coryllus coryllus
4624
BLOG

Druidzi i pieniądze

coryllus coryllus Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 60

Za każdym razem kiedy zabieram się do nowej książki robię na allegro duże zakupy. One nie są za bardzo przemyślane i w zasadzie kieruję się przy tym wyłącznie intuicją. Potem taki Targalski robi mi z tego zarzut i pisze, że moje książki nie są naukowe. Nie są, to prawda, a powiem więcej – nigdy takie nie będą. W trakcie pisania Kredytu i wojny tom I, kupiłem sobie książkę pod tytułem Druidzi, napisał ją Peter Berresford Ellis, zajadły popularyzator krytykujący wszystkie poważne autorytety. Ponieważ, wbrew intuicjom, nie przeczytałem tej książki w czasie pisania Kredytu i wojny, a nie zrobiłem tego, bo wydawało mi się, że nie będzie mi to potrzebne, zabrałem się do lektury teraz. No i już wiem, że trzeba będzie robić poprawione wydanie mojej nowej książki. Ponieważ opisałem w niej świat XII i XIII wieku jako konkurujące ze sobą, wielkie rynki bardzo łatwo przyszło mi porównanie tego opisu z treściami zawartymi w pracy Ellisa. No, ale zacznijmy od początku. Dlaczego książka o druidach miałaby być przydatna w opisywaniu herezji? Dlatego, że autor pisze iż w roku 280 przed Chrystusem, wielkie celtyckie armie najechały Grecję właściwą, splądrowały Delfy i zabrały stamtąd olbrzymi skarb. Wiele lat później legiony Cezara odnalazły ten delficki skarb pod Tuluzą. Jeśli zaś coś leży pod Tuluzą to jest po prostu z samej istoty ważne. Ciotka wiki podaje, że było inaczej, że Delfy zostały obronione i Celtowie odstąpili. Nie wiadomo co dokładnie się stało, bo źródła są poza naszym zasięgiem. Ellis pisze, że kampania w Delfach zakończyła się sukcesem połowicznym, bo po splądrowaniu świątyni armie się rozpadły, a wódz Celtów Brennus popełnił samobójstwo.

Popatrzmy teraz co się dzieje u schyłku III wieku w Europie południowej i Afryce. Oto rośnie potęga Kartaginy, która walczy z Grekami o Sycylię, w czym pomagają jej Rzymianie. Wkrótce jednak dojdzie do konfrontacji z Rzymem i rozpocznie się I wojna punicka – 276 p.n.e. Świat hellenistyczny odchodzi w przeszłość, stanie się wkrótce częścią imperium. W roku 280 imperium jeszcze nie istnieje, a problemem republiki są państwa greckie, za chwilę zaś stanie się nim Kartagina, którą łączą ścisłe związki z Celtami. Co do tego nikt nie może mieć wątpliwości, bo tym pisze się w podręcznikach. Celtowie służą w armiach punickich i stanowią ich najważniejszą część. Rzym, a wcześniej Grecy, ulega ciśnieniom z dwóch stron, akcje zaczepne na północy są koordynowane z południa. Oczywiście, można się upierać, że w świecie starożytnym niemożliwe było planowanie operacji zaczepnych na taką skalę, można się upierać, że był to świat rozproszonych ognisk kulturowych zwalczających się zaciekle. To jednak z całą pewnością nie jest prawda, albowiem technologie i myśl ówczesnego świata znacznie wyprzedzały podobne urządzenia używane w średniowieczu, a co do koordynacji działań w wielkich wojnach tamtego czasu nikt nie ma chyba wątpliwości. Świat starożytny potrafił wyprodukować koryncką kolumnę z kanelurami, a świat współczesny, nie mówiąc już o średniowiecznym tego nie potrafi. Sądzę więc, że owe subtelności możemy przenieść do polityki. Jeśli to zrobimy możemy śmiało założyć, że istnienie Celtów zależało do powodzenia Kartaginy. Ta zaś przegrała, a skoro tak, cały, olbrzymi przecież, świat celtycki musiał zniknąć. I rzeczywiście zniknął.

Ellis pisze, że druidzi pojawili się jako w pełni ukształtowana kasta dopiero w II wieku p.n.e. Nie będę się wypowiadał w tej kwestii, bo nie mam o tym pojęcia, w każdym razie byli oni najważniejszą kastą w społeczeństwie celtyckim, wyraźnie odróżniającą się od bardów i od wojowników. Czym się odróżniali? Ponoć chodziło o wiedzę, tę nadzmysłową. Wróżyli z wnętrzności, z drgawek konającego, któremu wbili wcześniej nóż w brzuch, a także z innych rzeczy. Posiadali także umiejętność leczenia i potrafili wnioskować. Tak to jest napisane w jednym ze źródeł, które cytuje Ellis – potrafili wróżyć z wnętrzności i wnioskować. Ponoć wiedza druidów powiązana była z symboliką dębu, a może jarzębiny, sam już nie wiem, bo jedni badacze upierają się przy dębie, a pewna pani z Irlandii przy jarzębinie.

Moim zdaniem było zupełnie inaczej, żeby bowiem wnioskować trzeba mieć dostęp do informacji, w dodatku takiej, która nie dociera do innych. Bez tego bowiem znika aura tajemniczości. Myślę, że druidzi tworzyli sieć wtajemniczonych, przesyłających sobie informacje. Dęby i jarzębina nie miały z tym wiele wspólnego. Podobnie jak przepowiadanie przyszłości z drgawek nieboszczyka. Skąd się bierze moja pewność? Otóż stąd, że Rzymian do Galii zaprosił pewien władca, który był jednocześnie druidem. Gdyby rzeczywiście potrafił przepowiadać przyszłość z drgawek, nigdy by tego nie zrobił. Wiedziałby bowiem, jak ta operacja się skończy. Świat Celtów i druidów był na sztywno połączony ze światem punickim, a po jego upadku, można było – przy założeniu, że kasta wybrańców to ludzie obracający informacją – wpuścić do ich sieci taką ilość memów, że najmędrszy druid by sobie z ich interpretacją nie poradził. I Rzymianie właśnie to zrobili.

Autor książki o Druidach, Peter Berresford Ellis należy do licznej grupy fałszywych demaskatorów. Ja się z tym gatunkiem spotkałem przy pisaniu książki o heretykach. Chodzi o to, że niektórzy autorzy demaskują i wyszydzają memy, które narosły w czasie ostatnich 200 lat, dotyczące takich zagadnień jak herezja czy druidzi, po to by z wielką starannością, owe memy potwierdzić, usuwając spośród nich jedynie najbardziej rażące idiotyzmy. Wygląda to jak konserwacja starego mechanizmu, który się trochę psuje, zgrzyta, wygląda może archaicznie, ale musi jednak służyć dalej, bo w żaden sposób nie można przecież ujawnić ludziom prawdy. Według Ellisa druidzi są więc: filozofami, sędziami, historykami, poetami i muzykami, lekarzami, wróżbitami, astronomami i astrologami oraz magami. Gdybyśmy rzecz przełożyli na język współczesny okazałoby się, że są po prostu kołczami, albo wręcz tutorami, spolegliwymi opiekunami, jak mawiał prof. Kotarbiński, którzy od czasu do czasu kogoś tam zarżną, ale nie ma się tym co przejmować, bo zawsze później opowiedzą coś ciekawego.

Nie przeczytałem jeszcze ani pół słowa na temat związków druidów z pieniędzmi. A mam w domu jeszcze jedną książkę o Celtach, która nosi tytuł „Mennictwo celtyckie”. Są tam opisane typy monet bitych i odlewanych przez Celtów, sposoby pozyskiwania złota i srebra oraz inne techniczne kwestie. Nie ma słowa o tym, kto nadzorował produkcję, poza dziwacznym zdaniem, które brzmi mniej więcej tak; każdy celtycki kowal mógł być mincerzem. No chyba jednak nie, skoro społeczeństwo celtyckie składało się z kast, podobnych kastom w Indiach, skoro sojusze celtycko-punickie okupione były wyzyskiem rolników i górników wydobywających rudę i kruszce, niemożliwe jest, by każdy kowal wybijał sobie monetę w dowolnej ilości. Pieniądz zawsze jest kontrolowany, a pieniądz celtycki, który bity był według wzorów greckich nie mógł być wyjątkiem. Nie wiem jakie były różnice w zawartości kruszcu w pieniądzu greckim i celtyckim, ale nie można wykluczyć, że świat hellenistyczny był po prostu drenowany z dobrego pieniądza za pomocą podłej celtyckiej monety, czemu z radością przyglądali się Rzymianie i Kartagińczycy.

Metalurgia Celtów stała na wysokim poziomie i jak każda specjalizacja miała charakter na poły sakralny, potrzeba było serii wtajemniczeń, by zostać kowalem. Myślę, że podobnie było z górnictwem oraz płukaniem złota w rzekach. Celtowie tym się właśnie zajmowali – wypłukiwaniem złota w rzekach spływających z Pirenejów, Alp i Karpat. Co dalej się działo z tym złotem, jak wyglądał jego transport do ośrodków menniczych nie wiadomo. Nie przypuszczam jednak, by najbardziej tajemnicza i najważniejsza kasta społeczeństwa celtyckiego nie miała ze złotem nic wspólnego, by zajmowała się ona wyłącznie dębami i jarzębiną. Ktoś przecież musiał pilnować, by skarb z Delf nie został rozkradziony po drodze, ktoś musiał go ukryć i strzec pilnie przed okiem i rękami profanów. To są oczywiście tylko sugestie, ale chyba istotne, zważywszy na to jak ciekawą pozycję zajmują dziś druidzi w naszym współczesnym świecie. Ileż odniesień mamy w kulturze popularnej do ich funkcji i misji. Druid wiecznie żywy, chciałby się zawołać, potem jednak koniecznie trzeba wyjaśnić jaka była jego istotna funkcja. Nie możemy przecież wierzyć w to co piszą różni nawiedzeni obłąkańcy, kojarzący druidów ze zdrową żywnością, potrójną gwiazdą Syriusza, grą na harfie przy świetle księżyca i magicznym napojem Panoramixa.

Tak się składa, że autorem jednego z pierwszych opracowań dotyczących mennictwa celtyckiego był Joachim Lelewel. Napisał on swoje studium po francusku i jest ono z pewnością dostępne gdzieś w czeluściach internetu. Mamy więc teraz pytanie, czy ktoś z szanownych autorów podjąłby się napisania tekstu pod tytułem „Druidzi i pieniądze” z przeznaczeniem dla Szkoły Nawigatorów? Mamy czas do zimy. Prosiłbym, żeby nie było to zwykłe zestawienie informacji, ze źródeł, ale także trochę wnioskowania. Wróżenie z wnętrzności i drgawek nieboszczyka można pominąć. Co Wy na to?

 

Na koniec chciałem jeszcze podziękować Pani Jadwidze z Wrocławia, która przysłała mi reprint najstarszej mapy Rosji, autorstwa Jenkinsona. Została ona odnaleziona we Wrocławiu w roku (chyba) 1987 i teraz sprzedają ją tam w bardzo eleganckich skrzyneczkach, przewiązaną sznureczkiem. Wczoraj przyniósł mi tę skrzyneczkę listonosz. Dziękuję.

 

Zapraszam na stronęwww.coryllus.pl, do Sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy, a także na kiermasze IPN, gdzie będę sprzedawał swoją nową Baśń i nowy album, odbędą się one 10 i 13 czerwca przy Marszałkowskiej, w dawnym lokalu kawiarni Budapeszt.

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura