DonCarlosdeLegion DonCarlosdeLegion
176
BLOG

Bredzenie

DonCarlosdeLegion DonCarlosdeLegion Społeczeństwo Obserwuj notkę 2
Kryzys na granicy z Białorusią wyzwolił u nas kolejną epidemię – epidemię bredzenia.

Że lewicowo-liberalna część sceny politycznej uzewnętrznia swoje lewicowo-liberalne brednie i ustami Sterczewskich oraz Hartwichów jasno wyraża zdanie tych partii na temat przyjmowania nielegalnych imigrantów, to rzecz oczywista. To, jak część opozycji głosowała nad umocnieniem granicy ze wschodnim sąsiadem jest najlepszym chyba dowodem z jakimi antypaństwowymi szkodnikami mamy do czynienia.
Tradycyjnie już (choć chyba nie na taką skalę, jak można by się spodziewać…) bredzi się, ilu to lekarzy, inżynierów i intelektualistów próbuje nielegalnie przekroczyć naszą granicę i jaką to dramatyczną sobie krzywdę wyrządzamy nie chcąc im pomóc.
Tradycyjnie już bredzi się o tym, jak to uratują nam oni demografię (a argument ten najczęściej stosują ci, co sami tę demografię wpędzają w kryzys, bo jakiż to olbrzymi ślad węglowy zostawia dziecko i jaka to egoistyczna pobudka, ta chęć posiadania dziecka…).
Bredzi część mediów z oko.press na czele, które to oko.press tak nieprawdopodobnie intensywnie i zapamiętale buduje atmosferę grozy, zagrożenia (oczywiście – ze strony mundurowych i państwa…), które świadomie podważa zaufanie do służb (ale raczej idzie im to nieudolnie, patrząc na sondaże i mając w głowie słowa ojca Cordiana Szwarca z Caritasu o nastrojach, jakie panują wśród mieszkańców nadgranicznej strefy – o tym poniżej…), którego propaganda dziwnie współgra z tym, co mówią białoruskie władze i które publikuje rzekome świadectwa mieszkańców i aktywistów nadgranicznych obszarów. Tworzy się też fałszywe przekonanie o tym, jak to mieszkańcy nadgranicznych miejscowości masowo chcą pomagać nachodźcom.
Na nieszczęście dla politruków i wbrew ich propagandzie mieszkańcy nie odwracają się od służb, jak chcieliby tego niektórzy. Fragmenty wywiadu z ks. Marcinem Iżyckim z Caritasu (który to Caritas jakiś czas temu zaczął ustawiać w nadgranicznych parafiach tzw. Namioty Nadziei…):

„[…] Sytuacja w różnych miejscach wygląda oczywiście różnie. Są i takie, w których nie mogliśmy postawić Namiotów Nadziei z powodu bardzo dużego oporu miejscowej ludności. Nie dziwię się takim reakcjom. Tych ludzi kryzys dotyka tuż za ich oknami, widzą, co się dzieje, oglądają też przekazy telewizyjne.
Można zaobserwować zmianę nastawienia do migrantów, ludzie coraz bardziej się boją, wzrasta postawa negatywna. Uczestnicy parafialnych spotkań z o. Cordianem – a choć są to małe parafie przychodzi po kilkadziesiąt osób – mówią o ludziach znajdowanych w lesie, niekiedy poranionych, którym niosą pomoc. Często też słyszymy, że lokalna społeczność mimo wszystkich negatywnych emocji, gdyby spotkała człowieka głodnego czy chorego, udzieliłaby pomocy. Ale, niestety, wśród przybyszów są i tacy, którzy przychodząc do jakiegoś domu po pomoc, próbują go plądrować.


No tak, mówimy o przybyszach, ale i dla mieszkańców przygranicznych wiosek to musi być trudny czas…

Ojciec Cordian relacjonuje, że ludzie są coraz bardziej napięci, żyją w permanentnym stresie. Zastanawiają się czy nie opuścić domostw. Mówią, że żyją trochę na walizkach, że nie wiedzą co będzie jutro, pojutrze. Są coraz bardziej niechętni do pomagania migrantom i deklarują, że nie odwrócą się od wojska. Cóż, kiedy mieszka się z dziećmi kilkaset metrów od granicy, która jest jakoś tam forsowana, to nie myśli się o uchodźcy lecz o sobie, bo samemu czuje się zagrożenie.
Pamiętajmy, że parafie graniczne są zazwyczaj bardzo niewielkie, liczą po kilkaset osób, w większości starszych, i często wymagających opieki.
Brat Cordian dzwonił do jednego z proboszczów deklarując, że jeśli tamtejsi mieszkańcy chcą głównie pomagać wojsku i wyrażając wdzięczność za to, że czują się bezpieczni gotują dla nich posiłki, to my jako Caritas wspieramy także i taką działalność. Uważamy po prostu, że w tym kryzysie wszyscy są ważni. W każdym razie nastroje wśród tamtejszej ludności naprawdę mocno się zmieniły […]”. (https://stacja7.pl/rozmowy/ks-marcin-izycki-caritas-polska-jesli-bedzie-mozna-pomoc-takze-po-stronie-bialoruskiej-jestesmy-na-to-gotowi/).

Urocze jest to „jakoś tam forsowana”, naprawdę urocze…
Bredzą aktywiści od pływania po sześć dni non stop i tym podobnych „dramatycznych” historyjek.
Bredzi lumpencelebryctwo, Janki Ochojskie i cała reszta postępowego świata.
Bredzą ci, co porównują żołnierzy, policjantów i strażników granicznych do członków zbrodniczych formacji niemieckich, wyzywające ich od zbrodniarzy, najemników itp. Chciałbym, żeby żołnierze, policjanci i strażnicy zapamiętali, kto na nich pluł, szczuł i wyzywał. Pamiętali to i nie wybaczali tym ********. Tym odklejonym od rzeczywistości, naiwnym, nie umiejącym myśleć krytycznie memejom. Użytecznym idiotom i V kolumnie. I nie przejmowali się nimi. Bo wspierają ich nie tylko Polacy. Wystarczy poczytać komentarze nie zachodniego mainstreamu, a zwykłych ludzi, choćby pod filmami na YouTube.
Sam miałem zaszczyt nosić przez jakiś czas mundur strzelca Związku Strzeleckiego „Strzelec” i choć częściowo wiem (częściowo – bo do zawodowego żołnierza mi daleko i nigdy nie przyszłoby mi do głowy się do nich porównywać), co to służba Ojczyźnie. I że to największy zaszczyt i najważniejszy obowiązek.
Jednak najbardziej w całej tej sytuacji odjechał kościół, a dokładniej to część kościelnej hierarchii. Hierarchii, która w sprawie zagrożenia ze Wschodu niemal od samego początku bredzi ustami części swoich przedstawicieli nie gorzej, niż V kolumna (dla niepoznaki zwana „aktywistami”, wspieranymi przez niektórych sejmowych klaunów z opcji wiadomych) z przeciwnego bieguna ideologicznego. Hierarchii, która dostrzega, płacze i nie rozumie, dlaczego jej głos przez większość społeczeństwa (a także część duchownych i mediów katolickich…) jest ignorowany i pomijany.
W opozycji do "góry" stoi jednak wielu księży z "dołów", a i niejeden wyższy duchowny kręci nosem na pomysły swoich kolegów. Jasno i zdecydowanie udziału w ogłoszonej przez abp Gądeckiego zbiórce na rzecz imigrantów odmówił ksiądz Isakowicz-Zaleski, wyrażając jednocześnie poparcie dla mundurowych i gotowość do powrotu do służby. W kościele św. Brygidy w Gdańsku odprawiono mszę za mundurowych, strzegących naszej granicy. Gazeta Wyborcza - bo któżby inny – rozwodzi się na ten temat w artykule z 19 listopada pod wielce znaczącą nazwą „Księża kontra biskupi”. Wypowiadający się tam jezuita uważa oczywiście, że takie podejście katolików wynika z retoryki PiS (https://www.pressreader.com/poland/gazeta-wyborcza-0557/20211119/281479279670869). Płacze też Terlikowski: https://www.wprost.pl/religia/10531579/katolicy-nie-chca-pomagac-uchodzcom-terlikowski-dane-sa-straszne.html. Rozwodzi się na tym również Wacław Oszajca: https://wiez.pl/2021/11/25/niemy-glos-mizara-w-bohonikach/.
Jednak najlepsze bredzenie miało miejsce podczas debaty, zorganizowanej przez Katolicką Agencję Informacyjną (https://www.ekai.pl/kosciol-w-polsce-wobec-migrantow-i-uchodzcow-debata-kai/). W jej trakcie hierarchowie paplali o imigrantach (zahaczając również o tworzenie społeczeństwa wielokulturowego) i tych biednych Polaczkach, którzy się ich niepotrzebnie boją i nie rozumieją. Mowa tu przede wszystkim o biskupie Krzysztofie Zadarko, delegacie KEP do spraw migracji.
Rozmowa ze wspomnianym bp Zadarko z 27 września, publikowana na stronie wiez.pl, również pełna jest takiej propagandy rodem z Krytyki Politycznej i daje do myślenia... Pół biedy, gdyby mówił on tylko o pomocy tym, którym udało się do nas przebić. Ale on wprost ględzi o wielokulturowości…:

„[…] Taki dokument, który nakreśli ramy naszej obecnej polityki migracyjnej, jest bardzo potrzebny i nad nim powinniśmy się wszyscy wspólnie zastanawiać, bo w grę wchodzi nie tylko dobro wspólne, jakim jest bezpieczeństwo państwa, ale też wizja społeczności, w której będą obecni ludzie obcy etnicznie, kulturowo, religijnie. Musimy wypracować model, w jakim kierunku będziemy budować swoje społeczeństwo. Czy i w jaki sposób będzie ono otwarte na obcych, czy zamknięte. A taki model zamkniętego społeczeństwa nam grozi, jeżeli nie będziemy mówić o wartościach związanych z wielokulturowością, która bardzo często jest spłycona przez określenie „multi-kulti”. Ja się wcale nie dziwię, że w ludziach istnieje strach, strach wynikający z niewiedzy, i strach wynikający z tego, że pojęcie otwartości zostało zideologizowane i upolitycznione. Wielokulturowość to dialog a nie tolerowanie siebie, bycie obok, niektórzy mówią – paralelnie […]”. (https://wiez.pl/2021/09/27/bp-zadarko-nieszczescie-do-ktorego-dochodzi-na-granicy-nie-powinno-byc-wykorzystane-do-siania-nienawisci/).

Co najbardziej zaskakujące, ten sam biskup w wywiadzie dla Rzeczpospolitej mówi:

"[…] Mało powiedziane. Nie umiem o tym mówić bez emocji. Jeżeli z taką łatwością przychodzi taka narracja, to mi ręce opadają. Nie wolno mi zmieniać Ewangelii ani nauki Kościoła, chcę tylko mówić o tym, żeby non stop patrzeć na konkretnego człowieka. Nikt nie mówi o jakiś masowych akcjach przyjmowania migrantów w Polsce. To nigdy nie padło. Natomiast ta dominująca narracja – że musimy teraz bronić ojczyzny – stała się kluczem do opisu całej tej skomplikowanej rzeczywistości. To co, żołnierzowi z automatu wolno wszystko? Może zostawić matkę z płaczącym dzieckiem w lesie? A jak ich zawraca na drugą stronę granicy, to jest łagodny jak baranek i nie stosuje siły? Nie ruszamy tego tematu, nie wtrącamy się, bo to jest stąpanie po polu minowym. Prosimy tylko o to, by wyciągnąć rękę do potrzebującego […]".

I dalej:

„[…] Tu i teraz na granicy mówimy tylko i wyłącznie o uchodźcach – nie o imigrantach, ale najczęściej o kobietach i dzieciach, i to o tych, którzy pragną ochrony międzynarodowej. Nie mówię o żadnym przyjmowaniu w Polsce imigrantów. Nie mówimy, że mamy obowiązek przyjąć wszystkich. W komunikacie Episkopatu, o którym pan wspomniał, na pierwszym miejscu jest wdzięczność i podziękowanie za obronę granic, za wojsko, Straż Graniczną, Policję. Ale gdzieś ktoś nie chce tego widzieć, tylko widzi to, co go razi, czyli tę drugą część, czyli wrażliwość moralną i humanitarną. Nawet wiceminister MON nie chce tego przeczytać i pomawia hierarchię o brak obrony żołnierzy przed fałszywymi obelgami. Dopisujemy do opisu sytuacji jeszcze tę jedną stronę ogromnego kryzysu, trudne wyzwanie […]”. Podkreślone przeze mnie fragmenty wypowiedzi biskupa stoją chyba w sprzeczności z tym, co mówił podczas debaty zorganizowanej przez KAI… (Wywiad: https://www.rp.pl/kosciol/art19133361-bp-krzysztof-zadarko-nie-wolno-zamykac-oczu-na-dramat-na-granicy-z-bialorusia).

I jeszcze to z debaty KAI:

„[…] Podsumowując Prymas stwierdził, że świadomość moralna i nauka Kościoła została mocno zachwiana tym „instynktem samozachowawczym”, o którym wspomniał papież Franciszek. […]” (źródło: https://www.ekai.pl/kosciol-w-polsce-wobec-migrantow-i-uchodzcow-debata-kai/).

Dzięki Bogu (he, he) za nasz instynkt samozachowawczy, każący wspierać obronę granicy i niewpuszczanie imigrantów! Dzięki Bogu!
Panowie i Panie! Polacy dobrze wiedzą, co to jest i jak naprawdę wygląda multi-kulti. I mają prawo się bać. I nie chcieć tego u siebie. Nasz kraj, nasze zasady. Bo czym kończy się multi-kulti? Kończy się Rotherhamem. Plażami w Rimini. Dzielnicami opanowanymi przez gangi. Sylwestrami w Kolonii. Gwałtami transmitowanymi na żywo w sieciach społecznościowych. To jest multi-kulti. I tej prawdy nie zmieni żadne wasze bredzenie. Bredzenie żyjących w bańce naiwniaków.
Wracając jeszcze na koniec do biskupa Zadarki (oj, będę się nad nim chyba znęcał jeszcze nie raz…):

„[…]„Ja się fatalnie w tym momencie czuję, bo bycie odbieranym jako piąta kolumna Łukaszenki czy Putina, zdrajca Ojczyzny, Kossakowski itd. – to jest właśnie efekt braku jakiejś wypracowanej wspólnie polityki migracyjnej, która byłaby akceptowana jako kierunek ogólny” – zakończył biskup Zadarko […]. (źródło: https://www.ekai.pl/kosciol-w-polsce-wobec-migrantow-i-uchodzcow-debata-kai/).

To nie jest efekt braku czegokolwiek. To jest nadzwyczaj trafna diagnoza was wszystkich…
Albo obrona granicy, albo wspieranie nielegalnej imigracji i uleganie prowokacjom białoruskiego psychopaty. Dla mnie wybór jest oczywisty. #MuremZaPolskimMundurem

Lat 32. Trochę piszę, trochę oglądam, trochę obserwuję. Czasem heretyk, czasem tradycjonalista, niechętny światu współczesnemu. Mąż, ojciec, piłsudczyk, wróg endecji i komuny pod postacią wszelaką, III RP, kapitalizmu a la Balcerowicz i towarzyszącej im salonowej lumpeninteligencji. Ideowy mięsożerca. Z wykształcenia pismak, z zawodu człowiek wielu zawodów. I wielu pasji. Na tym blogu nie ma demokracji.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo