Dzień Dobry
Teoretycznie i Praktycznie wybieramy dziś umiłowanego Przywódcę Narodu, który będzie panował (miejmy nadzieję że miłościwie) przez następne 5 lat.
Nie mniej osoby świadome, że dzisiejsze wybory mogą przynieść im niezbyt satysfakcjonujące rozstrzygnięcie, kreślą już plany alternatywne:
https://www.tokfm.pl/Tokfm/7,117303,26103352,nawet-jesli-wybory-beda-wazne-to-i-tak-bedzie-mozliwosc-zwolania.html
Powyższy pomysł zasygnalizowany w Radiu TokFM przez profesora Rzeplińskiego, zmierzający do unieważnienia wyborów, rozbawił mnie serdecznie.
Powód mojego rozbawienia jest dosyć oczywisty, partie polityczne w Polsce mają bardzo ograniczone możliwości pozyskiwania funduszy na swoją działalność, tymczasem podwójna, trzy miesięczna kampania wyborcza kosztowała każdego uczestnika wyścigu niemało pieniędzy.
Rozliczenie kosztów kampanii wyborczej to proces dosyć skomplikowany i długotrwały, poza tym nie wiem, jakim cudem partie miałyby dostać zwrot kosztów kampanii prezydenckiej wobec faktycznego unieważnienia wyborów (wg koncepcji prof Rzeplińskiego).
Reasumując, jeśli rzeczywiście uda się unieważnić obecne wybory przez jakiś trick prawniczy, to ciekaw jestem, kto głównym partiom pożyczy kasę na kolejną kampanią wyborczą, zwłaszcza, że jesienią może być nawrót pandemii Covid-19 a podobno na horyzoncie już jest jakaś groźna odmiana świńskiej grypy.
"Zapasy w kisielu" naszych umiłowanych polityków są i śmieszne i straszne czasami, ale mogą doprowadzić do upadku wszystkie partie polityczne, które w tym cyrku biorą czynny udział.
Upadku finansowego z powodu unieważniania wyborów i o wiele ważniejszego upadku symbolicznego, obecne partie polityczne mogą nie przetrwać.
Zwłaszcza, że elity prawnicze próbują wyinterpretować sobie swoiste "Liberum Veto" zupełnie ignorując potencjalne skutki takiego działania (które to skutki pierwszego "Liberum Veto" mamy dokładnie opisane w podręcznikach historii).
Pozdrawiam
