coryllus coryllus
6272
BLOG

Co Niemcy wiedzą o Smoleńsku

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 100

Zbliża się piąta rocznica Smoleńska i zaczął się ruch na rynku wydawniczym. Elig wczoraj napisała, że jakiś dziennikarz z Niemiec szykuje się do wydania demaskatorskiej książki. I jeszcze się zastanawiała biedna elig, czy ta książka to aby na pewno będzie bomba czy może tylko kapiszon. Oj, elig, elig....Nie wystarczy, że ten Niemiec jest znajomym redaktora Gadowskiego? Jeśli o mnie chodzi to jest ostateczny powód do tego, by nie wymieniać nawet jego nazwiska, bo po prostu szkoda słów.

O wiele ciekawsze jest kto tę książkę będzie promował, gdzie ukażą się recenzje i kto ją obejmie patronatem medialnym. Stawiam na pierwszym miejscu redaktora Górnego z Frondy, dalej Karnowskich, na końcu Lisickiego, GP i niezależną. Książka ma się ukazać za 17 dni i ponoć nawet Mosad coś tam autorowi powiedział i teraz już na pewno okaże się, że to był zamach.

Im się robię starszy tym mocniej przekonuję się, że tak zwane godne życie jest funkcją kilku prostych reakcji, reakcji bynajmniej nie oczywistych, ale prostych. To jest pewna tajemnica, ale człowiek po to nabiera doświadczeń, by tę tajemnicę posiąść i dzięki niej nie dać się zdegradować do roli szczura, śmiecia albo wręcz niepotrzebnego nikomu nieboszczyka. Podam teraz przykład zachowania stosownego, choć nieoczywistego, dzięki któremu można zachować nie tylko godność, ale także życie. W filmie „Ostatni Mohikanin” jest taka scena kiedy bohaterowie wkraczają na polanę, gdzie stoi farma zaprzyjaźnionej z nimi rodziny. Byli tam już wcześniej, ale bez córek pułkownika Munro, które towarzyszą im w tej chwili. Niestety farma jest spalona, sympatyczna rodzina wymordowana, a las dookoła wygląda tak, jakby pełno w nim było Indian z plemienia Huron. Starsza córka pułkownika domaga się, by pozostać na miejscu i pochować zabitych, ale Nathaniel tylko się uśmiecha. Trzeba ich tak zostawić i iść dalej. Kiedy dziewczyna czyni mu wymówki, że zabitych przyjaciół by tak nie zostawił on odpowiada, że to są właśnie przyjaciele. No więc my jesteśmy w sytuacji następującej: przyjaciele leżą pomordowani na łące, a pomiędzy nimi spaceruje Magua ze swoimi ludźmi i udziela wywiadów dziennikarzom, opowiadając o tym, jak to przez lekkomyślność i krnąbrność Sokolego Oka, Unkasa i Czingaczkuka doszło do tego wypadku, który oczywiście może się komuś tam wydawać morderstwem z zimną krwią, no ale bez przesady. Ludzie przecież umierają szczególnie jak mają farmy na granicy terytoriów indiańskich. Magua uśmiecha się i pozuje do zdjęć, a trzej bohaterowie stoją obok jak te gwizdki i co jakiś czas są przesuwani na bok przez tę lub inną ekipę filmową. Obok, na łące stoi stolik, a przy nim siedzi kierownik produkcji, który po każdym dniu zdjęciowym wypłaca Huronom gażę. Raz się zdarzyło, że Unkas poszedł do niego z awanturą, że on też chce dniówkę, bo co w końcu kurcze blade, przecież to jego znajomi zginęli i wszyscy wiedzą dlaczego. Kierownik jednak najpierw udał, że go nie widzi, a potem kazał mu spie....ać. Jego ojciec Czingaczkuk próbował interweniować, ale bez skutku. Magua tylko się uśmiechał patrząc na tę scenę. Trwało to wszystko i trwało, aż w końcu ktoś wpadł na pomysł, że można by rzecz nagłośnić i sprowadzić ekipy zza granicy. No i wtedy Magua wyjął komórkę i zadzwonił do niemieckiego miasta Krakowa, gdzie rezydował jego przyjaciel z lat studenckich Witold Gadowski. Ten mu zaś powiedział, że czasu nie ma, ale ma innego kolegę z Niemiec, który przyjedzie i napisze o tym wydarzeniu książkę.

No i właśnie ten facet tu zmierza, a jego książka ukaże się za 17 dni. Wszyscy nasi machają marynarami. Będzie się bowiem nakręcać nową koniunkturę na nieboszczyków ze Smoleńska. Teraz Niemiec coś napisze, a w przyszłym roku znajdą może prawdziwego Żyda z Mosadu, który już z całą pewnością, jak to mają w zwyczaju funkcjonariusze tej organizacji, zdradzi nam wszystkie szczegóły.

Czy już widzicie różnicę pomiędzy zachowaniami stosownymi a niestosownymi? Nie? No to podam prostszy przykład. Na naszej ulicy mieszkał kiedyś wujo Tadek. Był spokojnym, ale mocno zmęczonym życiem człowiekiem. Emocje zawsze trzymał na wodzy i nigdy ich nie ujawniał. Raz się zdarzyło, że puściły mu nerwy. Oto pewien młodzieniec, który właśnie zarobił trochę pieniędzy i wypił o jedno piwo za dużo, siedząc na ławeczce ujrzał idącego ulicą wuja Tadka. Uniesiony młodzieńczym zapałem krzyknął w jego stronę – wuju mam kasę, idziemy na dziwki?! Wujo popatrzył nań uważnie, a potem warkliwie rzucił w jego stronę to samo słowo, którym kierownik produkcji na miejscu zdarzenia spławił awanturującego się Unakasa. Czy teraz wszystko jasne? Ten pan z Niemiec jest owym młodzieńcem. My zaś powinniśmy się zachować jak wujo Tadek. A jak się zachowują nasi? Nie muszę chyba tego opisywać. Wszyscy to widzimy.

Ponieważ nie pierwszy już raz autor z Niemiec próbuje nam sprzedać coś, co z istoty jest humbugiem, przypomnijmy może tę poprzednią próbę. Ja już o niej pisałem, ale to jest pewna stała, więc można jeszcze raz. Oto periodyki kolorowe, zwane czasem tygodnikami opinii, próbują sobie poprawiać sprzedaż za pomocą sprowadzanych z zagranicy bestsellerów. To w istocie nie są żadne bestsellery, tylko plastikowe fantomy do treningów pierwszej pomocy, które ubiera się w kolorowe kiecki, żeby udawały dziewczęta na spacerze. Takim bestsellerem była kiedyś książka Andreasa Badee, pod tytułem „Boskie oblicze”. Posłużyła ona zapomnianemu już tygodnikowi Ozon do podkręcenia sobie sprzedaży. Naczelnym tego tygodnika był wówczas Grzegorz Górny. Nie będzie chyba grzechem z mojej strony jeśli postawię hipotezę, że on również stoi za tym Niemcem od Smoleńska, którego tu ściągają, żeby podnieść sprzedaż wydawnictw Fratrii, w piątą rocznicę tragedii? Dlaczego akurat Niemiec? Bo jest kolegą Huronów i Gadowskiego, a przy tym wszyscy wiemy, że Niemcy to solidni, pracowici ludzie i jak coś robią to robią rzetelnie. Nie będzie więc wątpliwości, co do jakości dzieła. Wszak napisał je niemiecki reporter.

Powtarzalność tego manewru z książką, niezbyt częsta, ale jednak, może świadczyć, że pomiędzy „naszymi” a niemieckimi reporterami powiązanymi z Mosadem istnieją jakieś nici porozumienia. Niewidzialne rzecz jasna. To nas powinno jeszcze bardziej upewnić, że tylko zachowania godne i stanowcze wchodzą w grę, że żadne zastanawianie się kto, kiedy i dlaczego powie nam prawdę, nie wchodzą w grę. Bo prawdy tam już nie ma. Ona została podzielona na segmenty i teraz w każdym segmencie realizowane są oddzielne projekty medialne, które zastąpić mają ołtarz z ikoną Matki Boskiej Częstochowskiej, gdzie normalni ludzie modlą się za spokój duszy zmarłych, a ci trochę bardziej zawzięci proszą Pana by wytracił winnych i ich dzieci. Tutaj zaś na naszych oczach dokonuje się najbardziej chamskiej podmiany jakości jaką zna świat. Większość z nas jest niestety tak wytresowana, że już czeka na te rewelacje z wywieszonymi jęzorami, bo liczy na to, że napisze o tym ileś tam notek krytycznych, koniunktura się nakręci i będzie fajnie. Górny zaś z ekipą będą brylować po telewizjach i robić tam mądre miny zastanawiając się czy był zamach czy nie. Razem z tym Niemcem rzecz jasna.

Zaklinam więc Was ludzie, nie dajmy się choć raz wypuścić w ten kanał. Nie w naszej mocy jest przebaczać w imieniu tych...itp, a na dziwki i tak nie chadzamy, więc niech cała ta ekipa z Gadowskim i jego kolegą na czele po prostu spieeeeeee, to jest chciałem rzec, niech idzie sobie w swoją stronę.

 

Zapraszam na stronęwww.coryllus.ploraz do sklepu Foto Mag przy stacji metra Stokłosy w Warszawie. Przypominam też, że 9 kwietnia w Gdańsku odbędzie się mój wieczór autorski, początek o 18.00, miejsce – biblioteka w budynku Manhattan. 24 kwietnia mam wieczór autorski w Białymstoku, a 25 kwietnia w Sokółce. 23 maja planowane jest spotkanie w Częstochowie, wystąpimy ja i Tomek i będziemy gadać o komiksach, ale także trochę o polityce, bo organizatorzy obawiają się, że jak będzie o samych komiksach to ludzie nie przyjdą. No, nie wiem. Mnie się wydaje, że może by przyszli. A wy? Jak myślicie? Na 6 i 7 czerwca zaplanowaliśmy spotkania w Szwajcarii, w zamku w Rapperswilu i w Genewie. Okropnie się boję tej podróży, bo ja wiecie nie podróżuję, a muszę tam jechać samochodem, żeby zawieźć książki.

Na koniec jeszcze raz dołączam nagranie z wieczoru autorskiego w Dęblinie


 

http://www.youtube.com/watch?v=N9e7xCyDoFQ


 

No i nasze trailery.

https://www.youtube.com/watch?v=agpza8Ag5bA

https://www.youtube.com/watch?v=kJ7REL-ee4s


 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl i do sklepu Foto Mag przy stacji metra Stokłosy w Warszawie.

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka