Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
123
BLOG

Jałtański bękart?

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Polityka Obserwuj notkę 20

Od czasu lektury „Eseju o duszy polskiej” prof. Legutko i wskutek ostatnich rozmów i wymiany notek (arcy-dyplomatycznych) na s24 trochę częściej myślę o współczesnej Polsce.

Fakty. Po pierwsze: jestem Polakiem, mam obowiązki polskie. Po drugie: urodziłem się w Polsce Ludowej, podobnie jak moi Rodzice. Różni mnie jednak od nich to, że gdy szedłem do liceum xx. Zmartwychwstańców w Poznaniu, to PRL-u już nie  było od dobrych dwóch lat. A oni w tym samym czasie mieli już za sobą nie tylko PRL-owskie liceum i studia, ale i kawałek drogi zawodowej. Dość stabilnej, jak na PRL przystało. Żadne z nich do partii nie należało, ale Mama, gdy w `89 wszyscy masowo przepisywali się z ZNP do nauczycielskiej "Solidarności" zapytała paru takich, co się nigdy specjalnie nie wychylali: "dlaczego to robicie?", usłyszała: "No wiesz, tak wypada. I paczki większe na Święta dają" , to już jakoś została w tym ZNP. Dzięki czemu nieco później zrozumiałem, że honor nie zależy od ideowej etykietki. Ma się go, albo nie ma. Po trzecie: mam świadomość tradycji kulturowej swojego narodu i państwa w jego różnych odsłonach, ale nie jestem pewien, czym jest ta współczesna Polska, w której żyję. Tzn. wiem mniej więcej, jacy ludzie, partie, środowiska, lobby odpowiadają za losy tego państwa, ale kompletnie nie wiem, jaka wizja Polski przyświeca temu wszystkiemu, co się dzieje.

Mała dygresja: polecam wszystkim książkę (księgę) z roku 1928: „Dziesięciolecie Polski odrodzonej”. Trudno utrzymać ją w ręku, takie to tomiszcze. Kto zna, ten wie, kto nie zna, temu trudno opowiedzieć, ale gdy człowiek ją kartkuje, przechodzi go jakiś dreszcz. Od strony technicznej jest to kompendium wiedzy o ówczesnej II Rzeczpospolitej. Ale i coś więcej, coś trudnego do nazwania.

Współczesna Polska istnieje dzięki potężnemu wysiłkowi ludzi, którzy angażowali się w działalność opozycyjną, a których nazwiska są często przemilczane (goszcząc latem u Rodziców, przeglądałem album Wojciecha Kota nt. PRL; jak myślicie, jakie nazwiska i fotografie opozycjonistów się tam znajdują?), mam też świadomość, że współczesna Polska istnieje także dzięki wysiłkowi wielu inżynierów, architektów, budowniczych, naukowców, nauczycieli, a także prostych ludzi, którzy po II WŚ zdecydowali się wrócić do Polski (albo w niej zostać) i często musieli przeżyć gehennę lat 50-tych i upokorzenia następnych dziesięcioleci, by – mniej lub bardziej oswojeni z PRL-em: żyć tu i pracować. I myślę, że wielu z tych ludzi wykazało się w jakiś sposób heroizmem, skoro wybrało takie życie w półcieniu, dlatego, że dla nich była to jednak POLSKA. To jest problem, poważny jak sądzę. Pierwszym przykładem, jaki przychodzi mi do głowy jako adeptowi filozofii, jest prof. Tatarkiewicz, któremu sporo krwi napsuł młody Kołakowski, a na którego „Historii filozofii” wychowują się kolejne pokolenia. No i ostatecznie: są jeszcze ONI (by nawiązać twórczo do znanego tomu wywiadów Teresy Torańskiej), którzy „na taką miłość nas skazali, taką przebodli nas ojczyzną”. Większość tych ludzi całą prawdę o tym, co myśleli, w co wierzyli, czego chcieli, czego się spodziewali, co chowali w sumieniach zabrała do trumny. Po nich zostało nam pokolenie z „zatoki świń” (miłośnik Filipin pan Kwaśniewski czy ostry jak brzytwa Oleksy, oraz Leszek – Rynek Ma Zawsze Rację – Miller, itp. itd.), oraz ich nieco starsi towarzysze. Ale i od nich na dobrą sprawę nigdy się za wiele nie dowiemy.

Chyba rację ma bloger francesco, który w jednym z komentarzy napisał, że Polska jest krajem schizofrenicznym. Trudno tu wyłapać jakieś logiczne związki przyczynowo-skutkowe między tym wszystkim, co ją dziś tworzy. A bez sensownej syntezy podziały wciąż będą narastać i coraz trudniej będzie się nam ze sobą porozumieć. No chyba że za pomocą najprostszych kodów, jakie gwarantuje pieniądz, konsumpcja i masowa rozrywka.
 
Ale w takim razie wolę już być obywatelem „bękarta jałtańskiego” niż lemingiem tępo wpatrzonym w migające na ekranie obrazki, przygotowane przez speców od marketingu.
 
ps. Komentatorom poprzedniej notki: wrzuciłem odpowiedzi, pozdro. 

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (20)

Inne tematy w dziale Polityka