coryllus coryllus
1665
BLOG

Dystrybutorzy prestiżu

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 13

 Kiedy ostatnio krytykowałem nowe pismo prawicowe „Na poważnie”, którego redaktorem naczelnym jest Jan Żaryn, przeczytałem zawarte tam teksty po łebkach jedynie. Wczoraj zaś zagłębiłem się w lekturę wywiadu jaki bracia Karnowscy przeprowadzili z Barbarą Fedyszak Radziejowską. Uważam, że ten wywiad jest po prostu świetny. Uważam tak ponieważ sam niedawno zrobiłem wywiad z Barbarą Fedyszak Radziejowską i muszę przyznać, że wyszedł trochę słabszy. Opublikuję go tu jak tylko ukaże się w „Zeszytach Karmelitańskich” dla których powstał. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że rozmawialiśmy z Barbarą Fedyszak Radziejowską przy jakimś stojącym w kącie stoliku, przy windzie, w przejściu z restauracji w Pałacu Staszica na klatkę schodową. Trudno się było skupić.

Wywiad z Barbarą Fedyszak Radziejowską traktuje o wspólnocie narodowej, tak jak mój wywiad, ale jest też trochę o technikach manipulacji. Nie mam niestety takiego rozeznania w technikach manipulacji jakie mają bracia Karnowscy, a że oni mają świetne to rozeznanie wiemy nie od dziś. No i ich jest dwóch, a ja byłem jeden. W tym swoim wywiadzie bracia Karnowscy użyli w pewnej chwili zwrotu – dystrybucja prestiżu. Ja zaś kiedy to przeczytałem doznałem olśnienia. Oto właśnie czym się zajmują platformy blogerskie! Dystrybucją prestiżu. Tak działa ten mechanizm i my wszyscy razem i każdy z osobna powinniśmy się temu przeciwstawić z całą mocą. Dlaczego? Już wyjaśniam. Dystrybutorzy prestiżu są jeszcze lepsi niż sprzedawcy odpustów. Tamci przynajmniej coś obiecywali. Ci zaś nie dają nic poza fikcją sławy.

Czemu służy ta cała dystrybucja. Otóż ona służy wychowaniu posłusznych i wtajemniczonych autorów, którzy realizują cele patrona nawet na niego nie patrząc. Po prostu wiedzą czego się od nich oczekuje, bo proces wychowywania autorów jest w blogosferze bardzo zaawansowany i wszyscy wszystko odgadują w mig.

Kiedy mamy wychowanych odpowiednio autorów, budowanie fikcji dyskursu publicznego z powoływaniem się na dobre obyczaje i kulturę dyskusji, jest łatwe jak zjedzenie bułki z masłem. Dystrybutor prestiżu ma także pewność, że autorzy mu się nie zbuntują, bo wyznaczył im granice swobody, w których oni czują się dobrze, a do tego daje im coś, co podnosi samoocenę – prestiż. I to jest coś wprost fantastycznego. Oto ludzie godzą się dobrowolnie na ograniczenie swojej swobody i w zamian nie dostają nic. To jest lepsze niż order bohatera pracy socjalistycznej. I lepsze niż medal Karola Wielkiego. Myślę, że powoli zbliżamy się do chwili, kiedy za posłuszeństwo będą kopać po tyłku, a kopani w czasie tej operacji będą robić mądre miny i uśmiechać się anielsko. Potem zaś odbiorą kwiaty, dyplom i pójdą do domu.

Czytałem ten wywiad i myślałem o tym, że przynajmniej połowa tego tekstu jest o mnie i o Toyahu. My nie zważając na nic robimy swoje. Dystrybutorzy prestiżu nie mają do nas dostępu. Wydajemy książki i jesteśmy niezależni. Nie dotyczy nas także to, co Barbara Fedyszak Radziejowska nazywa władzą symboliczną. My tę władzę symboliczną możemy z całą mocą kopnąć w tyłek, a władza ta może nam co najwyżej pogrozić palcem i powiedzieć – no, no, bo nie będziecie na SG. - To nie będziemy – my na to. I życie toczy się dalej.

My w dodatku uprawiamy dosyć szczególny rodzaj patriotyzmu i patriotycznej publicystyki. Czynimy tak ponieważ dostępne na rynku znaczeń sposoby opisywania Polski i zachowań Polaków uważamy za dalece niesatysfakcjonujące. To zwraca na nas uwagę sporej grupy osób i zaczynamy być ośrodkiem zainteresowania oraz dystrybucji pewnych idei. To się nie może podobać zawodowym sprzedawcom prestiżu, ale powinno podobać się naszej prawicy. Bo oto nie dość, że są niezależni autorzy, to jeszcze jacy dynamiczni i w dodatku komunikatywni. Łatwo się z nimi porozumieć i dogadać warunki współpracy. Piszą książki i nikt nie mana nich wpływu. Są naprawdę niezależni. I tu dochodzimy do tak zwanego clou, czy jak kto woli gwoździa programu. „Nasi” nigdy nie będą współpracowali z nikim spoza pewnej wąskiej grupy osób. Po prostu nigdy. Dlaczego? Bo mają swojego dystrybutora prestiżu, który ich ogranicza. Nie może być inaczej.

No i jest jeszcze coś, o czym można przeczytać w tym samym numerze „Na poważnie”. Jest tam jeszcze wywiad ze Stanisławem Tyszką z Biura Analiz Fundacji Republikańskiej. To co w pewnym momencie mówi pan Tyszka, zwala po prostu z nóg i demaskuje od razu całą „naszą” prawicę. Oto Stanisław Żaryn pyta Stanisława Tyszkę: Dlaczego aktywizacja obywateli ma coś zmienić?

Na co Tyszka:

  • Wyobraźmy sobie taką sytuację: osoba interesującą się polityką czyta artykuł i uznaje, że utożsamia się z zawartymi w nim treściami. I za każdym razem gdy taka sytuacja zajdzie, wchodzi po lekturze na stronę internetową i wspiera nawet minimalną kwotą instytucję, z którą się zgadza. Proszę sobie wyobrazić, jak wzrosłaby polityczna odpowiedzialność rządzących gdyby wiedzieli, że za każdą celną krytyką i trafioną propozycją mediów takich jak miesięcznik „Na poważnie” czy ośrodków takich jak Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej stoi realne wsparcie obywateli, a nie tylko kiwnięcie głową czy „like” w portalu społecznościowym

 

Tako rzecze Tyszka Stanisław, a ja mogę się tylko uśmiechnąć. Panie Tyszko, Panie Żarynie, to właśnie Toyah jest tym człowiekiem, któremu ludzie dają poparcie w ten sposób, o którym wy nawet nie możecie pomarzyć. I ja także jestem tym człowiekiem, bo ludzie przychodzą na stronę www.coryllus.pl po moje książki. Czynią tak, ponieważ my ich nie oszukujemy, nasza oferta jest dobra i nie ogranicza nas żaden dystrybutor prestiżu. I mogę z pełną odpowiedzialność rzec jeszcze, że o ile miesięcznik „Na poważnie” może jeszcze liczyć na jakieś wsparcie czytelników o ile postara się o bardziej interesujące teksty, o tyle ta cała fundacja i jej biura analiz, musi niestety zwrócić się o wsparcie do swojego dystrybutora prestiżu. Ludzie w Polsce wesprą groszem Radio Maryja, niezależnego autora książek, internetowego publicystę, który pięknie pisze, ale nie coś co się nazywa Fundacja Republikańska. Możecie o tym zapomnieć, choć doskonale rozumiem te wasze tęsknoty. W końcu jestem popularnym autorem, a wy tylko jakimiś tam analitykami.

Piszę to wszystko bez goryczy i niepotrzebnych emocji, bo dobrze wiem, że popularność zdobywa się w jeden prosty sposób – nie trzeba kłamać. Wystarczy czysta intencja i ludzie okazują zainteresowanie. Taką intencję ma Toyah. On poza ideą niczego nie dystrybuuje. Jego książki sprzedaję ja w moim sklepie. I to ja zajmuję się kwestiami handlowymi w tym niewielkim przedsiębiorstwie dystrybucji idei na rynku ogarniętym przez sprzedawców prestiżu, władzę symboliczną, lanserów o boys bandy z Newsweeka.

Myślę, że miesięcznik „Na poważnie” padnie po kilku numerach. Nie można startować z tak biedną ofertą i w dużym wywiadzie deklarować, że najlepiej byłoby żeby ludzie płacili za utożsamianie się z tą biedą. To się nie może udać, bo jest nieuczciwe. No chyba, że znajdzie się jakiś dystrybutor prestiżu, który będzie tę fikcję utrzymywał. Tak się oczywiście może zdarzyć, ale co to będzie miało wspólnego z tym co deklarowała w wywiadzie Barbara Fedyszak Radziejowska. Na moje oko nic.

Na koniec powiem jeszcze, że w kontekście tej całej dystrybucji prestiżu najlepiej wypada portal niezalezna.pl Tam się niczego nie dystrybuuje. Tekst wchodzą na stronę jeden po drugim i każdy sobie wybiera co chce.

Przypominam też, że nakład „Baśni jak niedźwiedź” się wyczerpuje. Sklep FOTO MAG jest w tym tygodniu zamknięty. Pozostaje więc księgarnia Tarabuk przy Browarnej 6, no i księgarnia Karmelitów w Poznaniu, o której zapomniałem ostatnio, przy Działowej 25. Mamy też portal http://www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl/ oraz pensjonat Magnes w Szklarskiej Porębie. No i oczywiście stronę www.coryllus.pl  Zapraszam. To już naprawdę końcówka.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka