Daniel Pipes Daniel Pipes
153
BLOG

Turcja: to już nie jest nasz sojusznik

Daniel Pipes Daniel Pipes Polityka Obserwuj notkę 54

Nie ma wątpliwości, że jest naszym przyjacielem” – tak o prezydencie Iranu Mahmudzie Ahmadineżadzie wypowiedział się premier Turcji Recep Tayyip Erdoğan, jednocześnie oskarżając ministra spraw zagranicznych Izraela Avigdora Liebermana o groźby użycia broni jądrowej przeciwko Gazie. Te oburzające stwierdzenia wskazują na fundamentalną zmianę orientacji tureckiego rządu – przez ostatnie sześćdziesiąt lat najbliższego muzułmańskiego sojusznika Zachodu – odkąd partia Erdoğana zdobyła władzę w 2002 roku.

Trzy wydarzenia z ostatniego miesiąca pokazują zakres tej zmiany. Pierwsze miało miejsce 11 października, kiedy podano do wiadomości, że armia turecka – od dawna bastion sekularyzmu i zwolennik współpracy z Izraelem – nagle poprosiła siły zbrojne Izraela o wycofanie się z corocznych ćwiczeń sił powietrznych „Anatolian Eagle”.

Erdoğan mówił o „dyplomatycznych subtelnościach”, które miały stać za tą decyzją, a minister spraw zagranicznych Ahmet Davutoğlu mówił o „wyczuleniu na kwestie Gazy, Wschodniej Jerozolimy i meczetu Al-Aksa”. Turcy odwołali udział konkretnie tych samolotów izraelskich, które mogły brać udział w atakach na Hamas (islamską organizację terrorystyczną) w czasie ostatniej operacji w Strefie Gazy. Podczas gdy Damaszek przyjął tą decyzję z radością, USA i Włochy wycofały swoje siły z udziału w ćwiczeniach, co doprowadziło ostatecznie do ich odwołania.

Dla Izraelczyków ta „nagła i niespodziewana” zmiana zatrzęsła posadami umowy wojskowej z Turcją, obowiązującej od 1996 roku. Były szef sił powietrznych Eytan Ben-Eliyahu nazwał zaistniałą sytuację „bardzo niepokojącym wydarzeniem”. Jerozolima natychmiast odpowiedziała zmianą polityki w kwestii dostarczania Turcji nowoczesnej broni, takiej jak ostatnio zakupione przez Turcję za 140 milionów dolarów głowice śledzące. Rozważa się także zaprzestanie pomocy dla Turcji w odrzucaniu rezolucji potępiających ludobójstwo w Armenii przed amerykańskim kongresem.

Barry Rubin z Centrum Interdyscyplinarnego w Herzliji nie tylko twierdzi, że „sojusz turecko-izraelski się skończył”, lecz uważa także, że tureckie siły zbrojne nie chronią już świeckiej republiki i utraciły zdolność interwencji w sytuacji, gdy rząd stanie się zbyt islamski.

Drugie wydarzenie maiło miejsce dwa dni później, 13 października, gdy syryjski minister spraw zagranicznych Walid al-Moallem ogłosił, że tureckie i syryjskie siły zbrojne właśnie „odbyły ćwiczenia niedaleko Ankary”. Moallem słusznie nazwał to ważnym wydarzeniem, „ponieważ przekreśla ono doniesienia o złych relacjach między instytucjami wojskowymi i politycznymi w Turcji w sprawie relacji strategicznych z Syrią”. Można to przetłumaczyć prościej: tureckie siły zbrojne przegrały w starciu z politykami.

Po trzecie, dziesięciu tureckich ministrów, pod przywództwem Davutoğlu, spotkało się ze swoimi syryjskimi odpowiednikami 13 października pod auspicjami nowopowstałej „Turecko-Syryjskiej Rady Współpracy Strategicznej”. Ministrowie ogłosili podpisanie prawie 40 umów, które mają zostać wprowadzone w życie w przeciągu 10 dni. W kwietniu mają się odbyć „bardziej rozbudowane i większe” wspólne ćwiczenia wojskowe a liderzy obu krajów podpiszą umowę o strategicznym partnerstwie w listopadzie.

We wspólnym komunikacie rady ogłoszono powstanie „długoterminowego strategicznego partnerstwa” pomiędzy obiema stronami, „aby polepszyć i rozszerzyć współpracę w szerokim spektrum spraw dla wspólnego dobra i we wspólnym interesie, oraz aby wzmocnić solidarność i związki kulturowe pomiędzy narodami. Jak wyjaśnił Davutoğlu, ideą rady „jest wspólne przeznaczenie, historia i przyszłość; będziemy budować przyszłość razem”, a Moallem nazwał spotkanie „świętem dla uczczenia” obu narodów.

Relacje dwustronne zmieniły się dramatycznie w stosunku do sytuacji sprzed dziesięciu lat, kiedy doszło prawie do wybuchu wojny z Syrią. Jednak polepszenie stosunków z Damaszkiem jest tylko elementem szerszej strategii Ankary polepszania stosunków z państwami muzułmańskimi i regionu – strategii ogłoszonej przez Davutoğlu w jego wpływowej książce z 2000 roku Stratejik derinlik: Türkiye'nin uluslararası konumu („Strategiczny kontekst: międzynarodowa pozycja Turcji”).

W skrócie, Davutoğlu zakłada mniej konfliktów z sąsiadami i Turcję jako wschodzące regionalne mocarstwo, na kształt współczesnego Imperium Ottomańskiego. Wprost mówi o oddaleniu się Turcji od Zachodu, a w szczególności od Izraela. Chociaż nie jest przedstawiony w kontekście islamistycznym, „strategiczny kontekst” wpasowuje się w islamistyczny punkt widzenia partii AK.

Jak zauważa Barry Rubin, „tureckiemu rządowi bliżej politycznie do Iranu i Syrii niż do USA i Izraela.” Caroline Glick, felietonistka Jersualem Post, idzie nawet dalej: Ankara już „wycofała się z sojuszu z Zachodem i stała się pełnoprawnym członkiem irańskiej osi”. Jednak oficjalne kręgi na Zachodzie zdają się być zupełnie nieświadome tej ważnej zmiany w tureckiej polityce i jej konsekwencji.

Koszty ich błędu już niedługo staną się oczywiste.

Tłumaczył: Mateusz J. Fafiński

Publikuje między innymi w Wall Street Journal, Jerusalem Post, Washington Post, Middle East Quarterly i Front Page Magazine.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka