Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
39
BLOG

A w Krakowie na Brackiej leży paw...

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Polityka Obserwuj notkę 6
Zdaję sobie sprawę, że tytuł jest obrazoburczy, ale sprawa jest irytująca. A dotyczy miasta, które uważam za swoje: Krakowa.
 
Stolica Małoppolski jest ponoć kulturalną wizytówką Polski. Bo Wawel, "bo "Piwnica pod Baranami" (de facto - delikatnie mówiąc - w fazie schyłkowej), bo UJ-ot, bo grób Miłosza, bo Sukiennice i Lajkonik oraz srające na wszystko gołębie. Bo jak można się nie zachwycać, skoro trzeba się zachwycać.
 
W Krakowie najbardziej kocham jesiene Planty. Są zawsze niemal takie, jak na obrazie Wyspiańskiego: z widokiem na Wawel, pełne słodkawej żółtości, jeszcze ciepłe, ale z nutą chłodu. Z ławeczkami i pijaczkami, którzy twierdzą, że właśnie pili wódkę ze Skrzyneckim w "Zwisie", a teraz ja mam zaszczyt sfinansować im powrotną podróż do domu. Serio. Tacy są kloszardzi w Krakowie (przynajmniej na tym odcinku).
 
Od paru lat słyszę, że ekipa prezydenta Majchrowskiego pracuje nad "strategią kulturalną" dla Krakowa. Prace są w toku. Jak dotąd największym osiągnięciem jest postawienie tuż przy wieży ratuszowej na Rynku produkcji dłuta pana Mitoraja. Jakbym miał pięć lat, to bym się posiusiał z radości: bo to rzecz warta pięciolatków: włażą tam, pozują do zdjęć zachwyconym Mamom i Babkom. Cud, mniód, fotomontaż, jak mawia mój kolega z telewizji.
 
Jak narazie jednak - i tu poruszam istotę sprawy - najwiekszą atrakcją kulturalną Krakowa są... pijani Angole. Nie jestem abstynentem, ba, wprost przeciwnie. Ale coraz większa ilość pijanych Anglików (i to już około 7-8 rano), skłonnych do bójki i butnych, bezczelnie obmacujących kelnerki to widok wywołujący u mnie wzrost adrenaliny. Chcesz się, człowieku, napić rano kawy przed zajęciami? Chcesz wrócić spokojnie z żoną spacerkiem z obiadu do domu? Możesz, ale licz się z towarzystwem nawalonych jak plecak turysty Angoli. 
 
Rzecz jasna, nie postuluję ograniczenia tanich lotów. Nie żądam też takiej podwyżki cen alkoholi, by wspomniani milusińscy szukali dla siebie miejsca w innym rejonie świata. Ale szlag mnie trafia, że mimo sporej liczby medialnych doniesień i czytelnych sygnałów od znacznej liczy krakowian odpowiedzialni za miasto udają, że sprawy nie ma. I służby takie jak policja czy Straż Miejska prędzej zgnoją lokalnego kloszarda, niż wezmą się za rozrabiających, obcojęzycznych turystów.
 
Ja bym się jednak śmiał z kraju, w którym czuję się bezkarnie  w sytuacji, gdy po prostu powinienem dostać policyjną pałą. Bo paw na Brackiej niewybaczalnym jest.:-)  
   

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka