...z dedykacją dla Baby z Szablą i Artura Nicponia. Ich notki dotyczyły futer, ale przy okazji wyszedł dość ciekawy, imho, temat.
Zreferuję:
1) Z Babą z Szablą zgodziliśmy się, że czymś innym jest spełnianie życiowych potrzeb, czymś innym luksus opłacany okrucieństwem (jakoś tak to szło, w razie czego proszę mnie poprawić). Nikt normalny nie zabroni Eskimosowi chodzenia w futrze fok.
2) Artur Nicpoń stwierdził, że tego typu akcje to piramidalna głupota i szczyt hipokryzji, a też źle służą relacjom damsko-męskim. I że nie ma jak kobieta w futrze (plus odrobina biżuterii, o ile pamiętam inny wpis Nicponia). Co prawda znam inne afrodyzjaki i sposoby na [cenzura obyczajowa], ale przyjmijmy, że cuś w tym jest. Gdybym był niepoprawnym lewakiem, to bym coś wspomniał o burżuazyjnych przyjemnostkach, ale jestem lewakiem poprawnym, więc nie wspomnę (to zdanie się semantycznie zapętla).
BTW: Gdy byłem nieco młodszy na uczelni krążył bon-mot, zapodany przez jednego z wykładowców, a dotyczący relacji damsko-męskich: „Bo na studiach, panowie, wystarczy butelka wina, a później to już zaczynają się schody”... Cóż: per aspera ad astra...
3) Było już o miłości, to teraz można przejść do rzeczy istotnych: Artur Nicpoń stwierdził, że wszyscy jesteśmy uzależnieni od pokarmów i produktów, których źródła pochodzenia się nie domyślamy, albo nie chcemy się domyślać. Nicpoń czytał pewnie Jana Jakuba Russo, więc wie, że ten obrzydliwy oświeceniowiec wyraził podobną myśl, tyle że w kontekście kolonializmu: burżua delektują się smakami i zapachami i żyją w dobrobycie, który czuć krwią, życiem i śmiercią tych, co robią na „cywilizację białego człowieka”. No dobrze, zaczynam szarżować...
Wszyscy jesteśmy Eskimosami. I otaczający nas świat traktujemy jak Eskimosi: tyle że nasze mity są bardziej wyrafinowane, albo inaczej: stoi za nimi znacznie mocniejsza, medialna propaganda. Nie zarzynamy własnoręcznie zwierząt, by ogrzać się ciepłem ich skór, mamy bardziej wysublimowane potrzeby, spełniane jednak za cenę podstawową, życia i bólu: ludzkiego i zwierzęcego. I oczywiście – rację ma Artur – nie pytamy w galeriach handlowych, skąd te perfuma, skąd nasz dobrobyt, skąd sukienka a skąd podzespoły dla kompa. Dlaczego chińskie produkty są tak tanie. Oburzamy się moralnie na łagry i obozy koncentracyjne, ale nie przeszkadzają nam chińskie trampki.
Wszyscy jesteśmy Eskimosami. Rzecz nie w tym, by temu zaprzeczać, ale by sprawę zrozumieć.
Artur Nicpoń ma rację: jesteśmy obrzydliwymi hipokrytami. Ale co w zamian?
Ps. Przepraszam tych, co myśleli, że notka będzie o Żydach.:-)
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka