapasowe, ewentualnie krążyć przez pół godziny nad lotniskiem. Poza tym - jak można wyciągać tak zdecydowane wnioski - że decyzji na pewno nie podjęto. Przecież nie wszystko ze stenogramów zostało odczytane. Wydaje się, iż niektórzy niczego się nie nauczyli. Przez 9 miesięcy, na podstawie rosyjskich stenogramów, twierdzono, że piloci lądowali. Ale wystarczyło, że polscy specjaliści usłyszeli to jedno słowo padające z ust pierwszego pilota: "odchodzimy", aby wszystkie teorie o ułańskiej fantazji, lądowaniu za wszelką cenę, zastraszeniu pilotów przez Prezydenta legły w gruzach.

Poza tym, jaki to ma znaczenie, że prezydent nie podjął decyzji co robić? Nawet gdyby podjął, to i tak by próbowano podejścia do 100 metrów i tak rosyjscy kontrolerzy podaliby fałszywe dane, i tak doszłoby do katastrofy. Teraz stara się stworzyć wrażenie, że z powodu braku decyzji Prezydenta, piloci krążyli nad lotniskiem i tak sobie podeszli do lądowania, bo coś trzeba robić czekając na decyzję.

Gazeta Wyborcza chyba bardzo słabo ocenia swoich czytelników. Liczy, że czytają oni tylko tytuł i lidy. Stąd taka taktyka: jak nie można pogryźć, to chociaż nogawki poszarpię albo jeszcze coś innego.


 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka