Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
32
BLOG

"Once solemn"

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Polityka Obserwuj notkę 10

Każdy musi czasem napisać tekst w obronie tego, co dla niego ważne. Często jestem ironiczny, sarkastyczny i w ogóle wredny, także wobec tych, których uważam za „swoich”. Dziś jednak będę obrzydliwie seriozny.

Raz po raz dowiaduję się z mediów, że państwo Gwiazdowie są straszliwie sfrustrowani i pełni nienawiści wobec Lecha Wałęsa. I że w ogóle to jacyś mali, zakompleksieni ludzie. Zresztą, co ja tu będę streszczał: kto zechce, poczyta ziewnikarza z Niusłika.

Gwiazdów poznałem chyba ze trzy lata temu, na Festiwalu OBYWATELA, z którym współpracowałem od jakiegoś czasu. Trochę bałem się do nich podejść, bo wtedy pisałem jeszcze do „Trybuny”. No ale: od papierosa do papierosa (a Gwiazdowie palą jak ten facet z filmu Barei) udało się nam zgadać. Chyba po filmie o Kelusie: „Był raz lepszy świat”.

Znam parę osób, których nazwiska prasa odmienia przez wszystkie przypadki. Ale Gwiazdowie są wyjątkowi: bez zadęcia, chętni do rozmowy, przyjaźni wobec rozmówcy. Pani Joanna nieco bardziej ironiczna, Pan Andrzej raczej dobroduszny.

Ostatnio spotkałem ich latem tego roku, w trakcie promocji książki „Poza Układem” (jest notka na ten temat, ale nie mam czasu jej teraz szukać). Bogu ducha winnego człowieka, który słuchał naszej rozmowy Gwiazdowie wciągnęli w dyskusję o górach. Facet stał, słuchał i się zasłuchał.  Bo, o czym może nie wszyscy salonowicze wiedzą, Gwiazdowie są chyba jedynymi z pierwszych znawcami gór w Europie. A nie, przepraszam: są nienawistnikami.

Nie przeczę: Gwiazdowie mają pewnie swoje za skórą, jak każdy. Może powinni dać Nobliście buziaka na zgodę. Tylko najpierw parę osób powinno pocałować Gwiazdów w rękę. Ale nie pocałuje. Bo Gwiazdowie to oszołomy z małego mieszkanka. Nie to co Jerzy Urban, czy Noblista.

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka